Zacznę od tego, żeby było jasne, że dietetyk ze mnie zerowy. Nie mam wykształcenia w tym kierunku i to co zostanie napisane poniżej pochodzi z moich doświadczeń i obserwacji.
W komentarzach do pierwszej części Ładnego zewnętrza doszłyśmy do wniosku, że dieta jest ostatnio słowem nadużywanym i niekoniecznie dobrze rozumianym. Bo w moim odczuciu, dieta wcale nie musi kojarzyć się z czymś strasznym! Uwierzcie mi :)
Na potrzeby tego tekstu (i zrozumienia tego, co mam na myśli) dieta będzie stylem życia, stylem jedzenia, stylem.
Dawno dawno temu... zaczęłam od jakiś śmiesznych sposobów typu "jajko na śniadanie, plaster szynki na obiad, marchewka na kolację". Nie polecam. Zbyt męczące i moim zdaniem średnio zdrowe... wręcz do śmierci prowadzące.... GŁODOWEJ! A po co?
Po paru dniach męki, stwierdziłam, że to bez sensu. I od tej pory po wielu próbach różny wersji diet trzymam się zasad:
1. nie jem po godzinie 19tej (obojętnie o której idę spać!) i bardzo proszę nie wmawiać sobie, że z pustym żołądkiem nie umiem zasnąć.... umiemy! Nawet nam się będzie lepiej spało niż z pełnym, bo przynajmniej ten żołądek odpocznie... a nie tylko: trawić, trawić, trawić...
[wydarzenia typu imprezy, urodziny bądź też u pań Dni Okresu Ochronnego są objęte dyspensą!!!]
2. uprawiam sporty : ) na przestrzeni lat były różne... obecnie polecam fitness, zajęcia z piłkami, basen i spacery, no i seks.
3. poza tym wszystkim, bądźmy realistkami/realistami, TRZEBA ograniczyć jedzenie. Ale (!!!) nie do suchego chleba i wody! Jem praktycznie wszystko, jednak jadam często i małymi porcjami (co wygląda jakbym jadła ciągle ;p ale nie przejmuję się tym). Słodycze to nie Zło z Piekła Rodem. Są pyszne :) uwielbiam je! Ale nie zaczynam dnia od ciacha z kremem... jak to czynią inni na diecie ;D
Spróbujcie jeść lżej. Dieta bez kotleta jak to mawia Bardzo Mądry Mężczyzna :P
Spróbujcie pić lżej. Gazowane napoje, jak i większość soków zawierają tony cukrów!
I to wcale nie znaczy ograniczyć do zera :) ale z umiarem!
Pamiętajmy, że jeśli chcemy zrzucić parę kilo to nie róbmy tego tylko na chwilę.... przyzwyczajmy siebie i organizm do nowego życia :) z obserwacji nie polecam diet typu "zrzuć 5kg w 2 tygodnie". No bo zrzucimy te 5kg w te 2 tygodnie i co potem?? No co?? JO JO!
Do tego przyda nam się zasada nr
4. konsekwencja! Co co nam da gadanie, że jesteśmy na diecie, skoro przed snem zjadamy czekoladę? (która również źle wpływa na naszą cerę... choć czasem ma skutki zbawienne :P)
No i jeszcze zasada nr
5. regularność - odnośnie do ćwiczeń. Czasem... to zależy od naszego czasu... wiadomo, jest deficyt. Ale zaręczam, że oglądając jakiś film można nawet w domu coś zrobić ze swoim ciałem. Jeśli dojeżdżamy do pracy, wychodźmy jeden przystanek wcześniej :)
Niestety... to co sobie tutaj piszę nie dotyczy osób, które mają problem z wagą w związku z chorobami. To już trzeba omawiać ze specjalistą.
Myślę jednak (i jest to wersja realistyczna!), że jeśli stosować się do tychże zasad, to po jakimś czasie (oczywiście nie dnia następnego - cudów nie oczekujemy :P) zobaczycie efekty (których nie sprawdzamy wagą... tylko centymetrem, bo możemy zwiększyć wagę, a zmniejszyć obwód)!
P.S. Powyższy "plan" jest planem długofalowym!
P.S. P.S. Start: dziś.
P.S. P.S. P.S. Cel: długotrwałe zadowolenie z siebie i swojego wyglądu :)
Jakieś pytania? : )
Pomoc naukowa (czyt. obrazek) znaleziony w Sieci!
Pisuję o...
Cytaty
(15)
Dialogi
(19)
Dlaczego?
(9)
Dzień z Życia Rudej
(4)
Film
(56)
Gusta i guściki
(23)
Ładne rzeczy
(32)
Miejsca w Internecie
(16)
Moimi Oczami
(33)
Muuzyka
(12)
Opowiastka z inspiracją w tle
(4)
Para pełną parą
(3)
Piękne Kobiety
(11)
Przeczytane
(18)
Przemyślenia
(111)
Przepis na Wspaniały Weekend
(4)
Radość Życia
(38)
Reklama i Nie
(10)
Rymowanki
(5)
Szybkie myśli
(48)
Ugotowane :)
(21)
Upatrzone-wymarzone
(2)
Usłyszane i skomentowane
(11)
Z Uśmiechem
(45)
Zabawa
(13)
Zakupy
(5)
Zobaczone
(12)
No to jednak może nie dietetyk z Ciebie, ale osoba świadomie jedząca :-) A to chyba najważniejsze!
OdpowiedzUsuńSłuszne zasady. Ja jednak nigdy nie stosowałam żadnej diety, nie liczyłam kalorii, jem co chcę, ile chcę a słodycze uwielbiam i pochłaniam czasem ilości ogromne. Najciekawsze jest to, że nie przybywa mi ani grama! Zawsze ważyłam 50 kilogramów i tak jest do tej pory. Najlepszą dietą są odpowiednie geny :))
OdpowiedzUsuńUfff... właśnie wsunęłam miskę żarcia.
OdpowiedzUsuńJogurt z płatkami musli... trochę mnie chyba rozgrzeszył co?
Podziwiam Mi. Podziwiam konsekwencję i powtarzalność:)
Brzmi całkiem rozsądnie. Ja trzymam się głównie jednej zasady: wszystko jest dobre, byle z umiarem:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To jest tak. Do czterdziestki działają piramidy żywieniowe, ćwiczenia, zasady i co tam kto chce. Można utyć, można schudnąć.Kwestia diety, konsekwencji itp. Po czterdziestym piątym, żeby skutecznie stracić 10 kg trzeba sobie obciąć nogę. Bardzo mi przykro;)))
OdpowiedzUsuńmapril :) świadome jedzenie jest ważne, ale w dzisiejszych czasach bardzo łatwo dać się zwariować... bo trudno rozeznać co tak naprawdę jest dla nas dobre i zdrowe... niestety :(
OdpowiedzUsuńmadame :) szczęściaro! Oczywiście masz rację... jednak często widzę i słyszę, że geny są też przykrywką do nie trzymania się diety... Ty nie masz problemu, bo masz takie "dobre" geny :) ktoś, kto ma parę kilo więcej bardzo często na te "złe" geny zrzuca... nie sądzisz? :)
Ido :) jeśli mam być szczera, to rozgrzeszyło Cię to, co zjadłaś, ale pora tego jedzenia nie za bardzo... :P ale to moje skromne zdanie :)
Inez :) dawno Cię nie było :) to co piszesz miałam właśnie na myśli pisząc o zasadzie numer 3 :)
kaprysiu :) ja słyszałam, że to się dzieje po trzydziestce!! To mnie pocieszyłaś.. :) a tak poważnie... troszkę mnie te teorie przerażają... choć ja znam ludzi w wieku okołoczterdziestkowym i nie wszyscy są bez nóg, a wyglądają nieźle :) może to te "dobre" geny? Lub może jednak styl życia? :P
OdpowiedzUsuńNieźle, to nie znaczy świetnie i szczupło;)Wiosłuję,jeżdżę na rowerze, pływam i nie żrę w nocy i wieczorem, nie lubię słodyczy,a w wieku 23 - 44 kg, po dziecku 50 kg, w wieku 36 - 55 kg, 40 - 58 kg, 45 - 66 kg i chwilowo na tym stanęło. Koszmarek. Hormony, nie geny psia krew, ale przed Tobą jeszcze dużo szczuplutkich lat:)))
OdpowiedzUsuńO kurcze... jeszcze te hormony! Geny + hormony mogą być dużym utrudnieniem... :( ale wiesz co? Może za kilka lat biolodzy i na to sposób wymyślą? :)
OdpowiedzUsuńBardzo łatwo mówi mi się o 12 stej, że po 19 nic nie jem...o 19 stej udaję, że nie pamiętam...
OdpowiedzUsuńOj :( Beato... to sobie na lodówce karteczkę przylep :) I nie udawaj! :)
OdpowiedzUsuńKonsekwencja kluczem do sukcesu. KAŻDEGO!
OdpowiedzUsuńI motywacja!
OdpowiedzUsuńcześć pozdrawiam serdecznie, u mnie właśnie z tą konsekwencją jestem na bakier:)
OdpowiedzUsuńA ja mam się świetnie, szczególnie, kiedy coś zjem :)
OdpowiedzUsuńJa po prostu nie przesadzam z jedzeniem, a jeśli już mi się zdarzy, to później robię dłuższą przerwę przed następnym posiłkiem, zresztą sam organizm się tego domaga.
OdpowiedzUsuńale owoce i warzywa są numer jedan na moim talerzu. geny też są ważne, moja mama jest szczupła, więc nie będę szaleć z dietami, chyba, że zauważę jakiś nadmiar.
Ja bym to nazwała już nie dietą a zwyczajnie zdrowymi nawykami żywieniowymi. Można jeść wszystko, a ruch jest po protu bezcenny i to nie tylko ze względu na sylwetkę ale i na nastrój...a w ogóle kocham sport ;)
OdpowiedzUsuńNivejko :) jest to w prawdzie klucz, który trudno zdobyć... i trzeba się nauczyć go używać... bo konsekwencja jest trudna w praktyce... ale jak już to się uda... to masz rację! Sukces :)
OdpowiedzUsuńanullko :) motywację ma chyba każdy :) tylko jedni większą inni mniejszą... czasem ludzie mówią,że chcieliby zrzucić.. a tak naprawdę.. nie potrzebują tego, bo jeszcze (!) czują się ze sobą nieźle... :) nie sądzisz? Musi nadejść ten moment nie wejścia w ulubioną sukienkę...
Marto ;) witam Cię tutaj! Wszytko jest do wyćwiczenia jeśli tylko chcemy ;)
Margo... zupełnie Cię rozumiem :) też się tak mam... no chyba, że zjem za dużo... wtedy już mam wyrzuty sumienia... i nie mam się świetnie :P
Emmo :) poza tym nawet nie zdajemy sobie sprawy jak to co jemy na nas wpływa :) prawda? Albo czujemy się lekko, albo ociężale... itp Masz szczęście do "dobrych" genów :P
magento :) zdrowe nawyki żywieniowe, zdrowy styl życia...:) z tym nastrojem to jest dla mnie niesamowita sprawa! Obserwuję ją u siebie często. Po godzinie ćwiczeń jestem jak nowonarodzona... może trochę spocona... ale jednak :P a Ty jaki sport uprawiasz, który tak kochasz? :) jeśli można wiedzieć?
A może by zjadać hormony? Może wtedy będzie ok?
OdpowiedzUsuńHahaha ;) Pieprzu :) myślę, że wiele kobiet je zjada... w niektórych tabletkach :) i one wtedy mają wpływ czasem na naszą wagę i inne takie.. :) prawda?
OdpowiedzUsuńNa rozgrzewkę szybki marsz/bieganie (5-7 km), czasem bieganie przemienia się w trening wytrzymałościowy do 10 km. Mój mózg wchodzi w stan alfa :D i załatwiam sobie mnóstwo spraw w głowie; wiosełka na górę. Nie przepadam za zbiorowymi ćwiczeniami; piłka podobno rewelacyjna bo wymusza dodatkową pracę. 4 razy w tygodniu dla odpoczynku to minimum ;) No i taki przyjemny sport taiji (nazywany czasem niesłusznie, ale zwyczajowo tai chi), wbrew pozorom nic łatwego i mocno wysiłkowe w ruchu powolnym do bólu. Uwielbiam ;)
OdpowiedzUsuńMi - ale po co zjadać cokolwiek innego jeśli można np. smażone hormony? Może one smaczne są?
OdpowiedzUsuńPatrz Magent - ja właśnie zaczęłam przygodę z tai chi:)Będę się wysilać do bólu ostatniego!10 km>? No proszszszsz...cię, ja chce żyć!
Normalnie aż się prosi żeby skomentować, ale znając swój (samczy jednak) charakter skoncentrowałbym się tylko na punkcie drugim i by było :)
OdpowiedzUsuńAle tak, sporty są zdrowe, i przy tym strasznie przyjemne. Uwielbiam to uczucie zadyszki po, przykładowo, szybkiej jeździe, przykładowo, rowerem :)
magento :) jeśli mnie nie wkręcasz (o co w zasadzie łatwo całkiem ;P i czego sprawdzić nie dam rady...) to jestem pod ogromnym wrażeniem... :) wręcz szczęka szczęknęła mi o klawiaturę :P
OdpowiedzUsuńSuplement do wcześniejszego komentarza - No i miałem rację, nie chciało mi za pierwszym razem go wysłać.
OdpowiedzUsuńMI, znam więcej takich, co się ruszają, spotykam ich kilka razy w tygodniu :D Zalet ruchu nie da się przecenić, po co wklepywać w siebie kremy i balsamy, jeśli nie pozbędziemy się toksyn z organizmu?9/10 chorób to choroby cywilizacyjne co jest eufemistyczną nazwą dla totalnego wałkoństwa ;) Dla mnie to relaks i frajda. a życie to przecież nie tylko praca, prawda?
OdpowiedzUsuńCzy już się pozbyłaś tej świnki? :)
Pieprzu, pieski załatwią rozgrzewkę i potem już sama lecisz z formą (taiji oczywiście) :)
OdpowiedzUsuńPieprzu.. ja tam się ich trochę boję :( bo one potężną moc mają.. i nie wolno z nimi się bawić :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia życzę z taiji :) ja nigdy nie próbowałam... a jeśli chodzi o kilometry... to ja bym miała problem z dwoma :P
stab :) cieszę się, że komentujesz :) tak... wiem, punkt drugi jest samczy :P ale nie tylko :)
No i dobra zadyszka nie jest zła :)
magento :) ja też spotykam tych ludzi :) choć pewnie w innych miejscach :P bo do biegania się przekonać nie mogę... a z tymi balsamami masz zupełną rację :) aż miło mi się czyta!
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o moje zdrowie, to dziękuję, już jest dobrze. Jutro praca i step! Nareszcie :)
ja ma w druga stronę. muszę pilnować, żeby za bardzo nie stracić na wadze, a chudnę dosłownie od wszystkiego:/ mam genetyczny, galopujący metabolizm;) i mięsożerna jestem strasznie i makaronowa i ziemniaczana i smalcowa i.. nic. a od roku nabyłam nawyku ćwiczeń. nic forsownego, zwykła gimnastyka i rozciąganie, ale jak pomaga na stawy i kręgosłup! i nastrój jakby lepszy:)
OdpowiedzUsuńlelevino :) witam Cię :) wiem, że są osoby, które marzą właśnie o kilku dodatkowych gramach... ja jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić... ale być może właśnie ćwiczenia Ci pomogą :) regularne zmieniają budowę i kształt ciała... wagę również! No i ten nastrój... :)
OdpowiedzUsuńrok temu dietetycy twierdzili, że bardzo dobrze na zdrowie wpływa lampka czerwonego wytrawnego wina dziennie, teraz twierdzą, że dwie lampki, co jest miłym dowodem na to, że nauka się rozwija w kierunku przyjaznym dla człowieka :)
OdpowiedzUsuńYo :) ja tam na tych wszystkich naukowców patrzę z dystansem... bo oni zbyt często zdanie zmieniają... zatrzymałam się na jednej lampce :) i nie codziennie... dwie? Owszem - przyjazne :) ale czy dwie lampki alkoholu nie zabiją dwa razy więcej szarych komórek niż jedna? :D
OdpowiedzUsuńja mam ich tak mało, że nawet dwiema trudno trafić :(
OdpowiedzUsuńHahaha :) Yo! Myślę, że trochę przesadziłeś z tą skromnością :P Trochę tych komórek trzeba mieć, żeby tytułować w taki sposób zdjęcia... (mam na myśli oczywiście Twój blog :))
OdpowiedzUsuńmasz rację: "trochę" tych komórek, czyli właśnie niewiele (dwie komórki na cztery moje blogi daje pół komórki na każdy)
OdpowiedzUsuń:)
:) to dorzuć jeszcze komórkę telefon (albo i dwie, bo w dzisiejszych czasach to dwie wypada mieć :P) i będzie lepsza średnia!
OdpowiedzUsuńMała Mi:)
OdpowiedzUsuńPodpowiedz co zrobic by myśl przeszła w czyn?:)
Bello :) to bardzo proste :) naprawdę! Trzeba po prostu tego chcieć. Nie półchcieć, tylko chcieć! Bo jak się nie chce... to na nic gadanie... puste gadanie.. :)
OdpowiedzUsuńJAK MOŻNA SEKS ZALICZAĆ DO SPORTÓW??!! :P
OdpowiedzUsuńAnonimie :) a do czego byś zaliczył? :)
OdpowiedzUsuńzgadzam sie!!!!!!!! Zaczelam od chodzenia do pracy (11 km w dwie strony). Sama w te idee nie wierzylam, moj partner pod nosem podsmiewal sie. Ty do biura, zawsze w szpilakach? Zmiana stylu n ie byla trudna. Mam specialny plecak, prostokatny, wkladam w niego garntur, kszule, buty i gnam. Nie wazne jaka pogodna. Chodze od wrzesnia, 2009. I tak mi juz zostalo. PO czym zaangazowalam sie w boks, ktory jest super dla ludzi z ADHD. Super sprawa, a teraz przygotowania do maratonu. Ciekawa historia, gdyz ja nalezalam do malo konsekwentych w sporcie. Hmmmm ludzie z wiekiem zmieniaja sie i zaczynamja lubic to, co kiedys nie bylo obiektem ich westchnien.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam