Pisałam kiedyś o tym, że jestem muzykopatką.
Potrafię muzyką dodać sobie energii. Potrafię sobie wyobrazić, że niektóre, starannie dobrane kawałki, działają lepiej niż botoks. Inne lepiej niż espresso. Endorfiny wprowadzane w krwioobieg za pomocą słuchu. Jeden utwór wyciąga na wyżyny, pociąga do tańca, do uśmiechu, jest promykiem Słońca w najbardziej pochmurny dzień. Inny* otoczy mglistą watą nawet najcieplejsze Słońce. Niebieskie niebo poszarzeje podczas tych kilku minut trwania.
Melancholia mnie dopadła. Choć słowo "dopadła" nie do końca jest właściwe. Nie nie uciekałam przed Nią. Chyba nawet na nią czekałam, i z kieliszkiem czerwonego wina w dłoni, powitałam.
Wszystko jest potrzebne.
Uczucie euforii i uczucie mglistej melancholii.
Wszystko jest potrzebne.
Bez żalu obserwuję własny tok myślenia. Moje myśli mają doskonałą kondycję. Maratony, które urządzają sobie codziennie, zahartowały je. Moje myśli są wytrenowane jak moje ciało.
I tak sobie myślę, że Ludzie działają na mnie podobnie. Jak Muzyka.
Wszystko jest potrzebne.
Ktoś jest Promykiem. Czyjś mały czyn długo będzie wywoływał mój uśmiech, ciepłe rozczulenie. Czyjaś pamięć. Ktoś inny bywa Mgłą, Melancholią. Ktoś Wielokropkiem... To nic złego. To inny typ emocji.
Wszystko jest potrzebne.

Mała Mi
* dziś zdecydowanie Jamie Woon...
mam podobnie
OdpowiedzUsuńzwłaszcza ludzie na mnie tak działają. Ktoś potrafi przyprawić mnie o uśmiech na cały dzień - inny psuje dzień totalnie.. Wystarczy że zobaczę i trach! W jedną albo w drugą stronę.
a muzyka? w sumie, jakby sie tak zastanowić to tez tak mam jak Ty :))))
Nastroje, emocje... są u mnie bardzo silne :) mimo wszystko staram się nad tym panować ;D i właśnie staram się, żeby mi jedna osoba całego dnia w minutę nie popsuła :) dla własnego zdrowia!
Usuńmelancholia + (dobra) muzyka + (czerwone) wino = zgrane trio :-)
OdpowiedzUsuńO tak... a ja do tego to już cudowny kwartet ;D
UsuńNie wyobrażam sobie życia bez muzyki. Obecnie "króluje" Kings of Leon z "Beautiful war" i U2 - "Ordinary love".
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa też odziana obecnie w melancholię i nie narzekam :))
OdpowiedzUsuńMamy tak szeroką paletę emocji... że grzechem byłoby nie skorzystać z wyciszenia i zamyślenia :)
UsuńOczywiście, że tak. Jesteśmy ludźmi, mamy emocje i uczucia, nie wszyscy potrafimy je wyczerpywać. Niewielu umie je kontrolować. Wywoływać dla przyjemności i euforii. Muzyka potrafi przepięknie ukształtować :)
OdpowiedzUsuńJeśli się jej poddać, to owszem.. ;)
UsuńI ja! I ja! Nie dość, że bez muzyki nie wyobrażam sobie życia, w tle mojej codzienności zawsze musi coś mruczeć (właśnie mruczeć, absolutnie nie wrzeszczeć). Potrafię bezceremonialnie zmienić stację w radiu, gdy jadę z kimś autem i zalewa mnie sieczka radia typu RMF MAX. (no dobrze, czasem się powstrzymuję, zaciskam zęby i jadę ;)) w końcu aż taką despotką nie jestem). Są dźwięki, które nastrajają mnie pozytywnie i takie, które zanurzają w odmęty melancholii, uwielbiam radio, bo wtedy każdy kolejny utwór jest niespodzianką. Czasem stosuje coś w rodzaju autosugestii, mówię sobie wówczas, jeśli dziś usłyszę motyw z Drużyny Pierścienia (jest taki jeden "opisujący" klimat panujący w Shire) to będzie to na pewno dobry dzień. I gdy szczęśliwie moje radio puszcza ten "kawałek" to nie tylko moje usta się uśmiechają, uśmiecha się cała moja dusza... Z ludźmi, których mijam po drodze jest podobnie...niektórych wolę mijać szybkim krokiem, innych mam ochotę zatrzymać na kilka zdań, choćby o pogodzie.
OdpowiedzUsuńTa muzyczna autosugestia... czy to nie jest niebezpieczne?? ;D bo jeśli wyczekiwana piosenka nie jest jakimś hitem... to możesz się nie doczekać i wówczas trzeba by myśleć tak: "jeśli nie usłyszę dziś tego rano, to będzie dobry dzień!" :) szanse rosną ;D
Usuń:))) wystarczy słuchać odpowiedniej stacji a szanse usłyszenia tej właściwej melodii są dość duże. To taka drobna manipulacja "losem" czy "przypadkiem". Chociaż nawet wówczas , niestety, trafiają się dni nie najlepsze..
UsuńJamie Woon, nie znałam, ale po pierwszej przesłuchanej piosence chyba muszę się przy nim zatrzymać na dłużej :)
OdpowiedzUsuńJa mam jego "Mirrorwriting" i polecam absolutnie całą :)
Usuńa na mnie wpływa pogoda, dziś też zrobiłam się nieco melancholijna, choć może prościej by było napisać, że opadłam z sił:)
OdpowiedzUsuńWiesz, opadanie z sił jest czymś naturalnym... nie ma co się przed tym bronić... ;) czasem wręcz należy sobie pozwolić opaść... na laurach, z sił... ;)
UsuńMoja Kochana Mała Mi. Masz rację wszystko jest potrzebne.
OdpowiedzUsuńLubię Twoje nastawienie do tej kwestii. Czekam z kieliszkiem wina.. Pięknie to ujęłaś..:)
I życzę, aby ta melancholia nie trwała za długo, bo po co, kiedy świat kusi, nęci, uśmiecha się.
Ściskam Cię mocno!!
joanna, która skłonność do melancholii ma we krwi, ale potrafi też szaleć i rozkręcić niejedną imprezę:)
Spieszę zaktualizować stan rzeczy :) albo raczej stan ducha :) już po melancholii ;D nastała nowa Moc i Energia :)
UsuńMi, wszyściutko jest potrzebne. I radość, i smutek, i czekanie, i słońce, i deszcz... Wielokropki też :)
OdpowiedzUsuńA muzyka, bez niej nie funkcjonuję.
Ściskam serdecznie, do następnego :)
Do następnego :)
UsuńLubie Twój sposób myslenia. Poruszająca kwestię, że nawet gdy jest źle, to Ty znajdziesz to swiatełko w tunelu, albo tą rozweselającą muzyczkę, czy dobrego człowieka gdzieś tam czekającego aby tylko poprawić Twój humor. Chyba mam podobnie:))
OdpowiedzUsuńKiedyś pisałaś o tym porannym wstawaniu z entuzjazem i ja teraz jak zwlekam się z łóżka, przypominam sobie Twoje słowa i staram się znaleźć jakieś pozytywy nadchodzącego dnia. Ba, nawet sobie muzyczkę w budziku zmieniłam na dzwięk mojego ulubionego saksofonu z utworu, który lubie :) Przyjemniej się robi ;)
Ależ się cieszę :) cóż to za motywacja dla mnie! :) że te moje uzewnętrzniania mogą komuś coś dobrego dać :) znajdywanie światełek w tunelu jest sztuką, ale warto tę sztukę kultywować :) a uświadamianie sobie pozytywnego aspektu dnia wciąż pomaga mi wstawać! Ciągle działa! Oby Tobie również pomagało jak najdłużej :)
Usuńzdecydowanie się z Tobą zgadzam! i radość i melancholia są potrzebne, też dozuje sobie muzykę w zależności od nastroju :) ściskam!
OdpowiedzUsuńAmen ;D
UsuńKażdy stan w naszym życiu jest po COŚ. Sztuką jest tylko nauczyć to się akceptować :) mi czasami trudno to wychodzi, ale się staram :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie uwielbiam tę sztukę akceptowania każdego stanu... ;) i to jest sztuka dla sztuki, dokładnie :)
UsuńWszystko jest potrzebne...
OdpowiedzUsuńWidzę, że się zgadzamy ;)
UsuńNo ba, że potrzebna jest równowaga we wszechświecie. Gdybym była tylko ogniem to już wypaliłabym się do cna , a tak to czasem słońce, czasem deszcz ;))
OdpowiedzUsuńa weekend już blisko!
A my, Kobiety, miewamy ten czasem słońce i czasem deszcz cudownie zmiennie ;)
Usuńdoskonałe podejście.....będę musiała się tego nauczyć :)
OdpowiedzUsuńPolecam :) sztukę akceptacji trenuję od lat... widzę postępy i polecam ;)
Usuńpiękny wpis!!
OdpowiedzUsuńDziękuję Agnieszko :)
UsuńMuzyka działa cuda, są utworki przy których tak po prostu lepiej mi sie tworzy, pracuje ... Co do ludzi, otaczam się pozytywnymi, bo bywam dołem i potrzebuję twardego ramienia
OdpowiedzUsuńhttp://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Bywasz dołem... - ciekawe wyznanie ;) a twardym ramieniem nie bywasz? Jakoś mi się wierzyć nie chce :)
Usuń