Stanowczo lubię sprzątać. Lubię ten efekt, który uzyskuje się kilkugodzinnym dreptaniem po domy ze szmatą w ręku. Oczywiście irytuje mnie potem kiedy ktoś (najczęściej Bardzo Mądry Mężczyzna) śmie w normalnym trybie mieszkać w naszym błyszczącym miejscu... Gdzieś jednak żyć trzeba, a stodoły nie mamy ;)
Próbuję zatem wprowadzić w swoje uporządkowane w danej chwili (po sprzątaniu) życie pewną teorię. Teorię, którą przedstawiła mi Moja Ulubiona Koleżanka Od Szarości. Kiedyś będąc gościem w naszym domu, zwróciła mi uwagę, że strasznie zrzędzę i marudzę. Między innymi tematem mojego zrzędzenia było sprzątanie po sobie... Bo przecież ja zamiotłam - On nakruszył... Ja ułożyłam buty - On wszedł, zdjął buty i rzucił byle gdzie, ja umyłam umywalkę - On umył zęby i wygląda na to, że pastą i szczoteczką próbował też poprawić po mnie dzieło.
No, ale nie jest moim celem wytykanie czyichś
Teoria jest prosta. W teorii oczywiście, bo z praktyką to już różnie bywa.
Otóż chodzi o to, żeby sprzątać dla siebie. Jeśli chcę mieć porządek w kuchni, to powinnam go zrobić. Bo być może dla Niego nie jest to takie ważne. Dlaczego zatem go zmuszać? Ja chcę mieć poukładane buty, to sobie je układam. A nie zrzędzę. Proste? Proste.
Oczywiście, że widzę tę cienką linię, która przebiega między sprzątaniem dla siebie, a przywdziewaniem uniformu sprzątaczki... Ale! Tutaj popisać może się nasz On :) ponieważ, jeśli jest inteligentny, błyskotliwy, mądry, empatyczny, wyrozumiały* i widzi, że po raz enty układamy po nim buty... to być może w jego głowie zaświeci się mały neonik w kształcie napisu "Ciągle układa te buty... może to dla niej ważne? Może bym spróbował zaangażować się w tę misję? W końcu ja to pewnie zrobię lepiej"?
Tak czy siak doszłam ostatnio do wniosku, że już wolę sprzątać po kimś skarpetki, kubki, wietrzące się ubrania... niż doprowadzać do ładu czyjeś życie... To znacznie trudniejsze, nie sądzicie?
Liczę jednak, że nawet największy chaos / bałagan / nieład... przy odrobinie dobrej woli i wysiłku może zamienić się w porządek :)
Wierzę w to! Muszę :)
UDANEGO WEEKENDU :)
* mam nadzieję, że istnieje taka mieszanka cech u Mężczyzn :P (prócz Bardzo Mądrego Mężczyzny oczywiście ;p)
Też lubię porządek i codziennie sprzątam - kiedyś wpadałam w szał - teraz jak ktoś przyjdzie mam to w nosie - myślę sobie - potem posprzątam - nauczyłam się szanować moje nerwy - teraz łatwo mi powiedzieć bo mieszkam sama ( ze zwierzętami też robią bałagan,piasek,kłaki itd.)Córki jak do mnie przychodzą są w niebo wzięte - bo im nie zwracam uwagi - kazdy jest zadowolony :))
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Jak się tak pamięta, żeby nie zrzędzić... to wszyscy są zadowoleni... :) ale nad tym trzeba pracować ostro! Bo nerwy trzymać na wodzy jest mi bardzo trudno... :)
UsuńUdanego weekendu!
razem z wiosną zaczął się sezon na porządki :) też mam w planach wpis na ten temat ale w trochę innym kontekście ...
OdpowiedzUsuń;) czekam zatem cierpliwie na Twój uporządkowany wpis :)
UsuńNa szczęście tak :).
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy identyczne podejście do prządków :)
Ciekawe, że właśnie miałam zabrać się za sprzątanie, ale od tej czynności odciągnął mnie Twój nowy wpis na blogu :P
OdpowiedzUsuńMój podstępny kot zawsze czeka na porządki. Jak tylko opadnę na fotel i zaczynam wcierać krem w dłonie, on natychmiast wywala kupę z kuwety, albo postanawia opróżnić swój żołądek z kłaków. Czy on chce, żebym nigdy nie sprzątała? Pozdrawiam słonecznie :)
OdpowiedzUsuńZ takich właśnie powodów ja nie mam kota... szlag by mnie trafił gdybym nie mogła nigdy dosprzątać wszędobylskich włosów i kłaczków... ;) wolę sprzątać swoje rzeczy ;p
UsuńMój facet to jeszcze pół biedy, ale dzieci - zwłaszcza Roczniak - dopiero przy takim, sprzątanie to czysto syzyfowa praca, Mała Mi ;).... Ech...
OdpowiedzUsuńA jesteś zrzędzącą Mamą czy robisz to, bo chcesz mieć czysto i nie obciążasz dzieci swoim chceniem? :)
UsuńBałagan i brud mnie denerwują, więc sprzątam bo chcę mieć czysto. Mąż w zasadzie też lubi jak jest porządek, ale życie w graciarni, jaką sam sobie utworzy za bardzo mu nie przeszkadza... Zrzędzącą mamą jestem zwłaszcza wtedy, kiedy szafka czy szuflada jest otwierana raz po raz (choćby i 10 razy z rzędu) i opróżniana z zawartości. I wtedy już nie można nie zrzędzić,. Można dostać białej gorączki, ale Roczniak jedynie szczerzy zęby z radości na moje zrzędzenie. I robi mi wręcz na złość - jak widzi, że ja sprzątam i wrzucam (tak, już tylko wrzucam, już nie układam...) do szafki buty czy skarpetki - od razu musi wywalić to na nowo, na gorąco. Chodzący tajfun. Więc obecnie zrzędzę jak cholera, bo ładu i porządku to zaznam dopiero jak Roczniak będzie co najmniej Dwulatkiem i szafki z butami i ścierkami przestaną go interesować w takim stopniu jak teraz...
UsuńTeż bardzo lubię sprzątać, a najbardziej lubię efekt PO. :))
OdpowiedzUsuńWłaśnie też mnie napadło, od tej wiosny chyba i porządkuję wokół siebie, co się da.
A jak już uporządkuję, to ozdabiam.
A potem znów siadam do pracy, żeby zarobić na kolejną ramkę, którą powieszę, żeby ozdobić :)
I świetnie mi to robi! :)))
miłego weekendu i Tobie!
iw
Właśnie iw... trzeba jeszcze zarabiać na to ozdabianie :) tyle pięknych rzeczy teraz można kupić... ja mam jeszcze taki problemik, że nie wszystkie moje genialne pomysły podobają się Bardzo Mądremu Mężczyźnie... i moje ozdoby są dla niego kurzołapami... które tylko przeszkadzają :(
UsuńAle co tam :) wiosna jest!
Po I - im TAKIE lampki nie zapalają się nigdy.
OdpowiedzUsuńPo II - teoria koleżanki jest dobra pod warunkiem, że mieszka się samemu.
Po III - nie lubię sprzątać, ale lubię ten efekt "po". Dlatego właśnie się biorę za robotę...
Pozdrawiam.
Strasznie negatywne postrzeganie sprzątania i relacji damsko-męskich na płaszczyźnie sprzątającej :) ta teoria o sprzątaniu nie ma racji bytu kiedy mieszka się samemu :) bo wtedy można zrzędzić tylko do środka ;P samej sobie!
UsuńPrawie trzydzieści lat nie mogę się doprosić o pewne odruchy sprzątacze. Kiedyś sprzątałam, bo miałam siłę, teraz się pieklę, a on się dziwi;)I już nie lubię sprzątać, a lubię porządek i co?;))) I nie licz,że się domyśli i sam zacznie sprzątać. Albo będziesz to robić jak ja, sama, albo postawisz od początku twarde warunki. Np. kuchnia ja, łazienka Ty. I pamiętaj,że jak już posprząta, to zrobił to najlepiej na świecie i jesteś zachwycona. Poprawiasz po cichu i w tajemnicy;))) Uściski:)
OdpowiedzUsuńJa mam problem z tym poprawianiem po ciuchu i w tajemnicy... bo wiem, że tak właśnie powinnam to robić... jednak nie mogę się powstrzymać od komentarza. Dziecko może mieć problem z dokładnością... z koordynacją ruchu... itp... ale dorosły Mężczyzna?? To już chyba przesada... i komentuję... milczenie jeszcze nie jest moja cnotą... :(
UsuńW przeciwienstwie do szanownych poprzedniczek, nie cierpie sprzatac:) Jak bylam sama to placilam za sprzatanie, a potem wyszlam za maz, za mezczyzne, ktory sprzata. Tak i oprocz tego jest inteligentny i wyrozumialy:))) Szczegolnie wyrozumialy dla mojego barku entuzjazmu do sprzatania;) Jedyne co oboje robimy to odkladamy uzywane rzeczy, w tym odziez na odpowiednie (swoje) miejsce. Nie wyobrazam sobie rozrzuconych butow czy skarpetek, na to jestem szczegolnie uczulona. Poza tym dom jest dla ludzi, a nie ludzie dla domu. Wole byc szczesliwa w balaganie niz upierdliwa w idealnym porzadku:)))
OdpowiedzUsuńZasada odkładania rzeczy na swoje miejsce jest wspaniała! :) zmniejsza bałagan do minimum... my oboje mamy z tym problem niestety... jak zwykle podoba mi się Twój dystans... zazdroszczę :)
UsuńEch...no na prawde jakbym czytała o mnie i o moim M. Dokładnie to tak u nas wyglada, ja sprzatam a jemu to nie przeszkadza :)) Ale może warto popatrzec na to z jego perspektywy...? Hmmm... Chyba muszę do tych perspektyw jeszcze dojrzeć... :) Również miłego weekendu dla Ciebie :)
OdpowiedzUsuńPonieważ musiałabym czekać do konca świata na rozwój owych porządanych cech, u nas dzisiaj było bruralnie: meżczyzna musiał odkurzyć mieszkanie i sprzątnac łazienke, biedactwo:)Ja prasuje, dla równowagi...
OdpowiedzUsuńOd początku wspólnego życia, uczona na błędach, żeby nie musiał słuchać zrzędzącej żony,sprzatamy sprawiedliwie razem.Czyli jaki wniosek? Robię to dla JEGO dobra:)
Ja, co dziwne też lubię sprzątać ( poza myciem okien). A najbardziej lubię... zmywać. Tak, tak. Dziwna to przypadłość, ale przynajmniej nie ma problemu z " kto pozmywa po obiedzie?" :-)
OdpowiedzUsuńZmywanie ma jeden duży plus (poza umytymi naczyniami). Oczyszcza paznokcie :) nie trzeba pilniczka używać ;p a ja nienawidzę mieć brudnych paznokci... także najczęściej nie opieram się przed myciem naczyń :) chyba, że mam gorszy dzień...
Usuńlubię mieć porządek w domu, ale sprzątać raczej nie, może zmotywuję się stosując Twoją teorię:)
OdpowiedzUsuńNajbardziej spodobała mi się stodoła :D
OdpowiedzUsuńPolecam się :)
UsuńUwielbiam usiąść na kanapie po takim dniu sprzątania i cieszyć się, że jest czysto :D
OdpowiedzUsuńMarudzę i narzekam, i wyganiam L. do kuchni, żeby mi pozmywał, bo czasem krew mnie zalewa jak wracam do domu, a tu syf...
hihi... ja jestem ostatnio maniakiem układania, przekładania i segregowania :) cieszę się, bo już jutro sobota, więc kolejne przemeblowanie :))) ehh.. jak ktoś kiedyś ze mną wytrzyma? ;)
OdpowiedzUsuńU nas akurat jest tak, że ja jestem bardziej porządkowy, czyli że to nie moje skarpetki leżą w miejscach do tego nie przeznaczonych.
OdpowiedzUsuńI obawiam się, że Twoja teoria może i zgrabna, ale do skutecznego zastosowania trudna. Bo ja na przykład dla siebie sprzątam, ale co z tego, skoro nieporządek wraca tak szybko, że nawet nie wiem kiedy? I znowu przeszkadza tylko mi, więc to mi przyjdzie go znowu opanowywać. To chyba nie wywołuje szczególnych refleksji u reszty domowników. I chyba nie ma związku z inteligencją czy błyskotliwością, mądrością czy zdolnością do empatii - to kwestia latami nabywanych przyzwyczajeń, stylu bycia i życia; w pewnym momencie trudno to zmienić.
Wiem, że teoria o sprzątaniu jest trudna w praktyce... wiem... ale swoim przemyśleniem już zupełnie mnie zdołowałeś... właśnie tak to jest... Bardzo Mądremu Mężczyźnie też nie szkodzi bałagan... dodam dramatycznym tonem: JAK SOBIE Z TYM RADZISZ????? :)
UsuńKlnę pod nosem, tak żeby nikt nie słyszał... i sprzątam ;-) Później pół godziny cieszę się porządkiem a jeszcze później staram się nie rozglądać i nie zwracać uwagi...
UsuńSprzątać nie lubię - jest tyle innych ciekawszych rzeczy do zrobienia. Jak jednak w bałaganie żyć i twórczo pracować? Tzw. twórczy nieład mnie nie inspiruje. W życiu poszukuję harmonii i to dla mnie najsilniejszy bodziec do sprzątania. Na Chłopa nie liczę; jemu nawet bród i kurz nie przeszkadzają. Najbardziej motywuje go akcja - "Goście" :)
OdpowiedzUsuńJakbym czytała o sobie i o mężu :-)) Mamy bardzo podobnie :-)
OdpowiedzUsuńNic chyba już nie dodam więcej ;P
Mam fazy akceptacji innego podejścia do porządku, ale mam też fazy nienawidzenia go :-o
P.S. Do ładu każdy swoje życie musi doprowadzić sam. Amen!
Sezon wiosenny, czyli sezon na mycie okien (przynajmniej u mnie;p)). Bywa czasami irytujące, jak ktoś stara się stworzyć swoje małe "dzieło sprzątania", a inny je nieopatrznie naruszy. Ja do porządnickich niestety nie należę, ale szanuję jak ktoś lubi porządek, tzn. nie wchodzę w drogę szczotce;p
OdpowiedzUsuńWy chyba wszystkie tak macie:):):)
OdpowiedzUsuńMoje buty zawsze wyglądają jakby "wychodziły", a ustawiam je tylko w przypadku kiedy sie o nie potknę:):)Czyli dosyć często:)
Lubie porządek, choć nie pedantyzm:):)na szczęście robie go sam dla siebie, więc zawsze wiem gdzie co mam:):)
Pozdrawiam:):)
ależ ja się przestraszyłam tego wpisu, jak przeczytałam pierwsze zdanie. stąpałam po nim, jak po polu minowym. ja sprzątać nienawidzę. chociaż nienawidzę też pracować w nieporządku, sprzątam więc głównie wtedy, gdy mam masę pracy. tym samym siadam do roboty już zmęczona. :D brawo, jestem genialna! :D
OdpowiedzUsuńNie przeżyjesz za nikogo życia - to stracona młodość
OdpowiedzUsuńa sprzątanie jest równie nudne
O rany wszyscy(tkie) lubią sprzątać?!!!
OdpowiedzUsuńNienawidzę sprzątać.
Nudzi mnie to.
Sprzątam jak mi się zachce, ale widzę, że ja i ze dwie, trzy koleżanki u góry jesteśmy w mniejszości. Pozdrawiam je serdecznie:))
Też bardzo lubię porządek, ale gorzej ze sprzątaniem ;P musze mieć wenę. Heh moim ulubionym zajęciem przy sprzątaniu jest odkurzanie. Lubie widzieć kiedy brudna powierzchnia zamienia się w czysta i dźwięk wciąganych okruszków w rurę odkurzacza ;) Choć lubię zawód kury domowej ;)
OdpowiedzUsuńJa marzę o odkurzaczu bezprzewodowym ;D i czasem też lubię ten zawód (kury domowej :))... lubię się też czasem zabawić w podporządkowaną grzeczną kobietkę... :P ale to tylko czasem :)
UsuńSprzatamy oboje. Dla siebie. Bez planow, bez strategii, naturalnie. Zeby bylo milo, zeby wiecznie nie szukac, zeby nie popadac w poploch wobec nieoczekiwanego goscia...;)
OdpowiedzUsuńToż to idylliczny opis sprzątaniny... pozazdrościć :)
UsuńLubię sprzątać przed poważną pracą, stanowczo lepiej mi się myśli kiedy jest dookoła ład i porządek. Mój mężczyzna stanowczo potrzebuje do pracy chaosu...i tak sobie funkcjonujemy:)
OdpowiedzUsuńNiektórzy mają też tak, że lubią sprzątać kiedy mają pracować :) wiesz... tak zamiast! ;D a nie przed ;p
UsuńU mnie to jest tak: jako alergiczka nie mogę za bardzo biegać ze szmatą. Najczęsciej robi to druga połowa, ja tylko zaprzyjaźniłam się z odkurzaczem i pralką. Kiedyś wolałam ścierać kurze, ale to było jeszcze w poprzednim stuleciu:)
OdpowiedzUsuńKochana! Ja uwielbiam robić pranie :) segregować... wrzucać... dozować... a potem rozwieszać... mam nawet już system wypracowany... :) tylko z prasowaniem średnio ;P
UsuńHmm... Mężczyzna nigdy sam nie domyśli się że mógłby coś zrobić zamiast Ciebie. No niestety. I ja właściwie przestałam się łudzić, ze tak będzie. Jak czegoś od R. potrzebuję, żeby coś zrobił na przykład, to mu mówię wprost. Tylko nie że każę, ale proszę, że jakby miał chwilkę czasu albo coś, bo ja sobie sama rady nie mogę dać :) A z narzekaniem to akurat masz rację. Ja przestałam narzekać, że ciągle brudno, że przed chwilą przecież sprzątałam. Jak chcę mieć czysto to sobie sprzątam i już. :)
OdpowiedzUsuńja mam system na moje sprzątaniowe lenistwo;) zapraszam gości na jakieś dobre jedzenie- wtedy wszystko musi lśnić. Dlatego bardzo często miewam gości. :)
OdpowiedzUsuńuściski!
J
ja się wkurzam, irytuję na bałagan i ... sprzątam! bo co innego mi pozostało?
OdpowiedzUsuńale nie wiem, kiedy pęknę i wybuchnę!
:P
hmm Ja się chyba jednak skłaniam ku teorii chaosu albo raczej NIEŁADU ARTYSTYCZNEGO ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie łatwiej zaprowadzić porządek w rzeczach niż czyimś życiu:) Choć i jedno i drugie jest możliwe:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:)
pstryk - psssffffffsssfff - odgłos powietrza schodzącego z bańki, w której mieszkasz ;)
OdpowiedzUsuńotóż, próbowałam Twojej taktyki: sprzątać, nie zrzędzić, może się domyśli.. zapomniałam, że mężczyźni są prości i do nich trzeba drukowanymi literami, zdaniami prostymi, a nie liczyć na domysły... w moim przypadku, mąż doszedł do wniosku, że skoro sprzątam i nic nie mówię, to pewnie dlatego, że tak lubię.. więc co mi będzie przyjemność odbierać? ;)
metoda druga: zaciętej płyty powtarzającej w kółko "wrzucaj brudne skarpety do kosza na pranie" przyniosła o wiele lepsze efekty.. skarpety w 99% przypadków lądują w koszu.. a jak czasem nie wylądują, wystarczy odpowiednim tonem rzucić "kochanieeeee" i już biegnie naprawiać swój błąd ;)
O nie... ależ mnie sprowadzają tutaj na ziemię... ale czy zacięta płyta nie jest synonimem zrzędzenia? ;D
Usuńnie, nie jest, bo można powtarzać to samo, ale bez negatywnych komentarzy.. zrzędzenie jest stopień wyżej: powtarzamy ciągle to samo i dodajemy “bo ty nigdy…” albo “bo ty zawsze…” ;)
Usuń