Mieć tę drugą połowę jest pięknie... W teorii jest się do kogo przytulić, odezwać : ) (zakładając, że akurat nie mamy cichych dni ;p). Podobno my, ludzie jesteśmy tak stworzeni / ukształtowani, że dążymy do gromadzenia się, łączenia w pary, grupy itp. Wiele wskazuje na to, że tak jest rzeczywiście.
Jednak w ostatnich czasach dość modne stało się bycie singlem (można też użyć zwrotu "osoba samotna, bez pary", ale to już nie takie trendy ;/).
Tak czy siak jak wszystko w naszym życiu, w naszym świecie ma swoje plusy i minusy. Rozważanie wszystkich aspektów życiowych pod kątem plusów i minusów singli i "sparowanych" zajęłoby mi dziesiątki lub setki stron... i mnóstwo czasu... ale czy ktoś by to chciał przeczytać? :p
A tak poważnie... zaintrygował mnie ostatnio jeden taki aspekt. Taka różnica między parami a "pojedynczymi" ludźmi. Nie jest to może najważniejsza płaszczyzna naszego życia (choć pewnie jest ogromna liczba ludzi, dla których jednak jest to najważniejsze), ale jednak zdarza się chyba każdemu, kto nie jest pustelnikiem : )
Mam tutaj na myśli chodzenie na imprezy / przyjęcia / spotkania z przyjaciółmi* i tego typu wyjściami.
Na pierwszy rzut oka nie widać problemu. Bo przecież miło jest gdzieś wyjść, posiedzieć, pogadać, zjeść coś dobrego (o ile jest), wypić drinka / winko / herbatkę / kawę.... Jednak (!) nie każdy to lubi albo nie zawsze ma się ochotę....
I teraz jeśli jesteśmy w parze, idziemy razem (wybrać z powyższych możliwości*) i nagle jedno z pary chciałoby już pójść... bo się nudzi, jest zmęczone, nie podobają mu się ludzie (powodów może być milion, sami wiecie ; )). I zaczyna się "problem".
1. Wyjść razem i wtedy jedno będzie niezadowolone, bo chciało się bawić dalej?
2. Zostać razem i wtedy jedno będzie niezadowolone, bo chciało już pójść do domu?
3. Jedno z nas zostaje i bawi się dalej jeśli ma ochotę, a drugi idzie do domu, bo tego właśnie chce?
4. Ale tak wychodzić osobno kiedy się przyszło razem będąc parą?
Co robić? W tej sytuacji kompromis nie jest kompromisem, bo rzadko kiedy obie strony są w miarę zadwolone...
Single nie mają takiego problemu. Przychodzą z kim chcą, albo sami. Nawet jeśli kogoś poznają w danym miejscu, mogą sobie iść do domu kiedy chcą i z kim chcą!
Oczywiście każdy wybiera co lubi : ) wolę mieć parę - godzę się na kompromisy nie zawsze będące kompromisami.... Chcę być singlem - nie zawsze mam się do kogo przytulić....
To takie oczywiste... a jednak nie zawsze!
Obraz znaleziony w Sieci : )
single częściej chorują na serce niż osoby w parach smutne to...
OdpowiedzUsuńPonoć osoby będące w stałym związku żyją dłużej. Więc dlaczego jest tyle wdów? :)))
OdpowiedzUsuńKompromisy to sztuka, uczę się jej całe życie...
OdpowiedzUsuńOdwieczny problem, mieć ciastko i zjeść ciastko :-)
OdpowiedzUsuńMi, bez różnicy chyba, czy jest się w parze, czy jest się singlem - zawsze będzie jakieś ale, tylko inaczej motywowane...
OdpowiedzUsuńKompromisy czasem nie mają racji bytu... A co wtedy? Akceptacja?
Sama nie wiem.
Ja wyjść imprezowych nie lubiłam będąc w parze, a i osobno unikam. I nic mnie nie przekonuje.
Pozdrawiam :)
Przecież można być razem, a na spotkania towarzyskie nie zawsze chodzić razem. Trzeba sobie dać trochę swobody, to dobrze robi dla zdrowotności każdego związku:)A jak się już poszło razem to bez kompromisu ani rusz, ewentualnie można się pokłócić;)Też zawsze jakaś atrakcja;)
OdpowiedzUsuńKaprysia ma rację:).
OdpowiedzUsuńA jeśli jest się singlem... wystarczy mnóstwo zajęć...
...tylko... tylko przytulenia czasem brak...
Sztuka zgodnego bycia razem, polega na umiejętności radzenia sobie z problemami, których by się nie miało, gdyby się było samemu.
OdpowiedzUsuń(wzięte z francuskiej komedii filmowej)
Odwieczne pytanie - kogo faktycznie bardziej kocham? Siebie samego(samą) czy tą drugą osobę.
Za tym idzie drugi dylemat - singiel z wyboru, czy z braku partnera?
Nie mam pojęcia co zrobić...często bywam gdzieś sama, bywało, że przychodziłam z kims a wychodziłam sama...
OdpowiedzUsuńa singiel może miec sie do kogoś przytulić chyba, czy nie...może ja inaczej syngli rozumiem...można sie do psa przytulic, kota, poduszki, własnych ramion...bo gorzej kiedy się przytulasz do kogoś a ten ktoś cie zupełnie nie rozumie...
ja się zgadzam z Malutką: zawsze się znajdzie jakieś ale...
OdpowiedzUsuńale wracać trzeba samemu...
ale nie można na kogoś zrzucić winy jeśli chcie się wyjść wcześniej...
ale...
swoją drogą kiedyś nie było singli tylko stara panna albo stary kawaler...
ciekawe...
będąc w parze już lat kilka zastanawia mnie czy to określenie wymyślone nie jest przypadkiem dla zagłuszenia żali singli...
ale...
no właśnie... ;)
A jest singiel z wyboru? Czasem wyborem jest to, że szukamy tego, czego chcemy od życia, bo dotychczasowe związki nas nie satysfakcjonowały. Ja własnie odkrywam uroki życia w pojedynkę, po wielu kilku długich związkach i póki co przytulenia się mi nie brakuje, a zawsze jest co zrobić ze sobą. Ciężko mieć szczęśliwy związek, zwł. w tych zwariowanych czasach, łatwo się pogubić. Nie zawsze ludziom chce się tak wysilać. A czasem nie ma co tkwić w związku, który jest frustrujący, tylko trzeba się odważyć i szukać swojej drugiej połówki pomarańczy.
OdpowiedzUsuńCzasami to kwestia nazewnictwa. Mam koleżankę singielkę, która jak tak o niej powiedziałam mocno się obruszyła.
OdpowiedzUsuń- Nazywajmy rzeczy po imieniu - powiedziała - Nie jestem singlem tylko stara panna;)
Nie to żebym się z nią zgadzała, ale coś w tym jest bo niby to samo, ale brzmi zdecydowanie lepiej;)
Zawsze wychodząc trzeba zabrać swoje klucze do domu!!! U mnie jest taka zasada. Jak nie wezmę kluczy czekam pod drzwiami, a jak wezmę urok odpędzony i wracamy razem:P
OdpowiedzUsuńA tak naprawdę w czym tkwi największy problem w wychodzeniu z imprez w pojedynkę?
OdpowiedzUsuńW tym, że partner/partnerka zostaje sam/sama z miną na kwintę pośród rozbujanego zabawą tłumu?
Czy raczej w tym, co znajomi powiedzą: "bo przyszli razem, a wyszli osobno"?
Tak się teraz zastanawiam...
Marto ;) zatem 1 - 0 dla sparowanych... ;p (proszę się nie gniewać na ten lekko głupawy żarcik ;p)
OdpowiedzUsuńanabell :) już chciałam napisać 2 - 0 dla sparowanych, ale... są wypadki samochodowe... i inne straszne rzeczy, więc w tym wypadku nie jest mi do śmiechu... życie...
Margo :) poezja to sztuka... kompromisy też... jesteś artystką - masz szanse! A tak poważnie... to chyba najtrudniejsza rzecz w związkach...
fire.woman! A rozwiązanie? Masz jakieś? :)
Jaki kompromis???
Malutka :) szczęściarą jesteś, że Ci się udaje ;p zazdroszczę...
kaprysiu ;) ujęłaś to bosko! Atrakcja!! Uśmiałam się ;p oczywiście swoboda swobodą... ale czasem ta druga połowa nie chce zostać sama! Albo iść sama! I wtedy już jest trudniej...
Ido :) wróciłaś!!! Dawno Cię tutaj nie było... cieszę się, że jesteś :) Przytulenie jest jednym z większych plusów "sparowania"... owszem :)
Tadeuszu :) to bardzo trudne pytanie dla nas - egoistów (czyt. ludzi)... Rzeczywiście... czy nie poświęcamy się tylko słowami... a nie czynami?
Beato :) rozumiem co masz na myśli. Ja poprzez słowo "singiel" rozumiem człowieka, który nie ma stałego partnera (z wyboru lub z przymusu). Wtedy raczej kot nie pomaga (albo tylko chwilowo)... nie sądzisz? :)
Cała Ja :) wiesz... słowa zmieniają znaczenie... słowa się rodzą... powstają nowe :) nie doszukiwałabym się w tym jakiejś większej idei... Choć owszem... moim zdaniem "stara panna" brzmi gorzej od "singielki" ;p ale to chyba dlatego, że przyuczono nas do pejoratywnego znaczenia "starej panny"...
Porcelanowy Blogu :) zgadzam się! Trzeba być odważnym i szukać swojego szczęścia :) samemu lub z kimś (wedle uznania i potrzeb) :) z tym dobrym związkiem... hm... różnie to bywa, bo różni są ludzie. To co dla jednego jest super związkiem, dla innego nie wchodziłoby w grę... prawda? ;)
Nivejko :) no właśnie! Ale nie zrozumiałam... dla według Ciebie brzmi lepiej? Singielka czy stara panna?
li :) to jest jakaś myśl ;D może to taki czar!! :) szczęśliwy talizman... hm... ;)
Malutka :) a to już zależy od ludzi :) ja pisząc ten tekst miała na myśli to pierwsze. Jedno zawsze będzie niezadowolone. W tym wypadku kogo obchodzi co powiedzą inni... hm... chociaż pewnie kogoś obchodzi ;p
Mała Mi: coraz bardziej lubię Twojego bloga :))) Fajne tematy na warsztat wrzucasz :)
OdpowiedzUsuńTak prawdę mówiąc to nie bywam na imprezach to nie miewam takich dylematów :D.
A bycie w parze bądź singlem - i tu i tu są plusy i minusy. Jednak zdecydowanie mniej minusów widzę w byciu singlem.
Bycie w parze/małżeństwie nie jest gwarancją, że mamy się do kogo przytulić, że znajdziemy wsparcie w drugiej osobie gdy coś się stanie, że w razie choroby będzie nam miał kto podać herbatę i wreszcie że na starość będziemy mieć towarzystwo i pomoc. Czasami lepiej się przytulić do psa ;).
Skoro związek mi tego nie gwarantuje - to po kiego grzyba się mam silić na kompromisy wynikające np. ze wspólnego zamieszkiwania? :D
To takie luźne, pokręcone myśli moje :). Ja w tym względzie jestem strasznistą pesymistką bo się porządnie przejechałam i teraz mi jakoś lepiej w związku na odległość ;). Facet? ok fajnie, byle tylko daleko od mojego domu i konta bankowego :) Przynajmniej na razie ;)
Jakaś marudna ta druga połowa;)Perswadować, tłumaczyć, przyuczać, wychowywać;)))
OdpowiedzUsuńDobrej nocy:)
Znam parę, która już nie jest parą :-(, gdzie jedna połówka chciała wyjść z imprezy i to zrobiła, jednak zapomniała dogadać się z drugą połową na temat kluczy do mieszkania :-) Facet miał klucze, zamknął się w mieszkaniu i twardo zasnął, po czym kobieta nie miała drugich kluczy i stała pod drzwiami i dzowniła i pukała, a tu nic. W końcu noc spędziła u koleżanki :D
OdpowiedzUsuńInna sprawa, że oni już od jakiegoś czasu nie mieli się ku sobie i to był koleny powód aby się rozstać :-o Może facet zrobil to podświadomie, bo już nie chciał z nią być?
Czasami myślę sobie, że fajnie byłoby być singelką (ze względu na tą wolność), a z drugiej storny moja znajoma singielka kiedyś powiedziała mi, że ma już dość samodzielnego organizowania sobie czasu, chciałaby czasem zrobić coś z kimś i nie żeby to była jakaś koleżnaka, siostra ale jednak facet :-)
OdpowiedzUsuńNie ma idealnej dorgi życia, ale ważne aby była nasza własna i z własnej nieprzymuszonej woli.
Singielka. Bo to by oznaczało że z wyboru;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zostałam, singielką, to nie jest takie złe, mam pełną swobodę, z resztą często wychodziliśmy osobno. A co do pzrytulania, to zgadzam się z Beatą i Prcelanowym Blogiem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSingielka.
U mnie nie ma mowy, żeby lepiej bawiąca się połowa została. Ja nie widzę problemu ale TŻ za chiny ludowe by się na to nie zgodził, choć ja za te chiny pojąć nie mogę, dlaczego. Mnie to nie przeszkadza, niezależnie od tego, którą połową - tą lepiej czy tą gorzej się bawiącą byłabym. A co ludzie powiedzą o takiej sytuacji nie obchodzi mnie w najmniejszym nawet stopniu. Więc dlaczego nie?
OdpowiedzUsuńJa też czasami myślę, że fajnie było być singielką. Głównie dlatego, że wtedy mój nastrój uzależniony był li i jedynie od moich hormonów, ujarzmionych zresztą przez pigułki anty:-)) A teraz w dużej mierze zależy od sytuacji w domu i nastroju mojego TŻ - jak jest fajnie, to euforia a jak się pożremy - nastrój spie... aż do chwili, kiedy się pogodzimy. Do dupy:-)
A jak byłam singielką, to sobie myślałam - ale fajnie było być w związku. :-))))
Pozdrawiam:-))))
nie od dziś wiadomo,że bedąc w związku dopiero docenia się chwile samotności:)
OdpowiedzUsuńA ja mimo że w parze wierzę w singli z wyboru...mimo że dotad żadnego singla z wyboru nie spotkałam :) Wiekszość bo nie znalazla czego szukala, inni bo to co znalezli nie bylo tym czym sie wydawalo...najgorzej to chyba jak sie jest singlem bedac w zwiazku, bo i takie przypadki sie zdarzaly...
OdpowiedzUsuńA imprezy w parze - jakos do tej pory nie bylo problemu z kompromisem, on wychodzi wczesniej bez krecenia nosem, albo ja zaciskam zeby i zostaje troche dluzej :)
Moja droga Mała Mi gdybym miała rozwiązanie to bym nie była sama :-(
OdpowiedzUsuńAle jak mam być z byle kim i byle jak, to już wolę sama :-)
i tak źle i tak niedobrze..nie ma recepty, zawsze ktoś musi zrezygnować ze swojego czegoś prawda? na szczęście ja już nie musze. Czasem nawet chcę, ale pod warunkiem, że zostane odpowiednio do tej rezygnacji przekonana ;-)
OdpowiedzUsuńa jesli chodzi o "singielstwo", takie z wyboru..przeciez nie ma obowiązku być pojedynczym singlem przez caly czas! wlaśnie to jest fajne, ze mozesz byc w zwiążku póki Ci to pasuje. A potem, potem nie boisz sie być sama. Ja tak wlaśnie teraz mam od kilku lat i powiem szczerze-jest mi dobrze. I chyba juz nie chcialabym, zeby było inaczej..
OdpowiedzUsuńAntares :) cieszę się, że Ci się tutaj podoba :) widzę, że rzeczywiście miałaś niemiłe przeżycia i doświadczenia, więc rozumiem Twoje podejście... różnie w życiu to bywa... i czasem pewnie tak jest, że "sparowani" nie mają nikogo... mimo, że mają, jeśli wiesz co mam na myśli :)
OdpowiedzUsuńkaprysiu ;) jeszcze brakuje "wyszkolić" ;p
Dag :) ładnie to ujęłaś... z tą drogą... ważne, żeby była nasza własna :) prawda, prawda, prawda!
A no tak.. teoretycznie Nivejko tak :)
madmargot :) rozumiem :) mam nadzieję, że wszytko będzie się układało po Twojej myśli :)
lotnico :) czyli na zasadzie tego, że człowiek zawsze chce to, czego akurat nie ma... :) hm?
Olu ;) a będąc singlem pragnie się towarzystwa? :)
Anik ;) ja też wierzę w takich z wyboru ;) i lepsze to niż singlowanie w parze... zgadzam się :)
fire.woman :) i tutaj masz rację! Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma? NIGDY! :)
Szczęścia Ci życzę :)
nasza znajoma Singielka ostatnio siedzi w domu sama.i jest coraz bardziej sfrustrowana,zniechęcona,niezadowolona.
OdpowiedzUsuńpodczas,gdy my balujemy,chodzimy parami..
ale to chyba zależy od tego,co kto lubi,bo będąc sparowanym, każde może iść sobie np na babski,czy męski wieczór:),u mnie to działa całkiem sprawnie:)
razem razem razem, przyznaje - nie umiem byc sama, co nie oznacza ze musze wszystko robic we dwoje. kazdy musi miec swoja "przestrzen" :D
OdpowiedzUsuńthank you for passing by and leaving your sweet comment! there's a give-away on my blog!
xoxo from rome
K.
http://kcomekarolina.blogspot.com/
Można wychodzić osobno..
OdpowiedzUsuńGdy się wychodzi razem - ja jakoś tak raczej staram się wracać wspólnie . Mimo ewentualnych różnic, czy chęci... trzeba szukać kompromisu?
el ;) co to znaczy pojedynczy singiel? :)
OdpowiedzUsuńMijko :) oczywiście... właśnie tak to jest... zależy kto co lubi :) Pewnie nie wszystkie singielki są sfrustrowane i nie wszystkie pary szczęśliwe...
Karolino :) zgadzam się z tą przestrzenią :) to tak dla higieny... ;p
Ano właśnie Zeruyo :) można, oczywiście... ale czy wtedy nie ma takiego dziwnego uczucia? :) No i ten kompromis... jest zwykle niezadawalający nikogo... niestety...
czasami chciałabym być sama ...
OdpowiedzUsuńczasami czuję się sama ...
czasami jestem sama ...
będąc w parze jest się często samotnym ...
cóż ...
życie ...
magdaleno :) racja... takie życie... ale tej samotności też potrzebujemy... o ile nas nie przytłacza... i jeśli jest ona z nami z naszego wyboru... a nie kiedy jesteśmy przymuszeni do bycia samemu...
OdpowiedzUsuńchciałam tylko zauwazyć, że tu jakoś mało singlowo jest:)
OdpowiedzUsuńBeato :) tu czyli gdzie? ;D
OdpowiedzUsuńaro 49
OdpowiedzUsuńSinglowanie to największa złuda
współczesnego świata
zaprogramowana przez największe koncerny
odzieżowe, wycieczkowe, imprezowe, itp.
Oni sponsorują filmy typu
"Sex w wielkim mieście"
aby ludzie myśleli, że żyjąc jak
ich bohaterowie, ubierając się jak
bohaterowie, imprezując jak bohaterowie,
są trendy, cool, itp.
A po prostu są klientami ich koncernów.
Dla kobiet urodzenie dziecka jest największym spełnieniem kobiecości,
Czy 40 letnia kobieta będzie rodzić
dzieci? A zegar biologiczny bije.
Najlepszy czas na rodzenie jest między
16 a 25 rokiem życia.
Koncerny tym nieszczęściem ludzkim się
nie przejmują, mają kasę.
nie no, jakbym mogła Was opuścić?
OdpowiedzUsuńnie potrafiłabym! :)
a w marzeniach ciągle odfruwam, mam czasami wrażenie, że tutaj naprawdę mnie nie ma.
aro 49 ;) witam Cię :) bardzo ciekawe spostrzeżenie... ale nie wspominasz o uczuciach! Jeśli ktoś kilka razy zawiódł się na związkach... to może w końcu decyduje się zostać na jakiś czas sam? Hm?
OdpowiedzUsuńmagdaleno :) zazdroszczę Ci tej umiejętności... ja zbyt naziemna jestem najczęściej :P
aro 49
OdpowiedzUsuńCo z uczuciami?
Światem kieruje Wielki Brat czyli
materializm.
W materializmie ludzkie uczucia się nie liczą.
Trzeba samemu odciąć się od tego
co przedstawiają media
i wrócić do wartości
i szukać partnera w środowiskach
gdzie te wartości wyznają.
Tam znajdziesz prawdziwe uczucie.
Tego Ci życzę jak najprędzej.
aro 49 :) ale co ma materializm do uczuć? :) wiadomo, że są ludzie, dla który liczy się u partnera samochód, dom itp... ale to chyba mniejszość... jakaś patologia tak naprawdę... nie sądzisz?
OdpowiedzUsuńaro 49
OdpowiedzUsuńCo ma materializm do uczuć?
Materializm nie zakłada uczuć,
w materializmie jest interes, zysk.
(Do końca życia nie będziesz prawdziwie
zadowolona jeśli wyjdziesz za mąż dla
prestiżu czy pieniędzy. A niech się
jeszcze w życiu odwróci... jak często bywa.)
Uczucia, te nie chore, czyli odwzajemnione,
budują taką Jedność, że
ta Jedność jest taką siłą,
którą zdobywa się razem świat,
i nie ważne czy jest się nad wozem,
czy pod wozem, bo to się często zmienia,
bo rożnie w życiu bywa,
ale jest się razem,
a razem na pewno da się radę.
hej Mi:) dla mnie odpowiedź jest oczywista:) każdy robi to co chce, nie przejmuję się czy coś według kogoś wypada lub nie wypada:) często bywa tak,że ktoś jest zmęczony po całym tygodniu lub ma ochotę odpoczywać w jakimś cichym miejscu. Staram nie zmuszać się do robienia rzeczy wbrew sobie. Nigdy też nie zmuszam do tego innych:) sytuacja czysta i klarowna, jeśli tylko w związku jest wystarczająco dużo zaufania :)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia!
J.
No własnie aro 49 ;) ale przecież to, że media nam coś narzucają nie oznacza jeszcze, że ludzie tak budują relacje! Bywają tacy hipokryci oczywiście... fałszywi itp... ale zawsze są dwie strony medalu :)
OdpowiedzUsuńdotblogg :) jak tak to piszesz to rzeczywiście wydaje się proste i klarowne... czasem jednak w życiu wychodzi inaczej...
Ale ciężki temat zapodałaś. Ja to sobie czasem myślę, że powinnam być singlem, bo dzięki temu mniej będę się denerwowała i stresowała. Z drugiej strony sobie myślę, że natura jest silniejsza i prędzej czy później będę chciała się "sparować". Tylko skąd wiedzieć, czy w tym "parowaniu" na pewno dokonuje się trafnych wyborów?
OdpowiedzUsuńaro 49
OdpowiedzUsuńMała Mi pisze...
"ale przecież to, że media nam coś narzucają nie oznacza jeszcze, że ludzie tak budują relacje!"
Oczywiście, że nie.
Tylko póki się ma jeszcze rozsadek,
bo miłość go już odbiera,
trzeba szukać takiego środowiska i
obracać się w takiej grupie, w której
wyznają takie same poglądy na
małżeństwo, na wartości, na kulturę... ,
mają podobne zainteresowania, itp.,
jak Ty.
Bo to pomaga w odczuwaniu zadowolenia
i szczęścia
w przyszłym związku.
Każde małżeństwo jest loterią,
bo ludzie się z czasem zmieniają,
(jedni na lepsze, inni na gorsze)
ale jeżeli już na starcie inwestujesz w
alkoholika,
lub w wyznawcę wolności seksualnej, itp.,
to zabierasz sobie 90% szans
na udany związek,
chyba, że też to samo wyznajesz.
Mała Mi, zgadzam się z aro 49. Jesteśmy manipulowani - filmami, jakie nam się serwuje, muzyką, jakiej słuchamy, reklamami pod każdą postacią. Jesteśmy programowani do pewnych określonych zachowań, które służą interesom koncernów. To ułuda, że media nie mają wpływu na nasze decyzje. To ułuda, że rządzą nami politycy. Nami rządzą koncerny a politycy są jedynie pionkami, którzy realizują cele wygodne dla koncernów. A my to już takie maciupkie pioneczki, które mają pracować i wydawać, wydawać i od nowa pracować. Nami, naszymi uczuciami czy potrzebami nikt się nie przejmuje.
OdpowiedzUsuńAle w jednym z aro się nie zgadzam - promowaniu bycia singlem. Bo single jednak rzadziej się rozmnażają, jak ludzie sparowani. A przecież nowe dzieci to nowi konsumenci, już od kołyski:-))) Zważywszy na mały przyrost naturalny w krajach rozwiniętych, które są przecież największymi konsumentami dóbr z wyższej półki i luksusowych, powinno im zależeć na promowaniu rodziny i macierzyństwa.
Wiem, cyniczne to wszystko. Ale to jest nasza rzeczywistość. Rzeczywistość z Georga Orwella i Aldousa Huxleya, choć uparcie nie chcemy tego zauważyć.
Pozdrawiam:-)
Aśu :) no bo to tak jest, że "sparowani" czasem potrzebują czasu dla siebie, "wolności"... a single... tej drugiej połowy...
OdpowiedzUsuńA gwarancji nam nie da nikt co do wyboru partnera.... taka sobie ruletka :)
aro 49 :) moim zdaniem nie trzeba mieć tych samych poglądów... wtedy tylko jest trochę trudniej o kompromis... poza tym, moim zdaniem prawdziwa miłość nie dopuściłaby do tego, aby być z kimś dla samochodu... lub willi... to wyrachowanie, a nie miłość.
lotnico :) ja wiem, że jesteśmy manipulowani, wiem, że czasem działamy "pod wpływem" jednak jeśli się zakochasz... to co Ci może zasugerować jakiś koncern? Będziesz się sugerowała tym co lubi on / ona :) hm?
OdpowiedzUsuńaro 49
OdpowiedzUsuńlotnica pisze...
Ale w jednym z aro się nie zgadzam - promowaniu bycia singlem. Bo single jednak rzadziej się rozmnażają, jak ludzie sparowani.
Tak, ale single na większe luksusy stać
a ludzi i bez rozmnażania w świecie zachodnim,
jest taka ogromna liczba, że powstają nowe rynki zbytu: Chiny, Azja, Afryka,
i tam już przenoszą fabryki koncerny.
Hey gorgeous..
OdpowiedzUsuńWhat a lovely blog you have here!
I love this painting! You got lotts of good inspiration.. Keep it up babe!
Wanna be followers? Let me know!
Love from Stockholm.. xoxo!
Są plusy i minusy jako rzekłaś :)Całkiem obiektywny i świadomy wybór jednego lub drugiego stanu chyba jest niemożliwy. Wydaje i się bycie singlem lub elementem pary to wypadkowa bardzo wielu czynników wcale niekoniecznie zależnych od samej zainteresowanej osoby.
OdpowiedzUsuńtak źle i tak niedobrze ;) cóż... samo życie
OdpowiedzUsuńnie zastanawiałam się nad tym wcześniej.. to chyba temat należący do "ciężkich" w moim przypadku, bo jako "singiel" lub jak kto woli "osoba samotna" wymieniając zalety układu sam na sam z samą sobą ciągle widzę same wady, a przecież jest tak pięknie, jak być powinno, bo spełniam się przecież w różnych dziedzinach i podejmowanych działaniach zawodowych.. nadmiar "wolnego czasu" wypełniam wyborem kolejnych studiów i w ten sposób gospodaruje sobie wolne weekendy:)
OdpowiedzUsuńjuż zrobiłam bilans zysków i strat układów i układzików życiowych...a póki nie znajdzie się "książę z bajki, który porwie moje serce" przytulać będę się do kota i kubka kawy:)dalej twierdzę, że tak mi dobrze, a wady każdego układu, w jakim bym się nie znalazła i tak dostrzegać będę. Bo taki urok związkowo-stosunkowej natury ludzkiej - idealnej symbiozy nigdy nie będzie, a jak będzie to trzeba wiać, bo jest ona podejrzana i naturalnie nierealna:)
magento :) zaintrygowałaś mnie... jakie to mogą być czynniki niezależne od nas?
OdpowiedzUsuńeuforko :) szkoda, że tak się definiuje "samo życie" ;p szkoda, że nie może być zawsze dobrze... hm?
stasinko :) jedno jest pewne: nie warto brać byle kogo tylko dlatego, że inni mają partnera... lepiej być sobie z sobą... :) szczęśćia życzę :)
Witam wszystkich. Podam swój (nasz) sposób na roztrząsany problem:
OdpowiedzUsuńNa imprezy - razem (chyba że się trafi okazja wyjątkowa, typu wieczór panieński/kawalerski - to jedyny dopuszczalny wyjątek.
Na spotkania typu: męskie wyjście na piwo chodzę sam - nie za często, ale to jest część tradycji starszej niż moje małżeństwo. Rytuał. Od czasu do czasu browar z przyjacielem. Mam jednego, obaj jesteśmy dość zajęci, wiec nie szlajam się nagminnie. Kiedy ja wychodzę, żona zostaje z dzieciakami, ale czeto zaprasza siostrę, koleżankę, albo jedną i drugą. Poplotkują, wypiją winko i wszyscy są szczęśliwi.
Na spotkania typu: babskie plotki - żona chodzi oczywiście sama. Ja wtedy mam chwile błogiego spokoju. Bujany fotel, książka albo film, którego moje kochanie by nie strawiło, dobre piwko, muzyczka - pełen relaks. I wszyscy są szczęśliwi, kto wie, może ja najbardziej.
Proste to w sumie.
Hej DH :) witam Cię tutaj :) no to co napisałeś brzmi logicznie i prosto :)
OdpowiedzUsuńSchody się zaczynają, kiedy jesteście razem na imprezie i jedno chce już iść, a drugie nie... i co wtedy? Zawsze któreś jest niezadowolone!
Od czasu kiedy jestem w parze, zwyczajnie zależy mi na tym, żeby takie chwile, jak spotkania z przyjaciółmi, dzielić z bliskim człowiekiem.
OdpowiedzUsuńAle są takie spotkania, na które wysłałabym go samego, bo wiem, że będę się nudziła. On mnie też.
I tak chyba jest zdrowo :)
A kompromisy są niełatwe, niezależnie od wieku i sytuacji.
Przegapiłam ciekawy temat ... Takie rozważania często mi towarzyszą, może właśnie dlatego, ze temat singli jest popularnym tematem w ostatnich czasach. Jak też normalne dla naszych czasów jest porównywanie sie do wszystkiego i wszystkich. Porównuje się status materialny, ilość żon, mężów, zaliczonych kobiet, mężczyzn ... no dobrze trochę to przejaskrawiłam, ale to chyba nie o to chodzi kto gorszy singielka czy mężatka z trójką dzieci, singiel czy mąż kochającej zony. Tak naprawdę w moim odczuciu są to nasze wybory takie czy inne bądź splot pewnych wydarze ń warunkujących nasze wybory. Mamy z małżem taką niepisaną a nawet niemówioną, zasadę ze jesli idziemy razem to wychodzimy też razem, bo każdy ma prawo poczuć się źle ... i mieć chęć powrotu do domu, a przecież impreza ani nie pierwsza ani nie ostatnia. Często pozwalamy sobie na wyjścia osobno on ze swoimi kolegami z pracy (jak dla mnie nudne tematy), ja ze swoimi przyjaciółmi. Kompromisy nie są łatwe oj nie ale ucza nas czegoś: wrażliwości na drugiego człowieka bo do chole... nie mozemy się zachowywać jakbyśmy byli sami na tej planecie ... Nawet single są częścią związku ... związku człowieka ze światem...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam jak zwykle cieplutko.
Tu masz rację. Też tak czasem bywa. W takich przypadkach zwykle niezadowolony jestem ja. Dla świętego spokoju wychodzę - co by nie słuchać o kolejnym - tym 'o jedno za dużo' - piwie i o tym, jak to już nie jestem studentem od dłuższego czasu i że czas się z tym pogodzić. Wychodzę i staram się godzić :-)
OdpowiedzUsuńiw :) no właśnie... trzeba się przełamać do tych wyjść samemu chyba... sama nie wiem... wtedy jest chyba mnie problemów... jak widzę...
OdpowiedzUsuńMarto :) wrażliwość na drugiego :) bardzo ładnie to ujęłaś... i tak prawdziwie. Dziękuję Ci za komentarz :)
Zdesperowany Domowy Mężu :) czyli tutaj nie ma złotego środka, hm? A szkoda...