Dlaczego zatem wielu ludzi tak opiera się temu, aby tanim kosztem (za pomocą słowa) sprawić komuś przyjemność?
Ludzie bywają tak bardzo oszczędni w miłych słowach.... I nie mam tutaj na myśli sytuacji kiedy kogoś nie lubią. Piszę o bliskich (choć tych też czasem nie lubimy... i nie wybieramy ich). I o tych , których sami sobie wybraliśmy (za bliskich).
Kiedy kogoś kocham, dlaczego od czasu do czasu tego nie powiedzieć? To przecież tak krótki zwrot, a więźnie w gardle jak paskunde lekarstwo.
Dlaczego wielu z nas żałuje innym "o, bardzo ładnie dziś wyglądasz" (czy to Mężczyźnie czy Kobiecie)? I często czujemy sie nieswojo mówiąc "świetnie ci się to udało załatwić"?
Mówienie miłych rzeczy nic nie boli! "Dobry wybór", "jestem dumna z ciebie", "niesamowicie sobie poradziłaś"...
Albo już najprostsze CIESZĘ SIĘ, ŻE JESTEŚ.
Czego się boimi? Że ktoś na nas dziwnie spojrzy? Jakoś taka nienaturalna ta uprzejmość...
Czasem niestety właśnie coś takiego obserwuję... Łatwiej powiedzieć "nie najgorszy ten obiad ugotowałeś" niż "obiad wyszedł bardzo dobrze". Dlaczego?!
Amerykańskie
-witam, jak się masz?
-witam, dobrze, a Ty?
-o, ja też mam się dobrze
jest może sztuczne i wyuczone... czasem nawet denerwujące. Jednak jest to jakieś okazanie zainteresowania.... grzeczność...
Dlatego reasumując: cieszę się, że jesteście : ) że tutaj zaglądacie, czytacie (lub nie), komentujecie (zgadzając się ze mną lub nie) : ) Miło mi Was czytać! Hej!
Prawdę gada, wódki jej nalać! ;)
OdpowiedzUsuńJa żyję w kraju gdzie "Jak się masz? Dobrze, a ty?" jest na porządku dziennym i jakos nawet mi z tym dobrze :) lepsze to niż słyszeć wciąż w odpowiedzi polskie "Stara bida...".
W codziennym zabieganiu łatwo zapomnieć że miłe słowo może rozjaśnić czyjś dzień :)
I ja bardzo się cieszę że tu trafiłam i mogę cię podczytywać :))
Radosnego tygodnia!
To jedne z fajniejszych, pogodniejszych, prawdziwszych słów, jakie ostatnio czytałam. W sieci i poza siecią. Staram się o tym pamiętać na co dzień, ale zdarza się, że przemilczę lub nie powiem wprost. Dobrze czasami sobie o tym przypomnieć. Zatem - cieszę się, że mogłam przeczytać dzisiejszy post, że prowadzisz bloga, do którego mogę codziennie zaglądać i zostawić swój komentarz - zgadzając się lub nie ;) Miłego dnia!
OdpowiedzUsuńMała Mi trafiłaś - w to co mnie boli od soboty - jak w czuły punkt. Nie wiem, być może jestem zbyt wymagająca, może oczekuję niemożliwego (czyli tego o czym piszesz)? Wczoraj zachowałam się brzydko ale coś mnie zblokowało (broń Boże nie jestem osobą, która dając oczekuje wzajemności), nie mogę jednak ciągle słuchać jacy to inni sa cudowni będąc przy tym zlewana. Wiesz, ja mam dosyć słuchania jak dobra jest "zupa" (i nie mam tu na myśli męża) bo ja robię też inne rzeczy, tylko, że te inne rzeczy wymagają poświęcenia czasu aby je dojrzeć, a zupę zjeść łatwo. To o czym piszesz to przykre, jednak jeszcze bardziej przykre jest to, kiedy słucha się ciągłych pochwał mówionych nieszczerze:/ ... nie wiem co gorsze:/?
OdpowiedzUsuńAnik ;) może rozjaźnić, spowodować uśmiech... i od razu jest inaczej, prawda? Lepiej :)
OdpowiedzUsuńEwo :) ale sobie dziś posłodzimy :P choć z tą szczerością ja akruta mam problem... :) zbyt szczera bywam...
Miłego dnia i tygodnia!
Miło!
OdpowiedzUsuńŚciskam wszystkich!
Mi, cieszę się, że jesteś;)))
OdpowiedzUsuńMiłego poniedziałku:-)
moni :) nieszczerość jest okropna. Nie znoszę jej! Wiem co czujesz...
OdpowiedzUsuńJedni nie doceniają... inni są nieszczerzy...
Ale przecież są też tacy w złotym środku :) prawda? Tych się trzymajmy! Potrafią powiedzieć prawdę, miłą i niemiłą...
W Lechistanie mieszka szczególny szczep niewiast, które z swój boży obowiązek uważają, że muszą być bezbrzeżnie szczere wobec swojego otoczenia. Zawsze mówią prawdę, nawet wtedy, kiedy nikt ich o nią nie pyta. Często boleśnie kaleczą najbliższe nawet osoby, uzasadniając to wyjaśnieniem - ja po prostu jestem szczera.
OdpowiedzUsuńW tym swoim ukierunkowaniu nie odróżniają chamstwa od faktycznej szczerości.
Ów fenomen jako pierwszy rzuca się w oczy kobietom z innych krajów, które nauczyły się rozumieć polski język.
Czasem brak słów jest lepszy od impertynencji.
Tadeuszu... :) to już skrajoność... to co opisujesz... i to rzeczywiście nieciekawa... bo umiar trzeba mieć we wszystkim... albo przynajmniej się starać :)
OdpowiedzUsuń...bo większość ludzi myśli tylko o sobie... Ja niestety już tyle razy przekonałam się, że bycie miłym się nie opłaca, że się poddałam. Jeśli poczuje "dobro", to je oddaję. Jednak bardzo często za bycie miłą dostaje po głowie. Dlatego mam niewielu znajomych, bo są to ludzie "prawdziwi", szczerzy, mili. A o takich coraz trudniej.
OdpowiedzUsuńech mała Mi, nawet nie wiesz w jaki czuły punkt uderzyłaś! ja potrafie mówić miłe słowa. to dzieki mnie w firmie zaczęl ludzie mówić "miłego dnia", znanym sobie i nieznanym. Ale właśnie.. mnie brakuje miłych słów. Od rodziny, od tzw. onych przyjaciół, od mężczyzny mojego zycia. Czasem to naprawdę boli. A przeciez nie musi, do licha, nie musi!
OdpowiedzUsuńMało ich ... ale są !!!:)
OdpowiedzUsuń...ja mówię:)...i nie zważam,że dziwnie na mnie patrzą (szczególnie kobiety gdy im mówię,że ładnie wyglądają )......lepszy świat o te kilka słów się staje....pozdrawiam i miłego popołudnia życzę :):)....
OdpowiedzUsuńAśu :) wiem co masz na myśli... też mam niewielu bliskich znajomych... bo po co mi fałszywi? Choć i ci bliscy... czasem potrafią zranić...
OdpowiedzUsuńelfko :) mam to samo co Ty... staramy się być miłe i ciepłe... a Oni co? Zbyt wielki to wysiłek? Przykre to...
cieszmy się tym co mamy :) przynajmniej się starajmy :) prawda moni?
Mimo, że czasem łzy się cisną do oczu...
Wydaje mi się, że w necie często ludziom łatwiej powiedzieć: "cieszę się, że jesteś" (bo się mniej wstydzą - ale czemu się wstydzić?), tak jak łatwiej bezkarnie komuś dowalić (bo anonimowo).
OdpowiedzUsuńTaką szczerość, o jakiej pisze Tadeusz, lubię jeśli się o nią proszę. Takie szczere do bólu osoby zazwyczaj szczerość uznają tylko w jedną stronę i zupełnie nie tolerują szczerości innych wobec samych siebie. Ja sama nie wyskakuję przed szereg ze "szczerymi" złotymi myślami stosunku do otoczenia. Chyba że ktoś prosi o moją opinię. Wtedy mówię prawdę, ale staram się mało boleśnie. A czasem przemilczam.
PS Cieszę się, że jesteś:)
Komplementów tez nie umiemy przyjmować...zamiast powiedzieć "Dziekuję" tłumaczymy się - np. to stara kiecka...
OdpowiedzUsuńMaju :) no właśnie są ludzie, którzy mówią :) tylko niestety jesteśmy w mniejszości... nie sądzisz? I Tobie miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńDelie :) ano to się chyba nazywa hipokryzja :) wobec innych będę szczera i dostadna, ale mnie nie dotykać... znam takie osoby też... totalnie wkurzające.
A to co piszesz o anonimowości... hm... po części to racja... na żywo aby swoje zdanie wyrazić trzeba mieć odwagę. Ale do miłych słów...?
Wiedźmo :) o tym nie pomyślałam, a masz rację. Ale widzę, że pracujemy nad tym :) i chyba nam coraz lepiej wychodzi... tak przynajmniej obserwuję :)
Może się wstydzą jakoś? Nie wiem.
OdpowiedzUsuńMi, u nas w kraju bardzo brakuje takich zwrotów. Ludzie częściej zwracają uwagę na to, co smutne, złe, na to, aby dowalić słownie drugiemu niż żeby powiedzieć mu coś miłego.
OdpowiedzUsuńMówię moim bliskim, że dobrze, że są, że dobrze ich wiedzieć, przyjaciółkom i siostrom mówię, że ładnie wyglądają, a nie zdarzyło się, aby wyglądały źle, kiedy się widziałyśmy i to jest dla mnie zupełnie naturalne. Zdarza się jednak, że ktoś moją miłą, sympatyczną, ale szczerą postawę bierze za objaw albo szaleństwa, tudzież dziwności. Dziwne być miłym... cóż... niektórzy ludzie sami nie wiedzą, co tracą, jeśli wolą tylko narzekać.
Pozdrawiam :)
PS. Dobrze Cię czytać :)
Tu zaznaczam, że nie mam cienia zamiaru wjeżdżać komuś na podwórko. To tylko głos w dyskusji!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się angielskie powiedzenie: że dojrzałość człowieka zaczyna się od chwili, w której przestaje odczuwać potrzebę, przekonywania rozmówcy vis a vis o swojej racji.
Anglicy dużo wygrywają, "puszczając dołem" pewne dysonanse. Co ważniejsze, nie są przy tym niegrzeczni.
Nie ma jak złoty środek;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie Delie... czego się tutaj wstydzić? :) prawda?
OdpowiedzUsuńOj Czekolado :) może kiedyś się to zmieni :) ale wiesz co... oni rzeczywiście tracą ciągle narzekając... a my nie :)
Tadeuszu :) oczywiście :) przecież to tylko dyskusja :) a z tą dojrzałością to temat na zupełnie inną rozmowę i tekst...
Nivejko :) rajca :)
A dzieci nie mają z tym problemu - "kocham/ lubię Cię", "tęsknię za Tobą". W dorosłym życiu trudniej, nie wiedzieć czemu, konwenanse czy to polska mentalność? Ja nie mam oporów, żeby powiedzieć "ślicznie Ci w tej sukience" czy "rewelacyjnie sobie z tym poradziłeś" Druga sprawa to wymiana grzeczności w miejscach publicznych, to z tego co zauważyłam różni się w zależności od kraju (mogę porównywać codzienność w Pl i IE jedynie) i pojęcia nie mam od czego to zależy.
OdpowiedzUsuńKochana, dobrze, że napisałaś o tym problemie. Czasem jednak ciężko jest tym, którzy sami nie słyszeli w swoim życiu od najbliższych takich zapewnień (które "make our days" czasem!) wykrztusić je z siebie:)jeśli chodzi o mnie, jeśli podoba mi się coś co ktoś robi/mówi to mówię o tym. Jeśli nie- po prostu nie komentuję.
OdpowiedzUsuńLubię to,że piszesz tu o tylu sprawach, fajnie, że jest do kogo zaglądnąć:)i dobrze że jest internet i blogowy świat, w który przez przypadek weszłam. Podoba mi się tu. Chyba zostanę na dłużej:)
pozdrawiam serdecznie
Just
Patrycjo :) i właśnie to powinno w nas zostać z dzieci :) byłoby nam milej... i przyjemniej....
OdpowiedzUsuńJust :) cieszę się,że tak postrzegasz to moje Sieciowe podwórko :)
Możesz mieć rację... że to się bierze skądś... pewnie parę czynników by się znalazła...
Weszłam tu sobie przypadkiem i... tak mi się mile zrobiło po lekturze tego posta. Ja także uważam, że lepsze powierzchowne, amerykańskie 'How are you' niż polskie wylewanie rzeki skarg. Zauważyłam także różnice pomiędzy turystami. Obcokrajowiec tzw. "zachodni" uśmiecha się, dba, by drugiemu nie wejść w drogę, nie potrącić, zagaduje, życzy miłego dnia... Polak i Rosjanin (nie wiem, czy jeszcze jakieś nacje) nie. A przecież to nic nie kosztuje! Miło mi zatem gościć na Twoim blogu. Miłego dnia. Ola
OdpowiedzUsuńJestem w całej rozciągłości ZA :) I bardzo się cieszę, że piszesz i że mogę Cię przeczytać i że Ty też mnie czytasz :) Za co Ci dziękuję :) I buziolki :):*
OdpowiedzUsuńPrzygalopowałam zwabiona dwuznacznością tytułu, więc chciałam sprawdzić, co się za nią kryje. Bo nie miałam wątpliwości, że podstęp! :D
OdpowiedzUsuńW poklepywaniu i buziolkach z pewnością nie jestem najlepsza, ale nie wstydzę się ani trochę okazywać sympatii albo zainteresowania.
Jak prawdziwy twardziel ;)
:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że to napisałaś :)
OdpowiedzUsuńMnie się wydaje, że jeśli okazujemy poprzez słowa serce, to często może pojawiać się lęk, że zostaniemy zranieni, a tego się chyba najbardziej boimy. Dlatego bezpiecznie jest nie okazywać uczuć innym, wtedy nawet gdy się zostanie przez kogoś źle potraktowanym, ten ktoś nie będzie o tym wiedział.
A swoją drogą brakuje na co dzień takiej ludzkiej szczerej życzliwości, która powinna stawać się u nas normą.
Tylko naprawdę trzeba samemu zaczynać tak mówić i szczerze - powtarzam to celowo - uśmiechać się do innych. Możemy się uczyć i innych, że lepiej jest okazywać sobie sympatię niż wrogość.
Cieszę się, że jesteś :) Chociaż dostaję często wpieprz emocjonalny od różnych ludzi, uczę się ich na nowo i otwieram, a co!
OdpowiedzUsuńKomplementy wpływają na mnie w ten sposób, że mam ochotę zapierać się zadnimi kończynami, że to nieprawda! Impertynencja i brak taktu zaś mnie zabija. Chyba powinnam nosić ciągle watę w uszach, i najlepiej nie słuchać co się do mnie mówi:)
OdpowiedzUsuńSama też jestem oszczędna w słowach i nieproszona swojego zdania nie wyrażam, nooo...chyba, że na blogowisku.:)
Aaaa! Uśmiecham się cały czas. Do Ciebie teraz też, od ucha do ucha:)
OdpowiedzUsuń... i Anglicy i Hiszpanie ... wszyscy mają ta wyświechtaną formułkę na dzień dobry ale ile to sprawia przyjemności! jak miło zaczyna się z nimi rozmowę! A my? ... najlepiej się nie odzywać...
OdpowiedzUsuńpoznałam kogoś ostatnio, kto potrafi ot tak, od niechcenia powiedzieć, napisać, ze ładnie dziś wyglądasz, że fajnie, że jesteś, że ... tacy ludzie to skarb, takie znajomości trzeba pielęgnować :)
buziam
MI bo to przyjemność ciebie poczytać, a ja niestety jestem z tych nielicznych co swoich bliskich i niebliskich natłokiem słów obdarzają i doceniam, gdy ktoś się odwzajemnia.....lepiej mi wtedy, słowa czytane, pisane i słuchane zawsze dawały mi powera;)
OdpowiedzUsuńja należę do tych, którzy nie skąpią przyjaznych słów i całkowicie się z tym co piszesz zgadzam. w dodatku dobre, ciepłe słowa zawsze do nas wracają!
OdpowiedzUsuńOlu :) witam Cię! No mamy w sobie to coś...
OdpowiedzUsuńbibi... myślę, że to może być jeden z powodów... wszyscy boimy się zranienia. I wolimy się asekurować... szkoda, że w taki sposób.
och Margo... z tymi emocjami to jest bardzo trudno... :) żeby nad nimi panować... i żeby umieć się zdystansować... tyle pracy trzeba włożyć w to :) ale dzielnym trzeba być!
Pieprzu :) tutaj jesteś proszona o komentarz :) zawsze! A jeśli chodzi o watę w uszach... komplementy są miłe :) oczywiście szczere :)
magdaleno :) zgadzam się! Trzeba się ich trzymać :) i starać się naśladować... a ograniczać kontakty z toksycznymi ludźmi... szkoda naszej energii...
Kaś :) obyś była zaraźliwa z tymi miłymi słowami :) ja się staram :p choć miewam też gorsze dni...
Emmo :) powracająca fala? To niesamowita sprawa.... bo tak rzeczywiście jest.... dlatego tak powinniśmy uważać na to jakimi ludźmi jesteśmy... a nie zawsze nam się to udaje...
;)
OdpowiedzUsuńcodziennie u nas w domu padają takie zdania :"kocham cię" "ja ciebie też" "cudownie , że już jesteś w domu" "jesteś fantastycznym synkiem" "kocham cię mamo, tato" i jest nam z tym dobrze, i ręczę, że nie jest za cukierkowo i landrynkowo, tacy jesteśmy i już . I nie są to tylko słowa ale prawdziwe uczucia, które w nas urosły bo znamy się z moim mężem od podstawówki, razem byliśmy w szkole średniej , na studiach, po ślubie długo czekaliśmy na dziecko i może dlatego potrafimy wyrazić uczucia, które mamy w stosunku do siebie i do dziecka, doceniamy to, że jesteśmy w trójkę, doceniamy wspólnie spędzany czas ...
OdpowiedzUsuńPotrzebny tekst:)
OdpowiedzUsuńmagdaleno :) :)
OdpowiedzUsuńeWo :) dobrze Wam... :) bardzo dobrze :)
Beato :) dziękuję Ci!
Mnie nie przychodzi trudno powiedzenie czegoś miłego, ale niektórym, których znam, idzie jak po grudzie. Nienajlepiej mi z takimi ludźmi.
OdpowiedzUsuńA Ciebie też serdewcznie pozdrawiam!!! :)
iw :) znam to uczucie "nie najlepiej mi"... obyśmy mieli tendencję upozytywniania się :)
OdpowiedzUsuńWszytko, co robimy wymaga pracy, nie ma zmiłuj :)
OdpowiedzUsuńMiło Cię czytać, miło zaglądać i miło komentować miłego bloga:)Pozdrawiam pourlopowo.
OdpowiedzUsuńJa mam wrażenie, że Polaków zaskakuje, gdy na pytanie co u ciebie odpowiadam "świetnie".
OdpowiedzUsuńWięcej optymizmu :)
Margo... oj tak... :) masz rację :) nie ma zmiłuj! Ale może to dobrze... rozwijamy się :)
OdpowiedzUsuńkaprysiu! :) witaj po urlopie!!! ;) Dziękuję za miłe słowa i już do Ciebie wpadam :)
myszko :) o tak! Optymizmu :) więcej! More! Mehr :) w końcu powodów trochę jest...
Zgadzam się, zgadzam, chciałabym widzieć więcej uśmiechu na twarzach, nie tylko moich najbliższych...
OdpowiedzUsuń:) PROSZĘ :) ANULLKO :)
OdpowiedzUsuńhihii tez tak uważam:)) a co do lata i jesieni...jak bocian uciekam do ciepłych krajów i nie straszę jesienią bo jej nie lubię:)
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Miałam niedawno bardzo podobne przemyślenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
prawda, prawda i jeszcze raz prawda!
OdpowiedzUsuńja też się cieszę, że mogę tu bywać, czytać i komentować :)
pozdrawiam cieplutko!
ludzie nie są tego nauczeni. większość woli narzekać i zamartwiać się niż powiedzieć kilka miłych słów. smutne ale prawdziwe :(
OdpowiedzUsuńMarto ;) szczęściara z Ciebie :) my się urlopujemy we wrześniu, więc po częsci też uciekniemy ;)
OdpowiedzUsuńImoen :) witam Cię! Cieszę się, że Ci się podoba :) i że się zgadzamy pod tym względem :)
Euforko :) wzajemnie!!
Mruczanki :) witam! Smutne, ale liczmy na poprawę :) tendencję wzrostową :)
Zrobiłam się trochę "angielska" i dobrze mi z tym. Częściej się uśmiecham a świat jest lepszy :)Hej :)
OdpowiedzUsuńBeatto :) no właśnie... szkoda, że to inni nie chcą robić się "polscy"... gdybyśmy byli pozytywniejsi i milsi... :) ale cóż, wierzę, że może kiedyś :) zacznijmy od swojego podwórka ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym całkowicie. Chociaż niektórzy ludzie sprawiają wrażenie, jakby dobre słowo miało ich zabić :/
OdpowiedzUsuńWidziałam już "Incepcję", więc mogę przeczytać poprzednią notkę;)
Pozdrawiam:)
lelevino :) taki masz system? Czytasz o filmach kiedy je zobaczysz? :)
OdpowiedzUsuńBardzo ladnie to ujelas:) Pamietam jakim szokiem dla mnie bylo zderzenie sie z amerykanska schematyczna uprzejmoscia, ale szybko sie w to wrasta, bo to przyjemne. Teraz potrafie skomplementowac zupelnie obca osobe na ulicy i nie widze w tym nic dziwnego. Usmiecham sie tez w zupelnie naturalny sposob, nawet nie lubie siebie bez usmiechu. A wiesz, ze Amerykanie nagrywaja wiadomosc na sekretarce mowiac do maszyny w pozycji stojacej i z usmiechem? Tak nagrany glos brzmi duzo przyjemniej niz jak mowiacy siedzi i ma powazna mine:) Niby drobiazg ale jaki mily:))
OdpowiedzUsuń:) Stardust :) nigdy bym nie pomyślała hahaha :) nieźle to brzmi :) myślałam, że sam uśmiech wystarczy :P
OdpowiedzUsuńI dobrze, że wrasta się w pozytywne rzeczy... choć pewnie w negatywne trochę też...
Hm, ja tam nie wiem, może jestem sceptyczna, ale dla mnie to amerykanskie "jak się masz?" nic nie znaczy. To puste słowa, schemat, na który każdy wie jak powinien odpowiedzieć, niezależnie od sytuacji i nawet nie słucha się tego "I'm fine". ALE. Już takie słowa, o jakich wspominasz, "Dobry wybór", czy "Dobrze, że jesteś" (dla mnie też typowo Amerykańskie, nie spotykam ich raczej u nas) bardzo mi się podobają. No cóż, nasza kultura jest inna, a kultury nie przeskoczysz.
OdpowiedzUsuńAczkolwiek należy próbować ;)
Raincluoud :) spokojnie :) mam tę świadomość, że dla wielu to puste słowa... i często wkurzające. Ale są pozytywne. I o to mi chodzi....
OdpowiedzUsuńTo może być takim wyjściowym tekstem :)