O czym piszę? O emocjach. Pozytywne i negatywne.
Jednak o ile te pozytywne są... pozytywne... : ) o tyle te negatywne wymagają od nas nadludzkiej siły, żeby je okiełznać... I właśnie to zagadnienie ostatnio zakrząta moje myśli.
Jak się nie dać?
Jak nie pozwolić rozpętać się na dobre tej burzy, która swymi chmurami zamroczy nasze mózgi?
Czasem to podobno kwestia wieku... Przywiązywanie wagi to rzeczy, które tak na prawdę nie są warte naszej uwagi. Aż takiej uwagi i takiej energii.
Albo być może zbyt słabej silnej woli?
Jak panować nad tym wewnętrznym potworem, który mieszka w nas wszystkich, jednak u jednych ujawnia się częściej, a u innych (szcześciarzy) rzadziej?
: )
Jak się nie dać?
Jak nie pozwolić rozpętać się na dobre tej burzy, która swymi chmurami zamroczy nasze mózgi?
Czasem to podobno kwestia wieku... Przywiązywanie wagi to rzeczy, które tak na prawdę nie są warte naszej uwagi. Aż takiej uwagi i takiej energii.
Albo być może zbyt słabej silnej woli?
Jak panować nad tym wewnętrznym potworem, który mieszka w nas wszystkich, jednak u jednych ujawnia się częściej, a u innych (szcześciarzy) rzadziej?
: )
Zdjęcie znalezione w Sieci.
Poznać? chyba to na początek po to żeby wyłapywać napływ przez zalaniem, kiedy jeszcze można zaradzić? zgadza sie to tez z wiekiem - po prostu na własnej skórze znam straty... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńemocje. Nierozłączny element naszej egzystencji. Z nimi źle (tymi negatywnymi) bez nich jeszcze gorzej (tych pozytywnych). Często mam z nimi problem. Za bardzo się angażuję, myślę, analizuję. I po co? Życie i tak zweryfikuje wszystko po swojemu.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam emocjonalnie
Witam Was :)
OdpowiedzUsuńWiedźmo60 :) Straty też znam... ale kurcze... jakoś emocje też pomagają tracić pamięć... i potem dopiero się myśli...
magdaleno :) właśnie... po co? Ale to pytanie też zadajemy sobie za późno zwykle, prawda? :)
Oswoić potwora;)
OdpowiedzUsuńJa robię tak. Gdy potwór długo mnie męczy nie walczę z nim. Walka wzmaga problem;> Oswajam go, mówię mu oki skoro musisz być to sobie bądź, pytam go o co mu chodzi i czego chce;) Co mu nie pasuje;) Obserwuję go, rozmawiam.. z czasem znika sam.. Idzie sobie;)
heh... moja ostatnia notka została napisana pod wpływem tegoż potwora;> zamiast z nim pogadać opisałam go na blogu. to też pomaga:)
a u mnie wcale nie jest źle.. potwór już sobie poszedł:)
Dopóki te emocje są to wiem że żyję...
OdpowiedzUsuńJadać z nim śniadania, obiady, kolacje. Oswoić, uzależnić i mieć na niego wpływ, od co!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się zdjęcie:-)
OdpowiedzUsuńŻeby hamować te złe czasem nic nie pomaga, żadne sposoby, doświadczenie i ćwiczenia. Zdarzają się obiekty na które mam uczulenie i reaguję nawet bardziej emocjonalnie, niż by było warto w danej sytuacji, ale ja ogólnie jestem furiatka:) Frustracje przenoszę na zewnątrz, a nie do siebie. Znaczy szybciej kogoś zamorduję, niż sobie zrobię coś złego. Dla mnie lepiej , dla otoczenia nie koniecznie, hehehehe. I z wiekiem mi nie przeszło, nic, a nic :) Nudno by było jak by wszyscy byli tacy stonowani i chłodni emocjonalnie. Przecież pozytywne emocje fajnie jest przeżywać całym sobą:)))
OdpowiedzUsuńkarolka :) Potwora się ewidentnie wyczuwa w tym poście.... o tak... ale czy jeśli z nim nie walczyć to czy on nie poczuje się bezkarny???
OdpowiedzUsuńCieszę się, że już dobrze :)
Nivejko :) nawet te negatywne? Zaślepiające?
Margo... przepis w jednym zdaniu... a wykonanie takie trudne... niestety :)
Anno :) na mnie też zrobiło ono wrażenie :) kolory...
kaprysiu :) pozytywne jak najbardziej!! :) ale te negatywne.. one owszem są potrzebne... ale super by było gdyby je kontrolować choć trochę... lub więcej niż trochę :) liczyłam na ten wiek... ;p a tu nic... :)
Z wiekiem powiadacie... No cóż - latka lecą, a potwór swoje. Nie mam sposobu na okiełznanie negatywnych emocji, ale wciąż go szukam. Bliska mi jest wypowiedź Karolki. Zaakceptować potwora, nie walczyć z nim do upadłego - szkoda sił. I tak mamy marne szanse. On musi sam zasnąć lub sobie pójść. Jak potwór się przypęta, to po prostu sobie powtarzam, że jutro będzie jutro i... czekam na nowy dzień, tracąc niejako ten, który jest. Coś za coś - przynajmniej jakoś udaje się przetrwać...
OdpowiedzUsuńlepiej wybuchnąć niż dusić w sobie!
OdpowiedzUsuńNo właśnie... szkoda tego dnia... tych ludzi, którzy obrywają :P
OdpowiedzUsuńOlu :) tutaj się zupełnie zgadzam :) ale wiesz... wybuchać na kogoś? Tego nie chcę...
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Margo - jak najlepiej poznać i oswajać. A z tymi najgorszymi nauczyć się najpierw rozprawiać w samotności.
OdpowiedzUsuńI dać im jednak jakieś ujście, najgorzej wychodzi się tłumiąc te złe emocje.
Ochhh, ostatnio jedyne co słyszę, to "kontroluj swój gniew,kontroluj swój gniew", powtarzam to jak mantrę i.... pomaga !Pozdrawiam cieplutko1
OdpowiedzUsuńRozebrać na czynniki pierwsze i dokonawszy przytomnej oceny czy warto się denerwować czy nie, albo wyładować złość albo iść na lody :D
OdpowiedzUsuńNie jestem za kontrolą, raczej za ewakuacją, bo powstrzymywanie się np do uzasadnionej furii powoduje memłanie tematu i hodowanie w sobie żalu. Gorsze niż cokolwiek :)
szkoda, że częściej targają nami te negatywne emocje. te pozytywne jakoś zachowujemy dla siebie zamiast się nimi dzielić, wykrzyczmy na kogoś swoją radość! to też zawsze jakiś pomysł :)
OdpowiedzUsuńja jestem rozchwiana emocjonalnie a raczej bywam:)
OdpowiedzUsuńja swoja wybuchową choleryczną naturę opanowałam (nie całkiem jeszcze, ale już w większej części) właśnie rozkładając emocje na czynniki pierwsze: wylewałam je najpierw na papier, potem zaczęłam pisać dziennik na kompie - i jest okej, bo jak się z dystansu na wszystko spojrzy, to okazuje się, że wygląda to inaczej niż w ferworze emocji. No, ale wydaje mi się, że do nauczenia się zachowywania pewnego dystansu też trzeba dojrzeć ;)
OdpowiedzUsuńNo na pewno tłumienie w sobie złości i gniewu odpada :) Pomysł z "kontroluj swój gniew" jest dobry moim zdaniem, ale ile razy to trzeba wypowiedzieć??
OdpowiedzUsuńAnalizowanie jest najlepszym pomysłem. Zwykle dochodzimy do wniosku, że nie jest to warte tego, co przeżywamy... jednak... jest jeden minus: czasem pod wpływem emocji... nie zdążę przeanalizować... emocje są szybsze :(
Ale rzeczywiście... jak pisze Didżejka, dystans jest ważny... i do niego trzeba dojrzeć... oby to nastąpiło szybko :)
Wpis na czasie Mi :) Miałam ostatnio wybuch. To nie było popłakiwanie, tylko erupcja łez z czkawką. I wiesz - tak z siebie wszystko wyrzuciłam, że pomogło. Nie tylko mi (przynajmniej mam taką nadzieję).
OdpowiedzUsuńPiszesz o tym, że z wiekiem się zmienia - oj tak. Z wiekiem i z tym, czy ktoś chce pochylić się nad samym sobą, przyjrzeć i trochę popracować.
Ja jestem dumna z tego, że pozbyłam się małostkowości. Na pewno nie w 100%, ale i tak widzę różnicę. Nie denerwują mnie już tak bardzo pierdoły, rzeczy na które nie mam wpływu. Zwolniłam tempo i podchodzę do wszystkiego spokojniej. Oczywiście nie jest tak zawsze.
Bo trzeba wspomnieć i o tym, że na nasze emocje ogromny wpływ na chemia. A konkretnie nasze hormony.Dla zainteresowanych polecam ten artykuł: PMS
Emocje emocjami, ale to zdjęcie piękne:)
OdpowiedzUsuńżadna kwestia wieku!
OdpowiedzUsuńwiek powoduje tylko starzenie ciała sie - nie emocji
prawdziwi- czuli przyjaciele, to jakby kompres na ranę...
OdpowiedzUsuńKuro :) masz rację.. trzeba umieć się nad sobą pochylić... i pomyśleć. Krytycznie spojrzeć... moim zdanie każda wada, którą choć odrobinę okiełznamy to sukces :) gratuluję Ci :) a artykuł poczytam :)
OdpowiedzUsuńIdo :) witam ponownie :) cieszę się, że wróciłaś :)
Beato :) rozumiem co masz na myśli... ale czasem z wiekiem przychodzi też dojrzałość emocjonalna... czasem... :)
Moto :) właśnie tacy przyjaciele potrafią nas wesprzeć w pracy nad sobą... wskazać co jeszcze jest do zrobienia.. w trudnych chwilach przypomnieć ile już osiągnęliśmy... właśnie taki kompres... :)
OdpowiedzUsuń