czwartek, 2 stycznia 2014

Dzień z Życia Rudej - Zapach



          Ruda poszła do pracy jak co dnia. Jak co dnia, prócz weekendu, oczywiście. Dzień ten nie miał się specjalnie czym wyróżnić. Ruda nie planowała niczego specjalnego. Choć wiadomo wszem i wobec, że "coś specjalnego" to bardzo subiektywne określenie. Dla Rudej specjalne cosie były czymś dla reszty ludzkości {albo przynajmniej dla dużej jej części} niczym specjalnym. Bo kto by się zachwycał drożdżówką? Ot taką zwykłą z serem. No właśnie. Zwykłą dla reszty ludzkości {albo przynajmniej dla dużej jej części}. Dla Rudej nie była to jednak zwykła drożdżówka. Kupiona w specjalnej cukierni, przez Pamiętającą Koleżankę. Jedzona od razu z rana, niezdrowo przed śniadaniem, była mięciutka niczym poduszka dla konającego ze zmęczenia. Pachnąca niczym kromka chleba dla kogoś, kto nie jadł cały dzień. Z serem tak delikatnym, że Ruda oczami wyobraźni widziała jak ser był mielony kilka razy... {albo kupowany gotowy "do szybkiego pieczenia" w markecie, ale to przychodziło jej do głowy już po}. Sera było rozkosznie dużo, przez co trzeba było drożdżówkę trzymać dwoma rękami... Gdyby tego było mało {a już wiemy, że mało nie było} ser przykryty był kołderką posypki, rozrzuconej niby od niechcenia, ale Ruda tymi samymi oczami co widziała mielony ser, widziała panią w siateczce na włosach, białym pachnącym fartuchu pieczołowicie układającą posypkę. Pani wkładała w tę czynność całe serce! Serce wyobrażone przez Rudą. Ta sama pani na kołderkę narzucała jeszcze kocyk w postaci lukru. Esów floresów, które powodowały, że drożdżówkę jadło się jak pączka i nie sposób było nie oblizywać palców!
Zwykła dla większości Ludzkości drożdżówka. Dla Rudej była czymś specjalnym.
Ale dziś Ruda nie planowała niczego specjalnego. Przynajmniej nie w pracy. Planowała popracować troszkę, odbyć kilka przyjemnych rozmów o intrygująco smacznym jedzeniu, powiedzieć kilka miłych słów potrzebującym i oczywiście wypić kawę. Kawę oczywiście niezwykłą. Niezwykłą, bo Rudej, ale o tym kiedy indziej.
Zasiadła więc Ruda przy biureczku swoim, komputer włączyła, poczekała spokojnie aż ten będzie gotowy do współpracy, w miedzy czasie przygotowała inne pomoce i sprzęty, po czym zabrała się do pracy. Szło jej łatwo, lekko i przyjemnie aż do momentu kiedy poczuła ten zapach. Gdyby miała go opisać, czego oczywiście nie omieszkała zrobić ku uciesze Kolegów i Koleżanek, opisałaby go jako przyjemny, ale dość intensywnym. Intensywna była też niewiedza. Nie wiadomo było bowiem skąd tenże zapach się wziął. Pachniało biurko Rudej. Dziwne - pomyślała - przecież sprzątaczki zwykle tutaj nie sprzątają. Wiedziała to z doświadczenia. W biurze Rudej do niepisanych obowiązków pracowniczych należało wycieranie kurzu z biurek i okołbiurkowych terenów. Każdy we własnym zakresie oczywiście. I każdy dla własnego dobra...
Rozejrzała się ukradkiem, pochyliła się nad płaszczyzną mebla biurowego, wąchnęła. Kilka razy, rytmicznie, w kilku miejscach. Nic. Być może rozlał się gdzieś środek do czyszczenia mebli - analizowała.
Próbowała bagatelizować sprawę. Zgrabnie i z pewnym przekonaniem przerzucała papiery. Pisała ze skupioną miną, uśmiechała się do żartującego Kolegi, popijała herbatkę. Ale gdzieś tam, w zakamarkach jej umysłu pozostawał niezidentyfikowany zapach.
W końcu nie wytrzymała i udała się na rekonesans. Ruszyła do innych biurek. Czy to tylko moje tak pachnie? - zastanawiała się. Zagadnęła od niechcenia kilka osób i do rozmowy sprytnie wplatała wątek "jej" zapachu. Wplatała i wąchała. Szybkie niuchnięcie czyjegoś biurka nie powinno nikogo oburzyć - myślała. Za radosną zgodą właścicieli najbliższych sąsiadujących biurek Ruda obwąchała co było do obwąchania i z rezygnacją stwierdziła, iż nie czuje nic. Trudno - przyszło jej do głowy - pozostanie tajemnicą zapach a la Pronto. Lepiej może pomyśleć, że sprzątaczka jednak się pomyliła i akurat powycierała biurka... a moje najbardziej... tak... to dobry tok myślenia - uznała i wróciła do porzuconych papierów.
Szesnasta wybiła niespodziewanie szybko. Ruda spakowała się z gracją. Komputer, torebka, kurtka, czapka i już jej nie ma! Paaaa, do jutraaaa - pożegnała się z biurem i pomknęła na pociąg zwany pożądaniem. Porządnie bowiem pożądała wrócić do domu i zjeść dobry obiadek, napić się winka i odpocząć.
Droga minęła jej bardzo sprawnie. Punktualnie o siedemnastej weszła do domu, rozpłaszczyła się, ruszyła do łazienki umyć rączki i bach! Znowu! Znowu to poczuła! Zapach jej biurka. Ale jakto? Biurko zostało w biurze, to pewne - pomyślała, aczkolwiek energicznie i z zaskoczenia obróciła się za siebie. Nic. Tylko zapach. Spojrzała w lustro. Twarz nie wyrażała żadnego stopnia szaleństwa ani zidiocenia. Wyrażała zdziwienie i determinację. Lustro zlustrowane, czas na resztę wyposażenia łazienki. Szafka. Pralka... dezodorant. Dezodorant! Jej nowy dezodorant! Jej nowy, pierwszy raz użyty dezodorant! Mam! - ucieszyła się. Wytrenowanym już ruchem "niby swędzi mnie nos" powąchała pachy i już wiedziała swoje. Mój nowy dezodorant pachnie Pronto! - powiedziała bezwiednie na głos. Do lustra i swojego zaskoczonego odbicia. No to pięknie... Dove Grapefruit & lemongrass scent... świeżość moja i moich mebli... dwa w jednym, jakby na to nie patrzeć, korzyść - podniosła oczy ku niebiosom.






***


Kochani ;) poznaliście właśnie moje alter ego :) Ruda będzie tutaj czasem gościć. Będą jej się przytrafiać różne rzeczy. Takie, o których marzę, ale mi się nie przydarzyły, takie które mi się przydarzyły, ale wolałabym o nich zapomnieć, choć były zabawne... i inne różne różniste :)
Mam nadzieję, że Wam się spodobała ;)
I że się polubicie!


Mała Mi


16 komentarzy:

  1. Niezla aparatka z tej Rudej! :-D czekam na dalsze losy..
    Wszystkiego dobrego na ten swiezutki roczek Usmiechnieta MalaMi!

    OdpowiedzUsuń
  2. spodobała mi się. i polubiłam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się spodobała ta Ruda! I już czekam na inne jej przygody :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi, czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały z życia Rudej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Już ją lubię! Postanowiłam prawie tak samo powtórzyć za Lexie, bo to pierwsze słowa, które mi przyszły do głowy. Nawiasem mówiąc, moja córka twierdzi, że napój cytrynowy(?) - już nie pamiętam jakiej firmy - pachnie jak płyn do naczyń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) mnie Tymbark jabłkowo-miętowy pachnie Ludwikiem... ;D

      Usuń
  6. hehehe , swietny tekst, proszę częściej!!!!!:))))

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiscie ze tak! Jusz sie ciesze na nastepne przygody tej spanialej kobiety. <3

    A moze nawet po angielsku w przyszlosci? :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne! :) Czekam na kolejne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Też czekam na następną przygodę Rudej :D

    Kocham film Zapach kobiety, a ta scena jest po prostu obłędna, aż mi muzyka zagrała w głowie

    OdpowiedzUsuń
  10. :) ale się cieszę! Dziękuję za motywację i miłe słowa :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Polubimy się bardzo z Rudą:) Wszystkiego dobrego Mała Mi w Nowym Roku :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...