Mówi się, że życie to nie bajka... może i nie. Podobno nie jest to również film... jednak czasem... nie wiem jak Wy, ale ja nie mogę się oprzeć wrażeniu, że moje Życie toczy się zgodnie z jakimś, zapisanym gdzieś, dobrym scenariuszem. Muszę przyznać, że autora tegoż scenariusza uznałabym nawet za całkiem utalentowanego :)
W Moim Scenariuszu znajduje się praktycznie wszystko! Przeważa komedia. Bywa jednak dramatycznie i sensacyjnie. Z okazji na moja skłonność do analizowania i snucia duuuużej ilości przemyśleń, mogę śmiało doszukiwać się wątków głęboko psychologicznych...
... ale do rzeczy. Wczoraj rano poczułam się Angelina Jolie w jakimś filmie sensacyjnym, wyścig z czasem i te sprawy. Owszem, brakowało mi długich, ciemnych włosów, kilku(nastu?) centymetrów wzrostu i tych pełnych, namiętnych ust... ale jednak!
Zaczęło się dość niewinnie, jak to często bywa w większości filmów gdzie akcja zawiązuje się powoli acz miarowo i stale. Obudziłam się (pierwszy sukces dnia!), wstałam (drugi sukces dnia!), wykonałam parę podstawowych porannych czynności ;D i... odsłoniłam okna... Moim oczom ukazały się czapy śniegu. Wszędzie. Gdyby tylko chciały leżeć na trawnikach... pod drzewkiem... czy też w górach... ale nie.... one leżały wszędzie. A najbardziej, najpulchniej i najbielej leżały na samochodzie. I chodniku prowadzącym do bramy. Bezczelne!
Jako dobrze zgrana para mamy z Bardzo Mądrym Mężczyzną obowiązki rozdzielone. On zajmuje się samochodem, ja jestem odźwierną w myśl zasady "pasażer otwiera bramę"... Ale jako, że ja strasznie lubię odśnieżać rzuciłam się bezinteresownie z pomocą i z miotełką :) Odgarnęłam mężnie część samochodu po czym pędem skierowałam się do otwierania bramy. Za sobą usłyszałam skrzypiący pod kołami śnieg...
Czasu zostało mi niewiele... dopadłam kłódki... i... okazała się zamarznięta! Szlag! Niczym sarenka pomknęłam po śniegu do domu po WD cośtam. Ślizgając się po wykafelkowanych schodach wracałam do bramy. Z napięciem pryskałam kłódkę Magicznym Sprayem. I nic! Wiem, że należy dać temu czas... ale ja tego czasu nie miałam! Pokłady mojego czasu skończyły się z ostatnim puchem śniegowym zgarniętym z auta.
Kiedy ponownie biegłam do domu (tym razem po zapałki) przyszło mi na myśl, że akcja Mojego Scenariusza wyjątkowo przyspieszyła! Struś Pędziwiatr miałby problem mnie wyprzedzić kiedy dzielnie przebierałam nóżkami w stronę wrogiej kłódki. Zaczęliśmy ogrzewać metal mając w głowie tylko jedno: ja odjeżdżający beze mnie pociąg, Bardzo Mądry Mężczyzna przekleństwa (tak przypuszczam).
Nareszcie! Udało się :) kłódka odtajała, brama została otwarta. Pamiętałam jeszcze, żeby zamknąć ją za sobą. Wskoczyłam do prawie jadącego już samochodu, dzięki Losie za moją gibkość ;D... plus był taki, że po tak długim działaniu silnika w środku było już cieplutko :)
Ruszyliśmy... niczym slow motion... wszystko zwolniło... samochody jechały niczym w kondukcie pogrzebowym, tyle że, na szczęście, nie było prowadzącego... jeśli wiecie co mam na myśli.
Napięcie rosło z każdym kilometrem, które to kilometry upływały nieproporcjonalnie do czasu.
Na dworcu rzuciłam się biegiem w kierunku peronów... ale było już za późno. Mój pociąg odjechał.
Trudno. Spóźniłam się. Nawet Angelina Jolie czasem się spóźnia. Prawda? :)
Słyszę brawa? :) Myślicie, że jest szansa na Oskara za tę rolę?!
A Wasze Scenariusze? Jakbyście je określili? Miewacie takie dni, które powinny się kończyć Czerwonym Dywanem i Oskarem? :)
Oby ten dzisiejszy taki był :) w pozytywnym sensie oczywiście!
No to rzeczywiście miałaś dzień...mój wczorajszy był chyba jego przeciwieństwem...łzy i łzy...beczeć mi się dalej chce...wiem, że potrzeba czasu - ale to czekanie jest stresujące a w głowie mam same czarne scenariusze...
OdpowiedzUsuńBell :) mam nadzieję, że u Ciebie już lepiej :) jak się masz?
Usuńale się uśmiałam :))) grunt, to zachować uśmiech w kryzysowych sytuacjach! tak trzymaj!
OdpowiedzUsuńnie mam tak lekkiego pióra jak Ty, więc oszczędzę opisu mojej soboty ponad tydzień temu. ale o oskara mogłabym konkurować ;)
ps. dzisiaj popełniłam post especially for you :)
Dziękuję za miłe słowo :) zaintrygowałaś mnie tą Twoją sobotą!
UsuńPo pierwsze, nie 'cośtam', a 40. WD40. Wynalazek, dzięki któremu - jak twierdzą złośliwi - każdy facet jest dziś złotą rączką. A i nie tylko facet, jak widzę :-)
OdpowiedzUsuńPo drugie - jak się tak nad tym zastanawiam, to też mam trochę filmowe życie. Gdybym miał podać pokrewne tytuły... 'Biegnij lola, biegnij', Kieślowski i jego 'Przypadek'... Bo w sumie całe moje życie w kształcie, jaki ma dziś, zaczęło się od jednej piosenki, którą usłyszałem w radio w 2000 czy 2001 roku. To było pierwsze ogniwo łańcucha, w którym co kilka ogniw przydarzał się się nowy przypadek - i tak do dziś dnia.
A, co do zimowych przygód z samochodem - ja rano samochód 'pocieplam' - tak dziś orzekł mój tytus: tata idzie pocieplić samochód. Świetne jest to ich słowotwórstwo :-)
Usuń:) dziękuję za doprecyzowanie mojego WD ;D mogę do Ciebie zwracać się od teraz Lola? :)
UsuńA tak poważnie, szczerze życzę Ci, żeby Twoje auto pocieplało się szybciej niż nasze... albo, żeby w ogóle nie miało potrzeby być pocieplane... ach te mrozy...
Nie wiem, czy by mi ta Lola tak do końca odpowiadała ;-)
UsuńA co do WD40 i złotych rączek - takie zdjęcie widziałem ostatnio: w promocji wspomniany preparat w zestawie z taśmą - taką srebrną, szeroką (taśmą dla terrorystów, co to nią można skutecznie zakneblować) i podpis:
- Rusza się?
- Nie.
- Ma się ruszać?
- Tak
- WD40!
- Rusza się?
- Tak.
- Ma się ruszać?
- Nie.
- Taśma!
I żadna awaria nie straszna :-))
To dlatego nie przepadam za dojazdami pociągiem! :)
OdpowiedzUsuńSamochodem zawsze można te stracone minuty nadrobić, a jak pociąg ma swoją godzinę odjazdu, to koniec.
No cóż, mam nadzieję, że nie miałaś żadnych nieprzyjemności w związku z tym spóźnieniem :)
pozdrowienia!
Owszem, samochodem może i wygodniej i bardziej niezależnie... ale... w samochodzie, prowadząc, nie poczytasz, nie pouczysz się, nie zdrzemniesz... a do tego korki...
UsuńLubię pociągi... :) a nieprzyjemności nie miałam, bo każdemu czasem zdarzy się spóźnić :)
I nie poszłaś do pracy, tak? Ja bym nie poszła.Cudownie:) Oskar murowany:) Niech żyje urlop na żądanie:)
OdpowiedzUsuńZ losem czasem nie warto walczyć, to umila życie:)
Pozdrowienia:)
Poszłam poszłam :) do pracy... tyle, że byłam później, więc mój dzień pracy trwał krócej ;D
UsuńMoja ostatnia rola życia miała miejsce w sobotę. Była strasznie dramatyczna, więc wolę nie przytaczać :(.
OdpowiedzUsuńCo do odmrażania, odkąd miałam malucha, w którym zamarznięty zamek odmrażało się za pomocą kluczyka podgrzewanego zapalniczką - nabrałam nawyku noszenia właśnie zapalniczki zimą :) Tak na różne sytuacje...choć w obecnym aucie nie robię akcji podgrzewania kluczyka ;)
Kurcze... mam nadzieję, że wszystko u Ciebie dobrze, po dramatycznej sobocie! Hm? :)
Usuń:)))) ach te dni:) ja sobie zawsze sama rozdaję Oskary:)
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze! Sami sobie jesteśmy najlepszym jury... ;D choć czasem może zbyt krytycznym lub zbyt pobłażliwym...
UsuńAngelia Jolie jest podobno bardzo niska, więc pewnie niewiele Ci do niej brakuje. Albo i wyższa jesteś. A na pewno piszesz lepsze teksty od niej :)
OdpowiedzUsuń:) o kurcze, nie wiedziałam, że Jolie jest niska... ;D dziękuję Ci za tę informację i za wiarę w moje teksty ;)
UsuńTAKI dzień dawno mi się nie zdarzył, ale na dziś przydałby mi się jakiś dobry, choć nie wymagający biegu, scenariusz . A tymczasem poszłam spać późno, wstałam niewyspana i trudno mi się będzie skupić nad tym, co mam do zrobienia. Ratuję się mocną kawą, którą właśnie kończę pić; jak dotąd nie za bardzo czuję jej działanie.
OdpowiedzUsuńA propos filmów; przypomniało mi się (rychło w czas!), że miałam napisać, co myślę o "Prometeuszu". Dużo sobie myślę, ale nic dobrego, więc spróbuję się ograniczyć: wtórny, nudny, naiwny (czasem wręcz głupi); przesłanie pogłębia nastawienia ksenofobiczne mówiąc: "Uważajcie! Obcy nadchodzą!". Jedyne, co mi się podobało, to niektóre obrazy, np. przestrzenna mapa gwiezdna. Zaznaczam, że mówię o filmie od strony scenariusza właśnie, nie o aktorach, czy np. zdjęciach.
Ninka.
Grudzień to chyba taki charakterystyczny miesiąc obfitujący w przyspieszone scenariusze. Sprzątamy, kupujemy, gotujemy, a tu jeszcze Zima nas ogranicza i kłody pod nogi rzuca... Mam nadzieję, że do tej pory miałaś szansę odpocząć :)
UsuńDziękuję za pamięć o "Prometeuszu" :)
W ogóle cieszę się, że do mnie zaglądasz! Jak przygotowania do Świąt? :)
najbardziej zadziwił mnie w scenariuszu śnieg:) to jakiś efekt specjalny czy naprawdę już napadało?:)
OdpowiedzUsuńżycie & podróże
gotowanie
U nas (tj. w Brzeszczach, okolice Oświęcimia) już napadało porządnie :) niestety to nie efekty specjalne...
Usuńno pięknie! :-)
OdpowiedzUsuńTo było połączenie filmu akcji i dramatu chyba! Mam już nawet tytuł "Śniegowa pułapka 4" :-)
Heheheh dobry tytuł filmu ;D
Usuń:) o tak, mnie również podoba się ten tytuł ;D "Śniegowa pułapka" do czwartej części jeszcze nie dotarłam i mam nadzieję nie dotrzeć ;P wolę punktualnie dojeżdżać na pociąg i nie musieć odmrażać kłódek :)
UsuńNa pewno jest ogromna szansa za sam opis sytuacji! :D
OdpowiedzUsuńMoim filmem jest raczej serial brazylijski przeplatany z (dobrą!)komedią i sensacją ;) Często dostaję za te role Oskary ;p
Cieszę się, że podoba Ci się mój tekst! Telenowela brazylijska powiadasz... haha :)
UsuńOj, dzień na Oskara to mi dawno, dawno się nie zdarzył ;) Za to dni na Złotą Malinę - często :):)
OdpowiedzUsuńŻeby aż Złota Malina?? Może przesadzasz? :)
Usuńhistoria sensacyjna.. szkoda że ten pociąg nie miał zamarzniętych kłódek... to poczekałby :) zima piękna, pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńLiczyłam przez chwilę na spóźnienie pociągu... jednak przeliczyłam się :)
UsuńStawiałabym również na nagrodę za sensacyjnie napisany scenariusz ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Dziękuję za uznanie :) cieszę się, że podoba Ci się mój tekst!
Usuńhehe... dobre. Jak o filmach mowa to ja gram w jakiej tragedio-komedii teraz. A może w czarnej komedii z brytyjskim humorem? Może...
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, żeby to "tragedio" przed komedią zniknęło i żeby została tylko komedia ;)
UsuńDzisiejszy poranek rozpoczął się tak miło, że mogłabym podejrzewać siebie o role w komedii romantycznej...ale biorąc pod uwagę zadanie adwentowe (wieczór gier rodzinnych)przypuszczam że finał będzie sensacyjny!
OdpowiedzUsuńhahahahahha:):):)Pani Jolie od teraz ma kompleksy:):):)
OdpowiedzUsuńOj, ludźmi tylko jesteśmy ... raz lepiej raz gorzej :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak :) każdy z nas popełnia błędy... spóźnienia... :)
Usuńno ja na ten przykład :P
UsuńMam wrażenie, że mój aktualny scenariusz jest jedną wielką improwizacją. Chwilowo z przewagą dramatu i psychologii, ale czekam na zwrot akcji ku komedii :)
OdpowiedzUsuńMój każdy dzień powinien się tak kończyć :) Niestety... życie to nie bajka. Ani nie film. Za nie Oscarów nie dają. No trudno. Ja się cieszę buziakiem Pana B. za śniadanko i kawkę rano, albo buziaka na dorbanoc przed snem, albo przekleństwa jak rano próbuję go wyrzucić z łóżka, a potem przeprosiny bo przecież mnie o to prosił. DLa mnie to najwspanialsze Oscary :)
OdpowiedzUsuńOj... ładnie opisałaś te Oskary :) takie są chyba nawet lepsze niż te rozdawane w lutym... :)
UsuńJeszcze nie jeden pociag odjedzie bez Ciebie... pomimo, ze przyjdziesz na czas, po prostu nie zaczeka!
OdpowiedzUsuńAle jak to mowia wszysto ma swoj sens nawet to, ze pociag odjedzie beze mnie...
Kazde zycie to dobry material na film z Oskarem wlacznie!
Serdecznosci
Judith
Zgadzam się z Tobą w pełni :) każde spóźnienie ma sens... :)
UsuńCiekawa byłam jak to wszystko się skończy :) Ale chyba był następny pociag?
OdpowiedzUsuńBył następny pociąg :) skończyło się dobrze, bo w efekcie dotarłam do pracy :) spóźniona, ale jednak!
UsuńPozostając w temacie pociągowym - ja kiedyś czekałam na taksówkę, która była zamówiona z dużym wyprzedzeniem i miała mnie zawieźć na dworzec. Czekam ,nie ma, dzwonię, a tam odpowiedź, że są korki na mieście i taxi będzie za ok 10-15 minut. Co robi Szpilka? Wsiada w swoje auto, sama zawozi się na dworzec, wsiada do pociągu, wraca po 3 dniach i odwozi się do domu swoją limuzyną:)
OdpowiedzUsuń