Tego pięknego, wolnego dnia - dnia relaksu, odpoczynku, z wielką przyjemnością przedstawiam Wam kolejną część mojej Opowiastki :) (poprzednie fragmenty możecie odnaleźć w zakładce "Opowiastka z inspiracją w tle") oraz obiecany przepis na Zielony Obiad.
Trafiła bez problemu. Nawet manipulowanie przy kluczach i zamkach okazało się banalnie proste w porównaniu ze zniesieniem tego, co zobaczyła za drzwiami. Jakiś obcy mężczyzna stał przed nią z kamieniem zamiast twarzy. To znaczy to mógłby być z powodzeniem kamień, ponieważ nie wyrażał zupełnie nic. Albo nawet mniej niż nic – kamienie czasem wyrażają więcej – pomyślała. To przeraziło Emmę. Ludzie nie okazujący emocji zawsze wydawali jej się niebezpieczni. Dla siebie samych i dla otoczenia. Nim zdążyła otworzyć usta, on zrobił pierwszy ruch. Zadbany, lekko ogorzały palec wskazujący pomknął by wyznaczyć kąt prosty przecinając delikatnie zarysowane, acz ewidentnie męskie usta. Cisza.
Wino wyparowało z Emmy natychmiast. Trzeźwy już teraz zupełnie umysł nakazał jej otworzyć szeroko oczy. W miejscu wina pojawiła się mieszanka strachu i zdziwienia. Mężczyzna trzymał w dłoni plik kartek. Dużych arkuszy. Musiał zauważyć jej przelotne, zaciekawione spojrzenie, ponieważ podniósł plik na wysokość klatki piersiowej. Jego klatki piersiowej, a jej oczu.
WIDZIAŁAŚ MNIE. WZROK CIĘ NIE MYLIŁ. TYMON – przeczytała. Zmrużyła oczy niczym krótkowidz, mimo iż litery były całkiem duże, wyraźne i znajdowały się w niewielkiej odległości. Zamknęła usta, które nie wiadomo kiedy się otwarły. Przebiegła wzrokiem po literach. I jeszcze raz.
- Kim jesteś? Gdzie jest Tymon? – wyrzuciła z siebie.
W odpowiedzi dostrzegła lekko podniesione kąciki ust. Oczy mężczyzny też się uśmiechały.
Szybciej niż pojęła sens tekstu na arkuszu, zrozumiała, że niczego nie dowie się od stojącego przed nią mężczyzny. Wtedy ten odkrył kolejny arkusz. NIE SZUKAJ MNIE. JA ZNAJDĘ CIEBIE, LUB ODNAJDZIEMY SIEBIE NAWZAJEM. Ostrość widzenia zmalała. Oczy przysłoniła mgła łez. Drżącą ręką dotknęła policzka. Przymknęła oczy, co uwolniło dwie pojedyncze łzy. Zaczęły wyścig między sobą. Pędziły po torach jej policzków podczas gdy Emma, odzyskując na powrót wyraźny obraz, spojrzała pytająco na swojego tajemniczego gościa.
I stali tak w milczeniu przez chwilę. Owa chwila dla Emmy oczywiście trwała lata świetlne. Ogromne ilości czasu przetoczyły się między nią i nieznajomym. Może ma jeszcze jakąś wiadomość? Może Tymon coś jeszcze chce mi przekazać? A może to nie Tymon? Może to jakiś chory człowiek stroi sobie ze mnie żarty? Cholera…
- Skąd mam wiedzieć, że to rzeczywiście Tymon?
I znowu delikatny uśmiech. Ledwo widoczny. Niech go szlag – przegalopowało przez głowę Emmy.
- Rozumiem. Nic nie powiesz… świetnie – Czy wyczuł moją złość??
Chyba nie wyczuł, a nawet jeśli tak, misję wypełniaj profesjonalnie, ponieważ sięgnął po kolejną planszę. JA I TY. RAZEM W GAUDIO.
Gdyby to był amerykański film Emma powinna wykrzyknąć teatralne „och”. A jednak. To Tymon. Nie mam wątpliwości… ale co to za człowiek? Skąd go wytrzasnął?? Utkwiła swoje zielone oczy w przybyszu. Wpatrywała się w niego z taką mocą, jak gdyby samym tylko spojrzeniem mogła rozpłatać go na części pierwsze i wydobyć z niego każdą informację. A on? Stał sobie niczym nie wzruszony. Jak gdyby sama jego obecność miała być wyzwaniem dla Emmy. Wyzwaniem, któremu, jak czuła, sprostała. Wciąż jeszcze nie zemdlałam z wrażenia. I kiedy ta dumna myśl przesunęła się po jej świadomości gość bez zbędnego pośpiechu opuścił plik arkuszy i równie powoli zaczął się oddalać. W stronę schodów, w stronę drzwi wyjściowych, w stronę świata, gdzie zniknie. A wraz z nim kontakt z Tymonem. Przekroczyła próg z uczuciem, jak gdyby był to łańcuch wysokich gór. Wyczuła, że jest bosa, ale informacja ta nie dotarła wyżej niż do kostek. Wyciągnęła przed siebie obie ręce niczym ślepiec. Złapać go, zatrzymać.
***
Kto mnie czyta od jakiegoś czasu wie, że gotuję dość rzadko. Częściej piekę :) zamiłowanie do słodyczy przejawia się w ceramicznych blaszkach pełnych tart, w papierowych foremkach pulchnych muffinek lub babeczek cytrynowo-orzechowych. Czasem jest smacznie, czasem mniej ;p Uczę się!
I tak na drodze rozwoju stanęły mi SZPARAGI. O mojej pierwszej próbie ich ugotowania pisałam tutaj. Próba nie powiodła się dlatego postanowiłam szparagi wykorzystać inaczej :)
MAKARON Z PESTO, SZPARAGAMI I CUKINIĄ - przepis na Zielony Obiad!
Gotujemy makaron. Prosta sprawa :) Nie przelewamy wodą - podobno sos lepiej przytula się wtedy do wstążeczek / rurek / nitek.
Sos: dwie duże łyżki pesto podgrzewamy na patelni mieszając. Prędziutko kroimy ugotowane wcześniej (w moim wypadku dzień wcześniej) szparagi (ja miałam białe, ale pewnie z zielonymi można się zabawić w taki sam sposób). Surową cukinię kroimy w kosteczkę. Wszystko ląduje na patelni :)
Dusimy, podduszamy, mieszamy. Dopieszczamy przeciśniętym czosnkiem :)
Przyprawić można tym, co się lubi. Ja nie dodawałam nic, co nie znaczy, że nic nie lubię ;p po prostu nie widziałam, a raczej nie odczuwałam potrzeby! ;)
Makaron przerzuciłam do sosu, wymieszałam i już! VOILA! BON APPETIT!
Bardzo mnie ucieszyło kiedy Bardzo Mądry Mężczyzna przyznał... "mile się zaskoczyłem" :)
"mile się zaskoczyłem" - biedaczek pewnie myślał, że skoro szparagi, to głodny będzie..:)))
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka w swoim związku zaczynała od najniższego levelu. A że trafił jej się facet szczery do bólu, to bolało.... (ja rzuciłabym gotowaniem dla niego od razu). Cóż jednak znaczy miłość.... Po 5 latach wspólnego mieszkania osiągnęła poziom najwyższy "lepiej niż u mamy":))))
Bardzo Mądry Mężczyzna też właśnie jest do bólu szczery... On nie powie, że coś jest "smaczne", "dobre" tylko "nie jest złe"... dlatego "mile się zaskoczyłem" było nie lada komplementem :)
UsuńCiekawe danie ze szparagami. Ja bardzo lubie szparagi, wiec pewnie jak kupię, to zaserwuje taki obiad (:
OdpowiedzUsuńSzparagi z cukinią i pesto - pyszne! :) Polecam, ale chyba trzeba poczekać na sezon... bo teraz już chyba pozamiatane :)
UsuńMam dojścia do szparagów (;
UsuńA jakie to dojścia? Każdy śmiertelnik może mieć dojścia do tych szparagów czy to tylko Wybrańcy? :)
UsuńHehe to jest tak: ja znam kogoś, ten ktoś zna kogos i tamten ktos zna jeszcze kogoś, kto ma jeszcze szparagi (:
UsuńOch, och, zielony obiad z makaronem! Wiesz, jak trafić w moje gusta. :) Któż może tego nie lubić?
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, noresay dawna się odzywa - wróciłam z nowym blogiem. Może mnie pamiętasz.
Pozdrawiam!
Oj... zielonego można nie lubić... niestety... ja na przykład gustuję jeszcze w porach i szpinaku, ale zwykle trafiam na ścianę niezgody i oporu :)
UsuńPamiętam Cię :)
Co prawda nigdy nie robilam bialych szparagow, bo u nas sa glownie zielone, ale dlaczego je gotowac? Ja robie szparagi na parze, na grillu, ale nigdy nie gotowalam.
OdpowiedzUsuńW tym przepisie wrzucilabym szparagi na kilka minut na patelnie, solidnie je podgrzala i dodala pesto. Nie lubie gotowanych miekkich warzyw, wiekszosc warzyw jem na surowo, lub tylko sparzone. Ale jak pisalalm nie znam bialych szparagow, czy moze one naprawde wymagaja gotowania?
:) ja nie mam doświadczenie ogólnie w gotowaniu... ale z tego co mi wiadomo białe szparagi różnią się też od zielonych tym, że zielonych nawet obierać podobno nie trzeba... a białe tak :) Ja trafiłam też chyba na takie z końcówki sezonu... i wiesz co? Nawet mi do głowy grill nie wpadł.. ale ze mnie głupek ;p a to taki ciekawy pomysł! Ja gotowałam, bo tak mi poradzono... Nie zgłębiłam tematu i widzę, że popełniłam błąd :)
UsuńDzięki!
ależ jestem zaciekawiona dalszym ciągiem!.. szparagi lubie jeść, ale gotować wcale nie. nie lubie w ogóle gotować!
OdpowiedzUsuń:) miło, że jesteś zaciekawiona dalszym ciągiem mojej opowiastki :) miałam wrażenie, że nikt tego nie czyta... dziękuję :)
UsuńCiekawa jestem jak smakuje to danie. Nigdy nie jadłam niczego podobnego :)
OdpowiedzUsuń:) smakuje zielono, lekko, świeżo :) polecam Zielony Obiad!!! :)
Usuńsmacznie brzmi ten przepis, a co do przelewania makaronu są rzeczywiście dwie szkoły:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, też znam dwie. Przelewa się podobno w celu nie sklejania się makaronu? Dobrze myślę?
Usuńw wolnych chwilach lubie sobie eksperymentowac przy garach wiec zabieram przepis i w weekend pobawie sie szparagami,cukinia i makaronem :)
OdpowiedzUsuń:) życzę powodzenia i daj proszę znać jak wyszło i czy smakowało!!! :)
UsuńMM to ja jeszcze w sprawie tych szparagow:)) Faktycznie ja zielonych nie obieram, po prostu biore szparaga (??) palcami obu dloni i zginam, on wtedy peka dokladnie w tym miejscu gdzie konczy sie ta zdrewniala (wymagajaca obierania) czesc.
OdpowiedzUsuńA makaronu nie powinno sie nigdy przelewac woda:) Ta tlumaczyla Lidia Bastianich (Wloszka znana szefowa kuchni w Stanach, posiadajaca wiele restauracji na terenie calego kraju). Wlosi gotuja makaron tuz przed podaniem i lacza go natychmiast z sosem, lub wykladaja na talerz i wtedy polewaja oliwka, zeby sie ewentualnie nie skleil. Lidia "wylawia" makaron z wody prosto na patelnie z sosem i bardzo czesto nawet dodaje odrobine (pol szklanki w zaleznosci od ilosci makaronu lub mala chochelke) wody z gotowania makaronu do calego dania.
:) bardzo Ci dziękuję za te ciekawe informacje! Ja jestem wielbicielką wszelakich makaronów, dlatego na pewno mi się przyda :)
UsuńAleż pyszności "zaserwowałaś"! om nom nom :) Uwielbiam makaron z pesto i przyznaję,że ze szparagami czy cukinią nie miałam jeszcze okazji zasmakować :) czas wypróbować :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie wypróbuj ten przepis :) jest dość prosty (jeśli nie liczyć mojej walki ze szparagami ;p) i szybki :)
Usuńa mam cukinię...
OdpowiedzUsuńJeśli masz cukinię, to już połowa roboty za Tobą :) jeśli się kiedyś skusisz daj znać jak smakowało :)
UsuńJa też bym, już białej kanapy nie kupowała - chyba, że z takiego materiału, który nie przyciąga kurzu ;)
OdpowiedzUsuńCo do ścian to są w takim lekkim różu, kilka czarnych akcentów... generalnie róż, biel i czerń ;)
Mmm... zielony obiad brzmi pysznie. Szkoda, że ja szparagowy okres przegapiłam będąc na praktykach, zajadając się zupkami z proszku... Ale może coś kiedyś jeszcze :)
OdpowiedzUsuń:) nic nie szkodzi! Za rok też będzie sezon szparagowy ;D nic nie straciłaś :) poza tym.. zawsze możesz zrobić ten Zielony Obiad bez szparagów :)
Usuńprzeważnie to oznacza filmy, które już po prostu widziałam. :D choć jak ktoś poleci i zrobi to w sposób przekonujący, to rzeczywiście zdarzy mi się obejrzeć te "niesprawdzone". ;)
OdpowiedzUsuńNo cóż... przepis po przeczytaniu wydaje sie łatwy :) Będę próbować :)
OdpowiedzUsuńJestem!Przyszłam się chwalić :)Zielony obiad udał się!
OdpowiedzUsuńSzparagi są dostępne przez cały rok, szczególnie na bazarze i supermarketach.
UWAGA relacjonuje : szparagi nie są wodniste,ani się nie rozgotowały - są w sam raz.Dodałam sól,pieprz,estragon,cząber,koperek i obiad rozpłynął się w ustach !!:)
Ależ się cieszę :) bardzo mi miło, że "mój" przepis sprawił Ci przyjemność :)
Usuńheh uwielbiam makaron z pesto:)
OdpowiedzUsuń