Dwie deski przyczepione do butów. Do butów napisałam? Źle napisałam. Do czegoś co boleśnie utwierdza Twoją nogę sztywno. Bardzo boleśnie. I bardzo sztywno. Do tychże desek właśnie przytwierdza... bo niby bezpiecznie. Dwa kijki, które mają pomóc, a tylko wypadają z rąk, haczą o deski, niby-buty... No i góry wraz ze śniegiem. Choć może ostatnio śnieg z górami raczej :)
Tak właśnie do wczoraj rozumiałam jazdę na nartach.
Ponieważ wczoraj właśnie miałam pierwszy raz owe deski przyczepione to swoich stóp, które to były umieszczone wcześniej w tych strasznych imadłach, jakimi się okazały dla mnie buty narciarskie!
Poruszanie się z tymi strasznymi kopytami wydawało mi się niemożliwe wręcz! A co dopiero z deskami?
No ale nic to... próbować trzeba, rozwijać się, uczyć... Poza tym pozazdrościłam Bardzo Mądremu Mężczyźnie nowego wdzianka i też zakupiłam : ) nie ma już odwrotu...
... o którym tak marzyłam po raz któryś lądując w śniegu... z powykrzywianymi nogami i pewnością, że tym razem złamałam... coś! Bo bolało wszystko, żeby było jasne ...
Bo wydawało mi, że narty w porównaniu z butami okażą się zbawienne... Nic z tego! Ja chciałam do przodu, one do tyłu! Ja do tyłu, one do przodu!
Wyciąg, który miałam za ratunek dla swych obolałych nóg, stóp, dłoni, pupci, ramion, i reszty... okazał się potworem o wielu mackach, które w ogóle nie chciały na mnie czekać! Nie mogłam złapać. Jak już złapałam, to źle usiadłam. Jak już dotarłam na górę, to spadłam schodząc (chciałam tak z gracją... jak inni... ale cóż... nie wyszło... :)) i zatrzymano całość.... Pan z budki sterującej wybiegł mi pomóc wstać... bo narty się pod takimi kątami powbijały.... że nogi miałam w pozycji "bierz mnie teraz i tutaj"... i jak tu się ruszyć???
Po tych wszystkich mękach, nerwach (bo nerwus ze mnie straszny, zwłaszcza jak panować nad czymś nie mogę...), stresach, łzach i reszcie... zaczęłam jeździć : ) i było.....
Super!
Cieszę się, że spróbowałam. Cieszę się, że się odważyłam. Że miał mi kto pomóc (mimo tego, że się też nieźle bawił przy moich upadkach...).
No i przede wszystkim... nowe doświadczenia : ) Ruch na świeżym powietrzu. I jaki sen po tym wszystkim... jakby się nie spało sto lat.... a dodam, że ze snem problemów nie miewam : )
A oto ogólne przesłanie tekstu: PRÓBUJCIE! ODWAŻCIE SIĘ! KORZYSTAJCIE Z SZANS!
Dziękuję za uwagę : )
Obrazek znaleziony w Sieci.
Pisuję o...
Cytaty
(15)
Dialogi
(19)
Dlaczego?
(9)
Dzień z Życia Rudej
(4)
Film
(56)
Gusta i guściki
(23)
Ładne rzeczy
(32)
Miejsca w Internecie
(16)
Moimi Oczami
(33)
Muuzyka
(12)
Opowiastka z inspiracją w tle
(4)
Para pełną parą
(3)
Piękne Kobiety
(11)
Przeczytane
(18)
Przemyślenia
(111)
Przepis na Wspaniały Weekend
(4)
Radość Życia
(38)
Reklama i Nie
(10)
Rymowanki
(5)
Szybkie myśli
(48)
Ugotowane :)
(21)
Upatrzone-wymarzone
(2)
Usłyszane i skomentowane
(11)
Z Uśmiechem
(45)
Zabawa
(13)
Zakupy
(5)
Zobaczone
(12)
...no gratuluję....leciutko splułam sobie monitory w pracy herbatką,jak zobaczyłam wyobraźnią Twoją pozycję upadłej narciarki...:):):)....podziwiam...bo ja całe życie KANAPOwy sportowiec jestem...:):).
OdpowiedzUsuńPodziwiam!!! a poza tym obsmialam sie jak malo kiedy z tego zatrzymanego wyciagu szczegolnie:))))
OdpowiedzUsuńMI, tak! jazda na nartach to frajda!:-)
OdpowiedzUsuńTo nic, że boję się prędkości,
to nic, że uwielbiam trasy koloru niebieskiego (to te, w których miejscami trzeba odpychać się kijkami, by posuwać się do przodu - zazwyczaj nienaśnieżane sztucznie)
To nic, że wyprzedzają mnie wszyscy...
Jadę! Patrzę na ośnieżoną okolicę, skute lodem choinki! I tonę w zachwycie!
A co!
Wielu cudnych chwil Ci jeszcze życzę.
Moja Droga!
OdpowiedzUsuńNarty to coś, czego Tygrysy nie lubią najbardziej!
Dlatego zostałaś moją nową Idolką! :))))
Podziwiam!
oj, ze sportów zimowych najbardziej lubię spanie :-))
OdpowiedzUsuńewentualnie długie spacery, albo rowerek stacjonarny.
medal Ci się należy!
Jakbym czytała o sobie:))))
OdpowiedzUsuń... tylko, że ja najbardziej z nart lubię ......... buty! frajda chodzić w takich kosmicznych buciorach, idziesz jak jakaś maszyna, rzzz rzzz, jump, jump, bounce bounce ;)
Maju :) trochę mi przykro i trochę się cieszę z powodu oplucia monitora :P teraz to ja też się śmieję :) ale... w tej pozycji do śmiechu mi nie było... cieszę się, że wywołałam uśmiech na Twojej twarzy :)
OdpowiedzUsuńStardust :) cieszę się i dziękuję :) ja się uśmieję u Ciebie codziennie prawie :)
Ido :) ja nie panuję jeszcze do końca nad prędkością :P ale nareszcie śnieg mi się do czegoś przyda :)
Mauro :) ja zimy nie znosiłam!! :) Szczerze całą siłą niechęci :) a teraz? To już coś zupełnie innego... :)
Emmo :) też tak miałam :) ja lubiłam najbardziej z tych sportów siedzenie po kołdrą i picie kawy :) dziękuję :)
OdpowiedzUsuńmoni!! Jak Robokop się czułam... :) a łydki wciaż obolałe... ale już planujemy kolejny wypad :P
O matko! Ależ się uśmiałam!! :-DD
OdpowiedzUsuńZwłaszcza z tej pozycji po "zejściu" z wyciągu!
Podziwiam Cię za odwagę i determinację.
Na nartach nigdy nie jeździłam i nie będę próbować. Ale nie mają z tym nic wspólnego Twoje przygody. One raczej zachęcają, a nie odstręczają ;-)
Ja w swoim pięknym życiu nigdy nie miałam przyjemności mieć nart na raciczkach swoich ... Teraz myślę że jest5em już za stara, za nerwowa.
OdpowiedzUsuńCzapki z głów moja droga :)
Witam pierwszy raz i gratuluję odwagi i samozaparcia, narty to sport dla odważnych i wytrwałych przynajmniej na samym początku tej drogi. Potem to już tylko przyjemność i radość zostaje i nieograniczona wolność w pięknym krajobrazie, o ile oczywiście jest czas spojrzeć na krajobraz jadąc szybko między turystami :))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAta :) witam Cię u mnie :) ja tam uważam, że warto się jednak przełamać :) polecam!
OdpowiedzUsuńGosiu :) za stara!!??? Co też Ty piszesz? Jesteś ode mnie odrobinke starsza :) to tylko wymówka :P a nerwowa to ja też jestem... i dałam radę :)
Czarny Ptaku :) również Cię witam :) miło mi :) mnie to już powoli cieszy :) oczywiście prócz licznych upadków :P bo wtedy krzyczę strasznie... od razu wiadomo, gdzie jestem na stoku... :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
"Przełamać" powiadasz? Tak, tak! Na to to ja mam ogromną szansę - ortopeda by się ucieszył ;-D
OdpowiedzUsuńNa nartach jeszcze nigdy nie szalałam, eh... co tam szalałam nie ujechałam nawet metra;) Także gratuluję odwagi i w ogóle samozaparcia;) może też kiedyś sie odważę:D Póki co z obcych buciorów to rolki , wrotki(ale te daaaawno) i łyżwy miewałam. Te ostatnie też super sprawa:)
OdpowiedzUsuńMoje wyobrażenie odnośnie jazdy na nartach jest identyczne jak Twoje na poczatku, może kiedys je zmienię na bardziej przyjazne:)
A kask? Masz kask? :)
OdpowiedzUsuńAta :) za słówko mnie złapałaś! No no... miałam na myśli pozytywne przełamanie :) i wiesz o tym :)
OdpowiedzUsuńlady :) polecam zmianę nastawienia i podjęcie próby :) warto :)
magento :) nie mam kasku... obowiązkowy jest do pewnego wieku... ja go już przekroczyłam :P
Niczego się w życiu tak nie boję jak tych dwóch długich potworów.... Dziękuję nie spróbuję po raz kolejny... U mnie skończyło się obejmowaniem każdego napotkanego drzewa, słupa, człeka, pachołka okrakiem, ramionami i czym się tylko da... ;))))
OdpowiedzUsuńDokładnie Cie rozumiem..:):):)Kiedy pierwzy raz miałem te dechy na nogach poczułem się niepewnie a czuć tak się nie lubie.Niepewnośc tę utwierdził orzeł na plecy jeszcze zanim zdążyłem założyć rękawiczki i chwycić za kije..Skóre na rekach zdarłem, śnieg się zaczerwienił od krwi..:)Wykrzyczałem z parteru-"Chce instruktorkę!!!" oczywiście, najlepiej cudnej urody, nie tylko kompetentnej ale i chętnej...na pogaduchy:):):)dostałem w nagrode takiego babochłopa że aby byc tylko jak najdalej od niej nauczyłem sie szusować w dół bardzo szybko:):)to sie nazywa fachura!!:):):)pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZe wszystkich powszechnie znanych sportów zimowych, ja nie znam żadnego. I wcale nie jestem z tego dumna;D
OdpowiedzUsuńMała Mi ale ile ten Robokop może!!!! No i podoba mi się jeszcze, że tak śnieg fajnie pod nimi chwarszczy:))
OdpowiedzUsuńa i wciąga to wciąga!
Cała JA :) ja się też tego bałam strasznie :) i ciągle tylko krzyczałam: tam są drzewa!! Tam jest słup!! :P jakby ktoś ich nie widział... :P
OdpowiedzUsuńtamirianie :) ja też nie lubię niepewnosci... chyba nikt nie lubi :) a instruktora miałam świetnego :) w postaci Bardzo Mądrego Mężczyzn i jego.... Cioci :) oboje chętni ;P do tłumaczeń...
Nivejko :) a grzanie się pod kocem? A wysiadywanie przed kominkiem na czas? :D a kto szyciej kakao wypije? :)
moni... wciągnęło :) już!
OdpowiedzUsuńJestem z Ciebie dumna i podziwiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa uznania Margo :)
OdpowiedzUsuńGratuluję pierwszych narciarskich kroków... znaczy się szusów;)
OdpowiedzUsuńEuterpe :) dziękuję i kłaniam się!
OdpowiedzUsuń