Powtarzałam kiedy grając w siatkówkę kolana były obciążane koszmarnie.
Teraz fitness. Jako, że z doświadczenia wiem... że sport uzależnia : ) przynajmniej na mnie to tak właśnie działa...
I tak to się kręci... Jednak sport to też mimo wszystko problemy. Nasze ciało się zmienia... organizm różnie reaguje... na przykład w połączeniu z lekami, które czasem jesteśmy zmuszeni brać.
Będąc młodą kobietą i chcąc dbać o siebie jesteśmy czasem zmuszone (bądź też robimy to z przyjemnością) (kolejność przypadkowa i oczywiście nie wymieniłam nawet połowy):
- ćwiczyć dla zdrowia (! : )), dobrego samopoczucia i zgrabnej figury
- kształcić się lub pracować (lub czasem jedno i drugie...)
- rozwijać swoje pasje
- czasem jeśli sie chce panować na rozwojem rodziny i chce sie mieć możliwość zaplanowania potomstwa trzeba hormony połykać regulanie...
Oczywiście te wszystkie sprawy mają na siebie wzajemny wpływ. Ćwicząc regularnie obciażamy organizm... stawy... biorąc leki to samo... na przykład pajączki na nogach... naczynka krwionośne są słabe. Wysiłek im również nie sprzyja. Dlatego zaczynamy brać leki, które naczynka wzmacniają. Leki, które naprawiają to, co zepsuły inne leki...
Warto wtedy naprawiać to za pomocą witamin naturalnych : ) ale nie o tym chcialam pisać.
W pracy często jesteśmy narażeni na ogromny stres... Jedne zawody bardzie inne mniej... ale to również ma na nas wpływ... na nasze życie....
Generalnie straszne jest to zamknięte koło! Chcesz dobrze, ale czasem nie wychodzi... Ciągle jest coś kosztem czegoś (i nie mam tutaj na myśli tylko pieniedzy)... Ileż przed nami wyborów... niektóre wydają się banalne... a potem, w przyszłości okazuje się jak ważne były.
Niesamowite... prawda?
Oczywiście te wszystkie sprawy mają na siebie wzajemny wpływ. Ćwicząc regularnie obciażamy organizm... stawy... biorąc leki to samo... na przykład pajączki na nogach... naczynka krwionośne są słabe. Wysiłek im również nie sprzyja. Dlatego zaczynamy brać leki, które naczynka wzmacniają. Leki, które naprawiają to, co zepsuły inne leki...
Warto wtedy naprawiać to za pomocą witamin naturalnych : ) ale nie o tym chcialam pisać.
W pracy często jesteśmy narażeni na ogromny stres... Jedne zawody bardzie inne mniej... ale to również ma na nas wpływ... na nasze życie....
Generalnie straszne jest to zamknięte koło! Chcesz dobrze, ale czasem nie wychodzi... Ciągle jest coś kosztem czegoś (i nie mam tutaj na myśli tylko pieniedzy)... Ileż przed nami wyborów... niektóre wydają się banalne... a potem, w przyszłości okazuje się jak ważne były.
Niesamowite... prawda?
Mi - ja osiem lat trenowałam sztuki walki. Mimo tego, że pewna lekarka zakazała mi kompletnie jakiegokolwiek ruchu (w sensie: nawet w-fu w szkole), ze względu na kręgosłup. Nie posłuchałam i to była najlepsza rzecz pod słońcem.
OdpowiedzUsuńAle - życie się zmieniło, fikanie się skończyło.
Praca siedząca rozwaliła mnie fizycznie, a stres w tej pracy - psychicznie.
Teraz zbieram się do kupy i - jak na osobę, której raczej lat przybywa, niż odwrotnie - bardzie myślę o basenie, niż o tarzaniu się na macie :)
A co do leczenia się po sportach i leczeniu się po leczeniu... to niekończąca się historia - jak piszesz: błędne koło życia. Raz się zacznie, to później trudno skończyć. I tak ze wszystkim.
Kuro :) czytając Twój komentarz uważam, że basen jest świetnym pomysłem :) a co trenowałaś?
OdpowiedzUsuńJa też nie przepadam za walkami na macie :) wolę w pionie :)
po uprawianiu kajakarstwa, odczuwam chroniczny ból nadgarstków, a do tego doszły zmiany reumatyczne i czasem przegrywam z bólem... trudne to koło
OdpowiedzUsuń..a ja jestem kanapowy sportowiec...i jak ognia uniikam połykania lekarstw....raz wswoim 54 prawie letnim życiu zażywałam antybiotyk ...:):)....i żyję...ruszam się....nie jestem tłusta ani nie mam żylaków...:):).....nie lubię i nigdy nie lubiłam się męczyć...znaczy ,że z tym sport to zdrowie to jakaś kicha reklamowa tylko jest...:):)...pozdrawiam....
OdpowiedzUsuńMargo... woda i chyba ruch specyficzny przy pływaniu, prawda?
OdpowiedzUsuńMaju :) myślę, że to za mocne słowa z tą kichą reklamową... endrofin nie wyzwolisz siedząc :)
Ale zdrowia pozazdrościć można... :) oby tak dalej!!!
Na tym właśnie polega ta gra...
OdpowiedzUsuń..edrofiny czyli hormony szczęścia??....od tego jest czekolada :):)....
OdpowiedzUsuńcóż, no ja raczej tzw. kultury fizycznej nie lubię, ale te kwestia upodobań, prawda? czasem trochę się ruszam, ale tylko dlatego, że nawet intensywnej jazdy na rowerze można nie rozpatrywać w kwestiach sportu tylko przyjemnej rekreacji, nawet jeśli potem trochę coś tam bardziej do świadomości dochodzi (np. łydka)
OdpowiedzUsuńMauro... trudna ta gra, prawda? :)
OdpowiedzUsuńTak, Maju, to właśnie mam na myśli :) a czekolada niestety prócz endorfin uwalnia też fałdki :P
Anno :) oczywiście, że to zalezy od upodobań :) są ludzie, którzy nie lubią wysiłku :) i pewnie nie rozumieją tych co to lubią się dobrze zmęczyć :)
A to powoduje, że ta gra (pisze o niej wyżej Maura) robi się ciekawsza :)
To najfajniejsze ze wszystkich możliwych uzależnień, wysiłek fizyczny procentuje zdrowiem. Chyba, że się uprawia sport wyczynowo i wyniszcza organizm. Jak wiadomo żadna przesada nie jest zdrowa.
OdpowiedzUsuńO zamkniętym kole wolę nie myśleć ;)
"sport to zdrowie", mój bilans tegoroczny:
OdpowiedzUsuń1. rozbity bark na nartach
2. zapalenie ucha po basenie (jazda z otwartym szyberdachem)
3. pęknięta kość łodeczkowata w nadgarstku (rolki)
4. skręcona kostka (te same rolki)
(może ja po prostu sierota jestem?)
jeśli o sporty chodzi to bardzo szybko się zniechęcam, serio.
OdpowiedzUsuńwiększy ruch fizyczny mam w czasie zagrożeń, jak np. powodzie. wtedy mobilizuję się do przerzucania worków i tak o to dnia następnego mam olbrzymie zakwasy, po których obiecuję sobie ćwiczyć codziennie ;)
trenowałam karate, nurkowanie swobodne (mam teraz szerokie bary...)
OdpowiedzUsuńa teraz najbardziej lubie trenować klikanie w klawiaturę i ewentualnie trening kciuka przy pilocie tv:)
Uśmialam sie z komenta Beaty i trenowania klikania w klawiature;))
OdpowiedzUsuńJa od dziecka jezdzę na nartach, załuję, ze nie trenowalam narciarstwa na powaznie, mialam ku temu dobre warunki psychiczne i fizyczne.
Zawsze tez plywałam, a nurkowanie z butlą odkrylam dopiero parę lat temu, niesamowite!
Co do fitnessu..chodzilam 2 lata temu na step power, bardzo lubilam te zajęcia, choć wyczerpujące... dopoki mi rzepka w kolanie nie wypadla.
Kontuzja spowodowala, ze do konca zycia musze uwazac na zeskok na to kolano. I step juz odpada, niestety a i na nartach musze uwazać.
Ale pływac nadal mogę;)
Pozdrawiam cieplo i serdecznie.
Lubię. Co tu dużo pisać.. Biegi, marsze, rower i yogę. I nie lubię jak brakuje mi na to czasu. Lato idzie, więc trzeba intensywnie zwalić kilka kilosów. Życzę wszystkim i poradzę od serca żeby zaczęli od godzinnego INTENSYWNEGO marszu codziennie o 19. Za dwa tygodnie można będzie zdjąć dżinsy bez rozpinania.
OdpowiedzUsuńCiao Dziubki :)
Mi - trenowałam Aikido. Przez jakiś czas byłam też instruktorem. Z tym tarzaniem chodziło mi bardziej o pewną metaforę :) ale i tak przy tym rodzaju sztuki ciągłe "padnij, powstań" zmuszało do bliższego kontaktu z podłożem.
OdpowiedzUsuńCo prawda może na kręgosłup to nie było najlepsze, ale na szczęście nie był to twardy styl i nie grzmociłam o matę jak worek kartofli.
Gorzej sprawa się miała z nadgarstkami, szczególnie gdy ćwiczyło się z początkującymi. Pewnie sama wiesz, że najwięcej kontuzji załapuje się dzięki "nowym", którzy robią wiele rzeczy na siłę.
trenowałam łyżwiarstwo figurowe,koszykówkę,jeżdżę na nartach..
OdpowiedzUsuńteraz mam jak Beata:),ale..
na narty muszę co roku pojechać,no muszę i już!
dwa lata temu chodziłam na kurs samoobrony dla kobiet,panowie dawali nam taki wycisk jak na lekcjach w-f w klasie sportowej:),ale uwielbiałam to.
teraz mam w planie łyżwy dla dorosłych,bo nam zrobili takie zajęcia:)i namówię koleżankę vice derekcję!
Jakaś okropnie jestem odporna na uzależnienia,szczególnie sportowe;) No, lubię sobie trochę popływać, pojeździć, czy powiosłować, ale żeby uzależnienie. Nie, nie, nie, i "nie o to, nie o to";))) A co roku , to nawet coraz bardziej;)))
OdpowiedzUsuńPiesze wędrówki uprawiam systematycznie. Przyjemne i pożyteczne :)
OdpowiedzUsuńno dobra, przyznam się
OdpowiedzUsuńżadnego sportu nie uprawiam i nie mam zamiaru :)
pozdrawiam :)
no tak jest wlaśnie teraz zaleca sie minimalna dawke sportu zeby sie nie przeforsowac i nie szkodzic organizmowi
OdpowiedzUsuńOoo... bardzo różne zdania widzę :) podobno uzależnienia nie są dobre... ale ja lubię to od sportu :) jest pozytywne tak jak pisała Magenta :)
OdpowiedzUsuńYo :) może nie jesteś sierotą.. :P może się źle rozgrzewałeś przed wysiłkiem? :)
Spacery? Zgadzam się :) miły rozruch. Szybkiego marszu jako sportu nie próbowałam...
kaprysiu! :) przecież Ty chyba regularnie wiosłujesz, prawda? :)
Marto :) minimalna dawka ruchu to ile? :)
ja mam zwykle wiosną zryw jeśli chodzi o sport - zwłaszcza rower, ale zimą mi się nie bardzo już chce... ewentulanie aerobik.
OdpowiedzUsuńOoo... Emmo :) większość ludzi tak właśnie ma :) zimowe lenistwo... wiosenny zryw ;P
OdpowiedzUsuńa ja mam taką refleksję po przeczytaniu-generalnie życie kobiety jest wielopłaszczyznowe, żeby nie powiedzieć wieloetatowe, w zasadzie wolnie nie przysługuje, zwłaszcza, jak by któraś z nas chciała dążyć do ideału z kolorowych pisemek:)
OdpowiedzUsuńWolne? Mam w niedziele do 9 30. Śniadanie do łóżka, kawa, a potem mamooooooooooo, a on się na mnie patrzy!
OdpowiedzUsuńOlu :) cieszę się, że refleksja się urodziła po przeczytaniu mojego tekstu :) jeśli by dążyć do ideałów kolorowych pisemek (co pewnie parę kobiet czyni) może prowadzić do frustracji i nieszczęścia... I masz rację... my (kobiety) nie miewamy wolnego... albo baaaaaaaaaardzo rzadko...
OdpowiedzUsuńNivejko :) Ty z tym śniadaniem to już drugi raz poruszasz moja wyobraźnię... i zmysły... jakby to było miło... :)
Owszem. Dlatego każdą decycję nalezy przemyslec 2 razy. Życie nie działa wstecz. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWszakże od stycznia spadłem około 25 kilo. Poczułem ponownie po przeszło 10 latach znowu żebra pod ręką. Mimo iż miękkość mnie ogarnia to jednak nie jestem stworzony do sportu i ćwiczeń. Wolę piwko ;)
OdpowiedzUsuńNaga :) ładnie powiedziane... "życie nie dział wstecz"...
OdpowiedzUsuńKopaczu :) 25kg??????????? Wow!!! To ogromna liczba!! Gratulacje... mam nadzieję, że to zdrowa dieta była :) a nie głodzenie...
Chciałabym znów pójść gdzieś ćwiczyć, ale niestety (stety) tak sobie ułożyłam życie zawodowe, że pracuję na własny rachunek i mój czas pracy jest nienormowany. Kiedy jest - nie ustaję w wysiłkach, kiedy nie ma - martwię się, że nie będę miała z czego żyć.
OdpowiedzUsuńI tak w kółko. A wiek zaczyna przypominać o sobie i woła znowu o jakiś regularny sport!
Dobrze, że chociaż przestało padać, może wybiorę się chociaż na rower. :)
iw... praca na własny rachunek... wielu o tym marzy :) mam nadzieję, że idzie Ci dobrze :) w komentarzach wyżej polecany jest też szybki marsz :) trzymam kciuki za rower!!! :)
OdpowiedzUsuńJak najzdrowsza :)
OdpowiedzUsuńO Kopaczu, podziel się z nami tą wiedzą, please, please!!!!!
OdpowiedzUsuń:) podzielisz się?? Anullka tak ładnie prosi :)
OdpowiedzUsuńnie drapię bo nie mam szczęścia:) wierze że mam w miłości
OdpowiedzUsuńBłędne Koło Życia? Pół biedy, jeśli to faktycznie koło. Gorsza sprawa, kiedy okazuje się, że zamiast koła mamy do dyspozycji Kwadrat: a spróbuj go wtedy potoczyć przed siebie. :)
OdpowiedzUsuńSwoja drogą, ta "niełatwość" i "kwadratowosć" życia to jest czynnik, nadający istnieniu dynamikę i zmuszający mnie do wysiłku. Nie pozwala zgnuśnieć, sflaczeć, zamulić się i spocząc na laurach. :)
Ano oczywiście GM masz rację :) to nas napędza i wywołuje naszą kreatywność, kombinowanie itp... ja jednak miałam na myśli, że na niektórych płaszczyznach życia... tak źle i tak niedobrze... rozumiesz? :)
OdpowiedzUsuńA ja callanetiksem, który swego czasu ćwiczyłam po 1,5 ha dziennie najprawdopodobniej scharatałam sobie kręgosłup.
OdpowiedzUsuńTeraz doprawiam siedzącą pracą.
Podobno w pewnym wieku jak nic nie boli to się nie żyje...he he he he:)
Pozdrawiam:)
Ido! :) też już słyszałam ten argument... że jak boli to się czuje, że się żyje... :) ja tam wolę inaczej to odczuwać :)
OdpowiedzUsuńMoże basen Ci pomoże? :)