Muszę przyznać, że mam pewne obiekcje do tekstów - przepisów kulinarnych... Gotuję częściej niżby na to wskazywały odnotowywane tutaj dania. Owszem, z założenia gotuje Bardzo Mądry Mężczyzna, jednak i mnie zdarza się coś przyrządzić lub też (częściej) upiec. Rzadko jednak o tym piszę, bo tak sobie myślę... co też biedny Czytelniku możesz zrobić po przeczytaniu tego teksu? Napisać "wygląda smakowicie" o ile umieszczone jest zdjęcie? Przełknąć ślinę i postanowić, że spróbujesz swoich sił? Albo po prostu nie przeczytać... : )
A ja lubię kiedy się mnie czyta.... oj tak...
Mimo wszystko dziś zamierzam opisać jak robię ciasto drożdżowe : ) (tutaj szansa dla tych, których to nie interesuje na przelecenie wzrokiem do samego dołu, a nuż coś tam się znajdzie....). Zdjęć nie będzie, ponieważ nie potrafię ich robić... a po co zniechęcać ochotników? :p
Słyszałam gdzieś, że ciasto drożdżowe jest bardzo trudne do zrobienia... dementuję te plotki!!! Jeśli ja potrafię je przygotować i ludzie nie giną po zjedzeniu kilku kawałków, to każdy potrafi! : )
Przejdźmy więc do meritum... niczym Maciej Maleńczuk...
Do upieczenia pysznego ciasta drożdżowego potrzebuję: niecały kilogram mąki tortowej, szklankę mleka, trzy jajka, około dwunastu dużych łyżek cukru (jednak różnie to bywa - czasem więcej, czasem mniej - szczegóły poniżej), szczypta soli, 1/3 kostki masła, dwie łyżki oleju, pół paczki drożdży (50 gram), dowolne owoce, miska, łyżka, garnuszek, blacha ; ) no i piekarnik.... podłączony do prądu ; )
Faza pierwsza:
Przygotowuję owoce. Jeśli są to wiśnie lub czereśnie - dryluję i odcedzam... zbyt wiele soku nie doda ciastu uroku ;p
Faza druga:
W garnuszku podgrzewam jedną szklankę mleka (powinno być letnie, nie gorące). Rozpuszczam w niej pół paczki drożdży (50 gram), dodaję 2-3 duże łyżki cukru i jedną łyżkę mąki tortowej. Mieszam tak długo aż nie będzie grudek. Odstawiam na bok i bacznie obserwuję (ostatnim razem musiałam troszkę gonić po stolnicy... ;p).
Faza trzecia:
Do miski wsypuję pół kilograma mąki tortowej. Następnie niczym proszku Fiu dodaję szczyptę soli i 4-5 dużych łyżek cukru (ilość cukru zależy od tego jak bardzo słodkie ciasto chcemy uzyskać... do wiśni dodaję więcej... do czereśni i truskawek mniej... z wiadomych powodów).
Do tej samej miski wrzucam jedno jajko i 2 żółtka (z białek można potem ubić pianę pod posypkę lub wykorzystać do moczenia palców, żeby łatwiej rozprowadzać ciasto po blaszce).
Na koniec rozpuszczam 1/3 kostki masła - wlewam do ciągle tej samej miski i dolewam oliwy (czyt. oleju) do ognia w liczbie dwóch łyżek : )
MIESZAM BARDZO DOKŁADNIE NA JEDNOLITĄ MASĘ. Mieszanie to ważna faza... trzeba bowiem czynić to zagarniając do środka powietrze... tak przynajmniej mnie uczono ; ) i ciągle mi się udaje!
Kiedy masa jest jednolita przykrywam miskę ręczniczkiem i odstawiam do słońca lub względnie ciepłego miejsca (w zimie polecam parapet nad kaloryferem) i czekam aż ciasto urośnie (tutaj też radzę obserwować, ponieważ przy dobrych wiarach można gonić...). Zwykle około 15-20 minut.
Kiedy ciasto urośnie wyrzucam je na wcześniej natłuszczoną (olejem lub resztką margaryny) blachę (zwykle robię na standardowej kwadratowej blaszce, którą ma każdy niemagiczny piekarnik) i wyrównuję w miarę możliwości (tutaj może się przydać białko, dzięki któremu umoczone w nim palce nie kleją się do ciasta - dla mnie bomba!).
Na ciasto, wiadomo, wyrzucam owoce : ) można we wzorki... można w nieładzie... jak kto lubi!
Faza czwarta:
Posypka rzecz święta! Najważniejsza (dla mnie...), najpyszniejsza... musi być jej dużo.... i gęsto... mniam... a przygotowuje się ją bez problemu: kostka margaryny Kasi (warto wyjąć ją wcześniej z lodówki) z cukrem (około 4 łyżek, jednak tutaj też zależy to od gustu i pragnienia słodkiego) i z mąką. Mąki dosypuję tak długo aż kula nie będzie w miarę odchodziła od moich umęczonych ugniataniem rąk... : )
Kiedy mam już bryłę odrywam z niej po kawałeczku, robię małe placuszki i nakładam na owoce. Staram się dość szczelnie przykryć owoce przy krawędziach, żeby w razie zbyt dużego przyrostu ciasto nie uciekło mi z blachy : ) zawsze to jakaś zapora ;p tej posypki starcza mi na całą dużą blachę!
I tyle! Blachę wkładam do piekarnika (nie nagrzewam go wcześniej), temperaturę ustawiam na 190 stopni (mam chyba przedwojenny piekarnik... Mama Bardzo Mądrego Mężczyzny mówiła coś o 150-170 stopniach... ) i czekam : ) około pół godziny... ale wiadomo, trzeba trzymać rękę na pulsie : )
A potem już tylko cieszę się kiedy znika.... a znika zwykle bardzo szybko... nie lubię udawanej skromności dlatego przyznam, że drożdżówka wychodzi mi bajecznie! Polecam : ) w razie pytań lub uwag - zapraszam do komentowania lub pisania maili : )
właśnie zawsze szukam na www takich opisowych przepisów;) lepiej się gotuje i dla laika jest to mega ułatwienie;) uwielbiam tak:)
OdpowiedzUsuńmm ciasto drożdżowe mniam:))ja nie umiem piec czego nie ukrywam ale lubię jeść..pytałaś o nexta będę pomagać w organizowaniu ciuchów do wyprzedaży forma takiego dorobienia sobie na weekend:)będzie młyn
OdpowiedzUsuńuwielbiam ciasto drożdżowe :) mój ulubiony przepis na drożdżowe jest inny, aczkolwiek też zawiera mleko, masło, mąkę, jaja i kilka innych składników ;) z chęcią sprawdzę ten i zobaczę, co mi wyjdzie ;) Fajnie, że się wreszcie nim podzieliłaś :)))
OdpowiedzUsuńOj :D dzieje się :D kulinarnie!!! Od teraz jesteś nie mała, a Super Mi !!!
OdpowiedzUsuńoj oj, jednak bardzo dobrze, że nie dodałaś żadnego zdjęcia, bo od samego czytania aż chce się jeść...podejrzewam, że gdybym zobaczyła to cudo, nie dałabym rady powstrzymać się przed zejściem na dół do lodówki ( o tej porze! ;o )
OdpowiedzUsuńświetnie to opisałąs :) az sama wyprobuje :)
OdpowiedzUsuńa do tej posypki to jak duża ta kasia? :) skoro to mieszanie to ważna faza to ja nie wiem czy mi się uda ;))
OdpowiedzUsuńJa jem ciasta od święta i tylko jak ktoś upiecze :D
OdpowiedzUsuń;) Miss Weg ;) oooooooooo cieszy mnie to bardzo :) mnie tak jest łatwiej, bo pisanie jest mi bliższe niż gotowanie :P jeśli kiedyś spróbujesz upiec - daj proszę znać :)
OdpowiedzUsuńMarto :) a próbowałaś kiedyś upiec takie ciasto? :) Jeśli chodzi o Nexta to dziś rano sobie pomyślałam o Tobie wyciągając spodnie tej marki z szafy ;p młyn będziesz miała, ale za to nowe doświadczenia, może jakieś upusty? :) super!
Czekoladko :) jeśli wypróbujesz to koniecznie daj znać o przemyśleniach, ulepszeniach :) jestem ciekawa :) no i smacznego!
Auroro :) o Super Mi to będzie można mówić jeśli któryś z Czytelników lub Czytelniczek wypróbuje mój przepis i będzie zadowolony :) opisanie to dopiero połowa drogi do bycia Super ;P ale dziękuję! Bardzo!
monik :) a wiesz, że kiedy to pisałam burczało mi w brzuchu? I przeklinałam sama siebie... że na głodnego to zaczęłam tworzyć? ;) ale gratuluję silnej woli i polecam wypróbować mój przepis :)
Kamilo :) trzymam kciuki i czekam na wrażenia! ;) smacznego!
Beato :) standardowa kostka Kasi, nie ta powiększona, to chyba 250 gram :) i myślę, że z mieszaniem poradziś sobie doskonale... my kobiety potrafimy mieszać... ;D sobie i Mężczyznom w głowie!
Blog ma to do siebie, że możemy na nim napisać to, co nam aktualnie w duszy gra i co nas kręci.
OdpowiedzUsuńA czytelnik - jak będzie chciał, to i tak wróci! :) Bo Cię lubi!
Pozdrowienia!
he, a ja uwielbiam kulinarną blogosferę:) tyle inspiracji kulinarnych ile stamtąd czerpię, to aż trudno zliczyć. można się wiele dowiedzieć, o nowych smakach, potrawach, przyprawach, sztuczkach kulinarnych. można pooglądać fotki, które odzwierciedlają prawdę - a nie jak w niektórych książkach kucharskich (jedno zdjęcie kopiowane w wielu rożnych wydawnictwach). można zapytać autora o radę. można napisać historię tej potrawy, dlaczego się wybrało ten akurat przepis - to jest całe mnóstwo ciekawych historii!:) polecam!
OdpowiedzUsuńps. a dla mnie wypieki to jednak nadal dość trudna sztuka, i o ile potrafię zrobić ciasto na pizzę, to drożdżowe na słodko - mi nie wychodzi:))) może przetestuję twój sposób:)))
Nie znałam Cię od tej strony:)) Czasami zdarza mi się korzystać z blogowych przepisów, a że gotować raczej nie lubię, nie za często...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
ja tam zdecydowanie wolę zasypiać o tej 4.50 niż się budzić :P ale jeśli chcesz poszukać śpiewu ptaków, wystarczy, że nie będziesz spała do ok.3 ( - moja nauka wyniesiona ze studiów, czasu trwania sesji i zakuwania do egzaminów :P )
OdpowiedzUsuńprzepis może i bym kiedyś wykorzystała, ale jeśli chodzi o kuchnię - chyba mam dwie lewe ręce :(
Ewo P ;) potrafię zrozumieć, że piec Ci się nie chce / nie lubisz itp... ale żeby nie jeść??????? Tego nie rozumiem.... ;)
OdpowiedzUsuńoj, to by blogi kulinarne nieprzetrwały, jakby nikt tego nie czytał:) a ja sama jestem wierną czytelniczką kilku:)
OdpowiedzUsuńWszystko jest trudne zanim stanie się łatwym:)
OdpowiedzUsuńiw ;) dlatego też nie powstrzymałam mojej żądzy opisania jak przygotowuję drożdżówkę :) może komuś się przyda... ;) a Ty lubisz piec? Ewentualnie co?
OdpowiedzUsuńgoh. ;) spróbuj koniecznie, bo to bardzo proste! Też nie jestem mistrzem kuchni... a jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby to ciasto mi nie wyszło :) w razie pytań - zapraszam!
Inez ;) bo ja właśnie rzadko tutaj piszę o gotowaniu z wspomnianych względów... jednak lubię piec ;) tylko potem to trzeba jeść... a kalorie już ostrzą pazurki ;p
Olu ;) ja też obserwuję kilka blogów kulinarnych :) ale jeśli się nie gotuje codziennie... to ileż można czytać o takich pysznościach? :)
OdpowiedzUsuńNivjeko ;) cóż za filozoficzny komentarz :) aż strumień moich myśli zatrzymał się na moment... ale rację masz :)
A ja lubię pisać o tym, co ugotuję czy upiekę ;) nawet jak mnie nie czyta dużo osób, to cieszę się, że mogę podrzucić jakiś pomysł ludziom, którzy jednak wejdą i dotrwają do końca.
OdpowiedzUsuńMnie też straszyli ciastem drożdżowym, ale jak na razie wychodzi świetnie.
Ostatnio myślę o jagodziankach :)
Kasiu ;) jagody podobno mają niedługo być... choć nie znam się na porach kiedy co rośnie ;) a Ty planujesz ciasto drożdżowe z jagodami, tak? :)
OdpowiedzUsuńoj, dla mnie drożdżowe to wielkie wyzwanie!
OdpowiedzUsuńpodobnie jak pierogi ;-p
Już pierwsze zaliczyłam - do wypieków, na deser i w pierogach. Babcia w ogrodzie ma borówkę amerykańską :D W piątek będę robić jagodzianki - bułeczki drożdżowe z jagodami, bo w sobotę jedziemy nad morze, więc będą idealne na podróż i na miejsce.
OdpowiedzUsuńI zrobię do części Twoją posypkę, bo mi smak zrobiłaś.
hmm myślę że to będzie jednak harówka takie przynajmniej miałam wrażenie składając tam dokumenty...a piec nigdy nie próbowałam:) generalnie rzadko do kuchni zaglądam pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńkiedy znika, aż się milej na sercu robi ;]
OdpowiedzUsuńwtedy wiadomo, że są ludzie, dla których warto się poświęcac.
Emmo ;) niedawno na L4 przekonałam się, że pierogi to łatwizna :) tak samo jak drożdżówka! Tyle, że pierogi wymgają więcej czasu...
OdpowiedzUsuńKasiu ;) no to Twoi współpodróżnicy będą się mieli bardzo przyjemnie :) a posypkę kocham miłością nieograniczoną ;) mniam!
Karmel-itko ;) od razu przyjemniej się piecze następne ciasto :)
podoba mi się, że przepis od a-z.
OdpowiedzUsuńMoja babcia piecze drozdżowe buchty. Jest naczelną drożdżówkarką naszej rodziny;) Jak jej się zachce, to ze 4 blachy piecze i obdziela między swoje dzieci i wnuki. Kiedys mnie uczyła (na moją prośbę) ale ja naprawdę leworęczna jestem do wypieków, zdecydowanie lepiej wychodzą mi rzeczy bez zagniatania:)
Jeśli jednak kiedyś mi się odmieni, to normalnie zrobię drożdżówki z twojego przepisu, na bank:)
Myślę, że nie będą mogli narzekać ;) Moja rodzina jest zadowolona, że jest ktoś, kto tak lubi piec ciasta i ciasteczka.
OdpowiedzUsuńMagdo :) zawsze można się podzielić na grupy... Ty robisz ciasto, a posypkę inna "grupa" ;) inna para rąk :)
OdpowiedzUsuńmniam! ciasto drożdżowe polubiłam kiedy sama zaczęłam je piec..:] polecam ci sezonowo zrobić jagodzianki z POSYPKĄ oczywiście;)
OdpowiedzUsuńuściski!
J.
Skupiłem się na fazach i jest znakomicie.:):):)Tylko przy następnych kulinarnych nie wspominaj Malenczuka:):):)
OdpowiedzUsuńMmm :) WYpróbuję przepis na przyjazd mamy :) mam nadzieję, że wyjdzie tak samo dobrze jak Tobie.
OdpowiedzUsuńWiesz co Mała Mi,
OdpowiedzUsuńprzyszło mi do głowy, że jak już będę na etapie, że będę pisać przepisy do zrobienia do jedzenia na blogu, to będzie znaczyło, że ... jestem po remoncie! :)))
Ale prędzej wierzę, że zamieszczę jakieś zdjęcia, niż że coś ugotuję.
Ja tak sobie gotuję i pichcę po cichutku, nikomu nie wadząc :) i się nie opowiadając specjalnie, boż to nic specjalnego!
pozdrowienia!
Pociekła mi ślinka ! Mniam !
OdpowiedzUsuńOdpadłam po 10 zdaniu - masa, miska, kula, mąka, wyrobić...mój mały mózg nie przyjmuje ciasta drożdzowego. Ale kto wie, kto wie...może po resecie?
OdpowiedzUsuńdotblogg :)no właśnie miałam tak samo!!! Zwykle było to dla mnie takie sobie ciasto... ale odkąd piekę sama... mniam!!!
OdpowiedzUsuńtamirianie :) a cóż Ci nie pasuje w Maleńczuku połączonego z moim boskim ciastem? :)
devinette :) będę trzymała kciuki, w razie czego pisz i pytaj :) bo to ważna okazja! Powrót Mamy :)
iw :) życzę Ci szybkiego ukończenia tego remontu ;) nawet nie w celu pisania o przepisach tylko wiem jaka to masakra... a ja też gotuję sobie po ciuchu... nie czuję żebym robiła coś specjalnego... ale to ciasto... jest wyjątkowe moim zdaniem i chciałam się nim podzielić :)
airborne :) to do roboty! Proste to i przyjemne :)
Pieprzu :) Twój mózg nie przyjmuje myśli o pieczeniu czy jedzeniu? ;D
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o pieczenie mam bardzo skromne umiejętności, a słodyczy nie lubię aż tak żeby piec własnoręcznie.:)
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM DO WZIĘCIA UDZIAŁU W CUKLU NASZE WYMARZONE SUKNIE ŚLUBNE:)))))) http://upartaweganka.blogspot.com/2011/07/nasze-wymarzone-suknie-slubne.html
OdpowiedzUsuńfajny blog
OdpowiedzUsuńobserwuje i licze na to samo ;)
Joanno :) dziękuję i cieszę się, że Ci się tutaj podoba :)
OdpowiedzUsuńtaką reklamę zrobiłaś, że mimo niechęci do pieczenia będziemy próbować :)
OdpowiedzUsuńCzekam zatem na ewentualne przemyślenia i komentarze do przepisu jeśli upieczecie :) jestem ciekawa wrażeń :)
OdpowiedzUsuń