Temat jest z tych tak oczywistych, że nawet się o tym nie myśli. Tekst Mary Eberstadt czyta się i w głowie powtarza: "o matko, ona ma rację" albo "rzeczywiście, tak jest".
A artykuł traktuje o jedzeniu i seksie - podobno dwa największe pragnienia ludzkie. O podejściu do tych dwóch czynności i o tym jak się zmieniało na przestrzeni 50ciu lat.
I tak czytamy o tym, jak kiedyś kobieta nie skupiała się na tym co podawała rodzinie, tylko ile. Żeby się najeść. Ponieważ ludzie po wojnie wiedzieli co to głód. Wtedy pojęcie "moralności żywieniowej" prawie nie istniało. Nie wszystko było też dostępne tak, jak jest dziś.
50 lat temu istniała "moralność seksualna". Seks pozamałżeński i przedmałżeński był zły. Ciąża kobiety niezamężnej była piętnowana. Choroby związane z aktem były bardziej niebezpieczne.
Dziś tak naprawdę mamy dostęp do jedzenia wszelkiego rodzaju i do seksualności wszelkiego rodzaju. Wydaje mi się, że mało kto się nad tym zastanawia. Pani Mary Eberstadt w swoim artykule ukazuje, że w historii ludzkości pierwszy raz znajdujemy się w takiej sytuacji. No bo przecież dziś mamy szeroko rozwiniętą antykoncepcję oraz ochronę zdrowia. Co tylko chcemy zjeść, możemy kupić w sklepie.
Wszystko na wyciągnięcie ręki.
Odwróciło się jednak pojęcie "moralności". Otóż i możemy przeczytać (i zaobserwować w życiu), że dziś trendem jest przykładanie wagi tego co się je i jak się je. To z kim sypiamy i dlaczego podobno dla wielu już nie jest takie ważne. Na nikim już nie robi wrażenia ciąża młodej niezamężnej kobiety. Czy w ogóle życie pary "na kocią łapę".
Odwróciły się bieguny.
"Bufet na zasadzie "jedz, ile chcesz został napiętnowany, ale "seksualny szwedzki stół" - już nie"
Oczywiście opisałam tylko pokrótce i bardzo ogólnie sens artykułu, który jest dość obszerny. Ale uważam, że jest ciekawy i gorąco polecam jego lekturę : )
Bo przecież 50 lat to nie całe wieki, a zaszła tak ogromna zmiana w mentalności ludzi. To niesamowite wręcz, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz