poniedziałek, 20 stycznia 2014

Grunt to...




     No właśnie. Różne miewamy te grunty. Dla jednego grunt to mieć plan :) dla innego znowu grunt to Przyjaciele. Inni z kolei uważają, że grunt to dotrwać do weekendu...
Gdyby ktoś zapytał mnie, powiedziałabym, że ważne, aby się ten grunt {jakikolwiek by on nie był} spod nóg nie usunął :) bo grunty tak mają... że czasem lubią spod nóg czmychnąć. Pewnie każdy z Was miał wątpliwą przyjemność doświadczyć takiego usunięcia.

Oczywistym jest, iż takie usunięcie niekontrolowane potrafi z równowagi wytrącić. Tak bardzo lubimy przecież kontrolować wszytko i wszędzie. A tu proszę... bez ostrzeżenia, bez ustaleń, ba! bez pytania grunt usuwa się spod nóg. Bywa. I boli.

Ale czy wiecie jak to miło jest samej usunąć jakiś grunt?
Już Wam opowiadam, ponieważ ostatnio tego właśnie dokonałam! ;) spokojna głowa, to był mój prywatny grunt! Nikomu spod nóg nie usunęłam, nie wydarłam, gdzieżbym śmiała! Żadne żywe stworzenie nie ucierpiało przy tym doświadczeniu ;) wszystkie futerka pozostały na grzbietach i wszystkie kły w paszczach właścicieli!

Ja usunęłam sobie świadomie i z całą zawziętością grunt z serii grunt to wymówka. To chyba jeden z tych gruntów, które w ogóle istnieć nie powinny. Taki to zaorać i owies posadzić czy Bartka jakiegoś nowego :) winogrona... wino by było potem... mmmm... Czerwone...
Do rzeczy. Grunt to wymówka jest gruntem destrukcyjnym! Ogranicza nas. A że Człowiek na drodze {r}ewolucji rozwinął umiejętność wymyślania wymówek bardziej niż umiejętność komunikacji {niestety!} każdy z Was wie, o czym piszę.

Historia mojej wymówki? Jednej z wielu oczywiście {choć pracuję nad techniką usuwania bardziej zawzięcie niż specjaliści od cellulitu!}.
Uczę się angielskiego :) sama dla siebie. Od jakiegoś już czasu. W ramach tejże nauki czytam angielskojęzyczne książki {w pociągu, żeby wykorzystać czas podróży}. Wożę ze sobą w torebce słownik kieszonkowy. Wiadomo, do kieszonki wiele słówek się nie zmieści... postanowiłam zatem nabyć tablet. Tablet {ponieważ telefon mam od dinozaura} = dostęp do Sieci = słowniki, słowniki, słowniki!
Już wybierałam model, szukałam, sprawdzałam, aż w końcu zdałam sobie sprawę, że przecież jeśli tylko chcę, poradzę sobie i bez tego!
Książki czytam. Ale zamiast tabletu zaopatrzyłam się w karteczki i długopis :) nieznane słówka zapisuję i sprawdzam w domu albo w pracy.

Ktoś powie... "system z tej samej ery co jej telefon" i będzie miał rację :) ale ja czuję się z tym doskonale! Pozbyłam się tego zachwaszczonego gruntu spod swoich stópek :) I bardzo i z tym dobrze! Wolę inne grunty :) stanowczo!

A teraz kończę, bo muszę sprawdzić kilka słówek....






Pięknego tygodnia Wam życzę
Z dobrym gruntem!



Mała Mi



51 komentarzy:

  1. Hm, jeśli już miałabyś kupić sprzęt, żeby z jego pomocą czytać anglojęzyczne książki to chyba poleciłabym Ci raczej czytnik w rodzaju kindle niż tablet - kindle ma wbudowany słownik, ale taki angielsko-angielski czyli wyjaśniający znaczenie słówka w obcym języku, co jest bardziej edukacyjne. A nie ma dostępu do sieci, która może odciągać od czytania książek ;)
    Ale skoro poradziłaś sobie w inny sposób to pozostaje mi tylko przyklasnąć! A jakbyś kiedyś chciała trochę książek po angielsku to się odezwij, bo ja mam sporą biblioteczkę i nie wszystkie planuję czytać po raz drugi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;) wiesz, Kolega też mi zwrócił uwagę na Kindla :) i właśnie na te słowniki. Być może kiedyś skorzystam z tego właśnie rozwiązania. Na razie nie mogę się przekonać do czytaczy :) jakoś kartki mnie pociągają... przewracane i klejone :) a za propozycję pożyczenia książek bardzo Ci dziękuję :) obawiam się, że się odezwę do Ciebie w tej sprawie ;p ale przeczytanie tego co mam chwilę mi zajmie {mimo wszystko czytanie ze słowniki spowalnia ogromnie!} Chyba, że coś Ci w tej chwili mocno przeszkadza, wtedy może poleżeć u mnie :)

      Usuń
    2. Mi, niezmiennie mam w planach wpis o Kindlu na blogu, w którym zamierzałam to napisać, ale zdradzę Ci to już teraz - kiedy Pan M. dostał ode mnie Kindle w prezencie jakiś czas później wyznał mi: 'Gdybyś mnie zapytała czy chcę Kindle to bym Ci odpowiedział, że nie, a teraz życia sobie bez niego nie wyobrażam'. To tyle w kwestii przekonywania się do czytaczy ;) A co do książek to oferta była na serio - mam sporo i wielu z nich nie zamierzam czytać po raz kolejny (w większości nie są to dzieła pokroju Shakespeara ;)) więc zgłoś się anytime a będzie Ci dane!

      Usuń
    3. ;) dziękuję! I czekam na ten wpis ;D czuję się wyróżniona... że już o nim wiem ;D

      Usuń
    4. Obawiam się, że chwilę poczekasz bo mam w planach zrobienie go kiedy Kindle będzie wreszcie dostępny w Polsce ...

      Usuń
  2. Kochana nawet nie wiesz jak ucieszyłam się, gdy doczytałam do końca i przekonałam się, że ten GRUNT, to coś całkiem innego n iż zwykle.....
    A ja (choć mój syn twierdzi, że jestem opóźniona) lubię mieć nowoczesny sprzęcik, choć usłyszałam też, że Nokia jest właśnie dla tych po 40 :))))
    A prawdą jest, że żaden tablet i czytnik nie zastąpi prawdziwej książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;) matko święta, Nokia dla ludzi po czterdziestce??? Skąd taki pomysł? Ja mam Nokię i nie mam jeszcze trzydziestu... ;D nie daj się Synowi!!

      Usuń
  3. ja też uwielbiam wszelkiego rodzaju karteczki, zapiski, notatki :-) nie mam nic do tabletów ale....chyba jestem staroświecka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grunt to, żeby w tych karteczkach się odnajdywać i w nich nie utonąć! :)

      Usuń
  4. gratulacje :D wymówki nigdy nie są dobrym pomysłem. są ograniczające.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem pod wrazeniem, brawo! Powiem więcej, IMPONUJĄCE! Tak, własnie tak i bez przesadyzmu. Bo to duża rzecz by robić to dla siebie.
    Masz rację i racja jest tez w tym że jeśli uczymy się bo chcemy dla siebie a mamy jeszcze silną wolę i systematyczność - efekt murowany. Czego Tobie życzę Mała Mi. i sobie po cichu też. U mnie jest kwestia systematyczności, ale już to ogarniam... powoli, powoleńku ledwie widać postępy, ale jednak.
    :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie pomaga pociąg :) jeżdżę codziennie w obie strony... więc jeśli uda mi się siedzieć mogę sobie pracować z angielskim :) jeśli zaś chodzi o systematyczność, to czytałam gdzieś, że należy sobie zafundować miesiąc przymusu. Zmuszać się dosłownie do czegoś przez dłuższy okres, dzięki czemu wejdzie nam w nawyk upragniona czynność :)

      Usuń
  6. Ile ludzi, tyle gruntów. Każdy z nas ma inny, i myślę, że grunt zmienia się w zalezności od sytuacji i naszego punktu widzenia. Jak by nie było, grunt to mieć grunt, przynajmniej taki co by się dwie stopy zmieściły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta racja! :) Bo taki grunt pod jedną stopę to maławo troszkę, prawda? :)

      Usuń
  7. i teraz Ci coś zdradzę! od jakiegoś czasu biorę lekcje angielskiego :D mam wrażenie, że jak się doszkolę to będę bardziej pewna siebie i szybciej znajdę pracę ;) oglądam różnie filmy bez lektora, słucham BBC. Jest dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę :) ja jeszcze nie osiągnęłam poziomu filmów :) chyba, że polecisz coś z prostszym słownictwem? :) Trzymam kciuki za pewność siebie i pracę!

      Usuń
    2. nie ogarniam też wszystkiego, często muszę się domyślać ale próbuję ;) ostatnio obejrzałam kilka odcinków Pretty Little Liars - może serial niezbyt wysokich lotów ale teksty nie są bardzo trudne ;)
      Ciepło ściskam!

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Właśnie tak jest ;) i wszystko się w tej głowie zaczyna! Dobre i złe...

      Usuń
  9. bo kiepskiej baletnicy przeszkadza i rąbek u spódnicy. jeśli się chce, to się może. fajnie, że sobie (i nam) to udowadniasz : ) taki grunt niech spada, opada, cokolwiek. wymówki są złe! bo tak, jak piszesz, ograniczają. nie trzeba superdresu, żeby biegać, nie trzeba najnowszej książki, żeby się czegoś nauczyć. GRUNT to chcieć. takiego życzę Ci bardzo mocno. oby ten okazał się stabilny! pozdrawiam, bardzo przyjemny tekst : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;) dziękuję! Stabilny grunt jest zawsze w cenie :)

      Usuń
  10. no i ładnie! bez nowoczesnych gadżetów też da radę:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeszcze dodałabym: grunt to, żeby zdrowie było:)
    A swój grunt/wymówkę załatwiłaś po prostu po mistrzowsku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak :) zdecydowanie się zgadzam :) zdrowie to jednej z najbardziej ważnych gruntów ;)

      Usuń
  12. Grunt to usunąć wymówki :) A pomysł na angielski świetny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa... wymówki są człowiekowi bliższe niż koszula... takie mam czasem wrażeni :)

      Usuń
  13. Grunt to zdrowie :) Przede wszystkim. I najważniejsze żeby się ten spod nóg nie usunął. Cała reszta może. A grunt to wymówka... Masz rację. Trzeba ten grunt usunąć spod nóg!

    OdpowiedzUsuń
  14. Podoba mi się Twój pomysł na angielski, lubię karteczki i lubię pisać a z czasem coraz mniej okazji jest do tego.Gratuluję usunięcia zalegającego gruntu. Mój grunt "wymówka" jest chyba ze skały ;) kruszy się powoli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaką masz wymówkę {grunt}, którego nie możesz się pozbyć? :) podzielisz się? :)

      Usuń
    2. Mam straszny {grunt}, który opisałabym tak:" co ważnego masz zrobić dziś - odłuż do czasu kiedy zrobisz 1000 innych (zwykle nie istotnych) rzeczy" Niestety jestem wieloletnim "odkładaczem na później" - {grunt} to dobrze sobie to wytłumaczyć. Nie daję się i są już obiecujące postępy ;D
      Ps. faktycznie pokrojenie placków na małe kawałki jest fajnym pomysłem - ostatnio dodałam ogórka- pycha :)

      Usuń
  15. I słuszna decyzja... a było już taki blisko zakupu ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Odpowiedzi
    1. Taaaak :) konsekwencja to cecha na wagę złota w wielu dziedzinach Życia :)

      Usuń
  17. Brawo Mi! Takie gruntowne wymówki trzeba usuwać - dla lepszego własnego samopoczucia!
    Pozdrawiam i życzę dalszych pozytywnych prac ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wydaje mi się, że wymówki, te dobre, poprawiają nastrój ;D ale tylko na krótki czas...

      Usuń
  18. to bardzo fajnie,że uczysz sie angielskiego:), dużo czytaj, najlepiej na głos, słówka zapisuj na czymś sie tylko da i miej je zawsze ze sobą. pradwa jest, że praca ze slownikiem potrafi być nadal bardzo pozyteczna, nie wszystko da sie zastapic tabletem czy smartfonem;).powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  19. Kurczę, też muszę się wziąć za mój angielski, z resztą taki jest plan na ten rok! :)
    a co do gruntu, chyba zależny jest od sytuacji. Ja na chwilę obecną wiem jedno: grunt to zdrowie, rodzina i miłość :) a z takich przyziemnych gruntów (aktualny, z dzisiaj) grunt to dobry, CIEPŁY obiad:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry obiad jest ważnym gruntem ;D choć śniadanie chyba ważniejszym... ale tak jak piszesz, zależy od sytuacji...
      Powodzenia z angielskim :)

      Usuń
  20. wpakowałam słownik do telefonu, jednak szybsze urządzenie od palców i przebierania karteczek :)

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też najpierw o tym myślałam :) żeby do mojego telefonu sobie słownik wrzucić... ale nie wiem jak to zrobić.. telefon jest służbowy, więc tym trudniej...

      Usuń
  21. Grunt to grządka pełna marchewki!

    OdpowiedzUsuń
  22. I am very happy for you that you have so much ambition learning a new language totally by yourself. I think there is no perfect way for learning. Everybody has got an own way. It's just important to learn with pleasure and fun. I am looking movies and series in english and can recommend the series "Desperate housewifes" - it's very easy to understand, even for beginners. I wish you a lot of success. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo thank you! I needed something like that, but I didn't know how to begin :) I know that series and I will try watch this without polish subtitels :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...