Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Muuzyka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Muuzyka. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 25 marca 2014

First minute!



    Co roku, a właściwie przy każdym kolejnym sezonie, powtarzam sobie, że tym razem zaszaleję na wyprzedażach :) zawsze planuję, że Wiosną kupię zimowe kozaki za pół ceny, a Zimą końcówki letniej serii sukienek za grosze*. Zawsze jednak kończy się tylko na planowaniu i powtarzaniu. Nawet jeśli w stertach nieuporządkowanych ubrań znajduję coś, co by mnie zainteresowało, zaczynam myśleć. Już lata temu odkryłam, że proces ten nie boli nic a nic i teraz już regularnie pozwalam sobie na myślowe szaleństwa ;) gorąco polecam!
A co myślę trzymając ażurową sukienkę, kiedy na zewnątrz temperatura zachęca do puchowej kurtki? Ano myślę sobie, że zanim się zrobi ciepło sukienka może mi się przestać podobać... albo, że przecież daną kwotę pieniędzy mogę przeznaczyć na coś innego, bardziej odpowiedniego na dany sezon. W rezultacie - nie kupuję. Czasem żałuję, częściej zapominam :)






Znając swoją zachowawczość tym bardziej dziwię się sama sobie, ponieważ kilka dni temu dokonałam zakupu first minut. Właściwie Moja Ulubiona Koleżanka dokonała go za mnie, ale za moją zgodą. A zgodziłam się w pełni świadoma. Zakupiłyśmy bilety na koncert. Ona również się wybiera. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że koncert ma się odbyć w hali, która...
... nie została jeszcze wybudowana :) To dopiero first minute, prawda?
Kupiłyśmy bilety na koncert Michaela Buble, który będzie śpiewał w Krakowie. O ile do listopada powstanie rzeczona hala :) To jest chyba first minute mojego Życia!
Teraz czekamy na bilety :) zamówiłyśmy bowiem takie "prawdziwe"... żeby mieć na pamiątkę :)

W dodatku dziś Moja Ulubiona Koleżanka przekazała mi jakże cudowna nowinę. Mianowicie mój uwielbiony Hugh Laurie znowu zagra w Polsce! Podczas ostatniej filozoficznej rozmowy wyznałam jej, że mało czego w Życiu żałuję :) to święta prawda! Nie lubię żałować! Żałuję jednak iż nie pojechałam na koncert doktora Housa do Warszawy... nie spodziewałam się, że wróci tutaj tak szybko. Obawiałam się wręcz, że w ogóle nie wróci! A tu niespodzianka! Wraca w lipcu :) i ja muszę tam być! Deklarowałam iż wyrzeknę się jedzenia, żeby na bilet nazbierać... jednak ceny są dość przystępne :) Mam szansę na rybki i akwarium ;D {o ile nie wykupią rybek... znaczy się biletów!}



Pozdrawiam Was 


Podekscytowana

Mała Mi




* być może troszkę przerysowałam tę sezonową mieszankę, ale Wy doskonale wiecie co mam na myśli :)

sobota, 23 listopada 2013

Great Gatsby // Great music




          "Nie wiedziałem, że Leo to Twój typ" - zdziwił się Ktoś, kiedy zachwycałam się filmem "Wielki Gatsby" {klik}. I dziwił się słusznie, bo Leo to nie mój typ ;) Jednak typy się zmieniają... zauważam to nieustannie ostatnimi czasy. To co kiedyś mnie nudziło, śmieszyło dziś zachwyca, intryguje. Nie oszukujmy się, Leo już nie jest tym chłopcem stojącym u szczytu Titanica. Jego filmy stały się bardzo klimatyczne. On stał się klimatyczny. Elektryzujący...

Mnie przynajmniej elektryzuje. "Wielki Gatsby" to nie dzieło sztuki. To show. Ale historia miłości opowiedziana błyszczącymi, ociekającymi bogactwem obrazami poruszyła mnie bardzo. Nie wiem czy stałam się bardziej romantyczna.. czy po prostu boję się, że...

Film intryguje ciekawym połączeniem opowieści dziejącej się w latach dwudziestych z muzyką całkiem nam współczesną. I to właśnie ta muzyka towarzyszy mi ostatnio prawie codziennie :) Soundtrack z filmu "Great Gatsby" stał się moją ulubioną płytą. Muszę jednak uważać, ponieważ wywołuje we mnie masę emocji... od eksplozji energii, chęci do tańca do białego rana, przez mglistą zadumę na istotą związków i miłości... do łez...
Tak... słuchając tej muzyki funduję sobie iście emocjonalną huśtawkę... upajam się... odpływam... zakochuję... i wracam :)
Wracając jednak do filmu, szczególnie podobały mi się ukradkowe, znaczące spojrzenia. Uwielbiam to! Aktorów szczególnie rekomendować nie trzeba. Wtapiają się w złocenia, w imprezy, efektowne wycieczki, fontanny szampana...






Polecam :)

 Czas się przyda, bo film standardowej długości nie jest. Ale wierzcie mi, nie poczujecie tego. Mnie pozostało przeczytać jeszcze książkę.

*
ZOBACZCIE
POSŁUCHAJCIE MUZYKI
*


A jeśli ktoś spotka Świętego Mikołaja,
może mu przekazać, że chętnie nosiłabym taką
koszulkę {noszę rozmiar S/M}

;)



Rozpływająca się w dźwiękach


Mała Mi



P.S. Tymczasem postanowiłam zrobić się na bóstwo... ;)

wtorek, 8 października 2013

eNERGIA Z KOSMOSU




         Siedzę sobie, przerzucam te swoje robocze papiery... i myślę... czasem wnętrze mojej głowy wygląda jak ten zaczarowany ogród...




... zapala się jedna lampka pomysłu / myśli za drugą :)

I wczoraj jedna z takich zapalonych żaróweczek uświadomiła mi coś o mnie. Otóż chyba jestem muzykopatką :) na jednych ludzi wpływa pogoda... potrafi ich wprawić w chmurny nastrój, potrafi spowodować, że krok mają sprężysty. Potrafi... no, wiele potrafi i pewnie wielu z Was doskonale to wie.

Na mnie tak wpływa muzyka. Potrafię z błyszczącymi od łez oczami słuchać ballady, ale również podryguję w takt czegoś skoczniejszego stojąc na peronie i czekając na pociąg :) {także jeśli kiedyś... na jakimś dworcu zobaczycie podrygujący czerwony płaszcz, to duża szansa, że będę to właśnie ja!} Mimo iż w warunkach domowych... przy robieniu obiadu, sprzątaniu, czytaniu i innych tego typu przyjemnych zajęciach lubię słychać na przykład jazzu, trąbkowych smęceń czy doktorowatego Hugh Laurie {szczególnie przy kąpieli!}, idąc do pracy mój umysł i moje ciało potrzebują muzycznego Redbulla! I takiego też Redbulla sobie funduję :) Działa niezawodnie!

Nie o swoich gustach muzycznych chciałam jednak pisać :) spokojna Wasza głowa!

Chciałam Was podpytać... czy odkryliście już co ma wpływ na Wasze nastroje, samopoczucia? :)
Jak się nakręcacie?
Bo muszę przyznać, że odkąd sobie to uświadomiłam, nie muszę już czerpać energii z kosmosu {choć nigdy nie pogardzę ;)}! Haha :)
Muzyka, rytmiczny krok, pozytywne skojarzenia, uśmiech na twarzy i kiedy docieram do pracy, koleżanki przy kawie pytają co łykam rano ;p


Dlatego zachęcam Was do odszukania Waszego osobistego, prywatnego, nadwornego Redbulla :)


A w moich uszach "... everybody get up let's party ..."


Mała Mi



niedziela, 3 lutego 2013

W mojej duszy Muzyka





             Kto lubi doktora House'a? Ręka do góry! :) Albo lepiej uszy. Tak, zdecydowanie uszy do góry.
Wytężone? Ok, w takim razie spieszę wyjaśnić. Otóż... NIGDY, PRZENIGDY nie widziałam ani jednego odcinka tego serialu w całości. Nigdy. Kilka ujęć, owszem. Ale nigdy nie zaintrygował mnie na tyle, żeby z uwagą i rumieńcem na twarzy towarzyszyć bohaterom "Doktora H" :) a wiem, że można było co dnia...
Wy, którzy tutaj zaglądacie, wiecie, iż bliżej mi do Patricka Jane'a, Detektywa Monka i Dextera (ewidentnie można dostrzec zacięcie kryminalne ;p).

Jednak Hugh Laurie porwał mnie w zupełnie inny sposób. Fani doktorka pewnie wiedzą, że grywa on nie tylko w serialu... czy filmie... dla mnie on grywa przede wszystkim na pianinie i gitarze :)
Już dawno żadna płyta tak mnie nie porwała... Gdybym słuchała jej na nośniku cd już pewno byłaby zdarta od ilości kolejnych razów...

W każdej chwili, w każdą pogodę, do kąpieli, jako tło do pisania.

POLECAM :)




Pyszny kawałek muzyki. W każdym razie dla mnie, jako degustatora ;) A Wy? Degustowaliście?

Napisałam "pyszny"? Ups... wiecie... myślałam, że tylko ja tak miewam, iż według mnie niektóre słowa są okropne... albo ładne... ależ się wysoko oceniałam! Nie takam znowu niesamowita... Bardzo Mądry Mężczyzna nie znosi słowa "pyszny"! Wiecie jaki to problem kiedy on tak pysznie pfu... smacznie gotuje! I warzy (piwo). I tworzy (nalewki).

I tak od jakiegoś czasu z zacięciem poszukuję pięknych słów dla określenia wyśmienitych potraw :) Całkiem miłe to zajęcie... jednak czasem człowiek się zapomni ;p


A teraz moi Drodzy
troszkę przewrotnie
życzę Wam 
PYSZNEGO 
tygodnia!

Mała Mi


P.S. Oficjalna prośba od Autorki: uprzejmie proszę, jeśli już zostawiacie tutaj swój komentarz, napiszcie mi od razu czy odpowiada Wam forma mojego odpowiadania na niego :) często bowiem odpowiadam u siebie i u Was w P.S. wolę się upewnić, że Wam to odpowiada. Będę wdzięczna :) lubię bowiem jasne sytuacje!

czwartek, 29 listopada 2012

Kolacja ze śniadaniem





          Dziś chciałam się z Wami podzielić pysznym Kolorowym Śniadaniem i czymś... dobrym na wieczór :) w myśl zaproszenia "zostaniesz kochanie, na kolację ze śniadaniem?" ;D

Dlaczego nie?

Od czego by tu zacząć? Od kolacji czy śniadania.... może chronologicznie...
... kolacja :) a raczej coś idealnie pasującego DO kolacji, ale nie tylko! Kochani, zasłuchuję się ostatnio w dźwiękach tej płyty*:




Kupując tę płytę w Tchibo, byłam na tyle niepewna słuszności swojego poczynania, że ku rozbawieniu Pań, zadałam pytanie o możliwość zwrotu! Panie powiedziały, że o ile nie zniszczę niczego prócz folijki, którą zerwać musiałam w celu przesłuchania, przyjmą zwrot.
Taka odpowiedź ułatwiła wystukanie kodu pin na terminalu ;)
Folia zdjęta, opakowanie w całości, jak nowe, a płyta? Super! Nie oddam!
Bardzo się zżyłyśmy.... co tu będę dużo opowiadać ;p

List do Mikołaja napisany??
Jeśli jeszcze nie wiecie o co moglibyście poprosić... polecam :)

A po kolacji okraszonej taką muzyką... można spodziewać się samych przyjemności... łącznie ze śniadaniem....
Tyle, że poprzeczka zawieszona dość wysoko! W tej sytuacji to, że podane do łóżka to pewnik, hm? Nie ma głupich...

Polecam przygotować coś od serca! Samodzielnie. Własnymi ręcami!

Bo cóż smakuje lepiej niż własnoręcznie posiekany koperek i zielona cebulka, pokrojona w kosteczkę rzodkiewka, szczypta przypraw rzucona z myślą o Ukochanej / Ukochanym?
Gdzie wrzucona? Oczywiście do twarożku! :) oczywiście półtłustego (żeby wspólne zrzucanie kalorii było tylko i wyłącznie przyjemnością... a nie udręką ;D ).
Mamy więc twarożek upstrzony koperkiem, cebulką, rzodkiewką. Dodaliśmy soli i pieprzu.
Bardzo Mądry Mężczyzna nauczył mnie, że w tym momencie można poczarować odrobiną mleka (zmienia konsystencję w jedwabistą... jeśli odpowiednio długo się miesza i rozgniata widelcem) i smakową oliwą... na przykład taką od suszonych pomidorów (cudownie zmienia smak!).
Można też najpierw wymieszać twarożek z mlekiem i oliwą, doprowadzić do wymaganej przez siebie konsystencji, a potem... hulaj dusza, piekła nie ma! No, chyba, że się z pieprzem przesadzi.... ;p

Kanapka z takim twarożkiem będzie ukoronowaniem wczorajszej kolacji ;)

A najlepsze jest to, że można dowolnie szaleć ze składnikami!



Polecam i życzę smacznego... słuchania :)




* moim zdaniem jest to wspaniały pomysł na prezent!

P.S. Jeśli już piszę o kolacji... no cóż... kolacja kojarzy mi się z winem... a kiedy piszę o winie... muszę Wam polecić mój post o butelkach :) tutaj u mnie! U drugiej mnie ;p

niedziela, 3 października 2010

"Windą do nieba" czyli fałszowanie, ryżem w twarz i życie w piekle? : )



         O
d wczoraj zastanawiam się na pewną sprawą... nie jest to jakaś kwestia wagi państwowej... ani też odnalezieniem odpowiedzi na moje pytanie nie uratuję ludzkości... w zasadzie jak tak sobie myślę, to nawet jeśli ktoś mi odpowie na moje pytanie, albo ja sama sobie odpowiem, to raczej nic to nie zmieni w życiu nikogo.
Choć kto to wie... : )

Otóż tematem mojego rozważania jest kwestia wesel. A dokładniej muzyki weselnej. A jeszcze dokładniej jednej piosenki, która jest chyba "standardem weselnym".
Tak, wiem... standardów jest wiele.... a co jeden to bardziej gustowny i stylowy... ;D

Ja mam jednak na myśli piosenkę zespołu Dwa plus jeden pod tytułem "Windą do nieba". Jeśli ktoś jej nie zna, poniżej może przeczytać tekst. Jeśli znacie - możecie przejść do dalszej części moich wywodów :P



"Mój piękny panie raz zobaczony w technicolorze
Piszę do pana ostatni list
Już mi lusterko z tym pana zdjęcie też nie pomoże
Pora mi dzisiaj do ślubu iść
Mój piękny panie ja go nie kocham, taka jest prawda
Pan główną rolę gra w każdym śnie
Ale dziewczyna przez świat nie może iść całkiem sama
Życie jest życiem pan przecież wie

Już mi niosą suknię z welonem
Już Cyganie czekają z muzyką
Koń do taktu zamiata ogonem
Mendellsohnem stukają kopyta

Jeszcze ryżem sypną na szczęście
Gości tłum coś fałszywie odśpiewa
Złoty krążek mi wcisną na rękę

i powiozą mnie windą do nieba | x3

Mój piękny panie z tego wszystkiego nie mogłam zasnąć
Więc nie mógł mi się pan przyśnić dziś
I tak odchodzę bez pożegnania jakby znienacka
Ktoś między nami zatrzasnął drzwi


Już mi niosą suknię z welonem... "


I oto nad czym się zastanawiam! Pierwsza zwrotka! Traktuje o nieszczęśliwej, niespełnionej miłości, prawda? Ona kocha Jego, ale musi wyjść za innego, bo widać za ukochanego nie może. Ale kobieta nie może iść przez życie całkiem sama, więc bierze to, co jej podsuwają. Mniejsze zło? Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma? Coś w tym stylu chyba...
Jednym słowem - tragedia.
Wciskają obrączkę, sypią ryżem, pchają do windy i niby do nieba... ale do nieba ogólnospołecznego tylko, bo przecież "ja go nie kocham, taka jest prawda"....

Dlaczego więc tak uparcie puszczają / grają tę piosenkę na weselach??? Dlaczego??? Ja rozumiem, że piosenka jest być może piękna... klimatyczna... i w ogóle... ale jak można coś takiego puszczać /  grać nowożeńcom??
Przecież wszyscy zakładamy, że oni z własnej woli? : ) że szczęśliwie? : ) Że bez przymusu..... z chęcią? I że do prawdziwego, własnego, wymarzonego Nieba....
Przynajmniej ja tak zakładam ;P

O co więc chodzi??? Są może jakieś inne interpretacje tegoż dzieła muzycznego? Ktokolwiek widział / słyszał / wie? : )




Zdjęcie znalezione w Sieci : )

niedziela, 31 stycznia 2010

The Australian Pink Floyd Show - moje wrażenia z koncertu

Muzyka, która przenika do wnętrza przez skórę. Słucha się jej nie tylko za pomocą uszu... lecz cały ciałem. Nie ze względu na głośność oczywiście, ale ze względu na rodzaj... jakość... zawartość muzyki w muzyce. Serce biło mi mocniej... Światła, gra świateł tylko pogłębiały jej efekt.
Każda nuta jest tajemnicą. Każdy dźwięk niespodzianką...
Słuchając można się zatracać w dźwiękach gitar, śpiewu ptaków, chrząkania świń, perkusji, przejmujących dzwonów...
Jest to dla mnie muzyka niekonwencjonalna, asymetryczna...
Dla mnie bardzo wzruszająca... z przyczyn osobistych...

 
Zdjęcie ze strony www.isleofwightfestival.com


Wspaniały koncert. Gorąco polecam, jeśli będziecie mieli okazję, wybierzcie się :) niesamowite przeżycie...
Nawet, a może szczególnie, dla osoby takiej jak ja, czyli nie znającej praktycznie muzyki Pink Floyd.

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Ziewanie oraz Czasu postrzeganie

Dużo się pisze o czasie. Albo raczej o Czasie... Poeci, artyści potrafią tworzyć dzieła na ten temat. Bo temat dość wdzięczny : )

Dla każdego czas znaczy co innego, ale jest równie cenny. W zależności o momentu życia, w którym się znajdujemy tak spoglądamy i tak czujemy Czas. Oczywiście przed osiemnastką pchamy do przodu... oby już dorosłym być. Potem kremy, botoksy, kłamstwa (jeszcze mnie to nie dotyczy, gdyby ktoś tak chciał pomyśleć ;p). Bo chcemy Czas cofnąć.
W mojej ulubionej części Harrego Pottera ("Czara Ognia") wiele razy jest poruszana kwestia czasu. I jest opisywana prawie namacalnie, przynajmniej dla mnie. Każdy z nas ma chyba tak, że Czas w tych nieodpowiednich momentach (kiedy czeka na nas coś strasznego, stresującego) biegnie szaleńczo tak, że by maraton wygrał, a kiedy chciałoby się chwilą żyć...
Och, poprostu zwykle ma nieodpowienie tempo, prawda? : )
Czekamy na coś z niecierpliwością... a On śmie się wlec, jak gdyby nie rozumiał naszego namiętnego czekania na to coś... taki niedomyślny, egoistyczny.

Zapomniałam, że ze mnie nie jest poetka, ani artyskta i rozpisywać się nie miałam. Ale chciałam zwrócić Waszą uwagę na kawałeczek piosenki (prezentowany poniżej) lub nawet na jej całość : )

"Czekaj dni siedem

Być może zimnych i wietrznych
Ale dni siedem jedynie
Bo ósmy będzie wieczny

Puść go i nie trzymaj
Nie skręcaj, nie naginaj
Capniesz go za łachy, będzie wierzgał, fikał
przez palce wyciekał

Bo ten który minął, do ciebie nie należał
I ten który nadejdzie, także twój nie będzie"

LAO CHE w swojej nowej piosence : )

Fanką tegoż zespołu nie jestem, ale spodobały mi się te słowa. Uczą pokory. I szacunku. Bo przed niektórymi rzeczami (nawet tymi nienamacalnymi) kark trzeba ugiąć... Ale pewnie to wiecie : )

A jeszcze niżej znaleziony przeze mnie na potrzeby tekstu powyżej zegar. Ciekawy, prawda? Bo Czas to pojęcie ZAGADKOWE i taaakie EMOCJONUJĄCE....


Zdjęcie ze strony www.wnetrza.webzine.pl


niedziela, 3 stycznia 2010

Detektyw : ) Ale nie Monk!

Dawno nie byłam w kinie, ponieważ niestety według mnie nie było na co iść. Ja generalnie lubię chodzić do kina i uwielbiam jeść popcorn (tak, wiem, że to straszne... ale przynajmniej potrafię się przyznać do tego :)), dlatego mogłabym iść do kina na cokolwiek.... Jednak jestem zła na to, jaką szmirą nas karmią prócz popcornu. Jakieś "Ciacha amerykańskie"... jacyś "Templariusze...", "Prawo zemsty"...
Tak więc postanowiłam chodzić do kina na to, co według (podkreślam - według mnie!) mnie będzie warte zobaczenia :)
I tak w piątek wybraliśmy się na "Sherlocka Holmesa". W roli słynnego detektywa możemy oglądać (panie chyba nawet z większą przyjemnością ;p) Roberta Downey Jr oraz (mniej już przystojnego moim zdaniem) Juda Lawa, jako Watsona.
Towarzyszą im piękne panie, o których napiszę kiedy indziej :) oraz bardzo wartka akcja.
Film wyreżyserował znany nam z "Przekrętu" i "Porachunków" - Guy Ritchie.
Ale dość suchych faktów : ) "Sherlock..." ma etykietkę filmu przygodowego i kryminału. I zgadzam się z tym przyporządkowaniem. Dodałabym od siebie jeszcze odrobinę sensacji. Powód? Pościgi, walki, trochę strzelanin.
Plakat głosi "Koniec grzecznych detektywów".



I takiego właśnie poznajemy Holmesa. Złośliwy, dokuczliwy, przechwalający się... Przeczytałam nawet porównanie postaci wykreowanej przez R.D. Jr do postaci Doktora Housa : ) czy to prawda? Nie wiem, ponieważ nie oglądam serialu o doktorku.
Tak czy inaczej, poczucie humoru w "Sherlocku Holmesie" bardzo mi odpowiadało. Uśmiałam się : ) i nie tylko ja! Film jest dobrze zrobiony, podobał mi się klimat jaki można było oglądać na ekranie. Brudnego Londyn (wciąż marzę, żeby w końcu zobaczyć Londyn :)) ...
Podobały mi się także zdjęcia oraz sceny, które przedstawiały myśli głównego bohatera - zwolnione tempo dało świetny efekt!!!
Jeśli chodzi o fabułę to nie należy do superambitnych (naród w niebezpieczeństwie, bohater ratujący kraj + piękne kobiety). Jest to raczej film łatwy, lekki i przyjemny. Ale rzeczywiście przyjemny :) Aktorzy świetnie wcielili się w swoje role. Byli bardzo przekonywujący : ) Warto zwrócić też uwagę na panów E. Marsana (inspektor policji) oraz M. Stronga (zły do szpiku kości lord.... ]:->)
No i muzyka. Kompozycja Hansa Zimmera. Mnie osobiście raczej nie poruszała jego muzyka. Wręcz nudziła. Ale tutaj? Była super :) nie było tych jego chórów itp raczej skoczna muzyka, która kojarzyła mi się z irlandzką : ) (choć tutaj mogę się mylić, ponieważ nie jestem znawcą).... Oczywiście były momenty z pompatycznymi (wręcz tandetnymi) dźwiękami w tle... ale było ich niewiele :)

Nie podobało mi się jedynie to, że z detektywa próbowano zrobić kogoś, kto walczy w podziemiach za pieniądze. Nie znam dokładnie Sherlocka Holmesa, ale nie słyszałam nigdy, żeby parał się on walkami... Rozumiem to tak, że twórcy chcieli pokazać nam buntownika, niedbającego o wizerunek itp...
Ale wydaje mi się, że z tym przesadzili...

Reasumując: jeśli ktoś ma ochotę wydać ciężko zarobione pieniądze na wyjście do kina, to na ten film warto bardziej niż na inne, które w tej chwili nam serwują. Miło się ogląda, dobra rozrywka. Ja polecam : )


Główni bohaterowie : )

wtorek, 29 grudnia 2009

Gorzko gorzko słodko

Muszę to w końcu napisać. Jakiś czas temu usłyszałam w mojej ulubionej stacji radiowej (Trójeczka) nową piosenkę zespołu Strachy na Lachy. To znaczy nową dla mnie : ) ponieważ nie śledzę dokładnie kolejnych premier...


Zdjęcie ze strony strachynalachy.art.pl


Piszę tutaj o piosence pod tytułem "Żyję w kraju". Jestem w tej chwili dumna, że znam tę grupę, która w końcu wyśpiewała na głos to, co myśli wielu. Ja jestem młoda (napisane nieskromnie, ale prawdziwie; )), nie znam się na polityce, ale od jakiegoś czasu czuję dokładnie to co jest opisane w tej piosence. Z resztą dla mnie to nie piosenka. To coś na kształt dzieła, wyznania tego co się czuje.
Nareszcie ktoś na głos opowiedział o tym, co się dzieje w tym kraju. Wiem, że kiedyś nasi rodacy walczyli za wolność tego tworu. Oddawali życie za to, co teraz mamy. Ale myślę, że nie o to im chodziło... Powinnam szanować swój kraj, jednak nie lubię kiedy się mnie okrada.

"Żyje w kraju w którym wszyscy chcą mnie zrobić w ch...

Dlaczego żyje w kraju w którym wszyscy chcą mnie zrobić w ch.... za moja kase"

Powyżej jak się pewnie domyślacie refren piosenki, o której mowa.
Podatki, które nie wiadomo dokąd wpływają. To znaczy niby wiadomo, ale jednak nie wiadomo.

"Mieszkam w teczce tekturowej 

Mole chodzą mi po głowie

Czyjeś gumowe rękawiczki otwierają do mnie drzwiczki 

Ścierają kurz z moich ust"

Politycy udają, że coś robią. Odwracają naszą uwagę od ważnych kwestii jakimiś komisjami, podsłuchami, bzdurami. Żygać się chce. Kłamią. Ale, jak to powiedział Pewien Bardzo Mądry Mężczyzna, ludzie lubią być okłamywani. I im częściej o tym myślę, tym bardziej się z nim zgadzam! Ludzie lubią słuchać tych oślizgłych obietnic. Lubią wierzyć, że od jednej ustawy będzie im lepiej....

Generalnie moim celem nie jest żalenie się i wylewanie jadu, który we mnie się gotuje kiedy pomyślę o tym wszystkim co się dzieje wokół. Ja się tylko dziwię, że jeszcze nie wybuchła rewolucja.... Poważnie.
Są przecież w naszej kochanej Polsce mądrzy ludzie (wierzę w to), którzy widzą co się dzieje. Dlaczego ciągle głosujemy na tych samych kłamców pod innym plakietkami (to też wniosek Pewnego Bardzo Mądrego Mężczyzny)? Dlaczego dajemy się okradać? Okłamywać?

Obyśmy nie zorientowali się za późno....

A wracając do piosenki : ) polecam wysłuchać, bo i walor artystyczny ma... i tekst godny przemyślenia...

niedziela, 27 grudnia 2009

Trochę dźwięków na dziś i nie tylko : )

Tutaj będzie bardziej świątecznie niż poprzednio. Choć w sumie muzykę każdy odczuwa po swojemu :)
I tak jako pierwsze będzie moje niedawne odkrycie (poniważ muzycznie dopiero się rozwijam :)), czyli Trzeszcząca Płyta Pana Piotra Kaczkowskiego :)























Bardzo ciepłe i niesamowicie klimatyczne... oczywiscie w moim subiektywnym odczuciu :)
Dobre dla stworzenia świątecznego nastroju...




















No i Sting ze swoją nową płytą :) troszkę smęcąco, ale nie dołująco...  Rzeczywiście miłe dla ucha kiedy nie trzeba wychodzić na zimne zewnętrze ;p

poniedziałek, 7 grudnia 2009

On i jego trąbka, czyli rzecz o Tomaszku Stańko

O czym mogłabym dziś napisać jeśli nie o moim pierwszym razie? : ) Tak, byłam dziś na pierwszym poważnym koncercie w moim życiu. I jak się okazało podjęłam dobry wybór. Otóż dziś na żywo słuchałam i oglądałam Quintetu Tomasza Stańko. Ten dzisiejszy koncert był częścią jego trasy po Polsce i odbył się w Chorzowskim Centrum Kultury (zapraszam do odwiedzin na: http://www.chck.pl/). Trasa nosi tytuł Dark Eyes Tour : ) - od tytułu najnowszej płyty.



Muszę wyznać, że moja wiedza muzyczna jest bardzo marna. Dopiero od niedawna zaczęłam się rozwijać (z czego jestem dumna, bo przecież grunt to rozwój!).
Dążę do tego, że T. Stańko znałam z jednej jedynej płyty i mniej więcej tylko wiedziałam czego mogę się spodziewać. Dlatego też mój opis dzisiejszego koncertu może być śmieszny dla znawców : ) mianowicie zachwycało mnie wszystko. Przede wszystkim żywi ludzie (w tym wypadku pięciu facetów) grali żywą muzykę na prawdziwych instrumentach! Nie jak jakaś Doda ;/ oni grali! Na małej scenie, bez fajerwerków... grali. I grali świetnie! Byłam pod wrażeniem. Stali tam, jak gdyby nigdy nic. Jak gdyby nie robili nic wielkiego. A ich muzyka... och... kto zna, ten wie co mam na myśli : )
Utworom towarzyszyły kolorowe światła, które dopasowane były do konkretnych momentów. Doskonała całość!




Publiczność (ja wśród nich) siedziała jak oczarowana. Oni nas czarowali...
Na scenie prócz głównego bohatera można było zobaczyć Alexi Tuomarila, Jakuba Bro, Andresa Christensena, Olavi Louhivuori (szkoda, że nie Polacy, prawda?)
A Tomasz Stańko (www.tomaszstanko.com)? Jak dla mnie? Zjawiskowy. Wyszedł w lekkim garniturku, w kapeluszu. Wyglądał niesamowicie zwyczajnie, ale także emanował pewnością siebie. Zjawiskowy. Po prostu wspaniały! Gorąco polecam. Jeśli tylko będziecie mieli okazję zobaczyć lub posłuchać - zróbcie to : )
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...