sobota, 12 października 2013

Czekoladowy mus, na dwie pary rąk i cztery pary ust



          Miałam Wam o tym napisać tydzień temu! Jednak wtedy nie zdążyłabym na pociąg... sami więc rozumiecie :) na szczęście weekend powtarza się co tydzień... co za ulga, prawda? I na szczęście można już teraz korzystać z Internetu wszędzie... jeśli się ma odpowiedni sprzęt {liczę na to, że kiedyś będę taki miała!}

Na szczęście też to, o czym chcę Wam dziś napisać jest wspaniałe bez względu na porę roku czy moment tygodnia. Dlatego nawet nie mogę się nazwać spóźnioną. Jedynie swojego własnego wewnętrznego założenia nie wykonałam... ale cóż... z tym muszę się uporać sama :)



O, już...


Przechodzę więc do sedna. Jak mus to mus :) podczas jednej z naszych pysznych rozmów Koleżanka z pracy opowiedziała mi, niczym bajkę, cudowną opowieść o czekoladowym musie. Takim robionym. W domu...
Zagłębiła się w każdy szczegół. Delikatną konsystencję, jedwabistość dla podniebienia... porywający smak... {o tak...my tak w pracy... takie dysputy... nie dziwcie się więc, że lubię swoją pracę ;p}

Tak mi naopowiadała, że postanowiłam sama zabrać się do roboty. Jak mus to mus! A że okazji ostatnio nie brakowało, nie musiałam długo czekać. Kolejna partia urodzinowych gości miała nadejść wkrótce...
O tak, bardzo wkrótce. To był dzień, kiedy Czas zdecydował się nas wyprzedzić, był chytry i na dopalaczach. Jestem tego pewna, ponieważ zwykle mam wszystko tak zaplanowane, że przed przyjściem gości zdążę jeszcze... no, nieważne :)
Tym razem Czas minął mnie strojąc w moim kierunku głupie miny przechwalającego się zwycięzcy {wiecie... w filmach złe postacie zawsze tracą musząc udowodnić swoją wyższość}.
Na szczęście na pomoc przybyli Przyjaciele. Dosłownie przybyli {zaprosiłam ich wcześniej, żebyśmy mieli więcej czasu dla siebie}. I dosłownie Przyjaciele.
Mieli siedzieć, pić kawkę i opowiadać, opowiadać, opowiadać...

Kiedy jednak zobaczyli jak noże latają po kuchni, jak wszystkie palniki pieca pracują, jak uwijamy się mijając o włos siebie nawzajem i tym samym nadchodzące spóźnienie... postanowili pomóc :)
Mąż Przyjaciółki kroił znienawidzony rabarbar {ależ poświęcenie z jego strony, wierzcie mi :)}, a Przyjaciółka postanowiła pomóc mi przy Czekoladowym Musie ;)

Potrzebowałyśmy:

* trzech jajek
* 1/4 szklanki cukru
* siedemdziesięciu gram masła
* trzech tabliczek gorzkiej czekolady
* niepełnej szklanki mleka {Mąż Przyjaciółki jako chemik był zdruzgotany takim podejściem do podawania ilości}
* szczypta soli
* dwóch par rąk :)

Najpierw połamałam czekoladę na kawałeczki {a raczej Bardzo Mądry Mężczyzna połamał bawiąc się w mistrza karate :) mężczyźni...}. Następnie wrzuciłam ją do garnuszka i roztopiłam wraz z masłem. Dodałam mleko. Tak, to z niepełnej szklanki :) Po wymieszaniu powstała jednolita masa, którą już miało ochotę się wyjeść. Paluchami!
Przyjaciółka w tym czasie zaczęła ubijać białka ze szczyptą soli.
Kiedy ja już wymieszałam wszystko {czekolada + masło + mleko} przejęłam pałeczkę, to znaczy mikser i dokończyłam dzieła. Przyjaciółka wymieszała żółtka z cukrem {moim zdaniem to najgorsza robota, dlatego cieszyłam się jak dziecko kiedy porwała kubek i zabrała się za kogiel-mogiel}.

Robota wrzała, a masa czekoladowa stygła... i prawidłowo :)
Ponieważ do wystudzonej, lekko ciepłej masy należało dodać wymieszane z cukrem żółtka i delikatnie miksować. Na gładko.
Ostatnim krokiem było wymieszanie delikatnie ubitej na twardo piany z powstałą masą czekoladową.
Uzyskałyśmy konsystencję sosu i uśmiechy zadowolenia na twarzach.

Skrupulatnie przelałam mus do kokilek {każdemu po równo!!}, odstawiłam na tacę, a tacę wyniosłam do chłodnego pomieszczenia. Podobno mus musi tężeć około trzech godzin, ale mam wrażenie, że mój był gotowy szybciej :)
Ja ubiłam jeszcze śmietanę i przed podaniem... najpierw spróbowałam jak smakuje mus ;)




...i potem przykryłam go białą kołderką... mmmm :) Pasowało wyśmienicie!

Nieskromnie muszę napisać, że smakowało wszystkim gościom!

Reasumując: dziękuję Ci Losie za Przyjaciół i Czekoladę :)


Smacznego weekendu
Wam życzę :)


Mała Mi

35 komentarzy:

  1. Proszę częściej mnie tak mile zaskakiwać :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Mus czekoladowy, wlasnej roboty...
    Bede nasladowac, wlacznie z ta druga para raczek...
    Serdecznosci
    Judyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Druga para rąk przy przygotowaniu daje tyle samo radości co jedzenie musu czekoladowego :)

      Usuń
  3. Fajnie piszesz :) przepis nadaje się na testowanie Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się, że Ci się podoba :) a przepis polecam z całego serca!

      Usuń
  4. bo czekolada jest dobra na wszystko :))

    OdpowiedzUsuń
  5. ależ mi smaka narobiłaś!!! :) pozdrawiam jesiennie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Ci narobiłam smaka musem, a Ty sobie ten mus przygotuj :) jest prosty!

      Usuń
  6. Zjadłabym :) Domowy mus czekoladowy to prawdziwe niebo w gębie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak :) domowy mus czekoladowy to niebo w gębie :) w dodatku piekielnie pyszne!

      Usuń
  7. wyglada smakowicie, ale dla mnie takie musy za słodkie:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Herbatko :) to jest mus z gorzkiej czekolady! Jest gorzki :) dodałam bitą śmietanę z odrobiną cukru i dzięki temu gorzkość musu była delikatniejsza... ;)

      Usuń
  8. Mmmmm na pewno wypróbuję :) Z Przyjaciółmi :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Narobiłaś mi smaka :)\
    Nie będę gorsza muszę tego spróbować :)
    Niedzielne pozdrowienia
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
    http://kadrowane.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpowiedzi
    1. Niestety nie moje... :) ale za to doświadczenia związane z musem moje i tylko moje :)

      Usuń
    2. tych doświadczeń zdecydowanie zazdroszczę :)

      Usuń
  11. mniam! to ja polecam jeszcze tarte z musem czekoladowym. Tylko przepis mam gdzieś zapisany - nie pamiętam gdzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak :) kiedyś zrobiłam tartę z musem czekoladowym :) niestety smakowała tylko mnie... pozostali uznali, że jest zbyt czekoladowa... bez komentarza! :)

      Usuń
  12. Odpowiedzi
    1. Ślinka ślinką :) lepiej mus czekoladowy zlizywać z warg niż ślinę ;D

      Usuń
  13. Zjadłabym i to w tej chwili. Strasznie chce mi się słodkeigo....ahhhhh...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) mam nadzieję, że udało Ci się zaspokoić potrzebę słodkiego :)

      Usuń
  14. Mus czekoladowy - nawet z tym nie walczę:) Pozdrawiam serdecznie i dołączam do zdruzgotanego znajomego chemika, bo ja nie mam w domu standardowych szklanek:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) a kimże my jesteśmy, żeby powiedzieć co to jest standardowa szklanka? ;D

      Usuń
  15. Czy ktokolwiek przeczytał to, co napisałaś i nie zalał śliną klawiatury?? Nie sądzę :)
    Na mus czekoladowy mam niezmierną ochotę od dawna, ale powstrzymują mnie surowe jajka, nie do przeskoczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, czy wiesz, że ja nawet nie pomyślałam przez chwilę o surowych?? Masz jakieś straszne doświadczenia czy jesteś przezorna na zapas?

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...