Dopadło mnie ostatnio kilka życiowych banałów.
Nie lubię fałszywej skromności, dlatego muszę od razu zaznaczyć, że z okazji osoby dopadanej (czyli mnie we własnej osobie :)), banały szybko przestały być sobą. Stały się niebanalnymi sytuacjami!
Pierwszy taki niebanalny banał tylko nakreślę, żeby stworzyć klimat... żebyście mogli poczuć tę lepką, intrygująca mgłę na swoich twarzach... między rzęsami... Mówi się "w zdrowym ciele, zdrowy duch", prawda? Mnie ostatnio "udało się" doświadczyć odwrotności. Mój Osobisty Duch zachorował i co na to ciało? Poszło w jego ślady! Skutki postępowania mojego frywolnego i egoistycznego Ducha odczuwam do teraz...
Liczę na to, że to co Duch zepsuł, Duch uleczy... i Harmonii stanie się zadość :) Całą sobą wierzę w tę Harmonię...
Jeśli chodzi o inne banały życiowe, mam takie dwa wykluczające się wzajemnie, między którymi nie potrafię wybrać... Mój Znajomy mawiał "kiedy nie jestem czegoś pewien, nie robię tego". Natomiast Moja Była Koleżanka Zza Szybko mawiała "kiedy nie jestem czegoś pewna, właśnie to robię!" :)
Czyż to nie jest kołujące???
Staram się. Naprawdę się staram zdecydować na jedną z nich! Ale nie potrafię! Jest to jedna z niewielu sytuacji, kiedy nie kultywuję swojej ukochanej Konsekwencji, rzucam się natomiast w ramiona dziwki o imieniu Hipokryzja. Staję się chorągiewką na wietrze zachcianek :) może to właśnie czyni mnie bardziej wolną?
Wolną czy nie, na pewno tego jednego dyniowego dnia uczyniło mnie podwójnie lżejszą (wyszczuplał mój portfel i zrzucił parę kilo mój bak). Otóż chciałam upiec ciasto dyniowe. Chciałam? Nie byłam pewna... dlatego, kiedy dzień wcześniej byłam w podróży zawahałam się i nie kupiłam dyni, mimo iż była w zasięgu mojej ręki. Ba! Nawet kupiłam jedną, tyle, że nie dla siebie...
Zamiast wciąż dwie... och, cóż ja sobie myślałam...
Myślałam, że nabędę dynię bliżej domu :) po cóż będę przygarniała Dyniową Towarzyszkę... mimo iż podróżowałam samochodem.... Ewidentnie trzeba było się stosować do Zasady Byłej Koleżanki Zza Szybki! :) dotarłam do domu, wybrałam się na zakupy. I cóż? Całe moje miasteczko objechałam! Sześć marketów! Dwa markety w kolejnym mieście (tak! w tamten pamiętny wieczór we trójkę ruszyliśmy poza miasto w poszukiwaniu dyni!) i nic... Pomarańczowej Głowy brak.
W ósmym markecie udało nam się znaleźć. Potrzebowałam szklanki dyni... Kupiliśmy sześć kilogramów (podobno nie można było przekroić...)! Sześć kilogramów dyni! Kto da więcej!? :)
Historia ku przestrodze? Znak z Nieba, że jednak warto czasem się uchwycić tej jednej, cienkiej, niepewnej nitce Myśli? Zamiast analizować, kalkulować?
Potrafilibyście wybrać jedną z Zasad o Niepewności?
Koniec końców ciasto wyszło pyszne, dynia rozgościła się w naszej zamrażalce, a ja kolejny raz poczułam ciepłą, delikatną dłoń Miłości na swoim ramieniu (żeby tyle jeździć ze mną za moją upragnioną dynią... prawda?). This is a Happy End! Śmiem twierdzić, że lepszy nawet niż w amerykańskiej komedii romantycznej...
Harmonia? A co to takiego...?
OdpowiedzUsuńHm... nie jestem pewna czy pisanie o harmonii nie jest niczym pisanie o miłości... każdy ma swoją, każdy odczuwa inaczej :)
UsuńU mnie ciało chore... a i duch ledwie dyszy :P
OdpowiedzUsuńJesień daje nam się we znaki czy co? :)
UsuńNo proszę! Milczeć tak długo i wrócić z takim przytupem! :)
OdpowiedzUsuńZasada "Kiedy nie jestem czegoś pewna, nie robię tego" jest mi o wiele bliższa. I może właśnie dlatego mało u mnie sukcesów ostatnio ... (Duch ledwo zipie, ciało jakieś obojętne :). Może to i prawda, że nie zyska kto nie zaryzykuje ... Chciałabym mieć tę odwagę w sobie, oj chciałabym ^^
Pięknie zakończyłaś me myśli i sprawiłaś mi tym dużą przyjemność :* Pozdrawiam.
Wydaje mi się, że nad taką odwagą można pracować ;) pamiętaj o Magii Pierwszego Kroku :)
UsuńMam tak jak Ty. Z ubraniami szczególnie. Kiedy powracam zdecydowana do sklepu, mój rozmiar jest już zwykle wykupiony. Wtedy wydaję fortunę na telefon, bo obdzwaniam wszystkie sklepy w mieście, czy aby gdzieś się jedna sztuka nie ostała. Ostatecznie nie wierzę na słowo i jadę sama sprawdzić, tym samym drugą fortunę wydając na paliwo.
OdpowiedzUsuńMacham do Ciebie również, Koleżanko w niezdecydowaniu :)
Mam taki mały balsam na takie sytuacje... zawsze sobie wtedy mówię, że widocznie tak miało być... :) że to jakiś znak ;D polecam!
UsuńBrzmi znajomo: najpierw nie mogę się zdecydować, a później nie ma. Wolę więc zasadę o robieniu tego, co niepewne choć... wolę używać swojej intuicji, szczególnie jeśli chodzi o ludzi, relacje...i tak mi lepiej :)
OdpowiedzUsuńUściski
Duch, to także nastawienie. Dobre nastawienie, to siła umysłu, a umysł można kontrolować. Pomyśl nad tymi zależnościami.
OdpowiedzUsuńNie jesteś bardziej wolna. Jesteś zniewolona przez zachcianki! Władza nad sobą, to władza nad tym, co czyni stan hipokryzją się zwący.
Zniewolona przez zachcianki... brzmi strasznie... :) jednak chyba nie rozumiem Twojego ostatniego zdania "Władza nad sobą, to władza nad tym, co czyni stan hipokryzją się zwący". Prosiłabym o wyjaśnienie :)
UsuńHmm..sama staram się przejść z metody Koleżanki na metodę Kolegi. Bo jeśli czegoś nie jestem pewna, to znaczy, że moja podświadomość tudzież pięćdziesiąty czwarty zmysł wyłapują zgrzyt, którego nie wyłapała moja świadomość ;). Więc po co się pakować w coś, co do czego przeczucia są kiepskie...?
OdpowiedzUsuńSprawa z dynią - jakoś mi to znajome :D . Czasem mi się zdarza w wersji hardcore, czyli np. mam ochotę na kiwi, jestem w warzywniaku, ale wracam do domu BEZ kiwi. Dlaczemu? Ano dlatemu, że mi się nie chciało ich wybierać (no przecie miałam rączki torbą zajęte :P )
Żeby Ci się kiwi nie chciało wybierać??!! Toż to skandal ;p to zupełnie ODWROTNA sytuacja do mojej... tyle kilometrów zrobiłam w poszukiwaniu dyni... ;)
UsuńSama widzisz, jak skandalicznie leniwa potrafię być :P hahahaha...
Usuńoj to dynia była pokaźna...
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrowia dla Ducha i ciała ;)
P.S. Dobrze pachnie, to "rękodzieło" ;)
Dynia musiała być ekstra:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Masz za swoje to niezdecydowanie! ;)
OdpowiedzUsuńS z e ś ć kilogramów dyni! I na co wykorzystałaś taki ogrom pomarańczowego warzywa? Aż się uśmiałam ;)
Kiedy teraz myślę o tym dyniowym wypadzie też się śmieję do łez :) otóż już donoszę. Szklanka dyni poszła do ciasta... ;D potem ugotowaliśmy zupę (Bardzo Mądry Mężczyzna jest mistrzem!), i reszta czeka w zamrażarce na swój czas :) pewnie coś upiekę znowu...
UsuńCiasteczka dyniowe! Konfitury, kompoty, soki! Niedługo sama się zamienisz w dynię :D
UsuńA czasem warto po prostu zaufać intuicji. tej naszej - kobiecej :-)
OdpowiedzUsuńZwykle długo podejmuję decyzję i nie robię tego, czego nie jestem pewna; dlatego czasem coś mi umyka. Jednak wolę psychiczny komfort pewności, że to co robię, jest słuszne. Oczywiście bywają wyjątki, ale w zasadzie nie lubię się pakować w nieprzemyślane przedsięwzięcia.
OdpowiedzUsuńHarmonia wróci, na pewno.
Ninka.
Przedsięwzięcie - brzmi poważnie :) i owszem, lepiej się w nie nie pakować... ale zakup dyni?? I innych takich spraw, które przez to umykają... :) chciałabym być czasem bardziej szalona...
UsuńUdanego wtorku :)
Wiesz, że ja nigdy nie robiłam nic z dyni? Chyba czeka mnie pierwszy raz!
OdpowiedzUsuńPolecam dynię jako ciekawą bazę do różnych pyszności :)
UsuńZabawne, nigdy nie jadłem ciasta z dyni:):):)Własnym zachciankom uwielbiam ulegać nie zastanawiając sie nawet czy czyni mnie to wolnym czy własnie zniwala,wiem jedynie na pewno że często wiąże sie to z chudszym portfelem..:):):)
OdpowiedzUsuńAle co tam...:):)
Nie jadłeś ciasta z dyni? Koniecznie polecam nadrobić :) pyszna sprawa!
Usuńno no... ciasto z 6 kg dyni to dla całej armii :)) Na pewno wyszło smaczne :) Zycze Ci harmonii ciala, ducha i umysłu ... :) Bedzie pieknie :)
OdpowiedzUsuńDziekuje za... przemyslenia! Trzeba "naumiec sie" ufac sobie...ze wszystkimi konsekwencjami oczywiscie!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Heh uwielbiam jak piszesz :) wiem, wiem- lizus ;)
OdpowiedzUsuńJa zazwyczaj stosuję się do zasady Byłej Koleżanki Zza Szybki. Kiedy nie jestem pewna- robię to, ale nieśmiało... troszkę pomyślę, troszkę przeanalizuję i małymi kroczkami mimo wszystko(nie ważne wyniki analizy ;p) robię.
Komplementów nie odbieram jako lizusostwa :) bardzo dziękuję za miłe słowa!
UsuńDyni nigdy zbyt wiele, sześć kilogramów to nie byle co :) Zawsze warto mieć ją pod ręką/w zamrażalniku kiedy najdzie Cie ochota na ciasto
OdpowiedzUsuńWyszłam z tego samego dyniowego założenia przy tych kilogramach... :)
UsuńMiłego weekendu po weekendzie Tobie też :)
OdpowiedzUsuńOj tak, weekend już minął hihi :) dziękuję za uświadomienie :) na szczęście nadchodzi kolejny... ;D
UsuńOstatnio u nas gościła zupa z dyni - rarytas!
OdpowiedzUsuńCiasta z dyni jeszcze nie robiliśmy, ale pewnie byłoby pyszne.
A jak tam z decyzjami co zrobić - już lepiej?
O tak, zupę z dyni również uwielbiamy :) Decyzje... powoli się podejmują, dziękuję Ci :) Pewne kroki podjęte i troszkę mi lżej :)
Usuń