Mam dzisiaj jeden z tych dni, kiedy to powinnam pracować tylko i wyłącznie w roli atrapy przy moim biurku. Mogłabym dziś stanowić tło dla innych współpracowników, ostro wystukujących na klawiaturach pracownicze normy. Całkiem zgrabne tło, jeśli wiecie co mam na myśli ;)
Moje myśli błądzą gdzieś między padającym śniegiem, uprawiają slalom gigant między płatkami śniegu. Czasem jakaś myśl utknie pomiędzy jednym łykiem kawy i drugim. Podobno powinnam zająć się zadaniami odtwórczymi... a przecież tydzień ogólnie do odtwórczych należy, regularnie te same dni... a ja byłam pewna, że dziś środa! (podziękowania dla Koleżanki, która mnie uświadomiła! :) )
Wynika z tego iż ja błądzę podążając za swoimi myślami! A gdzież one dzisiaj nie były!? Aż wstyd się przyznać... ;D
Ale były też na sobotnim deserze... planuję przygotować tiramisu!
Były przy książkach leżących przy łóżku.
W szafie mojej były.... (coś by należało jutro ubrać....).
Na chwilę, ale tylko na chwilę udało mi się zebrać myśli, ustawić w szeregu i skupić. I bardzo szczęśliwie się złożyło, bo dzięki tejże chwili uświadomiłam sobie jak niechcący swoimi dobrymi chęciami piekło zaczęłam brukować! Tak!
Wyobraźcie sobie, że moja Przyjaciółka się zakochała. Cudownie, prawda? Nie ma nic wspanialszego niż świeżutka znajomość, pierwsze spojrzenia i pocałunki. I dzięki temuż zakochaniu przestała chodzić... ona fruwa! Buja w obłokach, twarz jej się śmieje ustami, oczami, brwiami (vivat kurze łapki!)... wszystkim! Ona jest jednym wielkim, szczerzącym zęby, uśmiechem :) Aż miło patrzeć!
Cały ten miły widok został mi jednak przysłonięty. Przysłonięty wspomnieniami Jej obtłuczonego niedawno serduszka. I zaczęło się... nie mogłam się powstrzymać przed "uważaj", "nie tak szybko"... Oczywiście dodawałam, że wspaniale, że się cieszę (bo tak jest!)... ale między wiersze wkładałam "złaź z tej chmurki, bo tyłek obijesz!". I wiecie co?
Dzięki chwilowemu olśnieniu doszłam do wniosku, że TO JEST BEZ SENSU! Po co zabierać sobie (i komuś) te radosne chwile, te uśmiechy do kubka (i do wszystkiego wokół). No po co??
Martwię się? Ok, ale moje zamartwianie się ochłodzą ją tylko na chwilę (wiadomo jak to bywa w chwilach uniesień!), a i tak po tej chwili wszystko wróci do swojej chmurkowej normy...
Dlatego postanowiłam zaprzestać :) będziemy się cieszyć chwilą! Cieszyć nowym uczuciem, kiełkującą znajomością, która motyle w brzuchu rozbudza...
Czasem tylko.... przywdzieję kostium Tajnej Agentki i będę bacznie obserwować... niczym rekin wabiony krwią... będę dostrzegać wszystko! Będę czujna! Ciemne okulary Tajnej Agentki nie przysłonią mi niczego, a specjalny garnitur nie skrępuje ruchów...
Będę na swoim miejscu ;) Będę pracowała w terenie i będę zajmowała swoją pozycję podczas misji :)
Misja Przyjaźń!
Udanego dnia Wam życzę :)
Mała Mi
Wiesz tym tekstem uświadomiłaś mi że ja to jednak jestem stara :) (31 l.) Bo wszystkie moje koleżanki mają już mężów - już nie mam z kim przeżywać ich pierwszej czy kolejnej miłości.
OdpowiedzUsuńObym nie wykrakała jakiś rozwodów i kolejnych zakochań :)
;) wiek nie ma niczego wspólnego z miłością! Moim zdaniem nieważne ile masz lat... nieważne (niestety!) czy masz męża czy nie... czasem i tak może Cię "trafić" :) i wtedy albo następują chwile radości i uniesień, albo... w przypadku "mam już męża" zaczynają się kłopoty...
UsuńEj FojAga - jaka stara?! Jestem starsza od Ciebie i wcale nie czuję się stara! A zakochać można się w każdym wieku. To piękny stan. te motylki, te uśmiechy to wszystko jest cudowne! Nie psujmy tego tekstami typu 'uważaj, bądź rozsądna' itp. Bo faktycznie: Po co? Niech chwila trwa, niech jest pięknie choćby i przez chwilę.
OdpowiedzUsuńCarpe diem :)))
Zgadzam się, wiek nie ma znaczenia kiedy mówimy o miłości... ;) a ja przestałam ostrzegać Przyjaciółkę :)
UsuńŻebym tylko mogła robić za tło dla współpracowników... Rodzaj mojej pracy wymaga ciągłego udzielania się i angażowania.
OdpowiedzUsuńMoje myśli też gdzieś utknęły. Stanęły w miejscu, a to dobrze, bo nie ma gdybania. Coraz rzadziej się cofam we wspomnienia, to też dobrze, robię miejsce na przyszłe dni.
Ooo te pierwsze dni zakochania :) Cały świat staje się wielobarwny.
Dobrze przyjaciółce prawiłaś. Bo nie trzeba się śpieszyć, owszem bujać, ale pomału. Bo co szybko przyszło... i masz babo placek. Mnie z pośpiechu nigdy nic dobrego nie przyszło. NIGDY! Związki trzeba pielęgnować, na początku właśnie. Delikatnie, trzeba się poznać. Nie w te pędy gnać za rączkę i..., rozmawiać trzeba. Powtarzam - poznać się. Bo co nagle, to po diable. Tyle razy to ja już dupsko żem stłukła...
Zgadza się, niespełnienie jest męczące, (widzisz po mojej pisaninie, bo postanowiłam być rozważna ;) ) ale w niespełnieniu cały żar. I czar.
Bardzo dobrze rekinie, bardzo dobrze, że będziesz. Tylko że kiedy coś "wyniuchasz" jak tę krew, to czy przyjaciółka zechce Cię słuchać? Ja nigdy nie chciałam.
Pewnie nie zechce mnie słuchać... bo w takich chwilach, w stanach miłości, mało kto ma chęć do postępowania rozsądnie... serce rwie :) ale wiesz... są pewne przyjacielskie obowiązki ;D i do nich, moim zdaniem, należy właśnie mówienie o wyczuwanym niebezpieczeństwie...
UsuńJa sobie myślę, że jak spadać, to z wysokiego konia :) Nie jakieś tam powoli, kroczek za kroczkiem i takie tam...
OdpowiedzUsuńW uczucie zawsze szlam bez asekuracji. A jak człowiek spadnie, to i tak się podniesie :)
O tak... zwykle się podnosimy po upadkach :) i wstajemy silniejsi zdaje się :)
UsuńJak ktoś będzie miał sobie obić tyłek, to sobie obije.I lepiej, by wcześniej był choć chwilę szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńCzyli, że niektóre stłuczenia są tego warte? :P
UsuńJeśli jest szczęśliwa to dobrze, jeśli upadnie to się podniesie, bo to raz tak w życiu jest. Ty za nią życia nie przeżyjesz, bo masz swoje :)
OdpowiedzUsuńO tak... ostatnio mocno muszę pamiętać, że za nikogo życia nie przeżyję... Mam syndrom starszej siostry i stale się o kogoś martwię :) a potem już tylko przypominam sobie to właśnie zdanie... prawdziwe z resztą :)
UsuńNo to trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńWiesz,ja tez tak myślałam jak Ty i to do niedawna i też bym się martwiła.
OdpowiedzUsuńAż zaczęto mnie uświadamiać-żyj dla chwili,życie jest krótkie,nie zabieraj sobie szczęścia choćby miało być na krótko i takie inne dyrdymały...
Ale pomyślałam o tym i to święta racja! Olśniło mnie bo oni mają rację.
Jak ktoś ma potłuc dupsko to potłucze ale może warto będzie :)
Niech się "szczerzy" póki może.Tyle jej :)
Oj, niech dziewczynie jak najdluzej fruwaja motyle... a jak przestana..., pojawia sie nowe, bo z motylami juz tak jaest...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Mówisz, że motyle to takie powracające stada? ;D chyba masz rację, nawet w stałym związku one czasem wracają :)
UsuńU mnie stan permanentnego złamania od dawien dawna.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się odczaruje? Nie pamiętam już motyli.
Stan permanentnego załamania??? Dobrze przeczytałam??? Skąd taki stan??
UsuńMam nadzieję, że motyle niebawem Cię odwiedzą...
Faktycznie, szkoda tak ściągać kogoś na ziemię. Chociaż ja na twoim miejscu też próbowałabym pewnie jakoś delikatnie to zrobić. Może też niepotrzebnie? Nie wiem, dużo chyba zależy od osoby.
OdpowiedzUsuńKapelusz na tym zdjęciu jest obłędny! A ja nie mogę żadnego kupić, bo nigdy nie ma rozmiaru na moją malutką główkę.
Kapeluszy warto szukać w ciucholandach :)
Usuńo tej porze, to ja zyczę udanej nocy;) a jako atrapa to i ja mogłabym byc dziś w pracy;)
OdpowiedzUsuńTe chwile o których piszesz, są warte nawet późniejszego obitego tyłka, jeśli by, nie daj boże, miało do tego dojść. Nie ma co komuś odbierać tej radości, tym bardziej, że tyłek nie szklanka ;-)
OdpowiedzUsuńP.S. Ja dziś miałem taki dzień, że pewnie też bym był tłem, albo bym był całkiem niewidzialny, bo zamknięty we własnym gabineciku... Zamiast tego jeździłem radiowozem i uczestniczyłem w przesłuchaniach. O!
UsuńRadiowóz? Przesłuchania??? A mnie się wydawało, że Ty nauczycielem jesteś... :)
UsuńPedagogiem, czyli człowiekiem do zadań specjalnych ;-)
UsuńDzieje się, fajowo :))
OdpowiedzUsuńależ pozytywnie nastroiłas mnie tym wpisem. Tak czesto chcemy się bawić w ciocie dobre rady, bo dmuchamy na nasze koleżanki:) ale rzeczywiscie pozwolmy sobie i innym cieszyc sie chwila. ycie jest zbyt krotkie :)
OdpowiedzUsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńŚledzę dwa Twoje blogi regularnie:) Nieustannie mnie inspirują i wprawiają w dobry nastrój :)
Nie wiem, czy interesują Cię blogowe zabawy, ale zapraszam po wyróżnienia :)
Chętnie dowiem się czy wolisz jogę czy pilates :)
Aga
http://agnesssinafrica.blogspot.com/2013/01/2-wyroznienia.html
:) dziękuję, ja chętnie odpowiem :)
UsuńA niech się cieszy dziewczyna! W końcu nawet te negatywne doświadczenia nas czegoś uczą. Nawet, gdyby miała się kolejny raz sparzyć - to może wyniesie z tego jakąś lekcję. Dobrze, że ma taką wspaniałą przyjaciółkę, która mimo wsyztsko czuwa i trzyma rękę na pulsie. Dobrze, że się martwisz - to zdrowa reakcja. Od tego są przyjaciele!
OdpowiedzUsuńPewnie, niech się cieczy. Niech chodzi uśmiechnięta i zakochana :) A Ty właśnie będziesz tą osobą, która z ukrycia będzie bacznie obserwować i jakby co (tfu tfu- mam nadzieję, że nie będzie potrzebne) będziesz ją ochraniać i łagodzić upadek. Jesteś świetną przyjaciółką :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za te słowa!
Usuńchwilo trwaj, jesteś piękna!
OdpowiedzUsuńBlog o życiu & podróżach
Blog o gotowaniu
Choćbyś nie wiem jak dobrą agentką była, miała najlepsze chęci i rację, to i tak nic nie zdziałasz. Zakochani są ślepi i głusi na dobre rady. Nie pozostaje nic tylko ewentualnie leczyć potem tyłek przyjaciółki. Wiem to z doświadczenia, mój tyłek dobrze to pamięta :))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie będzie potrzeby leczenia tyłka mojej Przyjaciółki :)
UsuńA ja się cieszę, że blisko siebie masz taką osobę. Tak fajne są te pierwsze uczucia, tak fajnie ludzi wtedy się zachowują. Sama pamiętam jak mi się uśmiech nie chciał wieczorową porą zmyć razem z bujnym, co dzień innym makijażem. A wszystko to dla ukochanego złapanego prosto z gwiazd!
OdpowiedzUsuńCiesz się tym zjawiskiem, bo w moim otoczeniu już takich gwiazdeczek nie ma ;)
choć nie narzekam na codzienne, pozytywne doznania ;)
pozdrawiam i zapraszam do nas na pizzę!
motyle i taki tam.. fajnie :)
OdpowiedzUsuńwszystko może się zdarzyć, gorsze chwile też ale
ważne, że jesteś z nią.. :)
pozdrawiam!
Korzystanie z chwili bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńcoś czuję, że musisz być świetna przyjaciółka! :)
OdpowiedzUsuńNie mnie oceniać jaka ze mnie przyjaciółka :) ale dziękuję Ci za te miłe słowa :)
UsuńA to ja mam dzisiaj taki dzień - atrapowy
OdpowiedzUsuńa zakochanie, cudne jest - dlatego oddech jest ważny...
Ale przyjaciółka jest od tego by cię cieszyć razem z nią, a z drugiej storny by delikatnei zapalać oszczegawcze światełko
OdpowiedzUsuńp.s. nie pisz mi na moim blogu odpowiedzi na swoje notki :)
Staram się właśnie tak działać :) odkąd zrozumiałam, że samo ostrzegawcze światło jest bez sensu...
UsuńNie znoszę gdy dzielę się z kimś bliskim moją radością a on/ona mi robi przesłuchanie pod kątem gdzie ustawić ten miliard światełek ostrzegawczych i wciąż dorzuca przestrogi - zupełnie jakbym miała lat pięć i zero doświadczenia. Nauczyłam się mówić wówczas: "Jestem aż nadto ostrożna i uprzedzona byś mi jeszcze dorzucał/a lęków. Chcę się tym cieszyć, nie odbieraj mi tego."
OdpowiedzUsuńTo są momenty, które i tak się skończą. Bo muszą. Dlaczego sobie więc zatruwać życie gdy trwają chwile szczęścia? Nie do przyjęcia :)
Mea culpa!!! Już przestałam świecić Przyjaciółce czerwonymi lampkami! :) już zrozumiałam błąd :)
Usuńtyle byśmy chcieli zawsze zrobić dla przyjaciół, są dla nas jak dzieci. Po pierwsze ostrzegać :) niestety nie da się, tak samo jak z dziećmi, pozostaje być blisko w trudnych chwilach. A Twojej przyjaciółce życzę powodzenia!
OdpowiedzUsuńI co tam Tajna Agentko? Weekend zachlapany, śniegu nie ma, ale pobłądzić sobie myślami i po blogach jest chwila nareszcie:) Czasem dobrze komuś powiedzieć,że to cudo, w które zapatrzona jest nasza przyjaciółka, ma pewne rysy na nieskazitelnym wizerunku, chociaż pewnie i tak nie będzie słuchać, a i zrazić się może... Potem też" A nie mówiłam" nie ma żadnego sensu, ech... Każdy sam musi borykać się z własnymi zapatrzeniami, a przyjaciółka jest od otarcia łez i dzielenia radości. Po to są przyjaciółki:)
OdpowiedzUsuń:) oj zachlapany weekend! U nas spadł dziś śnieg... Rzuciłam się w wir kuchni i kuchennych pyszności :) uwielbiam to ostatnio! I masz świętą rację z tym "a nie mówiłam"... ale nie mówienie tego mam już opanowane :) to już coś!
UsuńCo ma być, to będzie, nie warto nikogo siłą ściągać na Ziemię :-)
OdpowiedzUsuńJa Cię w sumie rozumiem z tym "uważaj". Im człowiek wyżej podskakuje z radości, tym bardziej boli potem upadek na twardą ziemię. A nie oszukujmy się, życie nie jest usłane różami i nietrudno o nieszczęśliwą miłość. Wiem, co mówię, bo sama taką przeżyłam, a moja przyjaciółka w ciągu roku przeszła przez to 2 razy. Ważne jednak, żeby nie zakładać od razu "na pewno się nie uda", ale cieszyć chwilą.
OdpowiedzUsuń