Życie potrafi zaskoczyć, doprawdy. Obmierzły frazes czy nie, tak właśnie jest. Nikt mu zaprzeczyć nie może. Zaskakuje małym światem {sąsiada spotkać w weneckiej kawiarence...}. Zaskakuje Chodakowską w lodówce {czyż nie jest już prawie wszędzie?}. Zaskakuje miłym słowem z zaciętych zwykle ust...
Zaskakuje. Znienacka, nagle, nieprzewidzianie. Nie przebiera w środkach. O tak... bezwzględne Życie. Miejcie się na baczności! Oczy szeroko otwarte, zmysły wyostrzone...
Mimo wszystko jednak... bez względu na wiek... na doświadczenie... Nie ważne czy jesteśmy nieopierzonymi początkującymi czy też styranymi już owym Życiem bywalcami tegoż Wzgórza {Padół nastraja zdecydowanie zbyt depresyjnie} i tak zdoła nas Ono zaskoczyć.
A wiecie czym? Czymś banalnym. Zwykłym, prostym. Czymś, co wydaje nam się dawno poukładane. Wydaje Wam się, że znacie siebie dobrze? Że wiecie czego chcecie i czego potrzebujecie? A kiedy ostatnio daliście sobie możliwość do zastanowienia się nad tym?
Ja staram się na bieżąco i co? Mimo wszystko ostatnio dopadła mnie myśl {dałam się Życiu zaskoczyć!} iż jedna z moich potrzeb zostaje niezaspokojona. Ot, codzienna drobnostka, ale ważna. Parę miesięcy temu pewne wydarzenie dało mi do myślenia... banalne... niedawno niczym deja vu... bach! Na co dzień radzę sobie z tym Brakiem. Od święta jednak... takie Zaskoczenia bywają bardzo niemiłe, gorzkie... Uświadamiają, że czegoś wciąż mi brak...
... i jak na razie kompletnie nie wiem co z tym zrobić...
Strzeżcie się zatem :) bądźcie czujni i uważni na siebie i swoje Potrzeby. Żeby Was Życie czymś błahym nie zaskoczyło. Czymś {nie}oczywistym. Bo to chyba uwiera najbardziej. I najbardziej potem wyrywa się przed szereg codzienności...

Pośliznęłam się na tym Zaskoczeniu
i od kilku dni sunę starając się chwycić tę myśl...
która się tak przed szereg wyrywa.
Pozdrawiam Was ciepło :)
Z nadzieją wyciągająca rękę
Mała Mi
UPDATE: Kochani :) to nie późna pora nie pozwoliła Wam nie zrozumieć mojego zawiłego tekstu. Namieszałam, nawykręcałam się słownie. Myślałam sobie o miłości. Takiej codziennej, nie filmowej. Takiej prawdziwej. O tym jak różnie ją okazujemy. Jak różne są jej odcienie... A czego mi brak? Przytulenia :) Proste prawda? A jednak... i kiedy nagle ktoś mnie przytulił, w tańcu, nie myśląc o niczym... zdałam sobie sprawę, jak bardzo mi tego brak... I rozszalały się myśli... Muszę je okiełznać i poukładać :)
Życie samo w sobie potrafi zaskakiwać :)
OdpowiedzUsuńOj potrafi ...
Usuńmnie życie stale zaskakuje :-) przywykłam i nie narzekam :-) powiem więcej: bywam mile zaskoczona :-)))
OdpowiedzUsuńczego Ci brak, Mi ? tak niespodziewanie ...
:) ja zwykle też nie narzekam :) troszkę mnie już czytasz, więc wiesz ;D
UsuńA czego mi zabrakło niespodziewanie? Przytulania... dodałam Update do mojego niejasnego tekstu ;)
przytulam Cię więc (wirtualnie) i choć to nie to samo, mam nadzieję, że zostałas już niejednokrotnie - tak realnie - przytulona :-)
Usuńoj Mi, skomplikowany ten wpis i o tak później godzinie umiem go tylko rozszyfrować w kontekście czegoś co napisałaś u mnie w komentarzach. trzymam więc kciuki za wyciągającą rękę i same pozytywne zaskoczenia :)
OdpowiedzUsuńTroszkę go uprościłam małym updatem :) kombinujesz dobrze... jest powiązany z ostatnim moim komentarzem u Ciebie ;)
UsuńW sumie pocieszyło mnie, że nie tylko ja nie rozszyfrowałam Twojego tekstu - ale za to też lubię Twojego bloga, za taką nieoczywistość czasami :)
Usuńja nie zaczaiłam czego Ci brak ale może przez to, że już późno a w dodatku ja chora ;p ale mam nadzieję, że życie będzie Cię tylko pozytywnie zaskakiwać, tego Ci życzę :)
OdpowiedzUsuńa jeśli chodzi o to co załatwiałam - dopiero się obroniłam, ale za to na 5 :D
Gratuluję Ci Sóweczko :) cudownie!!
UsuńA tekst już przystępniejszy do "zaczajenia" ;D
aaah przytulanie! kto tego nie lubi :) ale ja swojemu mężowi muszę nawet czasem powiedzieć - no przytul mnie! :D
UsuńKochana! Ależ ja się upominam... niestety u nas to chyba głębszy problem z tym przytulaniem...
UsuńA mnie sie zdaje,ze tu chyba o małego człowieka chodzi:-)
OdpowiedzUsuńNie nie... nie o małego człowieka chodzi.. chyba moja reakcja byłaby inna ;)
UsuńHaha :-) No a tu burza mózgów ruszyła :-)
UsuńCzytam Ciebie od jakiegoś czasu i bardzo fajnie Cię odbieram :-) Lubię tu zaglądać :-) Pora sie dołączyć na stałe :-)
Zapraszam zapraszam :) bardzo mi miło, że się "ujawniłaś" ;D to takie motywujące! Dziękuję :)
UsuńTrzeba mieć w sobie tę ciekawość, która pcha nas przez życie.
OdpowiedzUsuńTrzeba ;)
UsuńA ja lubię być tak czymś wstrząśnięta, bo to mi przypomina co jest w życiu ważne :)
OdpowiedzUsuńWedług tej teorii, doskonale sobie przypomniałam ;)
UsuńZręcznie owinęłaś konkret w bawełnę wielu słów! Jako prawnik żądam kawy na ławę ;-). Dla mnie życie MA być rutyną. Zaskoczoną czymś co drugi dzień ;).
OdpowiedzUsuńKawa na ławie! Troszkę objaśniłam swój tekst ;) a Ty bardzo ładnie to ujęłaś... tę rutynę połączoną z zaskoczeniem :)
UsuńA mnie to już chyba nic nie zdziwi ;D
OdpowiedzUsuńOho, brzmi poważnie ;)
UsuńA ja uparcie, wciąż wolę myśleć, że owszem zaskakuje , ale pozytywnie i nie ma niewykorzystanych szans:) Może to wiara w wyświechtane przeznaczenie:))
OdpowiedzUsuńOj coś za poważnie jak na środowy poranek:))
To tymczasem:)
Ja też lubię kiedy Życie mnie pozytywnie zaskakuje ;) i wierzę w Przeznaczenie, wcale nie wyświechtane moim zdaniem :) po prostu po tych zaskoczeniach czułam się jak obuchem uderzona... dochodzę do siebie powoli ;)
UsuńHa! A ja to lubię! Oczywiście jeśli zaskoczenie jest miłe, niemiłych zaskoczeń nie lubię.Np. planuje wyjazd w góry a tu grypa dopada całą drużynę pierścienia ( oprócz mnie - ja zahartowana jestem w saunie) i że tak powiem - jest po ptokach. Albo jadę sama albo przekładamy termin.Samej na narciochach to nie to samo. Takich zaskoczeń nie lubię, zdecydowanie nie.
OdpowiedzUsuńLubię natomiast takie pozytywne, choćby uśmiech obcej osoby mijającej mnie - w kraju zwanym Polską to rzadkość , wiec tym bardziej lubię.
:) Uśmiechniętego dnia pełnego słońca!
Któż nie lubi pozytywnych zaskoczeń? ;D moje niestety do miłych nie należało... ale jakoś sobie to układam ;)
UsuńUwierz lub nie, ale nie dalej, jak wczoraj wieczorem, zerkając na to, co Żona ogląda na ekranie komputera pomyślałem (a zaraz i powiedziałem na głos), że ostatnio mam wrażenie, że jak otworzę lodówkę, to mi Chodakowska wyskoczy. Nie mniej byłoby to jednak zaskoczeniem ;-)
OdpowiedzUsuńA że życie potrafi zaskoczyć, to prawda. sami siebie też zaskoczyć potrafimy. Ja siebie ostatnio zaskoczyłem własną naiwnością, ale to już opisana historia :-)
Pozdrawiam.
Tylko się tą Twoją "naiwnością" nie katuj, bo z tego nic nie przyjdzie dobrego :) szkoda nerwów. Stało się. Trudno. Walcz o swoje. A z Chodakowską Ci wierzę, a jakże! :) ja ostatnio zostałam zaskoczona tym, ze są ludzie, którzy nie wiedzą kim ona jest ;D tak!
UsuńDzisiejszy świat tak gna, że większości z nas brakuje takiej zwyczajnej bliskości.
OdpowiedzUsuńPS. Ja kierują pracą lokalnej gazety - nic wielkiego.
Dokładnie... przykre, ale prawdziwe...
UsuńZaczęłam się zastanawiać, czy jest coś, czego mi brakuje i czego brak mógłby mnie bardzo zaskoczyć. Nic takiego nie przychodzi mi na myśl. I nie wiem, czy to dobrze, czy może po prostu jestem niewystarczająco czujna.
OdpowiedzUsuńJa nazwałabym to pełnią szczęścia :)
UsuńAle jak to tak? Jak może Ci brakować przytulenia? Domagaj się zatem głośno od tego co to przytulać powinien codziennie :). Albo sama się wpraszaj w Jego ramiona. A zaskoczeń, jeśli już, to samych miłych Ci życzę...
OdpowiedzUsuńWłaśnie domagam się tych przytuleń... niestety skutkuje to średnio, ludzie miewają różne zachamowania... chyba, że to właśnie będzie to miłe zaskoczenie, którego teraz mi wszyscy życzą :)
UsuńNo to, daj się zaskoczyć i porwać, bez układania myśli i rozkminiania czy powinnam... Niech się dzieje wszystko naturalnie i spontanicznie:)
OdpowiedzUsuńŻyczę dobrej zabawy:)
Kochana :) kiedy jest się w związku, raczej nie można się dać porwać innej osobie :) i raczej wskazane jest poukładać myśli, ochłonąć... i spontaniczność okiełznać ;)
UsuńRozumiem kochana Mi...wiesz, każdy działa na swój sposób. Dla mnie spontaniczność w związku, jest b. ważna, pielęgnujemy ją oboje, by nie umarła. Chyba, nie jestem tak dojrzała...
UsuńI wcale nie miałam na myśli drugiej osoby...(hihi).
Cmok:)
I am sending you thousand hugs and wish you all the best.xoxo
OdpowiedzUsuńThank you for your all hugs :)
UsuńNo tak...Ja staram się swoje potrzeby po prostu...realizować :) O ile nie są wygórowane, niemożliwe, poza zasięgiem. A i te co są "po za" to melodia przyszłości...
OdpowiedzUsuńJestem przekonany że potrafisz postawić na swoim, a braki uzupełnić.
Och, ja też się staram realizować swoje potrzeby :) niestety jednak ta moja potrzeba wydaje się być wygórowana.. zbyt wygórowana...
UsuńHmmm... tak banalnie, prosto i każdego dnia mocniej, tęsknię za tym, by być bliżej.
OdpowiedzUsuńI najczęściej łapię się na tym w pracy :)
Dlatego plan przeprowadzki nabiera rumieńców, ale cichosza :)
Będę milczeć jak grób :)
UsuńZ tego co ja wiem, to o takich rzeczach za dużo myśleć nie można. To są emocje, a one potrafią zaskakiwać. Na dodatek przejmują stery nie zawsze wtedy kiedy powinny i można dojść do niekoniecznie dobrych wniosków. Także nie myśl za dużo, tylko idź się do kogoś przytulić :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie z tym myśleniem jest kłopot, bo trudno je wyłączyć :) ale masz rację! Za dużo myśleć nie można... a przytulać to ja bym się chciała nie do kogoś, tylko żeby mnie Bardzo Mądry przytulał... a On jakoś ma z tym problemy...
UsuńMyślę, że często mamy tak, że dopiero gdy coś dostaniemy, uświadamiamy sobie, jak bardzo nam tego brakowało. :)
OdpowiedzUsuń