wtorek, 26 października 2010

Kocham Cię... ale... za słabo, żeby się wysilić i postarać... wybacz.... / Czy tak powinno być?!


 


JAK TO JEST, ŻE KOCHAJĄCY SIĘ LUDZIE POTRAFIĄ BYĆ DLA SIEBIE NIEMILI, ZŁOŚLIWI I DOKUCZLIWI?




                                       



No jak to możliwe? A przecież zdarza się to we wszstkich rodzajach związków... czy to w miłości (damsko-męskiej, damsko-damskiej i pewnie męsko-męskiej).... czy w przyjaźni.... w rodzeństwie... Między bliskimi sobie ludźmi.

Jak to z nami, ludźmi, jest? Przecież lubimy / kochamy / szanujemy ją / jego.... prawda? Dlaczego w takim razie czasem nasze usta wypuszczają na zewnątrz słowa przykre? Dlaczego w ogóle nasze mózgi wytwarzają jakieś takie myśli o naszych bliskich?
Przecież patrzymy na nich z czułością... myślimy o nich... czasem robimy miłe niespodzianki.... dbaby... troszczymy się o samopoczucie...

Jesteśmy ludźmi. Istotami myślącymi. I nie potrafimy zatrzymać tych słów / czynów?! Wyfiltrować ich? Zapanować na nimi??
Jak się tak nad tym zastanowić to trochę powinno nam to uwłaczać... ale z drugiej strony jesteśmy TYLKO  ludźmi. Tylko czy AŻ?


JAK TO JEST, ŻE KOCHAJĄCY SIĘ LUDZIE POTRAFIĄ BYĆ DLA SIEBIE NIEMILI, ZŁOŚLIWI I DOKUCZLIWI?




Obrazki znalezione w Sieci : )

51 komentarzy:

  1. Witaj Mi:-) Słuszny temat podjęłaś - w sumie nigdy się nad nim nie zastanawiałam, ale masz rację - tak bywa, a dlaczego? hmn... Nie mam pojęcia, ot tak jest i już, ale przecież można uznać złośliwości za taki inny, oryginalny i specyficzny sposób lubienia, bo przecież mimo złośliwości nadal lubimy, prawda?:-)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mała Mi, każdy z nas ma w sobie jakąś taką granicę tolerancji na rzeczywistość: na szefa, który zrzędzi o spóźnionych zleceniach, na teściową, która marudzi o kolejnej wizycie, na budowlańców, którzy od piątej w nocy spać nie dają...
    I przychodzi taki moment, że skarpetka ukochanej osoby przelewa czarę goryczy i dochodzi do wielkiej awantury. Słowa płyną wtedy strumieniem nieświadomości, często dużo później zdajemy sobie sprawę z tego, co powiedzieliśmy. A to przecież był moment największej bezsilności, tylko emocjom puściły wodze...
    Tak sobie myślę, że lepiej jest wykrzyczeć pewne rzeczy, zwłaszcza w chwilach, gdy faktycznie w relacji dwóch bliskich sobie osób kryje się jakieś złe niedopowiedzenie. Bo magazynowanie tego w sobie toksyczne jest i niszczycielskie.
    Kłótnie zazwyczaj kończą się rozejmem, ale takie zmagazynowane torpedowanie kończy znajomość lub robi trwałą rysę na związku (i nie ważne czy chodzi o kwestie miłości, przyjaźni, macierzyństwa, tacierzyństwa itd - to uniwersalne jest...).

    OdpowiedzUsuń
  3. ladybird :) czyli, że takie droczenie się? :)

    Malutka :) no oczywiście, że nie należy magazynować :) mnie jednak chodzi o to czy nie możemy wysilić się i nie wykrzyczeć? Powiedzieć bez krzyków, złośliwości itp... być ponad to! O!

    :)

    OdpowiedzUsuń
  4. kochamy i ranimy...ranimy i kochamy
    wazne,ze wybaczamy i nam wybaczaja...
    usmiech posylam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo często jest tak, że swiadomie czy nieswiadomie chcemy obdarzyć naszą energią w postaci humoru (czy odwrotnie) osoby z najbliższego otoczenia. Jest nam dobrze - "zarażamy" innych naszym humorem ... jest nam źle, to innym też powinno być... To złe podejście ale nie panujemy najczęściej nad nim. Jest bardzo duzo czynników, które powodują, że wybuchamy złością, czy kąsimy poprzez słowa i czyny. W moim związku kłótnia wygląda tak, że albo jedno od razu odubrucha drugie albo wybuchamy by po 5 minutach, patrząc sobie w oczy, zacząć się smiać z całej tej klótni. Wazne jest bysmy potrafili rozmawiać ze sobą w trudnych chwilach, byśmy nie odpychali osoby, która przychodzi nam z pomocą. I to co powiedziałaś te niedopowiedzenia, z których potem tworzy się cała bardziej lub mniej zmyślona historia. Wtedy łatwiej ogarnąć złość. Albo wyżyć się w inny sposób, na sprzątaniu, majsterkowaniu, bieganiu, wysiłku fizycznym. Ja mam czasem chwile melancholii i zdołowania i wiem, że mojemu mężowi jest wtedy też trudno ... zamiast mieć pretensje lepiej spokojnie powiedzieć o co nam chodzi albo po prostu machnąć na to ręką ... Zupełnie inne są przypadki jeśli gdzieś zgubiliśmy po drodze nasze uczucia, związek się sypie, jest inna osoba w naszym życiu, wtedy bardzo łatwo być "niedobrym" dla drugiej osoby zagłuszając w ten sposób własne poczucie winy. wszystko też zalezy od naszej własnej wrazliwości. Jesli ktoś z naszego otoczenia robi sobie żarty z nas w towarzystwie to albo smiejemy się z innymi albo robimy mu awanturę ... I kto wtedy gorzej na tym wychodzi? Ważny jest dystans... niby sie go nauczyłam ale czasem też nie wytrzymuję ... Jestem tylko człowiekiem lub aż człowiekiem ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Emocjo :) bardzo ładnie ujęłaś :) i prawdziwie...

    Kerry-Marto :) no nalepiej by było powiedzieć wprost... porozmawiać :) ale czasem sami nawet nie wiemy o co nam chodzi... nie potrafimy sprecyzować...
    A dystans to chyba jest bardzo potrzebna rzecz w życiu :) do tylu spraw by się przydał... ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo powazny i gleboki temat. Mysle, ze ludzie nie zdaja sobie sprawy z ciezaru slow. Slowa nie widac, a jednak ma ogromna moc, z tych niewidzialnych slow juz nie jeden wybudowal solidny mur, ktory podzielil dwie niby kochajace sie osoby. A przeciez mozna przy dobrej woli i kontroli zapobiec uzywaniu slow, ktore rania, stoja miedzy nami. Wiem, ze mozna bo to praktykuje. Zawsze w najgorszym momencie zdenerwowania potrafie pamietac, ze przede mna stoi ktos kogo kocham. Jak sie kloce to jestem bardzo spokojnym tonem glosu, bardzo uwaznie dobieram tez slowa. Powiecie, ze w emocjach czlowiek nie kontroluje. Moja odpowiedz? Jesli CZLOWIEK to powinien kontrolowac;)) Tym sie wlasnie roznimy od zwierzat, ze mamy mozliwosc kontroli. Czy to znaczy, ze jestem tak pod kontrola ze nigdy nie wybucham? Nie, wybucham radoscia, smiechem, szalencza miloscia, ale nie zloscia. W przypadku negatywnych emocji potrafie zatrzymac sie na chwile, potrafie rowniez odejsc/wyjsc z sytuacji tylko po to zeby nie zranic. Natomiast nigdy nie magazynuje, bo jak juz emocje ostygna to rozmawiam, na spokojnie. I zawsze jak omawiam tematy konfliktowe, problematyczne, to pamietam, zeby mowic "kochanie" zeby mowic "to ja tak odbieram" a nie "bo TY".
    Naprawde mozna.

    OdpowiedzUsuń
  8. Może jest tak dlatego, że ci bliscy puszczą nam to płazem...że mimo iż ranimi, to oni wybaczą bo tez kochają. Jest to pewnie wyrachowanie i naduzycie, ale jak inaczej wytłumaczyc to, że czasami bardziej szanuje sie i kontroluje złość przy osobach zupełnie nam obojetnych.

    Ja staram się zawsze przepraszać jeśli wina leży po mojej stronie. Myslę, że ważna jest wrażliwość, autorefleksja nad swoim złym postepowaniem i umiejętność skruchy i przyznania do błędu. Z tymi cechami łatwiej zyć:)
    Ja musze zawsze oczyścic atmosferę inaczej dosłownie się duszę, nie potrafię życ w zanieczyszczonym środowisku.

    OdpowiedzUsuń
  9. Małą Mi temat pewnie podyktowany własnymi przezyciami. Tez tak mam i nie będę tu oryginalna, niestety. Potok słów w złościach mi płynie jak rzeka. Mówię rzeczy których żałuję, ale potrafię przeprosić.
    Podziwiam Stardust że potrafi powstrzymać emocje i nie wybuchać.Ja jestem choleryczką, nie potrafię.
    Mimo tego będę próbować, może kiedyś się uda pokłócic inaczej :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wydaje mi się, że temat jest bardzo skomplikowany. Na nasze interakcje mają wpływ wcześniejsze przeżycia z dnia/tygodnia/miesiąca/całego życia/nawet okres prenatalny. I dalej: stan zdrowia, stopień wypoczęcia, pora roku a co za tym idzie pogoda, to czy jesteśmy podatni na wpływy, czy łatwo ulegamy emocjom, czy byliśmy wychowywani w spokoju, w atmosferze miłości czy może pośród walczących ze sobą ludzi itd.
    A czasem od po prostu coś nie styka/albo styka i zaczyna się kłótnia. Jesteśmy tylko ludźmi.

    OdpowiedzUsuń
  11. tak sobie myślę, nie od dziś..jesli kogoś bardzo naprawde kochamy, to w jakimś stopniu sie z nim utożsamiamy, prawda? Mówi sie o drugiej połówce, o bratniej duszy i itd. I nagle ten ktoś tak bliski robi coś innego, coś czego ja bym nie zrobiła. Np. oglada głupia komedie. albo chce zjeśc cos dla mnie obrzydliwego. Albo upiera sie przy czymś co JA odrzucam. jak to jest że to je drugie ja robi tak "potworne rzeczy"??? im wiekszy czujemy zawód, tym więcej złości w nas powstaje. . Złości, zawodu, żalu, bo to zdrada jakaś! trzeba go ukarać, bardzo, bardzo..Nieważne, że to głupstwa, które u kogoś innego przeszłyby bez problemu. Ale to moje drugie ja, moja miłość..więc czasem karanie bardziej boli, boli podwójnie. I znowu za ten ból, trzeba sie odegrać i tak w kółko. Mówią ze od miłości do nienawiści krótka droga..
    ja myslę, nie należy mówić jestesmy tylko ludźmi. Bo jestesmy aż ludźmi. u zwierzaków nie ma takiego ranienia się nawzajem. jest "przestepstwo"? i jest od razu kara. tam życie jest proste.

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak się dzieje bo najczęściej ci bliscy, kochani ludzie są "pod ręką" - i na nich (niestety) zdarza nam się wyładować nagromadzone zewsząd frustracje. Przy nich też nie mamy aż takich zahamowań jak w stosunku do innych ludzi. To oczywiście nie jest jedyna przyczyna, ale myślę, że główna.

    OdpowiedzUsuń
  13. Przecież wiadomo, że najbliższych rani się najłatwiej i... najbezpieczniej. Bo jeśli kochają, to zawsze wybaczą. Prawie zawsze. No i na to "prawie" trzeba uważać jak cholera!

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. najłatwiej "wyżyć" się na kimś kto jest pod ręką, zwłaszcza, że życie czesto przynosi rozczarowania, a zatem ukochany/ukochana są w takim wypadku idealnym obiektem, niestety:(

    OdpowiedzUsuń
  15. Kontrolowanie siebie w chwili, gdy przysłowiowo świat wali nam się na głowę na razie jest dla mnie nie do zrobienia. Tyle, że ja reaguję milczeniem, a to podobno dużo gorsze... I później nigdy już nie jest mi z kimś tak samo...
    Nienawidzę kłótni, słów, podniesionych głosów - ale to też część naszego człowieczeństwa.
    Ps. Podobno do wszystkiego trzeba dorosnąć i dojrzeć, więc i do "mądrego" kłócenia się też, żeby te wszystkie raniące brzytwy nie wypadały nam z ust... :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie wiem dlaczego najukochańsza osoba na świeci mnie zabija, jak odnajdę odpowiedź, napiszę :(

    OdpowiedzUsuń
  17. Wszystko już powyżej zostało powiedziane i to prawda, że zranić mogą nas tylko bliskie nam osoby na, których nam najbardziej zależy. Sama tego doświadczyłam ostatnio, teraz rozmawiamy ale jest już za pózno by cofnąć to co zostało wypowiedziane, nawet nie wykrzyczane tylko , wypowiedziane na zimno i bez emocji... I powiem, że to chyba było najgorsze, bo wcześniej gdy były emocje, to były też uczucia a teraz pojawiła się obojętność a nie ma nic straszniejszego ponad to, uwierz mi. Spierajcie się, kłóćcie nawet, a potem pięknie się pojednajcie, ale gdy padną ostateczne słowa wypowiedziane zimnym tonem, gorzkie i złe, a wasze oczy przybiorą kolor stalowego nieba , wtedy to już koniec...

    OdpowiedzUsuń
  18. Wydaje mi sie ze w dużej mierze to kwestia temperamentu - nie każdy wyrzuca z siebie złość, nie każdy krzyczy...jedni reagują emocjonalnie, łatwo poddaja się emocjom, inni potrafią wyhamować. Z własnego doświdczenia wiem, Ja-choleryk,łatwo wpadam w złość, krzyczę, złoszczę się i mimo że jestem CZŁOWIEKIEM, nie zawsze udaje mi sie nad tym panować.Moja druga połowa-uosobienie spokoju, nigdy nie słyszałam go krzyczącego w złości, poddającego się emocjom. Dograliśmy się. Żyjemy. Ofiar brak. Może to dlatego ze ja zawsze gdy emocje opadną potrafię przeprosić i przyznać się do błędu a on mnie już dobrze zna.... ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. nie mam pojęcia. Zastanawiam się nad tym często, ale żadnych wniosków. Chyba stres, nerwy, czasem nuda to powoduje? hormony?

    OdpowiedzUsuń
  20. Czytam komentarze i mysle, ze moze ja do tego dojrzalam, doroslam? Ale chyba nie, bo przeciez takie metody stosowalam juz w poprzednim malzenstwie i mimo, ze sie skonczylo rozwodem, to skonczylo sie z klasa, bez rwania wlosow i taplania sie nawzajem w blocie. A za to wspolna podroza rozwodowa, tak dla uczczenia tego co kiedys bylo piekne, dla szacunku do siebie samych. Mysle ze z tym krzykiem i slowami ktore bola jest podobnie jak z biciem dzieci. Czy mozna bic dziecko, tylko dlatego, ze jest sie wiekszym i silniejszym?
    Tak samo z obrazaniem slowami, czy mozna to robic tylko dlatego, ze zna sie takie slowa?
    Boje sie ze gdybym odstawila karczemna awanture, to najbardziej nienawidzilabym pozniej sama siebie. A potrafie sie wsciec i wydrzec np. na kierowce, bo mi zajechal droge, na kogos obcego, kto mnie akurat stanal w poprzek. Bo z ta osoba obca nie bede nigdy dzielic stolu, lozka i starosci.

    OdpowiedzUsuń
  21. Mimi, piękny ten ostatni obrazek. Mówi więcej niż słowa. A dlaczego tak się dzieje - nie wiem. Będę wracała do tego wpisu.

    OdpowiedzUsuń
  22. dlaczego tak się dzieje ? smutno to mówić czy pisać ale wydaje mi się, że człowiek jest z gruntu zły...może gdyby nie występek Ewy w raju, byłoby wszystko inaczej a teraz każdy walczy o swoje miejsce nawet w związku z kochaną osobą. Dlaczego tak się dzieje? Bo brakuje zaufania. A dlaczego go brakuje skoro kochamy? Bo otaczający nas świat podsuwa nam niepotrzebne obrazy które przetwarza nasza wyobraźnia i mimo, że nas nie dotyczą, często nad nimi się skupiamy i zastanawiamy się nad nimi a one niszczą naszą podświadomość. Podobno trzeba się kłócić bo lepsze są wypowiedziane słowa niż te stłamszone w sobie i podszyte ogromnym żalem ale czy trzeba być dla siebie grubiańskim i ordynarnym? To wynika z naszej ludzkiej słabości i z tego, że gubimy się w swoich emocjach. A życie nam umyka...często wśród nieporozumień, niepotrzebnych dyskusji, nerwów i nagle się okazuje, że już się kończy a my strawiliśmy je na niczym...Bardzo się teraz pilnuje, żeby nie żałować. Czasami mi to wychodzi ale ciągle muszę nad sobą pracować bo mam doświadczenia o których nigdy bym nie pomyślała, że się przytrafią i teraz staram się żyć świadomie, kosztuje to jednak wiele pracy. pozdrawiam Cię, ewa

    OdpowiedzUsuń
  23. Stardust :) Czytałam kiedyś o tym jak się "konstruktywnie kłócić" i właśnie pisali tam o tych metodach. Żeby nie mówić "bo ty...". I cieszę się, że jest to rzecz do wytrenowania :) alleluja!
    Piszą tutaj też o wyżyciu się... Ty to robisz na obcych :) bo z nimi nie dzielisz stołu, łóżka i starości... pozazdrościć umiejętności :)

    Magdo :) masz rację... z tą autorefleksją... czasem jednak chyba boimy się tego. Tego do czego możemy dojść myśląc! Ale za co z tym oczyszczaniem to już zupełna prawda! Niezdrowo żyć w gęstym powietrzu.... ;)

    fire.woman :) ja nie mam aż tak tragicznie... jednak obserwuję ludzi :) poza tym myślę, że jeśli będziemy chcieli to uda nam się to wypracować :) wierzę w to ;D a Ty? :)

    stab!!!! Krótki i wszystko jasne... ale troszkę to pesymistyczne myśli... że bardziej jesteśmy egoistami niż osobami kochającymi? :( to straszne... nie sądzisz? ;)

    Aśu :) czyli jednak TYLKO ludzie? :) A czynników jest napewno ogrom... i to każdy ma swoje inne :)

    el :) muszę przyznać, że ta teoria jest dla mnie niesamowita. To brzmi bardzo racjonalnie... nigdy o tym tak nie myślałam, ale myślę, że jest w tym dużo racji. Bardzo mnie poruszyło to, co napisałaś....
    Dziękuję :)

    Antares :) no właśnie to pewnie jeden z wielu powodów... a pomyślec, że o tych bliskich powinniśmy dbać najbardziej :) prawda?

    Inez :) prawdę piszesz, ale straszną... z resztą prawda często bywa straszna... "najłatwiej i najbezpieczniej się rani bliskich"... jakie to przykre...

    Olu :) z tym wyżywaniem to rzeczywiście brzmi strasznie... ale może jeśli sobie to uświadamiamy to może uda nam sie pracować nad tym? :)

    Malutka :) dojrzewajmy więc :) obyśmy tylko w porę dojrzeli :)

    Margo... kochana... kilka powodów już wymieniliśmy... pozwalamy na to... bo przecież zawsze lub prawie zawsze wybaczymy... dlatego bliskich łatwiej zranić... i czasem ludzie nie mają autorefleksji...
    Trzymam kciuki za Ciebie i przesyłam uściski :)

    madmargot... witam Cię! mogę sobie jedynie to wyobrazić... to musi być straszne... już lepsze te kłótnie i godzenia się... :) mam nadzieję, ze też niedługo będziesz to miała znowu :)

    Anik :) ofiar brak? :) to super! I rzeczywiście... ta umiejetność przeproszenia... to bardzo ważne. Szczęściarze :)

    kejti :) wiele spraw ma na to wpływ... ale czy to wymówka, aby nad tym nie panować? :)

    Ewo ;) prawda, że wymowny? A taki wpis trzeba by czytać kiedy rośnie złość ;p przypomnieć sobie, żeby sie opanować... i powstrzymać... ale sztuką jest pamiętać właśnie :) o tego rodzaju wpisach :)

    ewamaison :) witam Cię! Żyć świadomie... :) pięknie! I masz rację z tym czasem... tyle go umyka przez te nasze bzdurne konflikty... ale może pracując nad sobą będziemy coraz bardziej świadomi? Oby!!! :) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  24. jak emocje ostygną to i problem wygląda inaczej, trzeba nauczyć się panować nad sobą, nie jest to łatwe..

    OdpowiedzUsuń
  25. Euforko :) no nie jest łatwe... ale wiesz czym się pocieszam? Tym, że my już mamy tę świadomość :) że wiemy, że musimy pracować nad sobą... inni tego nie wiedzą...

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie wiem sama czy mam się mądrzyć, czy napisać Ci krótko, hę? Będzie i tak, i tak;)
    Mądrząc się uważam,że kochamy nie tylko człowieka, ale też nasze o nim wyobrażenie i marzenie( o uczuciu decydują te tam różne feromony, podświadomości genetyczne itp.), a więc kochamy trochę mrzonkę i chcemy żeby była ta mrzonka idealna, więc mamy wobec ukochanej osoby oczekiwania bardziej wyższe, jak realne. Podsumowując ukochany bardziej może nas dotknąć lub urazić jak obojętny i my jego też. Dlatego tak boli złe słowo od ukochanego.
    A krótko? Jak miłość gorąca to i burzliwa, a jak burzliwa to i bywa pyskata. Ale jak mocno kochamy to i pięknie wybaczamy. Ściskam:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Mała mi: Co ciekawe - teraz gdy wszyscy z mojej najbliższej rodziny żyją osobno, dużo bardziej trzeba uważać na słowa bo dużo trudniej potem odkręcić sytuację.

    Przyznam szczerze, że już teraz nauczyłam się (i wciąż nad tym pracuję) by mówić spokojnie, nie wywoływać nerwowych sytuacji z najbliższymi, szanować ich. Z moim Obecnym też mamy umowę że nie podnosimy głosu i żadnych kłótni. Wszystko można na spokojnie omówić.

    Odpowiada mi to - dosyć się naszarpałam w życiu i teraz chcę inaczej.

    I jeszcze jedna ważna rzecz, którą staram się stosować na co dzień. To bardzo prosta technika. Kiedykolwiek się wkurzę i mam ochotę wybuchnąć - zastanawiam się, czy będąc osobą wobec której wybuchłam, nie byłabym przerażona. Czy chciałabym z tą osobą co wybuchła w ogóle gadać, czy wolałabym uciec. Takie postawienie siebie na miejscu tego drugiego człowieka to najlepsza metoda. I kwintesencja powiedzenia "nie rób drugiemu co tobie niemiłe". I wiecie co? To działa! :))) Ale wymaga kontroli i pracy nad sobą ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. temat dość trudny i nie da się jednoznacznie stwierdzić czemu?? bo ludzie są różni:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Bo jesteśmy tak zestresowani, że musimy dać upust całej tej złości, agresji, rozczarowaniu i niezadowoleniu?
    Niestety, wiem po sobie, że czasem nawet jak bardzo nie chcemy, to i tak nam się coś "wymsknie". I nieszczęście gotowe. Szkoda:(

    OdpowiedzUsuń
  30. kaprysiu :) poszło Ci świetnie i mądrzenie się i wersja skrócona :) obie brzmią moim zdaniem całkiem logicznie :) i są nową cegiełką do dyskuskji :)

    Antares :) to bardzo dobra metoda :) przynajmniej na papierze... ale czy zawsze dasz radę zdążyć z tymi przemyśleniami przed wybuchem? :)

    Marto :) bardzo ogólnie ale masz rację! Jesteśmy różni i różnie postrzegamy wszystko :) siebie... swoje słowa... słowa innych...

    lotnico... tak to bywa... ale jeśli żałujemy to znaczy, że mamy przemyślenia :) to pozytyw!!!

    OdpowiedzUsuń
  31. Mała Mi: już teraz daję radę radę :). Po prostu nie wybucham od razu. Po wielu latach w końcu szczęśliwie doszłam do przekonania, że na wymówki, wygarnięcie komuś, żale, złe emocje i - za przeproszeniem - "dowalenie komuś" zawsze jest czas. Za to jak się komuś przywali na oślep tu i teraz - można już nigdy nie mieć możliwości w ogóle porozmawiać (może np. urwać z nami kontakt jak przegniemy).

    Tak że gdy dzieje się taka sytuacja która mnie wyprowadza z równowagi, zamiast "wybuchnąć tu i teraz" - zamykam się, na chwilę wycofuję by ochłonąć i pomyśleć i dopiero wówczas działam. Zazwyczaj wystarczy powiedzieć: np. "słuchaj, wczoraj powiedziałeś/zrobiłeś to i tamto - poczułam się tak i tak". Do tematu zawsze można wrócić, za to wyrzuconych z siebie "na gorąco" słów nigdy się nie cofnie. Warunkiem powodzenia tej metody jest znalezienie człowieka, który jest gotów dopracować tę metodę we wzajemnych relacjach ;). Z rodziną jest ciężej, ale gdy się samemu nad sobą panuje, jest możliwe takie poprowadzenie rozmowy, by wszyscy z tego wyszli bez szwanku. Generalnie bardzo polecam mimo ogromu pracy jaką trzeba wykonać nad sobą :)

    Pomaga też użycie kartki papieru by wylać na niego wszystkie żale i zarzuty "na gorąco". Gdy człowiek ochłonie i przeczyta to co nawypisywał w przypływie złości, zazwyczaj sam się przerazi na samą myśl, że mógłby to wszystko rzucić w twarz ukochanej osobie (i nigdy nie móc tego cofnąć).

    To oczywiście nie jest takie proste jak samo nastukanie posta o tym - tak naprawdę to lata różnych moich wtop na tym polu, wyciągania wniosków i pracy nad sobą ;). Ale to się opłaca :)))

    OdpowiedzUsuń
  32. Ooops ależ elaborat mi wyszedł ;). Ale kto wie? być może komuś się jakieś elementy z tego przydadzą :P

    OdpowiedzUsuń
  33. Bo ludzie są ludzmi. To co mają jest dla nich mniej nęcące niż to co mogą zdobyć. A zdobyć mogą między innymi przez bycie miłym, uczynnym, chętnym do pomocy. Ubieraja więc wszystkie te piekne cechy jak płaszcz, kiedy wychodzą na zewnątrz. A w domu chodzą w wygodnych starych kapciach i nie dbaja o pozory. Jak by nie patrzeć - człowiek to drapieżnik, tyle że z manikiurem.
    Ja jestem wykastrowanym i pozbawionym kłów wieprzem - nie wybucham i nie ranię, ale z drugiej strony przycięcie pazurów to podanie się bestiom na tacy, w dodatku w buraczkach.

    OdpowiedzUsuń
  34. Antares :) super :) jednak ja po prostu nie wyobrażam sobie, żebym dała radę w momencie złości złapać kartkę i zacząć pisać... trzeba bardzo wielkiej siły.... choć to zawsze jakis cel ;) w pracy nad sobą :) jasne, że może się komuś przydać :)

    Pieprzu ;) cóż za wspaniałe porównania :) dobre! A szkoda, że bardziej staramy się na zewnątrz... to takie nielogiczne... :) prawda?

    OdpowiedzUsuń
  35. Wrocilam jeszcze poczytac kolejne komentarze i bardzo dziekuje Antares:) Napisalas dokladnie to czego ja chyba nie bardzo umialam wyjasnic. Tak to wlasnie dziala i mozna osiagnac taki stan, tylko trzeba pracowac, nie zniechecac sie. Ja pamietam w poprzednim malzenstwie to Owczesny byl z tych co to "musieli dac upust" i podnosil glos. Jak on oktawe wyzej, to ja oktawe nizej:)) I wyobrazcie sobie, ze po kilku takich cwiczeniach sie wyciszyl, bo musial sluchac co ja mowie, a ja juz szeptalam. W dniu kiedy sie rozstalismy juz tak "na zawsze" zaprosil mnie na obiad i... podziekowal mi za to, ze nigdy nie poddalam sie emocjom chwili. Powiedzial, ze z calego naszego malzenstwa to jest dla niego najwieksza nauka, kontrola nad soba.
    Przyznam, ze tak naprawde, to byl najbardziej warosciowy komplement jaki uslyszalm w zyciu:))

    OdpowiedzUsuń
  36. Tak to już mamy. Myślę jednak, że tego rodzaju wybryki (które powinny zawsze kończyć się ugodą i całusem) są lepsze od obojętności.

    OdpowiedzUsuń
  37. A ja myślę, że to naturlane, że sie złościmy., I że trzeba te złośc wyładować, ale w konstruktywny i dobry sposób, nie zakamuflowany i nie wprost. Złość jest dobra i oczyszcza psychike tylko wtedy, kiedy jest dobrze uwolniona. Tak ja myślę.

    OdpowiedzUsuń
  38. Znów dużo komentarzy, więc dorzucę słów kilka bez znajomości poprzednich wpisów.
    Gdybyśmy filtrowali wszystkie słowa i czyny, to zatracilibyśmy autentyczność. Owszem, nie wszystko trzeba z siebie wyrzucać, ale wszystko trzymać też niedobrze.
    "Kto się lubi, ten się czubi" mówi nasze porzekadło, a skoro przysłowia są mądrością narodu, to coś w tym musi być :)

    OdpowiedzUsuń
  39. No Star... rzeczywiście wspaniały komplement... :) musiało Ci być bardzo miło... :)

    Kopaczu :) czyli kłóćmy się i zgadzajmy? :)

    Kuchareczko... dobre uwolnienie złości... :) ładnie brzmi i tak mądrze. Ale to chyba właśnie to panowanie nad sobą... te spokojne rozmowy, mówiące, że coś nas złości... hm? :)

    bibi :) no trzymanie wszytkiego w sobie jest niezdrowe wręcz ;) ale Kuchareczka ładnie napisała... trzeba DOBRZE UWALNIAĆ ZŁOŚĆ :)

    OdpowiedzUsuń
  40. "Jesteśmy ludźmi. Istotami myślącymi." Myślącymi - ale rzadko. I stąd się biorą te zawirowania.

    OdpowiedzUsuń
  41. Anonimie... zgadzam się :) stanowczo za rzadko myślimy... ale może to też uda się wyćwiczyć?

    OdpowiedzUsuń
  42. Dobre pytania zadałaś.
    Sama się nad tym zastanawiałam. Czasem zatrzymuję te przykre słowa, jednak zdecydowanie częściej lubię się z ludzi 'ponabijać'. Dlaczego? Nie wiem. Nie robię tego złośliwie. Bardziej dla śmiechu i zabawy, ale wiem, że kogoś to może zaboleć.

    Trzeba popracować nad sobą, oj trzeba.

    OdpowiedzUsuń
  43. Byłam świadkiem wielu kłótni i sama byłam sprawcą jednej, w której nie poznałam samej siebie... Pamiętam ją do dziś, choć miała miejsce kilka dobrych lat temu. Ostro wtedy pojechałam po bandzie... Myślę, że mój ex pomyślał wtedy to, co ja myślę teraz gdy słyszę od ludzi podobne słowa - taka ładna dziewczyna a taki śmietnik w ustach. I nie chodzi o wulgaryzmy, lecz o słowa, które ranią. Wystarczy dobrać odpowiednie aby bardzo celnie trafić w ten najczulszy punkt. Anyway... Tak było kiedyś. Od tego czasu wiem, że emocje są bardzo złym doradcą. Jestem raczej wybuchową osobą, emocjonalną i wiele pracy kosztowało mnie opanowanie własnych zapędów do mówienia tego, co się myśli na gorąco. Czasem jest to dobre, owszem, ale trzeba wiedzieć na jak wiele można sobie pozwolić, gdzie są granice... Każdy z nas ma przecież zupełnie inną wrażliwość oraz tolerancję. Dziś potrafię trzymać emocje na wodzy, choć też nie zawsze :) Lubię sobie popłynąć w rzece słów... Po prostu dobieram je inaczej niż kiedyś, może bardziej odpowiedzialnie i dojrzale ? To głupio pisać tak o sobie, ale chyba właśnie o to chodzi... Z wiekiem tonuje się, temperuje osobowość (?). Ryzykowna teza, ale do rozważenia :)

    OdpowiedzUsuń
  44. Bo nam jest zawsze wszystkiego mało , wymagamy więcej i więcej a dajemy mniej i mniej .

    OdpowiedzUsuń
  45. creativ asik :) nie uważam, że to co pisałaś o sobie jest jakoś niestosowne... po co sztuczna skromność? Udało Ci się popracować nad sobą? I gratulacje :)
    Z tym wiekiem to nie wiem jak jest, bo już kiedyś mi ktoś tutaj napisał, że wiek raczej sam w sobie nie pomaga.... raczej ta praca nad sobą... no i może jest tak, że im dłużej się żyje i obserwuje to widzi się jak warto, a jak nie warto się zachowywać.... ;) może na tej zasadzie? :)

    airborne.... możesz mieć rację... jak to nazywa Bardzo Mądry Mężczyzna... Jednostronna Moralność... och... gdyby się tak dało nad tym zapanować.... :)

    OdpowiedzUsuń
  46. nie umiem odpowiedzieć - dlaczego...:(

    OdpowiedzUsuń
  47. Beato ;) w niektórych komentarzach mogłoby się wydawać, że umiemy... ale od słów do czynów daleka droga... :) nie sądzisz?

    OdpowiedzUsuń
  48. Krzychoo :) witam Cię tutaj :) i dziękuję za miłe słowa!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...