Smutek jest ja Śmierć, przyczyny bywają różne, czasem niewyjaśnione i sprawiedliwie dopadające każdego. Biedny czy bogaty, singiel czy żonaty. Na szczęście jest taka drobna różnica, że ze Smutkiem wygrać możemy. Trzeba się tylko wysilić...
Bywa, że bywa ciężko... jednak musimy pamiętać, że Życie jest zbyt krótkie, aby marnotrawić je na bezwładne opadanie w otchłań rozpaczy.
Warto też mieć przygotowany zestaw Spadochronów. Choćby w postaci takiej listy Czynności Rozjaśniających Mroki otchłani rozpaczy, lub Leków chroniących przed Smutkiem. Im dłuższą listę stworzymy - tym lepiej. Zaczynajmy więc:
* spacer (najlepiej w towarzystwie, ale przecież sami również mamy dwie nogi, które w zupełności wystarczą do wyjścia),
* książka (warto mieć taką w pogotowiu, której treść znamy, bo przecież śmierć głównego bohatera, lub choroba najbliższej osoby głównego bohatera, lub też zaginięcie ulubionego chomika głównego bohatera nie poprawi nam nastroju),
* Pozytywny Napitek (kwestia smaku, gustu i pogody - kakao, herbatka, kawa, kieliszek wina, nalewki - tylko pamiętajcie - można napić się bez towarzystwa, bo niby dlaczego nie?)
* film (podobna sprawa jak z książką...)
* Coś smacznego (jedzenie to wielka przyjemność... no chyba, że ma się aparat na zębach... jednak ważne jest by pamiętać, że wirusa Smutku nie zajadamy! Nie da się!)
* dobrze jest mieć pod ręką rękę kogoś bliskiego - najlepiej ciepłą i chętną do potrzymania
* czasem warto się rzucić w wir... pracy, sprzątania... ale to zależy jakiego pochodzenia jest wirus Smutku...
* ... wir może być też zakupów, ale kwestia wygląda podobnie do wiru powyższego
* joga (lub jakikolwiek rodzaj ruchu - ruch przecież powoduje przecież wytwarzanie hormonu Szczęścia)
* dawajmy dużo, żądajmy mało (jeszcze wciąż mam zakodowane, że pomiędzy tymi "czynnościami" powinien być znak równości...)
O, od razu mi lepiej : )
Kto da więcej?? Użyjmy naszej kreatywności na ratunek potomności i pamiętajmy:
KTO MA ROZUM KRÓTKI, TEMU W GŁOWIE SMUTKI :)
Czekolada?
OdpowiedzUsuńA może ten kotek? http://www.youtube.com/watch?v=QH2-TGUlwu4
I przytulanie :D
Przytulanie owszem, ale kotek pierdzący tęczą? :p Już bym wolała takiego koteczka: http://widzialas.to/zzzzzz-4113.html
Usuń:)
wpadłam tylko odpowiedzieć na komentarz, a wpis ogarnę wieczorem. :)
OdpowiedzUsuńczęsto ci aktorzy dotarli na salony, bo pokazali duży kawałek ładnej żony, na przykład. nie mówię, że każdy, kto gra w kasowych filmach jest zły, mówię, że trzeba by trochę smaku i wyczucia do tego swojego gwiazdorskiego życia dołożyć. :) na ten przykład Daniela Craiga uwielbiam. ;] a przekorna z natury nie jestem, przynajmniej nie, jeśli chodzi o upodobania. bo i po co? ;)
paranoJo ;) mam nadzieję, że podrzucisz nam tutaj tę listę :)
UsuńKotek, książka, napitek, spacer... O, zdecydowanie tak! Od siebie dorzucę ulubiony serial, gdyż właśnie tak pocieszam się z okazji końca ferii. Kryminalne Zagadki Miami, okulary Horatio i nie potrzebuję więcej...
OdpowiedzUsuńnoresay :) Horatio to ten rudy? Chodzi o jego śmieszny sposób wkładania okularów? ;D widziałam tylko parę odcinków Zagadek... :)
Usuńgdyby to wszystko wystarczyło to pewnie nie byłoby na świecie smutnych ludzi :) Jednak muszę Ci przyznać rację - siedzenie na tyłku i kopanie pod sobą dołu rozpaczy do niczego nie prowadzi. Choćby to było bardzo trudne, w danym momencie niewykonalne, to warto się zmusić do jakiegokolwiek działania. Nie polecam zajadania i zapijania problemów, no chyba, że ktoś zna umiar i potrafi się zatrzymać na trzecim cukierku i jednym kieliszku wina.
OdpowiedzUsuń;) nie polecasz zajadania i zapijania ;) ok, zgadzam się, a co polecasz w formie leku na wirus Smutku? :)
UsuńTwoja notka spadła mi z nieba! Bo mnie właśnie dopadł taki wirus smutku że wpadłam w jakiś dziwny łzawy nastrój. Ale chyba podświadomie, najpierw oddałam się sprzataniu, później wybrałam się na spacer, a następnie herbatka, czekoladka, mandarynki:) No i nastrój sobie zrobiłam - świeczuszki i olejki zapachowe.
OdpowiedzUsuńNa wirus smutku dobra jest aromatyczna kąpiel w pachnącej pianie,
muzyka, lampka wina, telefon do przyjaciela, futrzane zwierzątko do pogłaskania /ja mam królika Stefana!:D
Generalnie wirus smutku mówi nam, że trzeba o siebie bardziej zadbać. Tak samej się przytulić i dogadzać sobie, bo organizm domaga się uwagi z naszej strony:)
A teraz idę poćwiczyć jogę:))))
Od razu mi lepiej:)
Dobrze to ujęłaś... nie przyszło mi to do głowy... że to może być takie wezwanie od organizmu... "zadbaj o siebie!" ;)
UsuńSerio poszłaś ćwiczyć jogę po przeczytaniu mojej notki? :)
Serio, serio;)
Usuńdla mnie oprócz tego co napisałaś szał kulinarny :-))
OdpowiedzUsuńi foto, foto, foto :) jak jestem smutna przychodzi najlepsza wena na zdjęcia :)
A kiedy jesteś smutna i napada Cię ta Wena :) to jest szansa na radosne zdjęcie? :)
Usuńjest szansa! :-) Wtedy przychodzą do głowy najlepsze pomysły :-) Ale nie zawsze. Czasem smutek jest tak przytłaczający, że wolę kakao i kocyk od aparatu :)
UsuńTo chyba zależy od rodzaju smutku - czy to smutek taki sam z siebie - bez powodu, jakaś melancholia, gorszy dzień, hormony, czy smutek spowodowany jakimś przykrym wydarzeniem, zawodem na kimś bliskim etc.
Dopisuję do listy ,,telefon do przyjaciela,, ;)
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru
Telefon do Przyjaciela... niby tak... ale jakoś specjalnie o tym nie wspomniałam, bo ja miewam ostatnio bardzo niską tolerancję na ludzi.. nawet na bliskich... to chyba przemęczenie...
UsuńW normalnej sytuacji zgodziłabym się z Tobą po stokroć :)
Czasem smutku nie warto dusić. Ja generalnie się z powyższym zgadzam, ale w zależności od powagi sytuacji sądzę, że można się czasem podołować, by oczyścić organizm. Ale wtedy trzeba sobie zrobić deadline - godzina, dzień, dwa dni, a potem wstajemy na nogi i idziemy dalej... :-))))))))))))
OdpowiedzUsuńO tak, stanowczo zgadzam się, że wirus smutku jest objawem zbyt małej dbałości o siebie. Trzeba poświęcić sobie czas - w zależności od tego ile go mamy. W pracy raczej nas nie łapie, bo nie mamy na niego czasu. Dopada nas jak mamy dzień wolny. Zróbmy coś dla siebie - ja golę nogi i nakładam maseczkę :) Wtedy czuję, że doprowadziłam się do ładu. I robię remanent w jednej z szaf. Zaczynam wyrzucać na potęgę - jakbym wyrzucała smutek :)
OdpowiedzUsuńCzasem po prostu płaczę i wtulam się w kogoś kogo kocham - mąż,chłopak, mama, przyjaciółka, kot - kogo tam macie pod ręką :)
Spacer bywa niebezpieczny. Spokojny, samotny chód często wprowadza nas w stan refleksji. Lepiej pobiegać! :)
czasami warto się przespać z tym smutkiem ... ;)
OdpowiedzUsuńnajchętniej i najczęściej wybieram spacer,nawet teraz w siarczystym mrozie może być przyjemnie/rozjaśnia myśli i to nawet bardzo;)
OdpowiedzUsuńpóźniej nadchodzi pora na dobrą książke lub film..właśnie,stoi na biurku już od tygodnia,a ja jeszcze nie pofatygowałam się,żeby włożyć go do DVD;)czysty paradoks,bo wiem ,że na pewno poprawiłby mi humor,naładował pozytywną energią,ale cóż...może w tym tygodniu;)
pozdrawiam!
m.
Telefon do przyjaciółki na miejscu pierwszym mojej listy :)
OdpowiedzUsuńCzasem można przytulić kota albo psa jeśli się ma pod ręką.
Życie nauczyło mnie nie liczyć na jakiegokolwiek faceta gdy mam doła, bo zaliczę jeszcze większego...zawsze nawalali w tej materii.
Dobrze jest się porządnie przewietrzyć na świeżym powietrzu, zmęczyć na sali treningowej albo przy innych fizycznych zajęciach.
To te moje podstawowe metody ;). Oczywiście o ile ów Smutek nie jest permanentny i nie jest depresją...
A jak nic nie da się zrobić? Bo czasem samemu nie daje się rady. Zostaje PZP i recepta. A jak się tam posiedzi i poczeka, to od razu człowiekowi lepiej i smutki mniej groźne;)Lekarzu lecz sie sam.
OdpowiedzUsuńOooo na pewno zastosuję :) zwłaszcza teraz gdym smarkata ...
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńSentencja kończąca jest wspaniała ;)
W zależności od rodzaju wirusa dodałbym: odrobina luksusu - jaki każdy lubi; coś co robimy bardzo rzadko, ale sprawia nam wielką przyjemność i nie musi być koniecznie drogie, choć takie rzeczy też gonią smutek - choć lepiej do portfela wtedy nie zaglądać :)
Głośna muzyka i trochę tańca.
OdpowiedzUsuńA tak ogólnie to chciałabym Ci podziękować, jako że Twój post jest adekwatny do mojego aktualnego nastroju i pokazał inne możliwości zwalczenia tego paskudnego wirusa. W końcu ile można się smucić? Nieprawdaż?
Pozdrawiam
V
Ramiona ukochanej osoby ;)
OdpowiedzUsuńUlubiona muzyka, najlepiej połączyć ją z dzikim tańcem po mieszkaniu i humor od razu lepszy. A jak nie pomagają samotne dzikie tańce to ja polecam zumbę, bo to najlepszy poprawiacz humoru jaki znam!
hmm mnie przeważnie towarzyszy nakręcanie się i w padanie w wir otchłani rozpaczy... może powinnam sobie zrobić też taką listę która mnie raczej wyciągnie z tej otchłani zamiast mnie dobijać... eh ale czasem są takie sytuacje zupełnie irracjonalne w których po prostu trzeba się wypłakać, wyryczeć tudzież wybeczeć. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPostanowiłam napisać jeszcze raz :) Mam taką książkę/ćwiczenia "You can do it". To coś w formie notesu/pamiętnika. Na każdej stronie, na dole są propozycje co można zrobić niesamowitego w swoim życiu.Myślę, że te propozycje mogą być również dobrymi rozweselaczami, np.: nagraj radiową audycję, zaplanuj prostest pokojowy, kup coś u lokalnego artysty, przemebluj łazienkę, zaplanuj swoje wesele lub koleżanki, poćwicz zabawę yo-yo, zrób swoje własne słodycze, poucz się hiszpańskiego, wypożycz swój wymarzony samochód na weekend :) i wiele, wiele innych :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis :)))) I bardzo potrzebny.
OdpowiedzUsuńU mnie najlepiej sprawdza się (poza ręką mojego Ktosia) zestaw sprawdzonych filmów. A jutro wejdę w posiadanie zbioru wszystkich komiksów "Gucio i Cezar" i znów wrócę do beztroskich lat dziecięcych :))
ja wczoraj zastosowałam napitek i film, a dzisiaj nadrabiam zaległości w nauce:/ ale było warto
OdpowiedzUsuńSmutek dawkowany w rozsądnych ilościach nie jest zły, wręcz przeciwnie- jest potrzebny. Bez niego nie docenialibyśmy radości. :)
OdpowiedzUsuńŚwietny post :)
OdpowiedzUsuńU mnie sprawdza sie rzucanie się w wir pracy i zakupów, a także spedzanie czasu z przyjaciółmi i napicie się troche alko- piwka albo drinka. A najlepszym sposobem, jak dla mnie, jest muzyka. Szybka, energetyczna muzyka i od razu humor się poprawia. Jeszcze spiewam tekst piosenki tak głosno jak tylko mogę :) A jak słońce w tym czasie świeci na niebie, to już w ogóle odpływam w tak dobry nastrój, że ciężko później mnie zdołować :)
ja bym dodała dobry sen
OdpowiedzUsuńaż wzięłam kartkę... i stwierdziłam, że chce mi się spać, ale niebawem na pewno stworzę swoją listę! :)
OdpowiedzUsuńA ja tak z innej bajki - nominowałam Cię dziś do zabawy pewnym TAGiem. Szczegóły u mnie na blogu, ale ponieważ zabawa ma być przyjemnością to się nie obrażę jeśli stwierdzisz, że nie masz na nią czasu lub ochoty :)
OdpowiedzUsuń*czekolada
OdpowiedzUsuń*muzyka, ale tylko ta pozytywna ;)
*przyjaciele
Poczytanie "Zwierciadła" :-)
OdpowiedzUsuńZmiana otoczenia, wyjazd, podróż :-)
Sen też bywa zbawienny, gdy jesteśmy wyspani od razu świat wygląda pozytywniej.
Ja bym do listy dodał jeszcze jeden punkt, choć może zamyka się on w Twoim punkcie 'film'. Tak czy inaczej - zapraszam do zabawy na temat: http://dhousehusband.blogspot.com/2012/01/moj-pierwszy-ancuszek-czyli-o-serialach.html
OdpowiedzUsuńprzede wszystkim trzeba się czymś zająć, najgorsze co może być to poddać się smutnym rozmyślaniom
OdpowiedzUsuńa żeby się już móc zająć czymś, trzeba przejść przez krótki acz intensywny okres "żałoby"
sex
OdpowiedzUsuńTak, Horatio to ten rudzielec. :) Ma w sobie (i na sobie - te okulary to legenda!) to coś. ;) Siedem serii zagadek za mną (pierwszych trzech nie oglądałam), a nadal nie mogę znaleźć w sklepie takich samych okularów, ach...
OdpowiedzUsuń...smutek czasem wystarczy przytulić, pogłaskać i przyjąć do siebie...a gdy już go zaakceptujemy - swobodnie ruszamy w dalszą drogę :-) smutek sam w sobie nie jest zły :-) dobrego wieczoru !!!!
OdpowiedzUsuńna mnie najlepiej działa muzyka - szybka, taneczna, najlepiej jakieś rozgrzewające latynoskie rytmy :)
OdpowiedzUsuńna mnie jeszcze dobrze działa pisanie :)
OdpowiedzUsuń... i układanie puzzli :)
Spotkanie ze znajomymi! (o ile da się je szybko zorganizować...).
OdpowiedzUsuńKsiążka, najlepiej znana, czytana, ukochana ("Ania z Zielonego Wzgórza". Film - podobnie ("Masz wiadomość". Płacz na końcu oczyszcza). Serial: "Przyjaciele". I słońce, słońce, słońce....
ZPrzy takim smutku, który nie da się rozpędzić, a wiem, że własnie taki dzień mnie czeka... Że nic nie poskutkuje to... Muszę się zdołować na maxa. Dołuję się muzyką kojarzącą się i użalam... Wiem, że na drugi dzień przejdzie i muszę przetrwać, ale czasem popełniam w tym stanie głupoty :/
OdpowiedzUsuńslodycze,film,blog....ale jak ten smutek jakis wielki,to tylko cisza,samotnosc,sen...
OdpowiedzUsuńpieczenie najpyszniejszych ciasteczek na świecie, których już sam zapach wywołuje uśmiech:)
OdpowiedzUsuńuściski!
J
Pieczyku :) oczyszczanie organizmu :) podoba mi się :) a dusić nie warto niczego... bo potem wybuchy są większe :) Emocjonalność człowieka... skomplikowana sprawa, prawda?
OdpowiedzUsuńMagio :) z tym spacerem to zależy :) bo jeśli idzie się z kimś, to można wolno i jeszcze się porozmawia :) a bieganie owszem... jak każdy sport - poprawia nastrój :) a taki notes, to miły gadżet, ale czy te rzeczy, które tam opisują, są wykonalne?? :)
magdaleno :) masz zupełną rację :) zdarza mi się przesypiać smutek... następnego dnia często wszystko wydaje się łatwiejsze... :)
Monisiu :) a co to za film czeka na Twój czas? :) A może już go zobaczyłaś? :)
Antares :) Smutek można też pokonać tańcem, prawda? O ile uda nam się do niego zmusić :)
Uuuu olałaś mnie, no ok!
OdpowiedzUsuńrozum mam krótki, cóż..
OdpowiedzUsuńale poza tym, wpadnij do mnie :-)
kaprysiu :) co to jest PZP? :)
OdpowiedzUsuńbibi ;) dziękuję! Byle tylko pamiętać tę sentencję ;D bo wiesz... łatwo pisać w chwili kiedy jest ok :) a jaki Ty masz luksusowy poprawiacz nastroju? :)
Veneo :) nie ma za co, czasem pisanie działa terapeutycznie... u Ciebie lepiej? :)
Agato ;) możesz zawsze tutaj zaglądać :) i przypominać sobie tę listę :) a wypłakiwać się lepiej na filmach... nieprawdaż? :)
To prawda, łatwo jest coś pamiętać, gdy się dzieje dobrze.
OdpowiedzUsuńA może inna sentencja: Przy długim rozumie, człek długo cieszyć się umie :D
Moje poprawiacze nastroju - choć używam rzadko - zależą od tego, czego dawno nie robiłem, np. jakieś ekstra jedzenie zrobione samemu i zjedzone ze znajomymi/przyjaciółmi, pójście na jakiś ekstra koncert niezwykłego wykonawcy/-ców, polskiej też, czasem po prostu kąpiel z bajerami w łazience :) lub wyjazd, gdzie dawno nie byłem, a lubię jeździć. Nie mówię o nowych i dalekich miejscach - to rzadziej, ale też z przyjemnością. ;)
raz lepiej raz gorzej, jednak chyba najgorsze co można zrobić to się załamać. Dlatego skutecznie opróżniam głowę ze zbędnych negatywnych emocji. Może i za pośrednictwem blogowej egzystencji.
OdpowiedzUsuńTaki czas z samą sobą byłby cudowny, ale potem ciężko się wraca do rzeczywistości, nie sądzisz?
Pozdrawiam
V
Dzisiaj powiem krótko - CZEKOLADA!!! :D
OdpowiedzUsuńkaeri :) cieszę się, że spodobał Ci się mój tekst :) a możesz się podzielić tytułami tych sprawdzonych filmów poprawiających nastrój?? :) byłoby super!
OdpowiedzUsuńRebeko :) masz zupełną rację :) tylko dlaczego większość ludzi musi się zasmucić zanim doceni radość??? Nie lepiej tak od razu? :)
Amisho :) o tak, pisanie bywa terapeutyczne również w moim przypadku :) puzzle lubię... a wiesz, że układam tylko czasem z Chrześniakiem Bardzo Mądrego Mężczyzny... może powinnam sobie sprawić? :)
tak, różne. A filmy to głównie tak jak mówisz komedie romantyczne, ale nie tylko np. "List w butelce", czy "Uwierz w ducha", wpadło mi w oko też "Sniadanie u Tiffaniego" jeszcze nie widziałam tego filmu. A bardziej opłaca się zamówić książkę czy film na empik.com, o kilka zł są tańsze a dostarczane do sklepu bezpłatnie
OdpowiedzUsuńMała Mi chyba nie przeczytałaś uważnie tego co napisałam. Nigdzie nie napisałam o tym, że powinna mieć dzieci i że ma ich pragnąć. Lepiej żeby nie miała...
OdpowiedzUsuńNie powinniśmy oceniać. To również było opisane w komntarzach. Ocenianie, a stanie obok bez reakcji, gdy dzieje się zło to dwie różne rzeczy. Gdyś była świadkiem tego, że katowane jest dziecko na Twoich oczach też byś nie zareagowała podając powody: że to nie Twoja sprawa lub nie należy się wtrącać, bo nie wiadomo jaka jest sytuacja jego rodziców?
Pytasz kim jesteśmy oceniąjąć jej morderstwo. Ja odpowiem pytaniem na pytanie (choć tak się nie robi): kim ona jest, aby odbierać życie, Bogiem?
Poruszyłaś bardzo trudny temat. Wiem, że nie napisałaś, że powinna mieć ona powinna mieć dzieci. Chodzi mi o to, że obecnie można odczuć pewien nacisk społeczeństwa na to, że dzieci TRZEBA mieć. Bo rodzina, bo społeczeństwo, bo po to są małżeństwa (różne argumenty słyszałam :)). Ona się przyznała do tego, że ich nie chce. Przyznała się do tego, że wie czego chce. Przyznała się do czynu usunięcia ciąży. W kraju takim jak nasz... Hipokryzja zerka z prawie każdego kąta. Nie sądzisz? Wolałabyś,żeby udawała?
UsuńZ tym ocenianiem... ona pewnie nie jest Bogiem... zgadzam się... ale uważam, że lepiej jest oceniać samych siebie... wiesz... to jest jak z politykami. Oni odwracają naszą uwagę od ważnych rzeczy robiąc szum wokół innych... zamiast skupić się na naszej służbie zdrowia, lub też zadłużeniach... bezrobociu itp... oni się skupiają na krzyżach w szkołach... Wiem, wiara jest ważna, ale rozumiesz o co mi chodzi?
I nie mam na myśli, że aborcja to temat nieważny. Jednak to był jej wybór. Uważam, że ludzie powinni się skupiać na swoich czynach. A nie robić aferę, bo ktoś coś.
Katowane dziecko... w naszym kraju powoli nie wiadomo czy klaps to już katowanie? Hm...
Mi, dzięki za odpowiedź. Ja też się wcześniej nie wciągałem do 'podawanych' zabaw, ale tym razem... Zrobiłem to trochę po swojemu, przynajmniej miałem temat ;-)
OdpowiedzUsuńA serialowe maratony, to faktycznie najlepszy sposób na oglądanie!
Mała Mi są tak różne smutki, dołki, dołeczki, padoliny...
OdpowiedzUsuńNa każdy chyba jest inny sposób...na niektóre smutne stany wyżywam się artystycznie,sprzątam przy rytmicznej muzyce,wycisza mnie układanie puzzli( nie tych dziecięcych 60 elementów ;)), dobre jedzenie, wyjście do ludzi, samotna kawa przy przeszkolonych oknach kawiarni aby poobserwować świat i dojść ze sobą do porozumienia...w największych kryzysach chyba pomaga mi sen, nowy dzień daje nadzieję, że będzie lepiej. Jednak najważniejsze jest, że człowiek radzi sobie z tym i nie popada w głęboką depresję. Ważne jest aby dopuścić do siebie myśl, że można się czuć beznadziejnie, że można się do tego przyznać, można dać swemu ciału i duszy na chwile się zatrzymać i pojęczeć, powyć...
Zdecydowanie gorzej, jak ktoś nie widzi światełka optymizmu i dosłownie idzie dalej przez swoje życie szurając butami:(
Miłego weekendu!