Spieszę donieść iż "dylemat" kakao kontra wino przestał być dylematem :) Poszłam po rozum do głowy, troszkę go odkurzyłam i już! Kakao z miodem w pracy, winko wieczorem. I jest wspaniale...
No może byłoby wspaniale gdyby nie pewna teoria, która wykluła się w mojej głowie. Niech ją szlag! I głowę i teorię! A co! Kluje się, kluje, rośnie i przeraża. Już opowiadam :)
Otóż jak powszechnie wiadomo, my Kobiety, przed długi czas w życiu, bardziej regularnie lub mniej regularnie, ale jednak, miewamy trudne dni. Mężczyźni też je miewają, ale udają, że nie.
Moja teoria dotyczy jednak Kobiet. Niestety... i co gorsza - teoria wzięła się z DOŚWIADCZENIA! Z mojego doświadczenia. Być może inne z Was miewają inaczej (=lepiej). Oby :)
Nie lękajcie się, nie zamierzam pisać o moich comiesięcznych syndromach :) Nie w tym rzecz.
Najważniejszym faktem dla poniższego tekstu jest akt przemiany. Otóż na co dzień bywam pozytywnie nastawiona do świata. Staram się dostrzegać pozytywne aspekty każdej sytuacji. Doszukuję się ziarenek szczęściach w Małych Rzeczach. Kubek dobrej herbatki, aromatyczna kawa, czasem ktoś otworzy otworzy drzwi przedziału w pociągu, kiedy kompletnie brak mi rąk... i jest pięknie :) Nawet jeśli na Niebie są chmury... to zawsze gdzieś tam... widać choć mały promyk Słońca...
Wystarczy jednak poczekać na tej przełomowy moment miesiąca... i następuje przemiana niczym u wilkołaka podczas pełni Księżyca! Prawie fizycznie czuję jak wyrastają mi kły!!! Budzi się we mnie żądza krwi, chęć mordu i co tam jeszcze budzi się w potworach... Wszystko co najgorsze się we mnie budzi! Mogłabym występować w reklamie Liona bez charakteryzacji! Albo w "Pile X" bez piły - uwierzcie mi - efekt byłby równie morderczy ;D
Wszystko co ludzkie staje mi się obce!! Wszystko mnie drażni i doprowadza do szału! Herbata jest za gorąca, chmury zbyt szybko suną po niebie i tak dalej...
Te uczucia, te negatywne emocje są straszne. Tym straszniejsze iż rozsadzają mnie od środka!
I kiedy tak sobie myślałam któregoś dnia o tej mojej przemianie... zastanowiło mnie to. Czy to jest faktycznie przemiana? Wiem o hormonach i tych sprawach. Ale być może to jest tak, że przez większość czasu po prostu mamy siły, żeby trzymać tak zwany rezon. Jesteśmy piękne, zgrabne i powabne, zadbane, uśmiechnięte (w zależności od nastroju - wiadomo ;p), pełne energii...
Kiedy jednak większość czasu się kończy... sił zaczyna brakować, hormony szaleją, my szalejemy (dosłownie i w przenośni)... może to właśnie wtedy wychodzi z nas nasza Prawdziwa Natura. Nasza Prawdziwa Twarz??!!
Być może jestem Potworem... Byłam wstrząśnięta kiedy uderzyła mnie ta myśl. A cios był tęgi... teraz pozostało już tylko osłupienie i otępienie... Kiedy się ocknę pewnie będę analizowała dalej.
Moją nadzieją jest możliwość złagodzenia tych potwornych aspektów. No i stare porzekadło, że każda Potwora.... Tyle, że mój Amator (czyt. Bardzo Mądry Mężczyzna) nie kwapi się do łagodzenia... bo "nie będzie chodził na paluszkach przed kilka dni". Mimo ponadprzeciętnej, moim zdaniem, inteligencji kompletnie nie potrafi bądź nie chce zastosować się do wygłoszonej przeze mnie instrukcji obsługi Potwornej Mnie.
Nie wiem dlaczego! Nie pojmuję! Nasze Życie mogłoby być znacznie przyjemniejsze podczas Potwornej Przemiany... ale nie...
Dziś natomiast znowu zostałam Słomianą Starą Panną i będę starała się załagodzić Potwora w moim wnętrzu sama :)
Oboje na walizkach :) żeby nudno w tygodniu nie było :)
Moja koleżanka, wczoraj wieczorem dodała na fb bardzo wymowną ilustrację podpisaną ,,dajcie mi spokój, bo Was wszystkich pozabijam,,-prosty wniosek jest nas więcej ;)
OdpowiedzUsuńLudzie codzienni i banalni niech nawet nie starają się zrozumieć ;)))
Hm.. może powinnam Cię poprosić o skopiowanie tego wymownego obrazka Twojej koleżanki :) wydrukować go... i w ramce ustawiać gdzieś w widocznym miejscu podczas tych dni... ;D nie musiałabym wtedy nic mówić... hmmmmmmmmmm ;)
Usuń:-) jest nas wiecej;-)
UsuńChyba jednak to dzieje się po przemianie nie jest Twoim prawdziwym obliczem. To jest to drugie gorsze JA, które wyłazi pod wpływem hormonów. Przecież nikt nie jest z natury zły :-). Tak mniemam. Zalecam picie ziółek uspokajających albo branie tabletek anty.Dlaczego? Pomyśl tylko jak to będzie przy menopauzie...chłopina może tego nie przeżyć.
OdpowiedzUsuńMojej menopauzy to ja się boję bardziej niż kryzysu wieku średniego u Bardzo Mądrego Mężczyzny ;p oby wymyślili na to jakiś skuteczny lek ;D
UsuńKażdy ma dwie strony: lepszą i tą mniej ;> Ja mam tak samo i ostatnio naprawdę byłam nie do zniesienie. Dokładnie tak jak to opisujesz. Ale mój Mężczyzna wykazał się mega cierpliwością -co w nim podziwiam, bo sama dla siebie byłam męcząca. Wiecznie coś nie tak, nic mi nie pasowało, wszystko przeszkadzało, drażniło, irytowało.. A fe! Dobrze, że mam to już za sobą, bo nie lubię siebie takiej. Lubię siebie taką jaką jestem teraz, cieszącą się z drobnych rzeczy, pozytywnie nastawioną:) Nie martw się, nie jesteś sama;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Namaste :) wiem, że nie jestem sama... już nastolatką nie jestem, żeby myśleć, że sama cierpię za miliony ;p dziękuję za wsparcie :)
UsuńOj ojoj... no i widzisz Kochana, czytając ten tekst doszłam do wniosku że ze mną jest bardzo podobnie żeby nie powiedzieć tak samo ... :/
OdpowiedzUsuńPrzydałoby się jakiś kurort zorganizować dla takich nas ;D każda mogłaby się zaszyć gdzieś, nie wchodziłybyśmy sobie w drogę... ;D to powinno być opłacane jak NFZ ;p choć wtedy pewnie musiałybyśmy jeszcze co miesiąc dopłacać ;p
UsuńA ja się "wtedy" mam ochotę zakopać pod ziemię, zapłakać, zabić i w ogóle mam doła, na którego kompletnie nic nie mogę poradzić. Gdy mam sytuację, że siedzę i ryczę bez wyraźnego powodu wiem, że to "te" symptomy. A normalnie też jestem uśmiechnięta i pozytywna.
OdpowiedzUsuńNieeee...to na pewno nie jest ukryta, zła strona kobiety. Wydaje mi się, może błędnie, że jeśli istnieje zła strona kobiety (i mężczyzny) to wyłazi ona w sytuacjach wyjątkowo stresowych, podbramkowych :)))
Zachodzące w naszych organizmach reakcje chemiczne związane z hormonami naprawdę potrafią czynić z nas "potffora" tudzież innego, "obcego" ludzia. Spójrzmy na przykład na tych z nadczynnością tarczycy - bywają agresywni choć nie chcą i muszą brać leki by to jako-tako opanować. Albo inny przykład - niektóre organiczne zmiany w mózgu i idące za nimi reakcje chemiczne, mogą wywołać u człowieka depresję!
Mała Mi, bądź zatem dobrej myśli!
W sumie "obcy" jest równie dobrym określeniem tego co się we mnie dzieje w "te" dni :) Oby u mnie ten obcy depresji nie wywołał ;)
UsuńJeśli Twoja teoria jest prawdziwa - to prawdziwa ja jest wieczną płaczką... no nie! To chyba nie jest możliwe:// :P:P
OdpowiedzUsuńJa się zgadzam w 100%. Często staram się okiełznać "potwora" z marnym jednak skutkiem.
OdpowiedzUsuńech, jak dobrze byłoby uśpić w sobie potwora raz na zawsze, a tu człowiek wstanie lewą noga i warczy na świat jak obłąkany burek :)
OdpowiedzUsuńTaka tabletka antypotworowa by się przydała :) zjadasz i już jesteś sobą! :)
UsuńMoja przemiana w potwora nie jest na szczęście uzależniona od pory miesiąca, tylko od sytuacji dookoła ;) Ale wtedy staję się naprawdę okropna.
OdpowiedzUsuńJest taka grupa na Facebooku
OdpowiedzUsuńPMS allows a woman once a month to act like men do every day.
Tak mi się tylko skojarzyło z tematem... ;)
Ja sobie cenie ludzi, co "na paluszkach" nie będą chodzili, bo ja akurat mam ten stan, kiedy jestem Sobą tj. zwierzem ;).
OdpowiedzUsuńTo ładnie przytępia mi pazury i kły i porządek rzeczy przywraca(wyszalej się, a potem posprzątaj zabawki i wróć do nas ;)).
Szczególnie jak to ludzie bliscy, których zdanie nie jest mi obojętne.
Co do cykliczności tych zachowań, zauważam jedno-nie ma żadnej cykliczności.
Zwierza budzi we mnie chamstwo, małostkowość i schematy myślowe.
I co więcej, jest to zwierzę aktywne, zwierzę które walczy ^.
:D Twój komentarz przyprawił mnie o dreszcze ;D walczące zwierze... brr... :) a nie masz wtedy takie potrzeby, żeby ktoś umilał czas, ułatwiał życie... tylko przez te kilka dni... :)
UsuńSkąd ja to znam:D
OdpowiedzUsuńDzień był ciepły u mnie i się tak zapowiadał, a teraz okazał się bardzo wietrznym:/ pozdr.
A ja myślę, że takie przemiany nie są tylko domeną kobiet i nie koniecznie mają źródło (tylko) w szalejących hormonach. Mamy po prostu 'mroczną stronę natury'. I nawet, jeśli przez większą część czasu trzymamy ją w ryzach, to czasem musi ona dojść do głosu. I może im dłużej ją tłumimy, tym intensywniej daje o sobie znać, kiedy już się wyrwie na wolność...?
OdpowiedzUsuńJezu! Czyli powinnam spotworzeć troszkę, wtedy moje ataki potwora byłyby lżejsze??? :) W mroczną stronę natury wierzę i skłaniam się do zgodzenia się z Tobą :) ale to wyrywanie na wolność mnie zestresowało...
UsuńJa tam nie doradzam - za duża odpowiedzialność... Spotworzenie może być ciężkostrawne dola otoczenia, więc może uwalnianie potworka tylko raz na jakiś czas jest dobrym rozwiązaniem? Potworka... Mrocznego Pasażera :-) Zawsze mi się podobało to określenie ;-)
UsuńHeheheh mimo, że wpis 'potworny', to czyta się go z uśmiechem na twarzy :) Miło jest wiedzieć, że nie tylko ja jestem POTWOREM! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :)
UsuńOch, ja też staję się raz (?) w miesiącu potworzycą. Tym gorzej to znoszę, bo na co dzień raczej przypominał słodką czekoladkę. Inni za to mają ubaw :P
OdpowiedzUsuńNo jakbym o sobie czytała... myślisz, że TA Ja to prawdziwa Ja? Okropne babsko ...dobrze, że spotykam ją tylko raz w miesiącu.
OdpowiedzUsuńOj, bywa tak, bywa... A jak myślisz, czy nie z takich przemian wzięły się te wszystkie potwory literackie? Wszyscy (jak mówi Marcin) mamy swoją mroczną stronę.
OdpowiedzUsuńNinka.
czytam i uśmiecham się do monitora:))u Ciebie, zawsze znajdę garstkę kobiecego słowotoku(oczyw.tego pozytywnego!)wyciągam wnioski i cieszę się,że u mnie już po;)
OdpowiedzUsuńuściski!
We mnie "potwór" też się czasami budzi, ale nie ma to zupełnie związku z tą-porą-miesiąca :-) Albo może tylko mi się zdaje ;p
OdpowiedzUsuńOdpowiadając na Twoje pytanie - na Wordpress namówił mnie chłopak, poza tym zewsząd słyszałam same pozytywne opinie. Jak na razie nie żałuję. Zobaczymy co będzie potem :-)
We mnie "potwór" też się czasami budzi, ale nie ma to zupełnie związku z tą-porą-miesiąca :-) Albo może tylko mi się zdaje ;p
OdpowiedzUsuńOdpowiadając na Twoje pytanie - na Wordpress namówił mnie chłopak, poza tym zewsząd słyszałam same pozytywne opinie. Jak na razie nie żałuję. Zobaczymy co będzie potem :-)
Dawniej, gdyby nie to, że "ciocia z Ameryki" mnie odwiedzała i trzeba było jakoś się zabezpieczać, nawet nie wiedziałabym, że miewam "te dni" (zero bólu, zmian nastroju itp.). Po porodzie wszystko się zmieniło (bóle krzyżowe, tornado hormonalne - bo burza to za mało powiedziane). I tak się składa (teraz tak szczerością polecę), że "te dni" przychodzą akurat na koniec miesiąca kalendarzowego. Z racji mojej pracy (gł.księgowa itd.) podwładni mają totalnie przekichane. Nie dość, że w ciągu całego miesiąca niejednokrotnie "jadę" po nich okropnie (należy im się często), to w dniu wypłaty (ostatni roboczy dzień miesiąca) pojawia się wszystko, co najgorsze. Zabijanie wzrokiem to najłagodniejsza forma mojej przemiany. Oprócz wszelakich ciętych ripost, ja wtedy także... warczę! Chyba faktycznie coś z tych wilkołaków mam ;)
OdpowiedzUsuńNajlepsze jest to, że... współpracownicy/podwładni nie mają pojęcia, że to od PMSu. Oni myślą, że ja przez to Święto Matki Boskiej Pieniężnej (czyli dzień wypłaty) ja chodzę taka wnerwiona :D
A niech sobie myślą. Swojego prawdziwego "ja" nie mogę w pracy pokazać ;)
Ojojoj!
OdpowiedzUsuńJak bym czytała o sobie :-) Straszne i prawdziwe zarazem.
OdpowiedzUsuńTrzeba jednak spojrzeć prawdzie w oczy - też bywam potworem ;-)
OJ!!!! Niemożliwe jest, żeby to była Prawdziwa Ja... Nawet sama ze sobą taką nie wytrzymałabym dłużej niż 3 dni :-)
OdpowiedzUsuńTo ciekawy kompromis z tym kakao i winem.
OdpowiedzUsuńMnie się czasami "wtedy" zdaje, że mogłabym kogoś pogryźć autentycznie... O_O
Oj chyba jednak się zgodzę. Wczoraj doświadczyłam przemiany w potwora co drażni mnie i moich blizkich bardzo. Na szczęście jestem tak bardzo tego świadoma, że ciagle staram się zminimalizować negatywne skutki przemiany. Droga Mała Mi , wydaje mi się, że takie przemiany sa po prostu wpisane w nasza kobiecość.
OdpowiedzUsuńdopiero teraz zauważyłam, że dawno do Ciebie nie zaglądałam :) przepraszam najmocniej ... ale niestety nie mam sprawnego internetu i cięzko mi przemieszczac się w sieci i pewne stąd ten zastój :(
OdpowiedzUsuńnatura naturą, ale na szczęście da się z nia walczyć :) gorzej z tymi walizkami ... :( ja zyje na walizkach od 6lat i narazie nic się nie zapowiada, że cos się zmieni :(
ja jestem nieuleczalną pesymistką. potworem nie - nie wadzę i staram się być niewidoczna, niekłopotliwa.spełniać oczekiwania i prośby zanim zostaną wypowiedziane. dostarczam rodzicom i tak wystarczająco dużo problemów przez to, ze jestem na ich utrzymaniu.mam straszne wyrzuty sumienia w związku z tym;(
OdpowiedzUsuńdziękuję za komentarz u siebie. z filmem zrobisz jak zechcesz, ja uważam ze warto choć NIGDY nie agituję ( na żadnej płaszczyźnie)
Ja myślę, że każdy z nas składa się z takich jakby "elementów osobowościowych"- 3 uncje optymizmu, 2 uncje serdeczności, szczypta złośliwości, kilogram czułości, deko zazdrości itp. Jesteśmy mieszanką tych różnych składników. Na co dzień w tych proporcjach panuje względna równowaga, ale niestety w czasie "tych dni" proporcje ulegają przemieszaniu i wychodzi nam kilogram złości razem z toną uszczypliwości- mieszanka ciężka to przełknięcia :)
OdpowiedzUsuńHormony? Nie wiem co tam w was siedzi, ale wiem jedno: czasem jesteście tyranami w spódnicach (lub co gorsza w spodniach!). Dla pocieszenia dodam, że sam miewam takie przemiany i nie wiem, czy to hulający testosteron, czy posrana osobowość, czy ... nudne życie ?! :D
OdpowiedzUsuńw takich chwilach wyłączam myślenie :P
OdpowiedzUsuńW potworzastych chwilach wyłączenie myślenia jest moim marzeniem... niestety u mnie myślenie wchodzi na jeszcze wyższe tory! Oczywiście bardzo smutne i marudne tory... ;)
Usuńdruga strona medalu? Choć w moim przypadku wiąże się ze wzmożoną potrzebą snu i czekolady ;)
OdpowiedzUsuńDruga strona medalu... podoba mi się :) a jeśli chodzi o czekoladę... kiedy staję się Potworem... czekolada ratuje ludziom w pobliżu mnie życie ;p
UsuńHmmm no to moja druga twarz jest depresyjna a nie potworna.
OdpowiedzUsuńJa zadawałam się mlekiem z miodem albo kalałem:)
OdpowiedzUsuńJa się nie zgadzam. Tzn nie sądzę żeby ta przemiana ukazywała prawdziwą twarz. Udawanie wcale nie jest takie proste. Nie można więc udawać kogoś kim się nie jest przez większą część miesiąca. Tak więc myślę, że to hormony. Szaleją, szaleją a potem się uspokajają i wszystko wraca do normy. O!
OdpowiedzUsuńAleż mi ulżyło! Twoja antyteza jest bardzo sensowna :) nie mogę się z nią nie zgodzić... uff... :)
UsuńTo ja chyba jestem jakaś inna. Rzadko mam wtedy takie ataki potwora we mnie.
OdpowiedzUsuńMój potwór atakuje, kiedy jestem głodna! :)
Och... momenty głodu to kolejne chwile... kiedy jestem bardzo złym człowiekiem ;p frustrujący to fakt, bo czyż to nie znaczy słabego charakteru? :p
UsuńJa zawsze dwa dni przed jestem nerwowa, chce mi się płakać i wszystko mnie stresuje. A później jest już grzecznie :P
OdpowiedzUsuńOj tam...Kobiety nigdy nie staną się potworami...
OdpowiedzUsuńDopóki nam nie wystarczy wyrozumiałości:):):)
Myślę, że twarze są dwie i każda z nich jest prawdziwa.
OdpowiedzUsuńTa przedmenstruacyjna bywa wykrzywiana grymasami zniecierpliwienia i rozdrażeniania absolutnie wszystkim. Mogę bybić piątkę, też jestem okropna. Nawet sama siebie wkurzam, a mąż... męża trudno wyprowadzić z równowagi, więc czeka, aż mi przejdzie :-)
Pfff, ja wszystkim oświadczam, ze jestem potworem, a tylko czasem udaję, że wcale nie. Mój M od lat prowadzi zapiski i okazuje się, że największe jazdy mam, gdy księżyca ubywa, a okres III kwadry to już apogeum. Zawsze się sprawdza, czy brałam hormony, czy nie brałam, czy ciąża nastała. Tak więc trzymaj kciuki za M i za moich studentów, bo okres trzeciej kwadry nadszedł :)
OdpowiedzUsuńKażdy człowiek ma swoje emocje, także negatywne i każdy ma pewną kulturę, by nie wybuchnąć przy pierwszej okazji. Faceci też, im wystarczy kropla czasem, aby przelać czarę, jakieś zdarzenie, napięcie, nam pomagają hormony i to nie zawsze. Ja np. nie mam żadnego PMSu i okres przechodzę bez zbędnych nerwów, przemian, czy kulenia się z bólu, bo jestem dość mocno odporna na to, ale przyjmując tabsy antykoncepcyjne, zauważyłam że hormony pomagają mi się wzruszać nawet na rodzinnych reklamach ;P, i cy to normalne? Ponoć tak. Tak jesteśmy zbudowane, ale zawsze można nad sobą pracować, ja staram się nie ryczeć, inne starają się nie złościć, wiedząc, że to spowodowane jest ich stanem a nie faktyczną sytuacją.
OdpowiedzUsuńCholera, zazdroszczę! Ja powiem, że w trakcie pmsu chodzę jak tykająca bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć :P Ale tak, staram się nie złościć i to bardzo :D
UsuńNajważniejsze, że to "potworne oblicze" jest tylko chwilowe w stosunku do optymistycznej codzienności:) Niestety, lub stety, bo czasem dobrze jest się wyładować, ze mną dzieje się tak samo;)
OdpowiedzUsuńWszystkie jesteśmy potworami...aż boję się myśleć co będzie podczas menopauzy??? :)
OdpowiedzUsuńStrach sie bać Pani, prosze Pani...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTyż nie cierpię na jakieś spotwornienie. Co najwyżej chce mi się potwornie jeść. Czekoladę! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Strasznie wsppółczuję kobietom, które tak mają. Mnie to oszczędzone. Zastanawiam się też, czy to nie rodzaj błędnego koła lub samospełniającej przepowiedni ;)
OdpowiedzUsuńMoja droga, żyjesz jeszcze? Pytam, bo stęskniłam się za dawkami pozytywnej energii u Ciebie na blogu ;) oczywiście mogę czytać stare wpisy, ale to nie to samo ;)
OdpowiedzUsuńGdzie się podziałaś?
OdpowiedzUsuńhalohalo! Co to za cisza?
OdpowiedzUsuńJa też się stęskniłam :)
OdpowiedzUsuńHellllo zaczynam się martwić...:///
OdpowiedzUsuńdobry wieczór:)
OdpowiedzUsuńProszę daj jakiś znak życia, napisz "żyję" czy coś, martwimy się.
OdpowiedzUsuńcałkiem zgrabna ta twoja teoria. A wszystko w porządku u ciebie?
OdpowiedzUsuńeeej Mała!
OdpowiedzUsuńZapraszam w wolnej chwili do zabawy blogowej:
OdpowiedzUsuńhttp://lexie-lookingforperfection.blogspot.com/2012/11/liebster-blog-goes-to.html
Widze ,że Ty też na jakiś czas zaprzestałas blogowania . Czekamy na nową notke!;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO no to może teraz się uda -Mała Mi , mam nadzieję, że nic aż tak złego się nie wydarzyło w Twoim życiu, co spowodowało tu taką ciszę:(
UsuńWszystko z tobą w porządku:) Wiele kobiet tak ma i ja też. Czasem myślę sobie, że wredota jestem: czepiam się wszystkiego i każdego, jestem wrogo nastawiona do świata i myślę sobie: cholera- to inni są tacy beznadziejni czy może ja?:) Potem wszystko wraca do normy tzn.pozytywnych emocji, ale te mroczne i tak się pojawiają co jakiś czas. W końcu kobieta zmienną jest. Ja jestem grzeczna i grzeszna:)
OdpowiedzUsuńWidzę, że Lexie mnie ubiegła, ale mimo to spróbuję ... Zostajesz przeze mnie wyróżniona w zabawie Liebster blog. Będzie mi miło jeśli weźmiesz w niej udział. Jeśli nie, nie będę miała Ci tego za złe ;) Wiem jakie wszyscy mają podejście do tego typu akcji - mam zresztą podobne. Ten jeden raz skusiłam się i nie taki diabeł sraszny ... Szczegóły u mnie.
OdpowiedzUsuńP.S. Wracaj do blogowania! Jesteś w tym naprawdę dobra!!! Pozdrawiam :))