piątek, 25 grudnia 2009

Ani wesoło, ani rodzinnie

W tytule mowa o mojej Wigilii... cóż... można jedynie liczyć na to, że w przyszłym roku się uda...
Nie było wesoło, nie było rodzinnie, ale za to było filmowo i książkowo (jakoś sobie trzeba radzić, prawda?)

I tak, zobaczyłam równie małowesoły i małoświąteczny film. Stary, owszem, ale wg mnie to jeden z tych filmów, którego "wiek" jest nieważny, a do tego będzie się stawał coraz lepszy z każdą mijającą chwilą. A piszę o filmie pod tytułem "Capote". Taaaa.... ciężki... lekko przybijający... idealny na święta ;p
A teraz na poważnie. Jest to film traktujący o paru latach z życia pisarza Trumana Capote. Tego samego, który napisał "Śniadanie u Tiffaniego" : ) i najpierw się człowiek zastanawia jakie to dwa różne obrazy łączą tego pisarza. Takie "Śniadanie..." i "Capote". Ja nie czytałam książki, na podstawie której powstał film "Śniadanie u Tiffaniego", ale podobno jest o wiele lepsza niż ekranizacja (zamierzam nadrobić ;)). Wiem natomiast, że wcale nie kończy się happy endem. Z tą wiedzą inaczej się ogląda "Capote".
A film jest świetny. Wiadomo - biograficzny, więc wie się mniej więcej, co się wydarzy. Ale! Główną rolę, jak zapewne wiecie, gra Philip Seymour Hoffman. Według mnie to najobleśniejszy mężczyzna jakie widziało Hollywood... Oczywiście są gusta i guściki, ale mnie ten człowiek wyglądem odrzuca. Jednak muszę przyznać, że zagrał genialnie. Stworzył taką kreację, że nie dziwię się, że dostał za nią Oscara i Złoty Glob. Ja wprost nie mogłam się napatrzeć na niego grającego swoją rolę. Nawet momentami udawało mi się zapomnieć, jak jest paskudny.

Parę lat z życia słynnego pisarza. A dokładnie o tym, jak powstawała jego jedna z najbardziej znanych książek, czyli "Z zimną krwią". Jak pojechał do Kansas, żeby obserwować śledztwo dotyczące brutalnego morderstwa, jak uczestniczył w procesie. Obserwujemy też rodzące się uczucie między nim a jednym ze sprawców (tutaj samemu trzeba sobie określić i ocenić co się widzi).
Ta, moim zdaniem, fascynacja, która nim kierowała dla mnie była trochę drażniąca. Otóż Capote pomagał więźniom szukać lepszych prawników, domagał się składania apelacji. A przecież oni byli winni!
Z mojej obserwacji tego filmu wynika, że składało się na to wiele czynników. Uczucie, chęć na pisania książki. A potem chęć jej zakończenia, co okazało się wcale niełatwe.

Bardzo dobrze dobrano wg mnie także aktora, który wcielał się w rolę "zaprzyjaźnionego" zbrodniarza - Clifton Collins Jr
(na niego przyjemniej się patrzy ;P)


Film polecam tym, którzy lubią dobrą grę aktora, dobrą fabułę (którą czasem pisze życie), dobre zdjęcia.
Wiadomo, nie ma tutaj pościgów, strzelanin (prócz morderstwa...) i tego typu efektów...

Proponuję - zobaczcie, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście : )

8 komentarzy:

  1. Z wieczorem wigilijnym jest tak jak z balem sylwestrowym... Czeka się na niego cały rok... wykosztowuje, szykuje, przygotowuje, stroi dom i siebie... po czym okazuje się, że zwykła kolacja czy prywatka zorganizowana spontanicznie jest o niebo sympatyczniejsza i weselsza niż te rzekomo jedyne noce w roku.
    Pozdrawiam ciepło z deszczowego Beskidu Żywieckiego:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo racji w tym co piszesz Ida... może nawet za dużo... ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zgadzam się. Wszystko jest takie, jak się samemu chce i na co się samemu pracuje przez cały czas. Wigilia też jest konsekwencją całego roku. Niczego nie da się zmienić w jeden dzień. Od jednego dnia można zacząć. Nie wiem skąd przekonanie, że ten dzień może stać się inny niż wszystkie od tak po prostu. A filmy ze scenariuszem z życia są do bani, tak samo jak w wielu elementach życie jest, i z tego powodu nie zapadają mi w pamięć na jakikolwiek dłuższy czas.

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie problem w tym, że nie tylko od nas SAMYCH zależy ten dzień. Są też inni ludzie. I oni mają jednak wpływ na nas i ten dzień. Jak i na każdy inny. Prawda?

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie do końca, bo pracujesz też i przede wszystkim Ty. Ty pracujesz na to co masz i Ty decydujesz, na ile inni mają wpływ na Ciebie i Twoje odczucia. I jak już napisałem, żaden dzień nie będzie cudownie lepszy niż wszystkie, w jeden dzień się nie zmieni świata.

    OdpowiedzUsuń
  6. To, że jeden dzień nie będzie nagle cudownie lepszy niż inne... I wiem, że ode mnie też zależą moje odczucia. Ale czy naprawdę uważasz, że bliscy ludzie nie mają wpływu na nasze uczucia?

    OdpowiedzUsuń
  7. Uważam, że pośrednio mają. Bo Ty wybierasz, jak bardzo mają.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku... trzeba też bardzo uważać na to z kim się zadajemy. Na toksycznych ludzi....
    Poza tym taki filtr odczuć nie zawsze chce się włączyć :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...