Niesamowita jest wybiórczość słuchowa i jej odmienność u obu płci. Płeć brzydsza, nie dość, że brzydsza, to jeszcze bardziej głucha... biedactwa pokrzywdzone przez Los :) Wchodząc do domu od progu wołam radosne "czeeeeść". Odpowiada mi cisza. No może nie cisza, bo słyszę szelest, szum, odgłos naczyń. Bardzo Mądry Mężczyzna nie słyszał powitania, bo naczynia mył.
Wiem, należy się cieszyć z pomytych naczyń. I tak też czynię :) zadziwia mnie jednak, że wołania mojego nie słyszał, a nieregularne trytytytyty tryyyyttt silnika naszego samochodu owszem. Wychwycił.
Wiem, też należy się cieszyć. I cieszę się :) {to już mój drugi powód do radości w jednym dniu, dzięki jednej osobie!}
A jako, że wychwycił, usłyszał, dosłyszał... wiadomo, zaniepokoił się. A kto by chciał mieć zaniepokojonego Mężczyznę w domu? No nikt... dlatego ucieszyłam się, kiedy postanowił, że wybierze się na przejażdżkę połączoną z wsłuchiwaniem się w... pracę silnika. Śpiewu ptaków o tej porze nie słychać.
Zjadłam obiad, podłączyłam zasilacz komputera do prądu, rozgarnęłam kołdrę w celu stworzenia sobie najwygodniejszego miejsca na świecie... i cóż słyszę? Ano pytanie czy wybrałabym się z nim. Na tę przejażdżkę. Romantycznie, prawda? Ja... On... i wycie silnika :) No nic, z miłości biorę do dają. To znaczy co On daje :) jadę!
I ta właśnie przejażdżka dała mi do myślenia. Bo my Kobiety potrafimy robić kilka rzeczy na raz :) na sygnał otwierałam drzwi pasażera {bo silnik lepiej słychać}, słuchałam silnika i do tego myślałam.
Przejeżdżaliśmy obok domu znajomych. Przeszło mi przez myśl, żeby zatrzymać się i ich odwiedzić.
Wpaść na chwilę, zapytać co słychać... Może zaprosiliby na herbatę? Mogłoby być miło...
Ale pora była taka, że może kolację jedzą. Że może dzieci kąpią. Że może wiadomości oglądają.
Nie zatrzymaliśmy się, nie weszliśmy.
Czy to się jeszcze w ogóle zdarza w dzisiejszych czasach? Żeby odwiedzać się bez zapowiedzi?
Kiedyś Bardzo Mądry Mężczyzna stwierdził {nie wiem czy z żalem}, że nas nikt nie odwiedza.
- Przecież mamy kilka weekendów z rzędu zajęte. Albo my do kogoś idziemy, albo ktoś do nas... sprzątać też kiedyś trzeba - broniłam honoru gospodyni.
- Ale tak bez zapowiedzi... {zawiesił głos on}
A ja nie wiedziałam co powiedzieć. Bąknęłam coś o szacunku do ludzkiego czasu i tyle. Bo tak gonimy, mamy tak mało czasu dla siebie, że nie chcemy zabierać innym tej wolnej chwili, którą być może obecnie celebrują?
Sama nie wiem... ale jakoś mi się tak dziwnie zrobiło...
Odwiedzacie się? Tak bez zapowiedzi, bez anonsów? :)
Mnie czekają odwiedziny już w tę sobotę*!
Zapowiedziane wprawdzie, ale i tak się cieszę :)
Mała Mi
* również TUTAJ się cieszę :)
Z tym odwiedzaniem to różnie bywa... Bo trzeba by mieszkać niedaleko siebie, znać czyjeś zwyczaje. Też ścierają się u mnie szcunek do czasu (czyjegoś i swojego) i taka chęć - żeby po prostu mieć ten czas dla siebie i dla tych, którzy są ważni.
OdpowiedzUsuńDlaczego myślisz, że żeby się odwiedzać bez zapowiedzi, należałby mieszkać blisko siebie? Właśnie kiedy przejazdem gdzieś jesteśmy, blisko domu kogoś nam miłego można by wpaść... chyba, że masz na myśli odległości typu Warszawa - Londyn :)
UsuńChyba miałam na myśli ogólną bliskość - taką która sprawia, że nie będziemy nieproszonymi gośćmi :) Poza tym przy większych odległościach wizytowanie wymaga większej organizacji - dojazd i te sprawy, więc gdyby się okazało, że kogoś nie ma w danej chwili to byłoby rozczarowanie... Chyba że rzeczywiście jestesmy gdzieś przejazdem - wtedy przy okazji można spróbować :)
UsuńAmen! :)
UsuńSzczerze mówiąc nie znoszę odwiedzin bez zapowiedzi. Sama nigdy tego nie robię i nie lubię, jak ktoś odwiedza mnie bez zapowiedzi. I wcale to nie znaczy, że nie lubię odwiedzin. :)
OdpowiedzUsuńJa już nie pamiętam kiedy ktoś mnie bez zapowiedzi odwiedził!! Nawet nie wiem czy to lubię czy nie... :) może troszkę tęskno, bo dałoby nadzieję, że jednak aż tak nie jesteśmy zamknięci w sobie, na siebie...
UsuńOj! Chyba już dość dawno skończyły się te czasy! Odwiedzin bez zapowiedzi, znaczy. Teraz wszyscy są tak zalatani... Kiedyś koleżanka mówiła: "Idę dziś do (powiedzmy) Tomka. Pójdziesz ze mną?" I się szło! U mnie też nierzadko zbierał się tłum, który na dodatek ogołacał lodówkę. Teraz... chyba tylko do siostry wpadam bez zapowiedzi, a i to nieczęsto.
OdpowiedzUsuńJa nawet Siostry tak odwiedzić nie mogę... bo Ona ciągle gdzieś... :) jedynie przyszłych niedoszłych Teściów, bo oni już na emeryturze i najczęściej w domu :) choć mają swoje godziny zakupów, kościoła itp... także też trzeba uważać :)
Usuńwłasnie ostatnio rozmawiałam o tym z mamą! że teraz już bez zapowiedzi nikt nie wpadnie bo moze nie wypada? a to przecież takie miłe
OdpowiedzUsuńNo właśnie, też myślę nad powodem. To chyba jest tak jak czasem bywa w rodzinach, że ktoś z kimś całe lata nie rozmawia, ale nie pamięta o co poszło... ja nie wiem dlaczego się tak nie odwiedzamy bez zapowiedzi... jedynie fakt, że, jak pisze Judyta, możemy czasem klamkę pocałować :)
UsuńWszyscy pracuja, gdzies sie spiesza... Do tego doszlo, ze z Przyjaciolka /od lat 30/ takze sie umawiam... Nie powiem, zdarza sie mi wpasc do kogos bez zapowiedzi, ale jest to rzadkoscia. Ze mna, aby sie spotkac trzeba sie umowic, bo mozna pocalowac przyslowiowa klamke... Do czego ja doszlam /smiech/!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
No właśnie... ta możliwość pocałowania klamki to taki w miarę logiczny powód jest :) innych jakoś nie rozumiem...
Usuńno w zasadzie nie.... ja zawsze sie zapowiadam u kogoś, a i znajomi dzwonia zanim przyjadą/przyjdą do nas... jakies to takie sztywne i poukładane :)) A powinno byc chyba bardziej spontanicznie, nieprawdaż? :)
OdpowiedzUsuńPowinność moim zdaniem ma małe znaczenie w kwestii odwiedzania się. To zależy od potrzeb i możliwości ludzi... tak się jakoś nauczyliśmy... a szkoda... że nie mamy czasu, że nas nie ma... przykro tak... choć z drugiej strony, może by się ktoś zraził, gdyby mnie nie zastał chcąc odwiedzić...
UsuńKiedy jeszcze mieszkałam w domu rodzinnym i byłam nastolatką nasze mieszkanie było w samym centrum miasta i właściwie codziennie ktoś wpadał bez zapowiedzi bo był w okolicy i bardzo to lubiłam. Tylko to było w czasach przedkomórkowych ;) a teraz mieszkam na przedmieściach gdzie bez celu nikt nie przyjeżdża :(
OdpowiedzUsuńA myślisz, że gdybyś dziś mieszkała w centrum, a nie na przedmieściach, znajomi wpadaliby bez zapowiedzi? :)
UsuńW sumie nie wiem... Mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach ludzie po skończeniu studiów już nie mają czasu na włóczenie się po mieście i odwiedzanie znajomych znienacka ;)
UsuńOsobiście nie przepadam za odwiedzinami bez zapowiedzi, uważam, że to brak szacunku dla czyjegoś czasu. Natomiast przepadam za dowiedzinami zapowiedzianymi:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie... tak to chyba dziś jest... odwiedziny bez zapowiedzi są źle widziane i pewnie dlatego wyszły "z mody"...
Usuńbo my kobiety umiemy wszystko zrobić!:))
OdpowiedzUsuńMoże nie wszystko potrafimy zrobić, ale mamy dobre zapędy ;D
UsuńCo to się porobiło, zero spontana !!!!
OdpowiedzUsuńDo mnie wpadają i ja czasami podjadę pod posesję... Są osoby do których dzwonię, bo faktycznie świat dzisiaj zby szybko biegnie- nie nadążam, ale pozdrawiam zdyszana
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
ja muszę miec zapowiedziane. czuję sie wtedy bardziej komfortowo:)
OdpowiedzUsuńRozumiem :) komfort w Życiu jest bardzo ważny!
UsuńJa zawsze oglądając stare zdjęcia zastanawiam się jak to było - kiedyś tak często się odwiedzali, a teraz? Każdy żyje swoim życiem, zamknięty w 4 ścianach.... Nie chcę tak. Nie zgadzam się!
OdpowiedzUsuńA odwiedzasz bez zapowiedzi znajomych? :) może to by ich ośmieliło? :)
Usuńno niestety takie czasy nastały...kiedyś to ludzie wpadali do siebie bez zapowiedzi, odwiedzali się chociaż na 5 min ale było fajnie! dzisiaj nie ma spontanów, telefon, sms, fb i konkretna data, godzina, miejsce....cóż tu powiedzieć czasem brakuje tej wizyty bez zapowiedzi ale dodam CZASEM :-) pozdrowienia ślę gorące :*
OdpowiedzUsuńRozumie to CZASEM :)
UsuńWłaśnie niedawno o tym myślałam - że nikt nie wpada do mnie ot tak po prostu, bez zapowiedzi. Może i dobrze wcześniej się umówić,ludzie teraz zajęci, każdy ma mnóstwo spraw i zajęć.
OdpowiedzUsuńCzytając komentarze zaczynam się cieszyć, że w ogóle się odwiedzamy ;D
UsuńNie.
OdpowiedzUsuńCóż za zwięzła odpowiedź :)
UsuńA to brutalny los nas pokarał głuchotą. Masakra =)
OdpowiedzUsuńLepiej głuchotą niż głupotą ;D
UsuńZdecydowanie dzwonię. Zawsze. Nawet przejeżdżając obok czy są czy nie robią czegoś co woleliby robić sami :) U nas jak już jesteśmy w domu, to wiadomo, że raczej mocno zajęci, i niech pukają i niech walą, nie ma nas( ZAJĘCI). No chyba że wcześniej byliśmy umówieni, to wiadomka. ;)
OdpowiedzUsuńNie otwieracie drzwi pukającym? ;D A jeśli to coś pilnego?
UsuńJak zajęci nie ma opcji, a jak nie zajęci, to oczywista oczywistość drzwi stoją otworem.
UsuńPs: Polecam wypady, o wiązadła przyjaźni dbać warto i należy!
My się tam z nagła odwiedzamy;) Ostatnio rzadziej, bo i my mniej ruchliwi i nasi znajomi i bliscy, i pracuje się jakoś dłużej, ale się nam zdarza. Lubię gości, a do tego lubię tych niezapowiedzianych, bo się nie stresuję wielkim szykowaniem i porządkami. Znaczy zwykle się dzwoni jakoś przed czy są w domu, albo czy my jesteśmy i żeby dać szansę sprzątnięcia gaci w łazience;)))
OdpowiedzUsuńA co do słuchu u facetów, to ja bym temat rozszerzyła. Oni po prostu za czort nie mają podzielności uwagi. Jak robi jedno, to jedno i koniec. Ty możesz równocześnie rozmawiać przez telefon, solić zupę i jedną ręka sprzątać ze stołu, oni nie. Jak rozmawia to rozmawia. Z upływem lat ta właściwość robi się coraz bardziej dokuczliwa. Przygasły porywy uczuć i dominuje codzienność, a wtedy przychodzą do głowy myśli o wyższości związków damsko damskich nad mieszanymi;) Z kobietą zrozumiesz się bez słów, a tu prócz ograniczonej funkcji mózgu dochodzi Ci jeszcze u delikwenta autentyczna częściowa utrata słuchu;))) Żartuję oczywiście, ale nie raz z koleżankami w pracy wzdychamy sobie nad naszym losem i tonami cierpliwości koniecznej do utrzymywania związków:)))
Miłego weekendu Mi:) I cierpliwości:)
Hahaha ;) też ostatnio rozmawiałyśmy z Przyjaciółką o związkach damsko-damskich i tym zrozumieniu... czary z mleka! A w związku, owszem... cierpliwości nigdy za wiele... :) wczoraj też ze strachem zorientowałam się, że na oczy też partnerom naszym pada... dzwoniłam z drogerii i pytałam czy mam taki i taki numer lakieru do paznokci takiej i takiej marki, taki i taki kształt buteleczki, taki napis.... "nie, nie masz". Powiedziałam dokładnie gdzie stoją wszystkie lakiery. Wszystkie dane podałam. "Nie, nie masz". Ok, kupiłam :) i co? Dziś szukam chętnej koleżanki... ;D Kosmos :)
UsuńNo, kochana, przecież lakier to lakier wszystkie są takie same i jak można wyróżnić jeden szczególny:) Tego akurat nie widział, klasyka:)))
UsuńTeż nie jesteśmy bez skazy;) Kiedyś koleżanka wysłała męża na bazarek po 3 jabłka na sałatkę. Szare renety. Kupił 4 i nie mógł pojąć czemu się tak strasznie piekli o jedno więcej. Jabłko to jabłko przecież, a fakt,że szara reneta jest kwaśna i specyficzna i nadaje się głównie do potraw, to jakaś tajemna kobieca wiedza:) Mój mąż wysłany onegdaj po por i seler poprosił w warzywniaku o poler:))))
Cóż, zdrowiej dla związków nie wymagać niemożliwego:)))
Uściski:)
:) staram się, staram ;) ale też liczę na rozwój obustronny ;D
Usuńmi się zdarza :) ale tylko tych, którzy na sto procent się ucieszą :))
OdpowiedzUsuńTak bez zapowiedzi - od jakiegoś czasu to ja nawet na dzwonek czy pukanie nie reaguję. Sama nigdy nie odwiedzam bez telefonu do odwiedzanego - wydaje mi się to niewłaściwe. Mam taką jedną cioteczkę, która nie pozbyła się dawnych nawyków wpadania bez zapowiedzi z rodzinką (dorosłymi facetami) akurat gdy się robi porządki, wielkie pranie albo się wygląda jak upiór. I jeden stary kumpel, który zwykł robić nalot raz na ruski rok. Odkąd się nauczyłam nie reagować nawet na domofon, mam spokój z nalotami. Zawsze się zdarzały w najmniej komfortowym momencie.
OdpowiedzUsuńP.S. Czy tylko mnie się wydaje, że facet jest najseksowniejszy gdy myje gary? :P
Mycie garów powiadasz? ;D ja w ogóle lubię patrzeć kiedy On robi Coś :) chyba jestem mniej wymagająca niż Ty ;D
UsuńJak mnie u Ciebie nie było bardzo, bardzo, bardzo dawnooo. Jeszcze bywałam pod inna nazwą blog, nickiem i wg w innych czasie. Jednak poprawię się ;]
OdpowiedzUsuńCo to posta... Niestety w dzisiejszych czasach coraz więcej rzeczy przybiera inne formy, kiedyś odwiedziny bez zapowiedzi były normą bo nikt nie miał takiego natłoku zajęć. A teraz jest całkiem odwrotnie. Chociaż w Niemczech jeśli się nie zapowiesz nie dostaniesz kawy czy herbaty a możesz zostać nawet wyproszony... słyszałam od znajomych mieszkających tam. Ja różnie robię, raz się zapowiem a raz nie, jednak zawsze jestem mile widziana tu czy tam ;]
Do mnie bez zapowiedzi - bardzo prosze. Radosc z wiyty bedzie podwojna. Do innych tez sie wpraszam bez uprzedzenia - najwyzej nie wpuszcza. Albo wygonia :)
OdpowiedzUsuń