A przy poniedziałku zastanówmy się nad przyjemnościami... Życie chwilą trzeba trenować... chwil jest wiele... wiadomo - jedne milsze, inne mniej : )
Jasne jest, że należy się czepiać tych miłych chwil... i tak sobie myślę, że nawet w pracy można : )
U mnie jest to godzina około jedenastej... idę wtedy po kawę. Robię sobie, czasem Ulubionej Koleżance... wracam do biurka z czymś smacznym (bo jeszcze nie opanowałam picia kawy bez niczego - podjęłam jedną próbę i nic...) i biorę się do pracy nad czymś, co nie każe mi ciągle wstawać, albo gdzieś iść ;p w końcu jeść i pić trzeba spokojnie....
Nie samą pracą człowiek żyje. Dlatego też pominąwszy godzinę około jedenastej... uwielbiam moment wchodzenia pod prysznic po półtoragodzinnej jodze... kiedy mięśnie są naprężone, każde włókno maksymalnie wydłużone... i ta woda.... ciepła... potem zimna... boskie uczucie : )
O jodze i moim nierozciągnięciu chyba już rozmawiałyśmy kiedyś. Doskonale rozumiem uczucie gdy człowiek czuje całe swoje ciało.
OdpowiedzUsuńTrzeba umieć cieszyć się małymi przyjemnościami. Ja mam właśnie kawę i muzykę :) a za jakiś czas wejdę do kuchni i będę otaczać się zapachami i smakami, a w tym tygodniu planuję wiele przeróżnych zapachów!
Kasiu :) czyli wiesz o czym piszę... pochwalę się, że do kawy jadłam pieczone własnoręcznie muffinki :) a co za zapachy będziesz rozsiewała u siebie? Zareklamuj się :)
OdpowiedzUsuńKiedy byłam w górach i pot lał mi się po plecach ze zmęczenia, marzyłam o fotelu, książce i kawie w kubku. A teraz marzę o tym własnie zmęczeniu... Dziwnym stworzeniem jest człowiek :-)
OdpowiedzUsuńOstatnio kusisz mnie tymi muffinkami i kusisz, więc zamówiłam trochę form silikonowych, do tworzenia nie tylko muffinek (wszystkie w kształcie serduszek, bo inne mi się nie podobały).
OdpowiedzUsuńDzisiaj gulasz z kurkami i ciasto z porzeczkami, w planach mam jeszcze trochę zapachu włoskiej piekarni, węgierski zapach lata i powrót do naszej polskiej dwukolorowej potrawy narodowej :)
Wszystko w swoim czasie wyląduje na blogu.
Podstawowa zasada brzmi:
OdpowiedzUsuń"Przedkładać dużo małych przyjemności nad mało dużych."
PS
na jakimś forum zapytałem kiedyś: "Co nazywacie małą przyjemnością?"
Wśród wielu typowych odpowiedzi znalazła się jedna powalająca:
"Niespodziewany okres rano."
pzdr
Maleństwo ;) chcemy zwykle tego na co musimy poczekać lub czego mieć nie możemy...
OdpowiedzUsuńU mnie to jest np. herbata z liścmi mięty, muzyczka w tle, książka, kawałek czekoladki ( gdy zbliża się okres zwłaszcza:). Albo, kiedy zdejmuję suche pranie z suszarki, ten zapach świeżości. zapach świeżo skoszonej trawy, chwila z ukochanym, kiedy nie robimy nic, kwiaty w wazonie, spacer, poznanie nowych miejsc. takie mała szczęścia:)
OdpowiedzUsuńprzepraszam, te cudne chwile to wszystkie w poniedziałkowe przedpołudnie?
OdpowiedzUsuńja mam swoje chwile, oj mam..mogę powiedzieć, że właściwie żyję chwilami i oczekiwaniem na kolejne chwile! lubię poranną kawę i spojrzenie przez okno, lubię wieczorną herbatę, dobry film i złote swiatło lampki przy monitorze, lubię nocne czytanie, kiedy wszyscy już śpią a ja spać nie mogę..a nade wszystko lubię to co teraz dalekie ode mnie, czyli wędrowanie.
moje najbardziek magiczne chwile to długie spacery po lesie. czasem książki i filmy mi się nudzą, ale las- nigdy :)
OdpowiedzUsuńchyba bede musiala opracowac takie male przyjemnosci od czwartku :) siedzac w mojej nowej pracy ,przy biurku przed komputerem :)
OdpowiedzUsuńa bransoletka z bedsami to CHAMILIA druga z perelkami jest przywieziona z Wloch :)
oj, w poniedziałek to ja się raczej nakręcam na cały tydzień:) ale za to poniedziałkowy wieczór z reguły jest dla mnie satysfakcjonujący:)
OdpowiedzUsuńkawa z mlekiem i z cukrem? ja takiej samej bez niczego też raczej nie przepadam:)
Niestety ostatnio górę biorą chwile ciemne, więc wolałabym chwilami zniknąć :) Ale w miniony piątek chwila zadecydowała o kompletnej zmianie planów, co skutecznie podreperowało na trochę mój podły nastrój. :)
OdpowiedzUsuńHa, trochę się muszę pochlubić sama sobą, ale jestem mistrzynią drobnych [przyjemności :D tu jedna kostka, tam jedna kostka, no i z małej przyjemności wychodzi, że zeżarłam całą czekoladę... ;-P
OdpowiedzUsuńa i mały romans z hobbitami też wchodzi w rachubę ;-)
ach i lubię małe puchate dzieci :))
W zasadzie ciągle przerzucam się z chwili na chwilę.
OdpowiedzUsuńDziś najtrudniejszą chwilą była pobudka z tępym bólem głowy. Na szczęście tabletki pomogły.
Potem nadeszły dwa pierwsze zlecenia - ulga, bo po przerwie weekendowej jakoś nie umiałam się zebrać :))
A teraz słucham kawałka zadanego dziś przez Akulara, i to też jest piękna chwila...
Tuż przedtem, zanim zabiorę się za pracę :)
Polecam!
A dla mnie najpiękniejszym jest moment zalegania na kanapie z lekturą i świadomość, że nigdzie się nie spieszę:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam podczytywać Twojego bloga...bardzo :)
OdpowiedzUsuńCo do małych chwil, uwielbiam je i to one właśnie sprawiają,że fajnie się żyje.Czasem są takie dni, że nic nie jest w stanie wzbudzić we mnie zachwytu i takich dni nienawidzę :(
A dziś, rozczulają mnie małe poduszeczki łapki naszego małej kocicy,głaszczę je a ona jak w transie odchyla pyszczek, mruży oczy i "ma odlot" + mała z mlekiem i jest super!
Pozdrawiam!
To mi smaka na tę jogę narobiłaś. Swego czasu też chodziłam uwielbiałam to....
OdpowiedzUsuńAle grupa się rozpadła...:(
Zmęczenie fizyczne po zabójczym aerobiku... to jest to:).
ach, umiem, taką jedną, mrau ... ciii ... :))
OdpowiedzUsuńświetny post. nasze chwile - kawa, zakupy, pilates. i lądujący samolot z tym jedynym w swoim rodzaju uczuciem, że czeka na nas coś zupełnie nowego :)
OdpowiedzUsuńJa chyba nie umiem żyć chwila na dłuższa mete,ale takie male przyjemnosci jak goraca kapiel z ulubionym olejkiem przy swiecach,albo ogladanie pelni ksiezyca przez cala noc z ukochana osoba to lubie :)
OdpowiedzUsuńdla mnie TA chwila jest wtedy, gdy stoję na plaży, wiatr mna tarmosi, albo nie ma go wcale, ja słucham jak morze gada, potrzebuję tego tak chociaz raz na tydzień...
OdpowiedzUsuńfotos z mojego kochanego "Sniadania...";)
OdpowiedzUsuńnominowałam Cię do nagrody, po detale zapraszam do siebie
udanego dnia!
Nie będę oryginalna,jesli podam przykład wprost z mojego bloga;),czyli śniadania i magiczny czas spędzony o poranku...Tak,to zdecydowanie moje ulubione chwile dnia,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa nie lubię planować. Jak planuję, to mi często nie wychodzi. Jak coś robię - często spontanicznie. Plany zmieniam na bieżąco; staram się być z tego zadowolony - to moje życie chwilą :-)
OdpowiedzUsuńkolezanka mnie od kilku miesiecy namawia na hot yoga...nie mam czasu i odwagi chyba tez:)))
OdpowiedzUsuńkawe lubie i cos do kawy obowiazkowo;)
czy potrafie zyc chwila? to zalezy czy ja mam;)
p.s co do weekendu,byl caly spontaniczny,obiad tez:)
Kawa z mlekiem i niesłodkie ciasto drożdżowe . Pycha !!!
OdpowiedzUsuńMałe przyjemności są sensem całego dnia. Inaczej po co w ogóle wstawać z łóżka. Dla mnie największą przyjemnością jest poranna kawa - ale taka niespiesznie wypita przy blogach albo gazecie. Dalej świeżo upieczone ciasto - takie ciepłe jeszcze i najlepiej własnoręcznie zrobione. No i noce z R. kiedy zasypiam wtulona w jego ramiona i słyszę jego ciche chrapanie. Opróćz tego wieczorny prysznic zmywający trudy całego dnia. Babskie spotkania z przyjaciółką przy winie. I dobra książka pod kocem w ulubionym fotelu w jesienne deszczowe wieczory! Oj tak... takie małe, drobne chwile :)
OdpowiedzUsuńKasiu ;) bo muffinki to takie łatwe babeczki, a jakie efektowne :) i pyszne :) jestem ciekawa jakie będziesz miała pomysły :)
OdpowiedzUsuńBosy Antku ;) bardzo dobrze dobrane proporcje miłych chwil proponujesz :) a z tym okresem... to cóż... jakiś taki mały fetysz chyba ;p
Aido ;) też lubię widok kwiatów w wazonie... :) a kawałek czekoladki... w takim momencie o jakim piszesz... to tylko kropla w morzu... potrzeb ;p
el ;) czytanie kiedy wszyscy śpią jest magiczne... ta cisza wisząca w powietrzu... super :) a co z Twoim wędrowaniem?
Emmo :) lasy podobają mi się na zdjęciach i w książkach... ale boję się ich... i ich mieszkańców (czyt. kleszcze) :(
Czy tajemniczy? :) Nie tak bardzo, gdy się powie o co chodzi.
OdpowiedzUsuńW każdym razie miałam kiepski humor ostatnio. Pozwalała mi o tym zapominać na trochę przyjaciółka, która mieszka daleko ode mnie i wreszcie wpadła do 3miasta.
Jak pisałam u siebie na blogu, dostałam też zaproszenie na konkretną imprezę. I jak również pisałam, miałam wpaść tylko na chwilę. Jednak (jak to się mówi) pod wpływem chwili, postanowiłam zostać na imprezie i to był świetny pomysł, bo zły humor zniknął. :)
Droga Mi, gdy byłam nastolatką marzyłam by być hobbitką i mieć dużo mało puchatych hobbicich dzieci z jakimś (w miarę) przystojnym panem hobbitem o wielkich włochatych stopach :D
OdpowiedzUsuńSofismatos :) wiesz... to nawet łatwe :) takie miłe chwile :) kiedy się już człowiek wkręci.. ;p i wie co ma robić... już jutro Twój dzień :) życzę Ci powodzenia i trzymam kciuki :) co ubierasz? ;D
OdpowiedzUsuńOlu ;) poniedziałkowy wieczór satysfakcjonujący? Brzmi intrygująco :) dlaczego? Że przeżyłaś poniedziałek? :P większość nie znosi tego dnia...
Aśu :) bardzo tajemniczy komentarz ;D liczę na wyjaśniania jakieś delikatne :)
Auroro ;) małe puchate dzieci? To wynik romansu z Hobbitem? Hahahaha :) czy czegoś nie zrozumiałam? :P
Mała MI - oczyewiscie masz racje :) poki co jeszcze do konca nie wiem czym bede dokladnie sie zajmowac oprocz pisania pism ;) . Dzis nawet rogladalam sie w home and you za duzymi kubeczkami zeby mozna bylo wrzucic jogurt i musli do nich :)
OdpowiedzUsuńa co ubieram ;) jeszcze nie zdecydowalam biorac pod uwage,ze to kancelaria to mysle, ze moga miec jakis dress code takze bede musiala poobserwowac innych :)
iw ;) masz milion procent racji! Z tymi trudnymi chwilami typu pobudka... tak się skupiłam na tych przyjemnych sprawach, że o tym zapomniałam... a też ostatnio miewam problemy ze wstawaniem... ale jeszcze tylko dwa razy wstanę i weekend!
OdpowiedzUsuńPieprzu :) chwile bez spiedzenia się są bezcenne... :) zgadzam się :) ale ich ilosć jest tak niewielka jak liczba ruchów leniwca... och... ;)
galopku ;) dziękuję Ci za te bardzo miłe słowa! Kiedy nic nie jest w stanie mnie zachwycić - idę spać ;p żeby się odmieniło...
Ido :) polecam poszukanie nowej grupy jogi... :) i do przodu!!! :)
Magdaleno :) to ja nie będę dopytywała ;) ciii...
Zobaczymy co mi strzeli do głowy. Czasem potrzebuję mieć takie małe "natchnienie" tzn. robi mi się ochota na konkretny smak albo połączenie ;)
OdpowiedzUsuńKawa w pracy, prysznic w domu, książka w łóżku. Najprzyjemniejsze przyjemności:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie!
No nieczęsto mi się zdarzają takie poniedziałki.
OdpowiedzUsuńRaczej wolę dłuższe "chwile", w których odrywam się od wszystkiego (i zapominam o Bożym świecie) np. takie tygodniowe lub dwutygodniowe. :)
Czasem jednak zdarzało mi się po drodze z pracy stanąć na chwilę i popatrzeć na urokliwe miejsce, które mijam codziennie - to też jest niezły, choć krótki wypoczynek. Ewentualnie wyjazd rowerem w miejsca odludne :)
Te sny :)
OdpowiedzUsuńfashionbliss :) wspaniałe chwile wymieniłyście :) z tym samolotem... super :) dzięki!
OdpowiedzUsuńKamilo :) a jaki to ten cudonwy olejek? :)
Beato :) i rzeczywiście masz taką chwilę raz w tygodniu? :) dajesz radę?
Monisiu ;) między innym dlatego lubię chodzić do pracy, bo ogladam piękne poranki... inaczej bym nie wstała ;p
Mała Mi, niespodziankę przywiezioną odgadłaś, ale miałaś ułatwione zadanie, bo wygadałam się w jednym komentarzu u Ciebie na blogu :)Własnie wkleiłam fotkę...zapraszam i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńchwila... tylko ona jest istotna... przez chwilę...
OdpowiedzUsuń:)))...
Poniedziałek, poniedziałek... kiedy to było? :)))
OdpowiedzUsuńbibi :) takie dwutygodniowe chwile to ja mam raz w roku... no, chyba, że jestem chora i mam L4 ;p czego nam nie życzę :)
OdpowiedzUsuńMała Mi wiesz co jednak wybiorę się już w Polsce na Harrego:) jeśli go jeszcze grają jadę do domku! cóż to za miłe uczucie:) a co tam u ciebie?
OdpowiedzUsuń