Zawsze chciałam tak zacząć jakąś pisaninę :P
Na szczęście jest co przelać. Na ten wirtualny papier, którym jest to magiczne okienko. I tak się zastanowiłam nad działaniem różnych instytucji/firm itp.. Spokojnie, nie będzie tutaj ani słowa o ZUSach, Urzędach Skarbowych ani o innych tego typu odchłaniach rozpaczy, grzechu, chaosu, zgorzknienia.... :)
Otóż mam znajomego. Nie tylko jednego, ale ten znajomy to taka szyszka chciałoby się powiedzieć. Persona. Jest on bowiem p.o. kierownika w jednym z oddziałów Housa. Hihi :)
Nie jestem specjalną fanką ich ubrań, ale zmieniają im sie kolekcje i czasem zaglądam. I wczoraj zajrzałam. Trzeba tutaj nadmienić, że jestem wymagającą klientką........................... o tak.................. wymagam, ponieważ być może zostawię jakąś część swoich cieżko (w miłej atmosferze w prawdzie, ale jednak!) zarobionych pieniędzy. I generalnie lubię miłych sprzedawców i miłe panie sprzedające. Lubię kiedy mówi mi się "dzień dobry", lubię kiedy pyta się mnie o to czy potrzebuję pomocy (choć nieczęsto jej potrzebuję... bo w sklepach sobie radzę świetnie ;p). I nie mam tutaj na myśli jakiejś wielkiej książęcości... Szacunek do klienta.
I otóż wchodzę sobie wczoraj do salonu Housa. Salon wygląda tak, jak gdyby właśnie epidemia grypy X wybiła wszystkich sprzedawców. Pustka. Oczywiście towar leży, wisi, generalnie towar jest obecny. Sprzedawców brak na horyzoncie.
Jako, że jak już napisałam wyżej, w sklepach radzę sobie dobrze, to przeglądam, szukam, rozglądam się. I ciągle nic. Nikt sie nie pojawia. Znalazłam parę ciekawych rzeczy. Jednak u kogo to kupić? Wszystkich wymiotło.
Wyszłam więc z myślą, że sprawdzę sobie to w innym Salonie.
Potem jednak dowiedziałam się od Wyżej Wymienonego p.o., że oto i jest nowa polityka firmy*! Polityka polegająca na "nie odstraszaniu klientów" i "pozwoleniu im sobie pooglądać" .... Rozwiązana Zagadka Poliszynszyla, jak to się mówi ;)
I teraz moja myśl. Nie wiem co o tym myśleć! Bo to jest takie dziwne podejście. Jakby na łatwiznę. Oni nic nie robią, a my mamy i tak kupować? Oczywiście możemy (klienci potencjalni) do nich (czyt. sprzedawców, a nie ubrań ;p) podchodzić i prosić o pomoc... I wtedy oni mają nam udzielić rady, podać, przynieść, pokazać itp...
Ale jakoś wydaje mi się to dziwne... Może staromodna jestem... ale w handlu o klienta podobno trzeba zabiegać... A nie "nie odstraszać"!
No cóż, jestem ciekawa jaki to będzie miało wpływ na sprzedaż :)
Logo znalezione w Sieci.
* opisuję tylko jej część zapewne. W szczegóły się nie zagłębialiśmy....
...a ja wolę TAK!!...mnie odstrasza natręctwo sprzedających.....lubię sama się porozglądać...zastanowić...pomyśleć....oczywiście w polu widzenia powinien być sprzedawca GOTOWY do pomocy...do ściągnięcia nawet wzrokiem tylko.....ale z daleka ma byż ode mnie...natręctwo mnie peszy ....
OdpowiedzUsuńTen system sprzedaży to tak zwane granie na kliencie. Chcą chyba stworzyć wrażenie obojętności... no, trochę to skomplikowane...
OdpowiedzUsuń:)))
Ja się zgadzam z obiema paniami. Nie lubię natrętnych ale i ignorowana być nie lubię...
;))
Złoty środek jest tutaj potrzebny! ;-)
OdpowiedzUsuńJa tam ostatnio byłam w Housie na zakupach z Pierworodnym. Panie się nie narzucały, ale były bardzo bardzo mile. Szczególnie jedna:-). Uśmiechnięta.
OdpowiedzUsuńWrócimy tam. Tez dla niej też. :-)
:) no właśnie! Byłam ciekawa Waszych zdań :) bo to tak jest, że każdy lubi inaczej ;p
OdpowiedzUsuńIda :) kupiłaś coś dla siebie?
Maju, Twoje podejście też rozumiem, bo ma tak moja siostra...
Cała JA ;) o tym nie pomyślałam szczerze mówiąc... może podpytam kolegi Szyszki ;)
malinconia... gdyby tak było łatwo z tymi środkami złotymi... :)
Mam jak Maja, poza tym, jak widzę zbliżającą się w moją stronę osobę z personelu, od razu myślę, a nie podchodź i nie pytaj, bo nie chce mi się gadać, co ja chcę...
OdpowiedzUsuńIdę, wybieram, płacę w kasie, jak mi nie zależy wracam do domu i kupuje w sieci. Nie znoszę sklepów, tłumów, sztucznych uśmiechów i szczególnie w Duglasie, kiedy panienki starają się być mądrzejsze ode mnie... kiedy wiem, co chcę, to wiem, a ona mnie przekonuje, że jednak coś innego jest lepsze, niestety to nie tak, to coś innego jak ona sprzedaje typowane produkty w odpowiedniej ilości, dostanie ileś tam kosmetyków za free od firmy, to są tak zwane konkursy, moja bratowa w ten sposób nabyła podkład który zupełnie nie pasuje do jej cery, dwa pudry, tusz do rzęs i krem do twarzy, którego nie może używać... Jeszcze tak niekompetentnych sprzedawców jak tam nie spotkałam, więc ostrzegam miłe Panie... nie dajcie się uwieść na piękny zapach i wyuczone gadki :)
Margo :) dziękuję za ostrzeżenie, bo masz rację... zapachy... i wyuczone mowy mogą zwieść... niestety...
OdpowiedzUsuńTo jesteś kolejną, która będzie zadowolona z nowej polityki :) może jednak to im podniesie sprzedaż... :)
Dziękuję za wpis :)
Pozdrawiam!
Od razu mi się przypomniała sytuacja w jakiej znaleźliśmy się z moim Michałem... w jednym ze sklepów sportowych, Michał wybrał sobie plecak, Klientów prawie wcale nie było, podchodzimy do kasy, a tu nikogo nie ma. Obsługa nie tyle prowadziła taką politykę, o której wspomniałaś, co po prostu sobie gawędziła i nie zauważyła, że my czekamy przy kasie. Mieliśmy ochotę zdjąć zabezpieczenie i zwiać :P ale uczciwość zwyciężyła :D Potem jedynie Michał, który ma bardzo cięty jęzor zwrócił uwagę pani, która nas w końcu obsłużyła...
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię, jak mi się ktoś narzuca, ale uważam, że sprzedawcy powinni zwracać uwagę na Klientów, bo to w końcu ich praca. Tak więc jestem za złotym środkiem: nie narzucanie się, ale życzliwość i pomoc w razie potrzeby :)
Moja mama reauguje na widok podchodzącego sprzedawcy mniej więcej tak: " I po co on/ona idzie w moją stronę, chyba jak będę potrzebować pomocy to sama do niego podejdę,a nie zacznie mi wciskać 150 pasujących do tego rzeczy, a mi będzie głupio mówić nie" :) Taka jest moja mama ;) A ja lubię jak miła,sympatyczna Pani/Pan doradzi, nie jest nachalna i nie pyta się 5 razy w ciągu 10 minut czy może jednak mi w czymś pomóc, ale umie zrobić to tak,że ja czuję się w sklepie swobodnie :)A najbardziej denerwuje mnie gdy patrzy na mnie jak na kosmitkę kiedy przymierzam 10 par spodni, a żadna nie pasuję - przecież to nie moja wina! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zapraszam po wyróżnienie:) A w sklepie wolę,żeby sprzedawca był w zasięgu wzroku gotowy do pomocy, ale żeby się nie narzucał. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńja tam wolę jak nikt mnie o nic nie pyta (kiedyś kupowałam prostownicę do włosów i jeden pan w sklepie łaził za mną cały czas pytając 'a może ta?', 'a ta?', 'a może pani woli tą?')... a jak czegoś potrzebuję, to sama zapytam. i po problemie :).
OdpowiedzUsuń/anka skakanka/
No moje Panie :) Złoty środek to jest to! :) sprzedawcy nie narzucają się, ale są gotowi do pomocy :)
OdpowiedzUsuńOczywiście bez przesady!
Anko :) Tobie to współczuję, chyba bym sama wyprostowała tego pana ;p
kaprysiu :) wpadnę na pewno :)