Miał być blok, a był szok :)
Blok czekoladowy oczywiście! I szok też był czekoladowy! Los jednak chciał, aby do moich ust trafiło wcześniej coś... niesamowitego! I nie było to UFO!
Kojarzycie reklamę M&Msów? "Rozpływają się w ustach, a nie na dłoni". Czekoladowy Szok ma dokładnie tę samą cechę! Usta - nie dłoń!
Ale do rzeczy :) Jeśli macie ochotę podarować komuś (i sobie) rozkosz płynącą z przygotowywania* i jedzenia tego ciasta... będziecie potrzebowali:
* ośmiu jajek (będziemy rozdzielać żółtka od białek - uwielbiam to!)
* kostki masła (kąpiel wodna - rasowe spa dla masła :p)
* szklanki cukru (którą podzielimy na pół i rozsypiemy osobno do białek i osobno do żółtek)
* dwóch tabliczek gorzkiej czekolady (użyłam wedlowskiej)
* szczypty soli
* pergaminu do pieczenia
Jak wywołać ten Szok? :) Łatwo, lekko i przyjemnie! Chwila stresu nadciągnęła niczym czarna chmura tylko w jednym momencie... ale nastąpiło to tylko i wyłącznie z powodu piecyka, który obecnie posiadam... Piecyk ten mógłby być moim dziadkiem :) O tym za chwilę.
ZACZYNAMY!
Tworzymy spa dla naszego masła (do większego garnka wlewamy wodę, następnie wkładamy do niego garnek mniejszy). Kostka masła ląduje w mniejszym garnku, ogrzewanym wodą. I tam powoli rozpuszcza się... powoli, niespieszenie ciesząc nasze oczy.
Następnie łamiemy tabliczki czekolady. W zależności od nastroju można ciosem karate, można delikatnie, z namaszczeniem... Kawałeczki czekolady wrzucamy do rozpuszczonego już masła. I mieszamy... mieszamy... obserwując jak łączą się barwy :) I SMAKI.
Kiedy już napatrzyliśmy się na tę czekoladowo-maślaną zabawę, możemy zabierać się za rozdzielanie jajek. Przy tej okazji warto mieć do dyspozycji stół. Ja nie miałam, bo Bardzo Mądry Mężczyzna rozpoczął wojnę z komarami i postanowił je wszystkie odgrodzić od naszego mieszkania mierząc, tnąc i wklejając siatki do okien :)
Dlatego ja... posłusznie... na kawałku blatu rozdzielałam żółtka od białek. Żółtka do jednego pojemnika, białka do innego.
Radą Koleżanki poczęstowałam białka szczyptą soli i zaczęłam ubijać. Ubijałam dłuuugo, aż uzyskałam zadowalający efekty Sztywnej Piany :) po czym dodałam pół szklany cukru. I...
... ubijałam dalej! Wiadomo, cukier musi się połączyć z pianą :)
Po białkach przyszła kolej na żółtka. Dosypałam cukru i ubijałam. Masa jaśniała w moich oczach.
I docieramy do najprzyjemniejszych momentów... łączymy!! Rozpuszczoną w maśle czekoladę z ubitymi żółtkami. Na koniec delikatnie dodajemy pianę z białek. Mieszamy do momentu utrzymania jednolitej masy :)
Piekarnik już czeka - zimny. Ścielimy blaszkę papierem i przelewamy masę.
Stresujący moment następował z chwilą rozpoczynania pieczenia. Ponieważ podobno piecze się to najpierw 35 minut z dołu... a potem 15 minut z góry... Jednak z moim przedpotopowym piecem... nie miałam na to szans :) wzięłam więc kilka głębokich wdechów i z czekoladową duszą na ramieniu włożyłam blaszkę i ustawiłam nakazaną temperaturę na 170/180 stopni.
Niecierpliwie wdychałam wspaniały zapach przez 50 minut!
Udało się :) Było pysznie! Czekoladowo, delikatnie...
Podobno naturalnym jest, że ciasto opada i pęka lekko. Moje opadło i lekko pękło... naturalnie!
I z okazji tego pęknięcia... odwróciłam ciasto do góry nogami. Ładniej wyglądało.
W wersji Czekoladowy Szok jemy samo ciasto :)
W wersji Ciasto Czarno na Białym układamy obok ciasta lody śmietankowe lub waniliowe w dowolnej ilości :)
Moje było w pierwszej wersji, ponieważ tego akurat dnia stanowiło Ciasto Obwoźne :) Pisałam kiedyś... Dzielenie się za miast Diety! :)
Przyjemność przygotowywania i przyjemność jedzenia... a przyjemności sprawiać sobie trzeba!
* tak! Przygotowywanie tego ciasta było bardzo przyjemne! To mieszanie... delikatne dokładanie piany z białek... kosztowanie czekoladowej masy... :D
Zwabił mnie tu zapach czekolady :D Jej, muszę dziś urządzić sobie takie kulinarne niebo :D
OdpowiedzUsuńPisząc ten czekoladowy tekst myślałam o Tobie :) koniecznie spróbuj... Będzie Pani zadowolona :) Daj znać jak było :)
UsuńDziękuję za życzenia i kłaniam się do samej ziemi :)
OdpowiedzUsuńza każdym razem,gdy przybywam do Ciebie w gości ...Ty wodzisz na pokuszenie,aż ślina cieknie po brodzie :)
przepis kradnę,rzecz jasna !
A widzisz, ja mam mało kulinarnych przepisów :) raczej przekonuję do tego by być szczęśliwym :) Powodzenia z Czekoladowym Szokiem lub Ciastem Czarno na Biało :)
UsuńBardzo apetycznie to napisałaś :) Ach, zazdroszczę takich wrażeń.
OdpowiedzUsuń:) Ciszę się bardzo, że apetycznie się czytało! A jak się jadło... mmmm... ale dlaczego piszesz, że zazdrościsz takich wrażeń? Przecież gotujesz dużo częściej niż ja! :)
UsuńMiałam na myśli to konkretne doświadczenie smakowe ;)
UsuńWOW ale napisałaś, nie musiałam próbować, a poczułam smak. Genialne!
OdpowiedzUsuńMoja Droga :) strasznie mi miło kiedy czytam takie komentarze! To znaczy, że się spisałam! :) Ale Tobie proponuję po prostu upiec to Boskie Czekoladowe Ciasto :) jest proste i pyszne! Wtedy dopiero poczujesz smak... mój tekst jest niczym przy kawałeczku...
UsuńZnam to ciasto pod tytulem Czekoladowa Ekstaza:)) Bo faktycznie jest ekstaza;) Nastepnym razem radze dodac odrobine mielonego pieprzu kajenskiego lub chili, cudownie podkresla smak czekolady. Na te ilosci jakie podajesz dodalabym 1/8 lyzeczki, mimo, ze ja spokojnie dodaje 1/4 ;)) ale wiem, ze na pierwszy raz moze to byc szokujace polaczenie.
OdpowiedzUsuńCiemna czekolada kocha pieprz chili lub kajenski. Sprobuj, zapewniam, ze nie bedziesz zalowac, a poza tym miny poczestowanych, ktorzy wyczuwaja lekki posmak, ale nie potrafia nazwac czego, sa rowniez bezcenne.
Dziękuję Ci bardzo za radę :)
Usuńliczyłam na zdjęcia z procesu tworzenia...
OdpowiedzUsuńJa się chyba zacznę uczyć fotografować :) bo na razie to moje zdjęcia kulinarne tylko by Was odstraszyły... słowami chyba lepiej to oddaję... :)
Usuńmmm..a gdzie foto z fazy końcowej?:)))bo brzmi pysznie!
OdpowiedzUsuńuściski!
J
No właśnie więcej osób się dopomina zdjęć... a ja takie beztalencie fotograficzne... nie chcę Wam obrzydzać moich dzieł ;p
Usuńmusi być dobre, trzeba będzie wypróbować ten przepis, chociaż obiecałam sobie nie jeść słodyczy, tylko minimum, bo jak już się doczepię to jem i jem, ale przygotować sobie i komuś takie coś to przecież być miłym dla siebie i dla innych co jest równie ważne, lubię gdy wkoło jest miły nastrój :)
OdpowiedzUsuńTo ciasto z pewnością wprawia w dobry nastrój :) powodzenia! Jeśli byś upiekła napisz jak wyszło :)
Usuńhahahahahha wariatka jesteś, ale ja ostatnio ciastowy się zrobiłem zatem, kto wie...
OdpowiedzUsuńTylko boję się za to sam zabrać..:):):)
Tę wariatkę biorę sobie za komplement :) Zabierać się za pieczenie nie bój, bo dostałam w komentarzach jedną męską relację z szokowania tym ciastem :) Ja do szefów kuchni też nie należę... także wiesz... :)
Usuńoooo, jestem za!
OdpowiedzUsuńBlog o życiu & podróżach
Blog o gotowaniu
zjadłoby się takie rarytasy w chwili gdy na stole chleb, masło i ser :P
OdpowiedzUsuńAle ile rzeczy można zrobić z chleba, masła i sera!? :) grzankę... kanapkę... sandwicha :)
Usuńjadłam! pyyyyszne :))) takie sufletowate z lekka :)
OdpowiedzUsuńO tak! Dobrze to ujęłaś :) to ciasto jest sufletowate :) mogłam je nazwać "Sufletowe love" :)
UsuńTo już chyba wiem, jak zaszokuję żonę :-) Ucieszy się...
OdpowiedzUsuńTylko nie nawiązuj proszę, do tego komentarza u mnie, bo zepsujesz niespodziankę ;-)
Pozdrawiam.
Ślinka mi cieknie...
Będę milczała jak gdybym nie miałam moich dziesięciu paluszków :)
UsuńNo wyszedł prawdziwy szok!
UsuńChoć przez chwilę się zastanawiałem, czy nie piekłem za krótko, bo jakieś takie mokre. Ale tak chyba być powinno.
A do głowy wpadł mi pomysł na wariację na temat: gdyby tak gorzką czekoladę zastąpić białą i dodać wiórki kokosowe...
O kurcze, bo ja zapomniałam dopisać, że wykałaczką należy sprawdzić :) jeśli wtykasz w ciasto, wyciągasz i jest sucha - jest ok :) a ono z założenia mokre miało być! Czyli wszystko ok :) strasznie się cieszę! Mam nadzieję, że Żonie smakowało :) Ja myślałam, żeby z tego zrobić babeczki....
UsuńMmm... a myślisz, że nadaje się na imieniny teściowej zamiast tortu? Zrobię na pewno... Już mi ślinka cieknie :)
OdpowiedzUsuń:) myślę, że się nadaje! Tylko jeśli Ci się góra podniesie i potem opadnie... to też może warto odwrócić :) żeby ładnie się prezentowało :) i może jakimiś truskawkami przyozdobić? I lodami? Albo śmietaną jeśli to nie będzie ciasto obwoźne :) powodzenia! Czekam na relację!
UsuńPrzepis bajka ;) muszę wypróbować -> no i koniecznie "karate cios" (aż się poplułam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że spodobał Ci się przepis i sposób jego przedstawienia :) mam nadzieję, że się zdecydujesz i że wyjdzie równie pysznie :)
UsuńCoś w sam raz dla takiego miłośnika czekolady jak ja :-) Zapisuję :)
OdpowiedzUsuń:) Zapisuj przepis i potem fotografuj :P mnie tutaj namawiają, ale jakoś nie mam odwagi... i talentu ;p
UsuńTeż robiłam kiedyś blok i nie powiem...niebo w gębie:)
OdpowiedzUsuńOpisałaś to tak poetycko że widziałam każdy ruch który wykonałaś przygotowując to ciacho :))) Super :) Masz talent do pisania dziewczyno :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za te miłe słowa! Jakoś wolę tak przekazywać przepisy niż suchymi tylko składnikami i "wymieszać", "dodać" :)
UsuńWspaniale - smaki dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńCzyli jednak można cofnąć się w czasie bez wymyślnego wehikułu!
:) można można, akurat ja nie tym konkretnym smakiem (nie znałam tego ciasta jako mała dziewczynka), ale innymi owszem :)
UsuńBardzo dobrze się czyta. Bardzo lubię to ciasto. Bardzo serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńU.
Bardzo się cieszę, że bardzo dobrze się czyta i bardzo serdecznie zapraszam :)
Usuńjak to się dzieje, że kawałek czekolady / ciasta czekoladowego jest w stanie całkowicie odmienić każdy, nawet najbardziej pochmurny dzień?
OdpowiedzUsuńAch te endorfinki ;)
Też nie wiem jak to działa ;p ale nieważne... czasem... kiedy nadchodzą trudne, kobiece dni... kawałek czegoś czekoladowego lub słodkiego ratuje życie ludziom w moim otoczeniu ;p
UsuńOj, a ja mam ostatnio czekoladowe i orzechowe apetyty. A domowe wypieki najbardziej lubię takie gorące, prosto z piekarnika :)
OdpowiedzUsuń