sobota, 28 kwietnia 2012

Kąciki Ust i cała reszta :)

      

       P
amiętacie kiedy przed świętami pisałam o porządkach świątecznych? "Nie dajmy się zwariować", "przecież sprzątamy regularnie, dlatego po co stawać na głowie dla dwóch dni" i takie tam? Nie wiem czy na mnie po prostu Wiosna działa bardziej niż Boże Narodzenie (to byłoby dziwne, bo Wiosna nie przynosi prezentów... ;p), czy to jakiś Czar dopada ludzi, że nagle jak zahipnotyzowani biegną po kosiarki i zaczynają niczym mąż jeden równiutko trawkę przycinać?
Tak czy siak coś mnie dziś dopadło, efektem czego było to, że ja dopadłam Szmatę i tak obie sobie biegałyśmy po domu. Ja i Szmata. Szmata i ja.
Jak tak teraz się rozejrzę po metrażu, po tym co już zrobiłam i co jeszcze mam w planie to sobie myślę, że do lodów, co to je rano jadłam, chyba coś dosypano... I musiało to być mocne ;D

Ale do rzeczy :) bo dziś będzie o rzeczy. Albo raczej o przemyśleniu. Moim, a nie Szmaty ;)
Parę dni temu wracając z pracy poczułam, że coś mi ciąży. W tym miejscu muszę dodać tym, który jeszcze mnie nie znają, że pracę swoją lubię :) Dlatego wiedziałam, że to ciążenie nie mogło być efektem ciężaru obowiązków (choć mam takowe, żeby nie było), ani też efektem ciężaru dnia następnego ("o rany, jutro też trzeba iść do pracy...").
Zaczęłam się zastanawiać, myśleć, analizować jak na prawdziwą Kobietą przystało. Kryminałów się naczytałam, więc drogę dedukcji mam opanowaną. Szybko więc zrozumiałam co takiego mi ciąży. Otóż były to Kąciki Ust.
Kąciki Moich Ust opadały bezwiednie w kierunku podłoża. Uświadomiłam sobie, że czuję się, jakby mi ktoś końską podkowę do twarzy przytroczył! Jezu! Ależ te Kąciki stały się ciężkie!! Co się stało, do cholery??! Może grawitacja nabrała mocy? Niee... to chyba niemożliwe...
Rozglądając się wśród ludzi doszłam do wniosku, że to może być jednak grawitacja, bo te podkowy to my prawie wszyscy mamy na twarzach. Nie licząc dziewczyny idącej pod rękę z chłopakiem. W drugiej dzierżyła czerwoną różę, więc wiadomo o co chodzi...
A reszta? Ci bez róż? I bez chłopaków???

Co się z nami stało? Boimy się zmarszczek mimicznych, czy co? Straszne! Przecież uśmiechamy się do innych. W sklepie, w pracy, w domu.
Może i uśmiechanie się do siebie wygląda dziwnie... ale żeby od razu głupio? Że wariactwo?

Niee.... uśmiech jest zaraźliwy :) zarażajmy się więc! Lepiej tak niż ptasią grypą ;D

Macie podobne doświadczenia? Czy to ja jestem już przeczulona? I się dopatruję i czepiam, jak przystało na prawdziwą Kobietę :P

Podejrzewam, że podczas Długiego Weekendu będziecie mieli wiele powodów do uśmiechu :) ale mimo wszystko poniżej  kilka przykładów :) w razie gdyby ktoś zapomniał...






Z tak wysuszonymi ząbkami zamierzam odwiedzać, być odwiedzaną, jeść dobre rzeczy, pić jeszcze lepsze rzeczy :) odpoczywać aktywnie i nieaktywnie, kochać i cieszyć się Słońcem lub Deszczem ;p
A Wy?

Cokolwiek będziecie robić, gdziekolwiek będziecie UŚMIECHAJCIE SIĘ :) do siebie i innych :)



Udanego Czasu!
Namaste! :)


64 komentarze:

  1. Ludzie się mało uśmiechają, to fakt. Ja dość sporo, bo sprawia to L. :) Ciągle przez niego chcę się śmiać i uśmiechać.

    A co do sprzątania to mnie tak wczoraj złapało ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... uśmiechamy się bo... a szkoda, że to nie jest tak po prostu :) bez niczyjej pomocy :) że to nie wychodzi z naszego wnętrza, tylko czeka na bodźce...

      Usuń
  2. Pan M. ostatnio mi powiedział, że widział na ulicy kobietę, która uśmiechała się idąc mimo że szła sama i że to było taaaakie dziiiwne ;) Powiedziałam mu, że ja też się czasem tak uśmiecham chodząc po ulicy jak mam dobry dzień! Dużo takich dobrych dni Ci życzę nie tylko w ten majówkowy tydzień!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie! Niektóry dziwą uśmiechający się ludzie... już ten fakt daje do myślenia... prawda? :)
      Dziękuję za życzenia :) Tobie też dobry, uśmiechniętych dni :)

      Usuń
  3. w PL uśmiechający się człowiek wygląda dziwnie:( może jest za mało odważnych, by zacząć się uśmiechać:)

    życie & podróże
    nasze gotowanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to strasznie brzmi... trzeba mieć odwagę, żeby się uśmiechać... do siebie :) makabra!
      W takim razie powinniśmy sobie życzyć odwagi :)

      Usuń
  4. Lubię sie usmiechać,nawet do siebie:) A ostatnio ciągle widze ludzi, którzy mówia do siebie (do jakiegoś mikrofonu na piersiach:) i pomyślałam sobie, że jeszcze dwadzieścia lat temu powiedzieliby o tych ludziach, że wariaci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze lepsze są bezprzewodowe słuchawki do uszu :) wtedy jeśli nie widzisz drugiej strony głowy zupełnie można się zgubić... ;D


      Uśmiechu i udanego czasu :)

      Usuń
  5. A ja u siebie o smutku piszę. Heh. Ale powiem Ci na ucho, że teraz się uśmiecham :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli mi na to ucho nie oszukiwałaś, to bardzo się cieszę, że poprawiłam Ci nastrój choć na chwilę :)

      Usuń
  6. Nameste:) Ja często się uśmiecham właśnie ot tak idąc sobie ulicą, do siebie, do swoich myśli, do ludzi, bo mi dobrze, bo świat jest piękny:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak! usmiechajmy sie wiecej :) ja dzis wykorzystalam swoja maxymalna chyba dawke i boli mnei juz buzia bo wlasnie wrocilam z genialnych kabaretow Paki :) a widziec na zywo Piotra Bałtroczyka i Joannę Kołaczkowską - bezcenne!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak... Joanna Kołaczkowska jest wspaniała. O ile średni przepadam za kabaretami, Ona zawsze przyciąga moją uwagę :) Mój ulubiony kawałek to ten "o zasadach Dziubasku" :) nie wiem czy kojarzysz... ale jest genialny :)

      Usuń
  8. też zauważam narastającą,polską ponurakość..jak to sama błyskotliwie nazwałam;)ostatnio na szkoleniu miałam pełen sarkazmu wykład,jak to my obciążeni złym losem musimy iść naprzeciw wiatru/owszem,może i tak jest,ale w naszej głowie,myślach zaprogramowanych odwiecznie na "nie".coś chyba jest z ta naszą mentalnością i zauważam to,o zgrozo w gronie najbliższych;ale ja ich jeszcze nauczę;)

    PS ice breakfast;)),a ja zjadłam dziś 3!
    uściski na niedzielę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy zatem obie ambitny plan ;D oduczyć wszystkich Ich ponurakości :D do dzieła!!!
      Następnym razem napiszę o lodach i truskawkach... bo coś mnie zaintrygowało.... ;D

      Usuń
  9. U mnie z uśmiechem ostatnio różnie... więcej go nie ma niż jest. Aczkolwiek dziś mi ktoś powiedział że robię postępy bo pojawia się on (ten uśmiech) coraz częściej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że u Ciebie ciężko.. ale chyba kiedyś Ci pisałam, że będzie lepiej :) że krok po kroku, powoli powoli... i dojdziesz do siebie :) i proszę! Postęp, powiadasz :) super! Życie jest za krótkie na smutki... :) nawet te poważne... możemy dać im (smutkom) chwilę, może dwie.. ale nic więcej :)

      Usuń
    2. Hej Odnośnie mojego wczorajszego wpisu... nie jest aż tak źle. Po prostu wczoraj był taki dzień, spadek formy, taka data w kalendarzu no i tak mnie wzięło... ale tak generalnie to robię postępy ;) dzięki za słowa motywacji :)

      PS. Fryzurę już zmieniłam jakiś czas temu;)

      Usuń
  10. Gdy jestem ze swoim chłopakiem, to ciągle się uśmiecham i śmieję, ale gdy jestem sama, to jakoś ta grawitacja staje się silniejsza. Ale czasami uśmiecham się sama do siebie :) Śmiech jest zaraźliwy, uśmiech także, więc zdecydowanie powinniśmy się więcej uśmiechać w miejscach publicznych - wtedy inni też zaczną się do nas uśmiechać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;) no właśnie... też piszesz o bodźcu, którym często jest ta nasza druga połówka... jakbyśmy sami nie byli warci uśmiechu....

      Usuń
  11. Az sie boje pisac;) bo wszyscy zawsze sie nabijaja z "amerykanskiego usmiechu", ale naprawde po tutejszych ulicach idzie sie z przyjemnoscia. Nikt nie suszy zebow, wbrew temu co sie mowi w Polsce, ale 90% ludzi ma "zyczliwy" i zadowolony wyraz twarzy, a to juz sprawia, ze jak czlowiek spotka wzrok drugiego czlowieka, to natychmiast usta ukladaja sie w usmiech. Mam to juz we krwi, jestem zawsze gotowa do usmiechu, usmiechnieta odbieram telefon, otwieram drzwi klientkom i usmiechnieta ide ulica.
    W czasie mojej ostatniej wizyty w Polsce, jechalismy samochodem, ja po stronie pasazera i w momencie kiedy czekalismy na zmiane swiatel a obok w samochodzie za kierownica siedziala mloda dziewczyna, ona spojrzala na mnie, ja na nia. Ja automatycznie usmiech, a ona sie zaczela rozgladac i miala tak zdziwiona mine, ze chyba nigdy tego nie zapomne;))
    Bedac u brata, wyszlam na balkon, zeby zapalic papierosa, na sasiednim balkonie pojawil sie sasiad, wiec ja znow automatyczny, delikatny usmiech, bo spojrzal chlop na mnie.
    I co? No nic, tylko za minute facet zapukal do drzwi mieszkania brata, bo "chcial pogadac z ta pania, ktora sie do niego usmiechnela".
    Gosc ponoc jest czubek, ale skad ja moglam wiedziec? No i czubek czy nie, ale usmiechnac sie nie mozna bez przykrych konsekwencji czy wywolania zdziwienia?
    Jak tylko wychodze na poczekalnie na lotnisku w W-wie to pierwsze co mnie uderza, to tlum ludzi z posepnymi twarzami. A przeciez czekaja na kogos bliskiego, kogo byc moze dawno nie widzieli, czy nie wypadaloby miec z tej okazji radosnej miny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że zaznaczyłaś: oni czekają. A przecież ludzie tego nie znoszą... to nic, że zaraz spotkają kogoś kochanego :) muszą czekać... a to taki dramat... ;D nie sądzisz? :)
      Szkoda, że tak prezentuje się nasz kraj...

      Usuń
  12. racjonalnie - do uśmiechu, jak i do smutku potrzeba powodu. ja przyjmuję neutralny wyraz - kreskę poziomą.
    nie dziwi mnie ponuractwo - rzeczywistość nie nastraja optymistycznie a emocje i samopoczucie zawsze przekładają się na zewnątrz. ja nie potrafię uśmiechać się wtedy kiedy paskudnie się czuję a że tak jest najczęściej to inna sprawa.
    tak, jestem pesymistką. byłam i będę. nie mam zamiaru się zmieniać zwłaszcza kiedy moje wizje spełniają się jak nigdy dotąd.

    dobrego weekendu Tobie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz... ja rozumiem, że kiedy coś nas boli... lub wydarzy się coś bardzo złego, nie mamy ochoty na uśmiech. To jest naturalne. Trzeba powodu. Ale czy piękna pogoda, dwie ręce i dwie nogi to nie powód?
      A słyszałaś o czymś takim jak samospełniająca się przepowiednia?? Jak sobie wymyślisz, że będzie źle, to będzie źle. Ale nie obiektywnie. Tylko obojętnie co się stanie, według Ciebie będzie źle. Bo nie będziesz szukała plusów tylko minusów. Będzie źle. Pomyśl jednak o zmianie... bo może Ci być w życiu ciężko...

      Poza tym, czy zawsze musimy być racjonalni?? :)

      Usuń
  13. uśmiech to najpiękniejsza i jednocześnie najtańsza rzecz, którą można podarowac sobie i innemu człowiekowi

    OdpowiedzUsuń
  14. Ależ bym chciała, żeby w Polsce przyjęła się wreszcie kultura uśmiechu. Sama staram się coś zrobić w tej kwestii, ale nie powiem żebym z tym uśmiechem przesadzała (mimo iż średnio się tym przejmuję, po pewnym czasie ludzie naprawdę patrzą na ciebie jak na wariata, jeśli uśmiechasz się bez powodu)
    Podsumowując, w pełni popieram Twój manifest :) A nie da się tego zrobić inaczej, jak zaczynając od siebie!

    OdpowiedzUsuń
  15. zarazajmy sie uśmiechem, im więcej ludzi do uśmiechu, tym lepiej! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Och, rożne rodzaje śmiechu mamy do dyspozycji. Ja najczęściej - uśmiech politowania na widok tego, co nas tu w kraju otacza...

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Antku :) ostatnio jakiś niezadowolony jesteś... innych powodów do uśmiechu nie masz? Tylko politowania??

      Usuń
  17. new dziecko - dziecko odchudzone 20 kilo:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Po pierwsze powinnaś dodać apel o solidne wyszczotkowanie zębów :)
    To co piszesz, łatwo zauważyć, gdy przyjeżdża się z innego kraju, szczególne zza zachodniej, północnej czy mocno południowej granicy. Ale mnie ten ich uśmiech się nie do końca podoba - jest po prostu pusty i nic ze sobą nie niesie. Być może na ulicy taka powierzchowność jest wystarczająca.
    Znam takie osoby, które się często bardzo uśmiechają. Niestety po dłuższym ich poznawaniu okazało się, że jest to piękna maska na skrywane przez nich kłopoty i czasem większe problemy życiowe. Do takiego uśmiechu nie jestem przekonany.
    Ale uśmiech jak najbardziej popieram - śmiejmy się, tylko szczerze i z sympatii do innych. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po części zgadzam się ze Star :) nie lubię sztuczności, bardzo nie lubię, ale ludzie, którzy tylko narzekają.. i wiecznie są niezadowoleni... strasznie mnie to drażni.
      Wolę kiedy się uśmiechają... :)

      Usuń
  19. MM, nie wiem czemu, ale nie otwiera mi sie u Ciebie okienko odpowiedzi, wiec przepraszam, ale musze tutaj:)
    Ale czakajac tez mozna miec zadowolona mine, zagadac do rowniez czekajacej osoby stojacej obok. W czwartek musialam wyskoczyc z pracy nadac na poczcie paczke do klientki, niedaleko, tylko 3 ulice od miejsca gdzie pracuje, wiec majac godzine czasu myslalam, ze szybko zalatwie. Tymczasem bylo kilka osob w kolejce, otwarte tylko 3 okienka na 7 wiec juz powod do nerwow, no ale jest jak jest;) Przy jednym z okienek stala dziewczyna, ktora stala tam juz jak ja przyszlam i ciagle stala jak ja juz bylam pierwsza w kolejce. Troche dla zabicia czasu, troche nerwowo zaczelam stukac paznokciami w stojak podtrzymujacy tasme kolejki. Kobieta stojaca za mna widzac to wszystko powiedziala "wszyscy sie spieszymy a ta dziewczyna stoi tam juz tak dlugo", ja na to "tak sobie wlasnie mysle, ze ja szybciej dziecko urodzilam" i wystarczylo, zeby sie towarzystwo usmiechnelo. Nikt sie w sumie nie denerwowal poza tym moim stukaniem. Ja zawsze znajde kogos w kolejce zeby zagadac, albo mnie ktos znajdzie i juz czas oczekiwania robi sie przyjemniejszy.
    Jak wychodze na lotnisku w W-wie to jestem po 8 godzinach uwiezienia w malym siedzeniu samolotu, po 8 godzinach nudnego plaszczenia dupy a mimo to moge sie wysilic na przyjemny wyraz twarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja doskonale rozumiem to co piszesz, bo sama pisałam troszkę z sarkazmem :) ludzie nie lubią czekać... a podczas czekania może się tyle wydarzyć :) miłego nawet :)
      Ostatnio kiedy się Bardzo Mądry Mężczyzna denerwował, że musiał na mnie czekać 5 minut, powiedziałam mu, że skoro 29 lat czekał na mnie (w tym wieku się zaczął ze mną spotykać), to 5 minut go nie zbawi!!! :) Niecierpliwość... :)

      I nie ma za co przepraszać z okienkiem odpowiedzi :) nie ma sprawy!

      Usuń
  20. Do bibi, napisales, cytuje:

    "Znam takie osoby, które się często bardzo uśmiechają. Niestety po dłuższym ich poznawaniu okazało się, że jest to piękna maska na skrywane przez nich kłopoty i czasem większe problemy życiowe. Do takiego uśmiechu nie jestem przekonany."

    Jest bardzo duzo prawdy, jesli nie sama prawda w tym co piszesz, tylko powiedz mi, co mnie moga obchodzic problemy przypadkowo spotkanych osob na ulicy? Ja tez mam problemy, kazdy je ma, ale co mi to pomoze, ze bede je obnosic na twarzy? Zauwaz, ze nawet w Polsce gdzie ludzie sie nie usmiechaja "sztucznie" tylko ponoc szczerze, to jak spotkasz kogos znajomego i na pytanie co slychac, odpowiesz "syn zlamal reke, corka w ciazy pozamacicznej, samochod sie zepsul, dach przecieka i do tego wszystkiego stracilem prace" to ten ktos powie "o matko! co ty teraz zrobisz, bardzo ci wspolczuje".
    I co dalej?
    Nic po rozejsciu sie ten ktos ani nie pomoze Twojej corce, ani nie zajmie sie synem, ani nie znajdzie Tobie pracy, ani tez nie zreperuje Twojego dachu tylko pojdzie dalej myslac "cale szczescie, ze mnie nic takiego nie spotkalo".
    Czy w tej sytuacji warto nosic maske bolesci?
    Ja tam wole nosic maske zadowolenia, bo nawet jak mam problem to w tej masce jest mi lzej. Jak zaloze maske bolesci to juz problem urasta do rozmiarow niewyobrazalnych a i tak nikt nic nie pomoze tylko musze je rozwiazac sama.
    Tak ja to widze:)) Mam nadzieje, ze nie masz mi za zle tej wypowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stardust, nie byłem trochę obecny na blogu, ale już piszę.
      Zawarłaś wiele trafnych spostrzeżeń. To prawda, że w Polsce wiele osób narzeka i tak się przyjęło, żeby sobie wzajemnie poględzić. Może dlatego, że dawniej tak bywało i chyba ludziom przynosiło ulgę, jeśli się dowiadywali, że nie tylko im, ale innym też jest źle. Niektórym tak zostało.
      Nie jestem zwolennikiem takiego stylu rozmowy, precyzyjniej rzecz nazywając: wyżalenia się komuś.
      To prawda, że przyjemniej jest patrzeć na ludzi uśmiechniętych, nawet jeśli ich nie znamy. Takie przypadki widać szczególnie w innych krajach.
      Napisałaś o skrajnym przypadku maski boleści, ale wcale takiej nie miałem na myśli. Można być na twarzy zamyślonym, poważnym, roztargnionym, rozemocjonowanym, rozmarzonym, itp. To wszystko to autentyczne odczucia, a śmiech jest tylko maską, która nie pozwala człowiekowi być autentycznym przed sobą i innymi. Choć dziś ludzie boją się być prawdziwymi, a uśmiech jest bardzo ładną maską. :)
      Nie pamiętam nazwiska zagranicznego reżysera, ale czytałem kiedyś wywiad, w którym twierdził, że lubi przyjeżdżać do Polski i często też wyławia różnych ludzi do obsady nawet dalszoplanowych ról naszych rodaków, bo mają różne miny, są autentyczni na twarzach, a nie jak na Zachodzie, tylko się uśmiechają.
      Ten przypadek, o którym napisałem we wcześniejszym komentarzu, dotyczył moich znajomych, z którymi już parę dobrych lat się spotykam, a dopiero kilka lat temu zrozumiałem, że uśmiechy, żarty są tu maską. W takim przypadku czuję się trochę dziwnie i nie jestem za uśmiechem.
      Dla mnie ważniejsza jest ludzka życzliwość, chęć pomocy, wyrozumiałość i takie cechy, z których rodzi się głęboki uśmiech. Taka kolejność jest dla mnie najlepsza :)

      Usuń
  21. Porównywałam ostatnio Włochów z Polakami. Rozmawiałam na ten temat z panią mieszkająca tam od lat. Włoch porozmawia z nieznajomym, pośmieje się. U nas nos na kwintę, klapki na oczy, słuchawki w uszy i nie daj Boże uśmiechnąć się do obcego. Smuci mnie to... Ale i tak się usmiecham :)
    ***
    Koniecznie do tego zwyczaju wróć :)
    To samo powiedziałam modelce, ale ona twierdzi, że tak lubi :) Na koniec kazała dołożyć sobie jeszcze pod oczy i dookoła brwi tego błyszczącego rozświetlacza. Cóż, klient nasz pan i nie zawsze musi to zgadzać się z naszym wyczuciem stylu :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Mi, jaki optymistyczny i skłaniający do refleksji nad swoim zachowaniem post. Wczoraj spotkałam tylu miłych i pomocnych przechodniów, więc może nie jest z nami Polakami tak źle? :)

    Pozdrawiam z uśmiechem! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz... ja się czasem zastanawiam czy takie uśmiechnięte osoby się nie przyciągają? :) Może mamy coraz większą świadomość? :)

      Usuń
  23. Oj tak... mamy tak też. Ja przynajmniej. I to zdecydowanie za często. Choć ostatnio jakby trochę lepiej w tej kwestii to mimo wszystko muszę to ćwiczyć. Będę przezwyciężać grawitację dziś. A tam ze zmarszczami :)

    OdpowiedzUsuń
  24. twoje ostatnio zdanie: "Cokolwiek będziecie robić, gdziekolwiek będziecie UŚMIECHAJCIE SIĘ :) do siebie i innych :) " jest moim mottem od jakiś sześciu lat :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Pierwszymi słowami rozbawiłaś mnie, bo jakieś 7 lat temu w pracy powiedziałam moim koleżanką, że "jadę na szmacie" przez weekend. Bardzo to podchwyciły i wprowadziły zaraz do swojego języka. Wiem, może nie brzmi to ładnie, ale z życia wzięte. I powiem, Ci, że strasznie się to za mną ciągnie...A tutaj taki wpis:-)
    Polacy smutny naród, rano miałam przyjemność być w jednym z naszych Urzędów - Twój wpis powinien wisieć na wejściu!!!
    Pozdrawiam słonecznie!

    OdpowiedzUsuń
  26. No to uśmiech:))

    P.S. Świetnie piszesz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Cieszę się, że Ci się podoba moje pisanie :)

      Usuń
  27. Ech... ten pierwszy uśmiech jest fantastyczny :)) No i same się te kąciki ust podnosza na taki widok :)

    OdpowiedzUsuń
  28. No Ciebie to ja sobie bez uśmiechu wyobrazić nie potrafię:):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem się nie uśmiecham... bywają takie dni, kiedy Grawitacją zwycięża. A Ty musisz mieć bardzo rozwiniętą wyobraźnię, skoro znając jedynie tył mojej głowy wyobrażasz sobie mnie jedynie uśmiechniętą :)

      Usuń
  29. Czasem za dużo myślimy o przykrych sprawach i kąciki niby z automatu podążają w dół.
    Można się starać podciągać je na siłę w górę albo zaryzykować i starać się poświęcać gros myśli sprawom przyjemnym i pięknie się do nich w myślach uśmiechać, a ten uśmiech przeniesie się na zewnątrz :)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieee... nic na siłę! Co to to nie!!! Lepszym wyjściem jest wyszukanie tych właśnie myśli, które odciążą te nasze kąciki ust :) Stanowczo!

      Usuń
  30. Jesteś zupełnie jak Mała Mi...:)

    OdpowiedzUsuń
  31. A ja mam ust korale z urodzenia i przyrodzenia, znaczy się genetycznie a nie humorzasto, wygięte w podkówkę i dopiero jak się uśmiecham to równam ledwie do poziomu :]
    Więc miej proszę na uwadze taką naszą mniejszość, czyli ludzi pogodnych, choć niewyglądających :I

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniejszość ludzi pogodnych i uśmiechniętych do środka? :)

      Usuń
  32. Racja, najgorzej zobaczyć nieoczekiwanie czyjeś odbicie na wystawowej szybie: odbicie kogoś strapionego, ze zmarszczonymi brwiami i odkryć, że to...my. No więc szybko: : )))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle niemiło jest się zaskoczyć swoim jakimś nieładnym zachowaniem lub tekstem, który czasem wymknie się z ust... :) każdemu się zdarza, ale ja zwykle czuję wtedy niesmak... jak mogłam?? :)

      Usuń
  33. Ja się uśmiecham, zwykle ludzie odpowiadaja tym samym- a czasem nie, i wtedy staram się pomyślec o czymś miłym:)

    OdpowiedzUsuń
  34. jakie pozytywnie naładowane zdjęcia! :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Suszyłam przez ostatnie 4 dni- które spędziłam z przyjaciółkami ze studiów. Suszyłam, aż miło. Dawno się tak nie śmiałam do łez :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Lubię uśmiechnięte twarze...zarażają :) I to prawda co napisała Lika.makeup

    OdpowiedzUsuń
  37. A ja mam nieustająco uśmiechniętą gębę :P banan w pełni :P

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...